Skocz do zawartości
Nerwica.com

proszę o pomoc- nie umiem sobie poradzic z tym co zrobilam


rzeczpxxx

Rekomendowane odpowiedzi

proszę o pomoc- nie daję już sobie rady z tym co zrobilam. nie mam komu o tym powiedzieć. całe życie się meczę, nie mam z niego żadnej radości - od podstawówki w której nie miałam żadnych koleżanek i byłłam wyśmiewana, była to prywatna podstawówka do której uczęszczały bogate dzieci a ja byłam z biednej rodziny. tam czułam się sraszznie wymyślałam nawet choroby żeby tylko zostać w domu. w tym czasie mialam także nadwagę i nie byłam ani zbyt ładna ani dobrze ubrana. po komunii ścięłam swoje piękne długie włosy na chłopaka do tej pory tego żałuję. w domu wiecznie brakowało pieniędzy, mieszkałam z matką (architekt o nniespełnionych ambicjach) i babcią na emeryturze, one wiecznie się kłóciły , awantury były straszne. babcia była mi bardzo bliska ale pewnego dnia złożyla pozew na matkę i mnie do prokuratury o znęcanie się, ja mialam wtedy ok 10 lat strasznie to przeżyłam bo one mnie wychowywały jak małą księżniczkę- nie mogłam wychodzić na podwórko bawić się z innymi dziećmi bo one wg mojej mamy i babci były gorsze a wg nich byłam kimś lepszym , tylko ,że one mi nie zapewniły niczego żebym się tak czuła, w domu było gorzej niż w niejednej zwykłaej rodzinie. matka była dziwna- maluje obrazy, dziwnie się ubiera, ciągle miała depresję, żadnych znajomych, normalnego życia i żadnego partnera życiowego- przez całe swoje życie nie widziałam , żeby kogoś miała. dopiero gdy skończyłam 18 związała się z mezczyzną który jej nigdy nie kochał i ona o tym wiedziała a pomimo tego olała wszystko dla niego i twierdzi że to przeze mnie bo ja wyszłam z domu i ona nie miała już dla kogo tworzyć domu!!! gdy poszłam do gimnazjum sytuacja z podtawówki się powtórzyła, tylko że było jeszcze gorzej, moje wszystkie koleżanki zaczęly dojrzewać a ja nadal byłam płaska jak deska, do tego miałam krzywe zęby i średnią figurę. z powodu tych kompleksów zadawałam się z każdym kto tylko chciał mi poświęcić choć trochę więcej uwagi i zrobiłam wiele głupich rzeczy , dawałam sobą pomiatać i chłopcom się wykorzystywać, nie szanowałam siebie wogóle a moim największym marzeniem było żeby być super laską lubianą w szkole i mieć przystojnego starszego od siebie bogatgo partnera. w podstawówce miałam świetne oceny, choć gdybym regularnie chodziła pewnie były by lepsze a tak szkoła do tej pory kojarzy mi się z czymś strasznym. wracając do gimnazjum- zamiast dbać o własną edukację i przyszośc i o siebie zaczęłam się zatracać. wtedy gdy nastąpiła ta sytuacja z babcią jako mała dziewczynka poiedziałąm sobie że ja już więcej nic nigdy nie będę nic czuć i do tamtej pory (teraz o tym wiem) wydaje mi się, że żyję za szybą, że to co robię nie oddziaływuje z otoczeniem. do tego nie zdawałam sobie sprawy zę moje działania przynoszą konsekwencje na przyszłość. w gimnazjum wpadłam w złe towarzystwo- nie brałam narkotyków, nie piłam, może kilka razy parę piw. nigdy tez nie byłam w klubie ani na dyskotece. ppojechałam w wieku 14 lat z ojcem na wakacje- tam miałam trochę więcej wolnosći, gdy matka się o tym dowiedziała dała mi szlaban na pół roku, powiedzia, że nigdzie nie wyjdę. przed tym zerwał ze mną też mój pierwszy chłopak , nie podając powodu . ja nie chciałam się zgodzić na ten szlaban więc uciekłam z domu na dwa tygodnie, mieszkałam wtedy z kolegą w jakiś nieużytkach, spałam w autobusie a potem u jakiś starego małżeństwa pijaków(tera gdy o tym myślę- koszmar)- matka rozkręciła z tego potworną aferę, a ponieważ przez te wcześniejsze wydarzenia miałam kuratorkę to trafiłam do ośrodka dla dziewczyn na dembińskiego, po 1,5 mca wyszłam ale zawaliłam szkołe.potem związałam się z chłopakiem miał 18 lat niecałe a ja 15 tylko dla tgo że moja matka chciała zebym miała kogos w swoim wieku a ja cały czas marzyłam o kims straszym ale miałam takie kompleksy że nie czułam się wartosciowa na tyle, że ktoś fajny mógł się mną zainteresować. a był taki jeden miał na imię piotr, chyba był we mnie zakochany ale ja go olałam. miał 25 lat i jak dla mnie wtedy dobrze zarabiał , był wykształcony, szrnancki, po studiach. poetem tego mojego chlopca zabrali do ośrodka i tak się skończyło a ja pocięłam sobie wtedy ręcę do tej pory mam blizny . potem poznałam takiego chlopaka mial 24 lata ja 16 . były narkoman, nic nie robił tylko by leżał w domu- wpędził mnie w takie kompleksy, że z wysportowanej szczupłej dziewczyny zmieniłam się w zaniedbaną i z nadwagą. ciągle mówił o innych dziewczynach i tłumaczył że tak poprostu ma ale nigdy nie zdradzi- a ja miałam pootworne kompleksy a to tylko jescze zwiększyło. penego dnia powiedziałł że jego koleżanka ma swietny tatuaz wiec ja tez postanowiłam sobie zrobic- namowilam matke i poszlam z nia do jakiegos salonu w tych awilonach pod palacem kultury. facet nie mial katalogu, nie wybrałam wzoru tylko on odręcznie mi namalował flamastrem apotemzacząl tatuować. gy w domu obejrzałam to co mi zrobił zrobiło mi się nie dobrze poczułam się strasznie bo bylo to okrepne. to był pierwszy moment kiedy na chwilę się przebudziłam i zobaczyłam że kazde moje dzialanie niesie za sobą konsekwencje. ale dalej zylam za szyba. z tym chlopakiem nadal bylam a czas z nim spedzalam na ogladaniu tv z jego kumplami prymitywnymi albo na podworku czy stacji benzynowej. tak potworną nude jaką wtedy odczuwałam nie można do niczego porownać. to był koszmar. zaczelo byc tak że wolałam spac niz sie obudzic. nalykałam się tez proszkow nasennych, spalam 2 dni. i musze dodac ze zadnego z tych chlopcow nie kochalam, czulam tylko silny pociag fizyczny, ktory mialam zreszta nie zaspokojony od bardzo wczesnych lat, juz w przedszkolu mialam mysli nt starszych mezczyzn, a potem w podstawowce zabawialam sie z kolezanka. z tamtym chlopakiem zerwalm gdy mnie uderzyl po raz kolejny, zreszta wyzywal mnie i bil, ja jego tez bo nie radzilam juz sobie ze swoimi emocjami. zerwałam z nim i zadbalam troche o siebie, schudlam i poznalam nastepnego - golodupca, 36 lat!!! mieszkal nadal z mamusia, ktory pozyczyl ode mnie pieniadze i do tej pory nie oodal, przyjechal na wakacje do mnie i do mojej matki prawie bez kasy- koszmar- z nim tez pod koniec (a bylam ok 4 m-ce) czas spedzalam siedzac w domu i gladajac tv- a ja pragnelam sie bawic, cos przezywac! a sama nie potrafilam, nie mialam zreszta zadnych znajomych ani kolezanek. do szkoly (technikum ekonomiczne- a powinnam ze swoimi zdolnościami byc w najlepszym liceum)chodziłam nadal sporadycnie lecz mialam dobre oceny choc sie nie uczyłam, zawsze