Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tak dalej się żyć nie da..


dans

Rekomendowane odpowiedzi

dans, Też nie lubię słońca, wysokich temperatur, są upierdliwe,ale żyjąc tak jak żyjemy,nienawiść do siebie może dojść do takiego apogeum, że można wykręcić coś głupiego z tego...

zaraz,zaraz, jak można zejść z tematu słońca na coś tego typu.

Ogólnie rozumiem jak się czujesz... większość tego ludzi nie zrozumie,jak wyjść z takiego zawieszenia, sam szukam odpowiedzi.

Nie myślałeś czasem wyjść na miasto, do jakiejś knajpy czy innych bzdetów?

Niestety,siedzenie przy necie do niczego nie prowadzi, sam tak robię, i jest to...denne :<.

 

Tak czy siak powodzenia,niech ci się polepsza powoli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Też nie lubię słońca, wysokich temperatur, są upierdliwe,ale żyjąc tak jak żyjemy,nienawiść do siebie może dojść do takiego apogeum, że można wykręcić coś głupiego z tego...

.

 

no z tym słońcem to u mnie masakra, byłam skłonna coś sobie zrobić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladywind, fakt..juz nie mam depresji :) I nie mowie tu o obnizeniu nastroju ale depresji reaktywnej. Tyle, ze gdybym nie ruszyla dupy z domu interesowalyby mnie jedynie na tym forum tematy do narzekania i uzalania sie nad soba.

Niezbyt zrozumiałaś o co mi chodziło

Zrozumialam :) Jednak wychodze z zalozenia, ze glaskanie Cie po glowie niewiele zmieni w Twoim zyciu. Poczujesz sie zrozumiany i na tym koniec. Tez uwazam, ze to podle, iż od samego narzekania nic sie nie zmienia. Fajnie byloby powiedziec "nie znosze byc gruby" i w tajemniczy sposob zgubic pare kilo. Wiesz co Cię uwiera, masz swiadomosc i teraz potrzebny jest nastepny krok...dzialanie.

Kolega powyzej ladnie Ci to napisal. Albo powalczysz o siebie powoli przelamujac lęki albo przespisz zycie w poczuciu beznadziei.

Ja widze, ze szukasz wymowek... Ty mozesz sie na mnie wsciekac. Ale to Twoje zycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, musisz wziąść pod uwage że są ludzie co szybciej wyjdą z depresji, mają gdzieś silniejszą psyche, i są tacy co trwa u nich to długo i nie potrafią się szybko podnieść. A są też ludzie co latami chorują i nie wychodzą z depresji w ogóle.

 

Nie możesz porównywać siebie to każdego.

A z tym użalaniem się na forum się zgodzę, sama tak robie, co nie jest dobre, i zrozumienie pomoże na chwile, potem dalej to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyjście z błędnego koła nie jest tak łatwe,tym gorzej gdy zdajemy sobie sprawę z tego, a nic nie robimy z tym,czasem bywa to absurdalne,ale co zrobić, trzeba próbować powoli z tego wyjść.

Candy14, Tak,głaskanie nie pomoże, zgodzę się. Aczkolwiek czasem trzeba przystopować, bo nadmiernie "opieprzając" człowieka w takim stanie,zniechęcasz go jeszcze bardziej,trzeba znaleźć równowagę kiedy być ostrzejszym,a kiedy się ostudzić . (jakby co, nie jest to opinia o tobie ani kimkolwiek tutaj - mówię ogólnie .)

 

I mądre słowa które trafiają do mnie jak i do Dansa - Wiesz co cię gryzie,męczy, - potrzeba działania. Ten 1 krok jest najtrudniejszy,znalezienie chęci do zmian,ale jest to możliwe.

Zdarzą się chwile załamania, to wiadome ale z czasem... musi być lepiej, poddanie się rozpaczy sprowadzi jedynie ból.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Też nie lubię słońca, wysokich temperatur, są upierdliwe,ale żyjąc tak jak żyjemy,nienawiść do siebie może dojść do takiego apogeum, że można wykręcić coś głupiego z tego...

zaraz,zaraz, jak można zejść z tematu słońca na coś tego typu.

Ogólnie rozumiem jak się czujesz... większość tego ludzi nie zrozumie,jak wyjść z takiego zawieszenia, sam szukam odpowiedzi.

Nie myślałeś czasem wyjść na miasto, do jakiejś knajpy czy innych bzdetów?

Niestety,siedzenie przy necie do niczego nie prowadzi, sam tak robię, i jest to...denne :<.

 

Tak czy siak powodzenia,niech ci się polepsza powoli.

Może i marnuje życie przed komputerem ale z racji zainteresowań / przyszłej pracy czasu nie spędzam na granie w gry ale czytanie for branżowych i aktualności ze świata i dziedziny która mnie interesuje.. teraz sobie oglądam zapisy nagrań spotkań ze specjalistami, którzy omawiają dane zagadnienie / technologię (są także serie w cyklu, którego podsumowanie kończy się egzaminem (wirtualnym ale na platformie producenta danego rozwiązania).

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Może źle mnie zrozumiałeś,nie zarzucam ci że marnujesz czas przy komputerze - sam to robię, wiem że to nie najlepsze wyjście, ale jakoś trzeba ten czas spędzić.

Nie twierdzę że spędzanie czasu w sieci to coś złego, zwłaszcza jak realizujesz pasje,przeciwnie pochwalam to.

Ten stereotyp że osoba siedząca przy komputerze tylko gra, jest głupi, znam to również z doświadczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym Candy - jak wspomniałaś masz faceta - czyli bardzo bliską osobę. Ja nie mam NIKOGO - zapomniałem uczucie przytulenia, pocałunku, dotyku - a tych rzeczy mi brakuje. I tego nie kupie, nie wyjmę z książki, nie wyjmę od psychologa.. Brak takich ludzkich odczuć powoduje podwójną zdziadziałość i oschłość w człowieku.. i wzmaga nienawiść do par (a o pary w upalny, słoneczny dzień nie trudno). Przynajmniej u mnie.

 

I nie ma się co oszukiwać - wielcy ludzie sukcesu (na przykładzie branży IT) sami niejednokrotnie w swoich wywiadach, książkach o ich osobie wspominali, że wsparcie drugiej osoby (żony, dziewczyny) było bardzo ważne i bez tego wsparcia wiele rzeczy by nie powstało i nie wyglądało by tak, jak wygląda obecnie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladywind, nie sadze zeby dans mial depresje :) Zapetlil sie po prostu.. siedzi w domu - tyje, tyje- przestaje lubic samego siebie..samonapedzajace sie kolo.

trzeba znaleźć równowagę kiedy być ostrzejszym,a kiedy się ostudzić

Czasami potrzebny jest kopniak w gronie wspolczujacych i glaskajacych :) To wlasnie tworzy rownowage.

 

Ten 1 krok jest najtrudniejszy,znalezienie chęci do zmian,ale jest to możliwe.

Jak najbardziej. Dobrze byloby miec przy sobie ludzi, ktorzy potrzymaja za reke w czasie tego pierwszego kroku. Dans masz kogos takiego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, pewnie to żadne skrzywienie psychiczne tylko takim typem człowieka jestem. Jedni mordują - i nie widza w tym nic złego (pozdrowienia, Breivik), drudzy kradną, trzeci całe życie wyrywają dziewczyny a czwarci siedzą w domach w izolowanym środowisku nienawidząc wszystkiego co jest kolorowe i radosne i snąc marzenia o zbrodni bez kary (bezkarne wybicie osób, które nam działają na nerwy). Lajf.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, Ta pętla... nie jest łatwa do pokonania,niestety.

dans, Samemu... jest ciężko,niezaprzeczalnie,sam po sobie to również wiem

Próbuj nie poddać się nienawiści co do ludzi...spowoduje to tylko większy ból. Przejawiają mi się czasem myśli,"nikomu niepotrzebny,więc po co mi ludzie" - to niszcząca droga niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze byloby miec przy sobie ludzi, ktorzy potrzymaja za reke w czasie tego pierwszego kroku. Dans masz kogos takiego?

 

 

 

odpowiesz na pytanie? Jak pisze Stark,

Samemu... jest ciężko,

To nie musi byc dziewczyna, zona..wystarczy przyjaciel czy blizszy znajomy. Mnie to bardzo pomoglo w zrobieniu pierwszego kroku ku zdrowieniu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mialam szczescie trafic na porzadna psychoterapie i obeszlo sie bez lekow chociaz w sumie psycholog mnie namawiala. Ja jednak wychodze z zalozenia, ze leki zamaskuja objawy a nie zlikwiduja przyczyny wiec ostro sie wzielam za przyczyne/przyczyny bo sporo tego bylo do przepracowania. Do tej pory zostaly mi tylko zaburzenia snu ale radze sobie jakos z nimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze byloby miec przy sobie ludzi, ktorzy potrzymaja za reke w czasie tego pierwszego kroku. Dans masz kogos takiego?

 

 

 

odpowiesz na pytanie? Jak pisze Stark,

Samemu... jest ciężko,

To nie musi byc dziewczyna, zona..wystarczy przyjaciel czy blizszy znajomy. Mnie to bardzo pomoglo w zrobieniu pierwszego kroku ku zdrowieniu

 

Pisałem o tym u góry przewiń do góry..