mialam poprawki. po zerwaniu znaomści z tamtym mężczyzną, podjęłam perwszą w soim życiu samodzielną i pewną decyzję- postanowiłam zaden mezczyzna nie skorzysta juz ze mnie za darmo. znalazlam w internecie wielu mężczyzn i spotykalam sie z nimi za pieniadze jakies dwa m-ce, ale i tak caly czas szukalam bo jeden znich ( a spotykalm się z dwoma) sie wyłamał, a ja chciłam jak najwięcej zarobic- sprawiało mi to przyjemnośc zajebista , nie ukrywam. no i poznałam pewnego MEŻCZYNE, też przez internet- okazało się ze jednego z najbardziej wplywowych ludzi w polsce , bardzo bogatego czlowieka. przy nim poznałam wszystkich najbogatszych ludzi w tym kraju, polityków. na poczatku spotykalm sie z nim za pieniadze 5 tys miesiecznie. on byl zonaty i kiedy zaczelamm sie z nim spotykac to wyjezdzal na kazdy weekend do swojej zony albo ona przjezdzala tutaj. w domu nadal byl koszmar, a ja mialam koszmarne kmpleksy. przyszlo lato i onn pweidzial ze jak chce taka kase to musze pracowac dl niego , robilam tam jakies bzdury najczeesciej przy komputerze. nie wiem co mialam wtedy w glowie- myslałam sobie tak- skoro i tak nic nie czuję to zrobię ze swojego zycia interes' i ' nie zasługuję na zadną przyjemność wżyciu" . gdy go poznałam on chyba mial depresje- nic mu się nie chciało tylko pracowac, na niczym mu nie zalezalo, nie dbal o siebie. aj amarzylam wtedy , ze bede z takim wlasnie mezczyzna i on bedzie mnie rozpieszczal i bede miala wszystko. bylam coraz bardziej nie szczesliwa ale w pewnym momencie zaczelam miec ambicje- bo on mowil- perfekcja, perfekcja mnie kreci i ze tylko to co przynosi zyski ma sens, ze tylko praca ktora przynosi zyski ma sens. no i ja tsk zaczelam widziec zycie. on nadal wyjezdzal (jego rodzina mieszka nad morzem) zresztą w miom ukochanym miescie- 3city, tam tez urodzil się moj tata. a ja potwornie cierpialam, marzylam zeby choc jeden weekend spedzic z nim normalnie. nie pokochałam go od razu ale pozniej - bardzo mi imponowal i bylo mi z nim dobrze, aż do pewnego momentu o ktorym zarza opowiem. no i wtedy zaczelam sie odchudzac. obiecałam sobie ze dojde do perfekcji. chcialam sobie zrobic zeby i cycki i powiedzialam sobie ze teraz bede nad soba pracowac a gdy to zrobie zacznie się moje prawdziwe zycie- marzyłam o tym żeby byc modelką, żeby mnie podziwiano. no a mialam pieniadze, ale nie wiem czemu zamiast z nich korzystac to je zbieralam i wogole nie wydawalam. wracajac do odchudzania- bylam wtedy w domu, matka sie juz wyprowadzila, o co tez mnie oskarza, babcia sie rozchorowala, przestała chodzić pod koniec sierpnia. a ja ok czerwca zaczelam to odchudznie i zaczal się największy drugi po tym wrazeniu odrealnienia koszmar mojego zycia. przestalam jesc, lykalam silne srodki na odchudzanie. czasem bylam tak wykonczona. jedyne co robiłam to nie jadłam cłymi dniami i dostawalam przedziwnych napadow- wtedy mowilam sobie ze najwazniejsze jest to zebym schudla- jechalam do sklepu i kupowalam jedzenia za 200 zł i siadalam i zaczynaam jesc- tylko ze kazdy kęs nie polykalam tylko wypluwalam do wiadra, takich wiader w trakcie jednego dnia potrafilam wylac do kibla z 5. i tak wygladaly cale moje dni. babcia byla bardzo chora, nie miala sily i bylo z nia coraz gorzej, siedziala juz tylko na lozku w pokoju, a mnie ta