 

Akurat mój przyjaciel tkwi w takim samym dołku jak ja i też nie wie jak z tego wyjść więc mi nie pomoże w niczym. Różni nas to, że jest ode mnie zdolniejszy i ma na koncie parę sukcesów.

 

Pomijam to, że w dziewczynach jest to czego w facetach nie ma ale nie umiem tego określić i drążyć tego dalej bo każdy to sprowadzi do tego że trzeba liczyć na siebie nie kogoś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisałem o tym u góry przewiń do góry..

przepraszam..umknal mi Twoj post..juz czytam

jak wspomniałaś masz faceta - czyli bardzo bliską osobę.

teraz mam.. kiedy wylazilam z depresji nie mialam. Mialam znajomych. Bardzo mi pomoglo w tym pierwszym kroku. Wsciekalam sie na nich, krzyczalam ze maja mi dac spokoj i zajac sie soba a oni uparcie pytali czy juz zadzwonilam do poradni, wyciagali mnie za uszy z domu, nie zrazali sie moja zloscia. Wiem, ze bez nich nie dalabym rady dlatego pytam czy masz kogos znajomego kto moglby Ci pomoc i zmobilizowac.

 

Akurat mój przyjaciel tkwi w takim samym dołku jak ja i też nie wie jak z tego wyjść więc mi nie pomoże w niczym.

hmm..a gdybyscie obaj ustalili plan dzialania i zaczeli mobilizowac sie do pracy? Nie lubisz slonca wiec moze wieczorny wypad na rower we dwoch?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mialam znajomych. Bardzo mi pomoglo w tym pierwszym kroku. Wsciekalam sie na nich, krzyczalam ze maja mi dac spokoj i zajac sie soba a oni uparcie pytali czy juz zadzwonilam do poradni, wyciagali mnie za uszy z domu, nie zrazali sie moja zloscia. Wiem, ze bez nich nie dalabym rady dlatego pytam czy masz kogos znajomego kto moglby Ci pomoc i zmobilizowac.

 

U mnie czegoś takiego nigdy nie było, nie wyobrażam sobie by ktokolwiek kogo znam z moich 'znajomych' interesował się moim życiem tak dogłębnie by mnie pouczać i mówić żebym coś zrobił. Nie mam takich znajomych. Bo to specyficzne grono - nie mówią o swoich uczuciach, emocjach. I ja sobie nie wyobrażam się otwierać na nich w ten sposób - ty jesteś dziewczyną więc to ludzkie się uzewnętrzniać ze swoimi uczuciami - zawsze jakaś koleżanka będzie męczyć, facet starał się pomóc. A facet facetowi najczęściej nie chce się żalić i mówić co go boli bo to jest swojego rodzaju upokorzenie i oznaka słabości.

 

Wygodniej jest nic nikomu nie mówić, nie obciążać ich sobą, wyżywać się na przedmiotach w domu, przesypiać życie - z czasem się człowiek przyzwyczaja i dla niego to normalne - nie zna innego życia.

 

Poza tym ja z okresu gimnazjalnego mam strasznie złe doświadczenia z "przyjaźnią" i do tej pory o tym pamiętam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Jakbym czytał siebie... mam identyczny tok myślenia. To jest jak kolczasta pętla która zaciska się powoli i systematycznie,doprowadzając w końcu do zagłady. I fakt,nasza "pozycja" jest trudniejsza w tej kwestii. (słabości).

Jak się z tego wyrwać, czy jak zacząć, nie wiem, być może specjalista mi coś poradzi, chodź szczerze mówiąc - spodziewam się że po prostu mu wpadnie 100 do kieszeni i będzie to 1-razowe widzenie.

Co bym ci mógł próbować poradzić...żyj wg swoich zasad, próbujmy się jakoś zmotywować do ruszenia z tego cholernego zawieszenia, bo za parę lat nienawiść przeżrę nas do "cna".

Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć obecnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ty jesteś dziewczyną więc to ludzkie się uzewnętrzniać ze swoimi uczuciami

Nie do konca.. kiedy cale zycie trzeba bylo sobie radzic samemu i byc silaczka. Ale mimo to jestem sympatyczna wiec zyskiwalam znajomych. Nie chodzi o to, ze im sie zalilam. W depresji raczej zamknelam sie w sobie i nie laknelam kontaktu z ludzmi. To byl dla nich znak, ze jest ze mna zle wiec sami wyszli z inicjatywa. Widocznie jednak zalezalo im na mnie albo mieli misje niesienia pomocy. Nie wiem. W kazdym razie nie zostawili mnie samej za co jestem im bardzo wdzieczna.

Wygodniej jest nic nikomu nie mówić, nie obciążać ich sobą,

wygodniej dla nich ale nie dla Ciebie. Nie mozna oczekiwac ze ktos wyciagnie reke jezeli nie wie, ze tej wyciagnietej reki potrzebujesz.