jej bezsilnosc doprowadzala do szalu- chyba nigdy nie umialam jej wybaczyć i matka mi mowila, ze wszystko co sie stalo zlego to przez nia. zamiast jej pomoc to ja bylam dla niej katem- potrafilam na nia krzyknac, do tej pory nie daje mi to spokoju. bylam tak wykonczona i niesczeslia i zfustrowana. gdy matka przychodzila do domu to mowilam jej spierdalaj no i ona szla, nie zajmowala sie swojea matka, bo to chyba jednak ona powinna się nią zajac- ale to mnie tez nie usprawiedliwia. ona nie widziala co sie ze mna dzieje choc widziala ze jestem bardzo chuda. a babcia sie nie przejmowala. w tym czasie takze skonczyly jej sie pieniadze ze spadku, a poniewaz pracowac przestala jak ja mialam ok 5 -6 lat to nie miala za co zyc, utrzymywal ja jej kochanek. gdy ja wychodzilam do mojego to udawalam, ze jest wszystko ok, ze nic sie nie dziej, zamiast powiedziec prawde, jak on przyszedl do domu i rozmawial z babcia to go poganialam, a gdybym mu powiedzial jaka jest naprawde sytuacja to on by na pewno pomogl i uratowal babcie. a w tym czasie zwiazku z nim bylo wiele potwornie stresujacych sytuacji bo ja klamalam a on byl strsznie podejrzliwy. i wiele przez to stracilam. no ale przyszedl wrzesien i ja bylam taka pewna siebie ze postanowilam rzucic szkole i tak tez zrobilam. we wrzesniu babcia trafila do szpitala i tam zmarla po tygodniu. a ja bylam pewna ze tam ja wylecza- tzn nie bylam pewna lae tak mi sie wydawalo bo caly czas zylam za ta szyba. zawsze mi powtarzala: trzymaj się tego mężczyzny, mów że go kochasz. aja tak siebie nienawidzilam, swojego ciala, ze specjalnie sie krzywdzzilam i potem plakalamw samotnosci. zamiast mu powiedziec ze go kocham, ze potrzebuje go, zeby zostal ze mna chociaz raz to ja tylko strzelalam do niego ze teo nie mam tamtego nie mam i mowilam mu na zlosc ze nic mi sie nie chce nie bede pracowac a wglebi duszy czulam co innego, bylo mi z nim dobrze. gdy babcia zmarla to obudzilam się po raz drugi. zobaczylam, ze pewne rzeczy nigdy nie wrocą . ostatnie slowa jakie babcia mi powiedziala to byly: ile mozna zyc wbrew sobie? zmarla sama nikogo przy niej nie bylo. byla swiadkeim jechowy i uzwazala ze ciagle ktos jej zagraza, chce ja zabic , nie chciala się leczyc ale mnie kochala i byla dla mnie dobra a ja nigdy swiadomie z nia nie porozmawialm, moze raz, zawsze mi sie to wydawalo odrealnione. dopiero teraz widze ile stracilam. po jej smierci calkowicie sie zalamalam. zaczelam widziec w jakiej sytuacji sie znalazlam, ze juz nie mam szans na powrot do normalnej szkoly o czym tak naprawde zawsze marzylam, zeby miec dobre wygodne zycie chodzic sobie do szkoly i zeby miec poczucie bezpieczenstwa. mialam to wszystko w zasiegu reki. a bezpowrotnie stracilam.a moglam babcie uratowac bo on kochal mnie do szalenstwa i zrobil by dla mnie wszystko gdybym tylko mu powiedzial kocham i byla soba i nie krzywdzila go. a potem zaczelo sie gorzej gorzej nie mialam juz motywacji, siedzialam i jadlam. potem mialam potworne wyrzuty sumienia i znowu i znowu. i cale zycie towarzyszyla mi potworna przejmujaca nuda i samotnosc. ciagle się meczylam, ciagle nudzilam. chcialam wychodzic, zyc, bawic się i cieszyc. nigdy tego nie mialam. poniewaz bylo ze mna coraz gorzej to on tez coraz gorzej to znosil: a teraz w skorcie bo juz nie mam sily: rozstalam sie znim, zwiazalam z moim perwszym kochankiem, on mi dal pierscionek, ale mi sie z nnim nudzilo, i tez obsesyjnie sie objadalam sushi, wiec tak sie bujalam pomiedzy nim a tym moim , az wkoncu wybralam jego. oni sie poznali poniewaz ja zweszylam interes i uznalam ,ze jak oni sie poznaja to dzieki mnie mogą zaczac robic intratne interesy na ktorych ja tez skorzystam (prowizja). no ale z tego nic nie wyszlo a ten moj sie dowiedzial od tamtego ze go zdradzalam z nim w trakcie naszego zwiazku. no ale nic nadal byl ze mna. zamieszkalam z nim i uznalam ze wiecej nie pojde doszkoly. w zaocznej skonczylam pierwszy semetr drugiej klasy liceum. w tym czasie w kwietniu zrobilam sobie biut i w lutym zaczelam prostowac zeby. no i bylam z nim do sierpnia- teraz gdy to sobie przypominam to bylo spelnienie moich marzen, mialam przy nim wszystko co kochalam tylko ze wydaje mi sie ze juz mialam silna depresje. dni mi sie ciagnely bo nic nie robilam, przestalam miec motywacje do cwiczen. od sierpnia tego roku co babcia zmarla moja jedyna przyjemnoscia stalo sie jedzenie. przestalam widxiec co dostaje bedac z nim. a mialam wsszystko tez do nauki - czas, apartament z pieknym tarasem . no i on chcial mi zbudowac restauracje bo ja oprocz tej swojej choroby to swietnie gotowalam ( wczasie przeszlym bo teraz nie nawidze jedzenia , nadal umiem gotowac ale nie sprawia mi juz to zadnej przyjemnosci), a to kiedys bylo moim najwiekszym marzeniem . ale ja juz bylam tak nieszczesliwa ze nic juz nie widzialm. wyjechalismy na mazury a ja mu wykrzyczalam wszystko i on sie ze mna rozstal. jjak pakowal swoje rzeczy (bo to on sie wyprowadzil) to ja przeciez moglam mu powiedziec prosze zostan i on by zostal ale wtedy mi sie wydawalo ze bedzie mi lepiej bez niego. no i bylo piekne lato ktore ja znowu spedzalam sam, on wyjechal do hiszpanii z zona- a mielismy tam razem pojechać, to mialo byc pierwsze lato ktore spedze przyjemnie, ale w momencie kiedy moglo sie zaczelo spelnniac to o czym przez tyle czasu marzylam wszystko sie skonczylo. bede pisac skrotowo ale przez ten czas wydarzylo sie mnostwo strasznych rzeczy a taka frustracje jaka po raz kolejny czulam juz nie moglam wytrzymac. w sierpniu 26 postanowilam popelnic samojstwo. nalykalam sie lekow i popilam szampanem. naprwde nie chcialam juz zyc. bylam z nim tego dnia umowiona on przyszedl zobaczyl mnie lezaca na podlodze i zarzygana, ale uznal ze kituje polozyl mnie do lozka i wyszedl. a ja przez caly dzien i noc sie meczylam nie moglam wstac, wymiotowalam caly czas. drugiego dnia jak sie zorientowalam ze mi nie przechodzi to wezwalam karetke. trafila na detoks do szpitala praskiego. wyszlam po 3 dniach . w szpitalu powiedzieli ze mialam mnostwo szczescie bo bylam bardzo otruta. i po tym zczal sie najgorszy koszmar. wyjechalam z matka na wakacje, zreszta do tego miasta w ktorym on mieszka i on tam tez byl, potem do juraty. caly czas w tamtym czasie mialam mysli samobojcze leki i znowu zaczal się problem z jedzeniem. po detoksie mialam super figure a potem przytylam, bylo mi na przemian zimno, slabo, zle sie czulam. w tym czasie dowiedzialam si e ze on przeniosl moje rzeczy do mojego mieszkania starego ktore stalo puste i powiedzial ze nie chce mnie znac bo jestem suka. no bo