O tym co mnie boli nauczylam sie mowic dopiero w obecnym zwiazku. Terapia uswiadomila mi , ze mam prawo do slabosci i potkniec i nie musze byc wciaz idealna i bezproblemowa na zewnatrz. Prosic o pomoc zaden wstyd. W ten sposob zweryfikowalam pare znajomosci ..juz bylych obecnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko jaki odsetek ludzi umie pomagać osobom, które mają ze sobą wieloletnie problemy? Bardzo niski. Najczęściej rady typu: nie pierdol, wyjdź do ludzi, pij nie pierdol i inne tylko podsycają złość i człowiek coraz bardziej się oddala od innych w celu szukania pomocy.. po paru radach "wyjdź do ludzi" już kompletnie się odechciewa z kimkolwiek pisać "o życiu".

 

To byl dla nich znak, ze jest ze mna zle wiec sami wyszli z inicjatywa.

Więc na początku znali Cię jako osobę "normalną" i nagle z dnia na dzień zaczęłaś się oddalać? Jeśli tak to co innego - bo mnie jako "zamkniętego" znają "od nowości" i nie wiedzą, że coś się zmienia. Większym szokiem dla niektórych byłby fakt, że czuć ode mnie alkohol / papierosy, że mam na sobie kolorowe i modne ciuchy, że moja twarz się uśmiecha i wypowiadam 100 słów na minutę..

 

Co bym ci mógł próbować poradzić...żyj wg swoich zasad, próbujmy się jakoś zmotywować do ruszenia z tego cholernego zawieszenia, bo za parę lat nienawiść przeżrę nas do "cna".

Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć obecnie.

 

Długoletnia nienawiść do ludzi może się przerodzić w tragedie.. przykład z Niemiec jak 17 latek pozabijał ileś osób w swojej szkole - też parę lat był wycofany z życia i skryty w sobie (na Wikipedii nie ma o tym wzmianki ale na innych to wyczytałem):

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Winnenden

 

i inne

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Masakra_w_Columbine_High_School

http://pl.wikipedia.org/wiki/Robert_Steinh%C3%A4user (http://news.bbc.co.uk/2/hi/europe/1956206.stm)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dans, Otóż i to... powyższe przykłady pokazują durną ludzką ignorancje - co kończyło się jak się kończyło w powyższych przykładach.

Zwłaszcza w krajach jak USA, gdzie broń jest bardzo łatwo dostępna, i można sobie urządzić "western" : /.

Tak,rady o których mówisz, denerwują, co najwyżej powodują w*urwa na daną osobę i zamknięcie się w sobie, większą nienawiść do siebie,poczucie winy.

Niestety, tak to już jest, że ludzie w przypadku "pomocy" są finezyjni jak zafajdany czołg w ciasnych osiedlowych uliczkach.

A powiedz mi,rodzina coś wie? Rozmawiałeś o tym z nimi?

Czy nie masz komu ufać?

( Z tym problemem również jest ciężko - czasem miewałem gorsze dni, byłem ignorowany, albo traktowany jako "nieszkodliwy idiota", gdy miałem lepszy humor - jak normalny kolega, durnowatość ludzka nie zna granic...

czy raczej ich ograniczenie.)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, miałaś ogromne szczęście, że takich ludzi poznałaś. W moim przypadku było i jest nadal tak jak to opisują dans i Stark. Obecnie muszę wręcz błagać "znajomych" o pomoc, ale jedyne co od nich słyszę od 5 miesięcy to "wybacz, nie mam czasu"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stark próbowałem kiedyś matce dać do zrozumienia, że coś jest ze mną nie tak to zdepozycjonowała to do rangi nieróbstwa, poprzewracania w dupie i delikatnie mówiąc zignorowała to. Także to jest raczej ostatnia osoba, która może mi pomóc - a do braci nawet nie idę, typowi ekstrawertycy (no może jedynie pijani nie chodzą, pracują i mają swoje rodziny)

 

Marsal2 jak sobie przypomnę jak wyglądały "sugestie" w kierunku "przyjaciółki" z gimnazjum to aż mnie skręca.. odpowiedzi emotkami pocieszającymi i "bd dobrze" albo odpowiedzi po 30 minutach "aa sorry nie zauważyłam okienka, nie smutaj :*" - dzizyskurwajapierdole. Teraz mam klasę 100% męską, nie mam żadnej koleżanki (ani w szkole, ani poza). Dobrze, że chociaż w szkole nie ma problemu z otoczeniem (nikt mnie nigdy nie wyzywał, nie obgadywał itp - ogólnie każdy myśli, że jest ok i nie wnika głębiej, rozmowy ograniczają się do narzekania na nauczycieli, pytania o sprawdziany i jaja na lekcji)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×