bylam. na poczarku jescze ofiarowal mi pomoc a po tym juz nawet tego nie. mi sie zawalil caly swiat. zostalam sama. gdy wrocilam zamieszkalam z matka i jej przyjacielem , bo tamo mieszkanie nie nadawalo sie do mieszkania. on obiecal ze zrobi tam remont i zaczal go robic. przy okazji zaczal dbac o sibie, byc wesoly jak nigdy. powiedzial mi potem ze przy mnie mu sie nic nie chcialo, a mi sie nie chcialo przy nim bo on wlasnie byl taki zrezygnowany. a dla mnie koszmar sie powiekszal. jadlam i jadlam ogromne ilosci jedzenia, tylko na tym mijaly mi cale dni i caly czas myslalam o samobojstwie albo o tym zeby pojsc do psychiatryka. tak potworne leki jakie zaczelam miec to nikomu nie zycze, taka pustkę i beznadzieje i poczucie straconego czasu . w pewnym momencie sie ocknelam, obejrzaklam jakis film w ktorym padly slowa: jesli jestes glupi i sam sobie nie pomozesz to zginiesz. i przeczytalam ksiazke sylwi chutnik , kto ją czytal to na pewno zna pierwsza historię czarnej manki- ja zobaczylam w niej siebie, ona tez nie umiala prosic o pomoc, po za tym tak jak ona w mlodosci spedzalam cale godziny na sprzataniu. pobieglam do psychiatryka, dostalam tabletki, najpierw polknelam cale opakowanie, nie chcialo mi sie zyc, potem zaczely dzialac. w tym czasie moja matka rozstala z tym kochankiem, bo on jej nie kochal i tylko znalazl sobie prtetekst do zerwania z ia a ona nadal twierdzi ze to przeze mnie. zreszta zamiast mi pomoc to wytrzasala sie na de mna, nigdy nie chciala mnie do konca wysluchac, mowila , ze nie ma na to sily. a ja juz nie wytrzymywalam. zaczelam sie z powrotem z nim widywac. przeszlam w tym czasie od tego sierpnia do grudnia koszmar. ale te tabletki zaczelay pomogac i pierwszy raz w zyciu poczulam radość, lekosc, nie musialm jesc i moglam cieszyc sie zyciem. zaczelam chodzic na silownie, znowu wygladalam super. no ale on mi powiedzial ze ppomaga mi tylko z dobroci, ze nigdy nie zostawi żony dla mnie. mi to na poczatku odpowiadalo bo mialam wolność . poznalam zrreszta w tm czasie drugiego faceta- moj ideal tez milioner, przystojny, z pierwszych stron gazet. no bo za mna zawsze faceci szaleli (podobno) a ja zawsze mialam kompleksy. i nadal mam. ale teraz wszystkie moje uczucia do niego wrocily , zreszta tabletki przestaly dzialac, znowu mam napady jedzenia, znowu straszne leki, potworne i poczucie beznadzieji ai pustki. nie widze dalej swojej przyszlosci bo obudzilam się ze snu ktory nie moze byc moim zyciem, jestem w miejscu i sytuacji ktorej nie spowodowalam swaidomie i nie wiem co mam dalej zrobic bo to nie jest moje zycie- rozumiecie? teraz nadal z nim mieszkam od tamtego grudnia, ale pomyslalam sobie o kolejnym samotnym sylwestrze, wigilli, swietach wielkanocbnych- a moglam byc jego żoną, mieć z nim dziecko, planował budowę naszego domu, mieliśmy też zbudować dom w hiszpani a ja bym byla wyksztalcona zdrowa dzieczyna i nie przezyla tylu upokorzen i koszmarów, mialambym dobre zycie, gdybym tylko zapomniala o przeszlosci w momencie kiedy go poznalam. mialam wtedy 17 lat. teraz mam 20. nie wiem co dalej robić . czasem nie chce mi się zyć. nie mam przyjemności z seksu, nigdy nie mialam, nigdy nie mialam orgazmu. przeszlam wiele lat bolu podczas seksu non stop.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×