Skocz do zawartości
Nerwica.com

cieszę się, że tu jestem


drago

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

 

O istnieniu tego forum wiem już od kilku lat.

Mimo to dopiero teraz zdecydowałem się, żeby do Was dołączyć.

Żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej, bo myślę, że wymiana myśli z osobami o podobnych problemach może bardzo pomóc w ich rozwiązywaniu. Mam więc nadzieję, że to forum pomoże mi w ostatecznym zwycięstwie nad nerwicą i że sam będę mógł tu komuś pomóc. A przynajmniej spróbować.

 

Teraz kilka słów o mnie.

 

Mam zdiagnozowaną nerwicę natręctw (zaburzenia obsesyjno-kompulsywne).

Pierwsze objawy pojawiły się jak miałem 16 lat. Zaczęło się od natrętnych wyrzutów sumienia związanych z pobytem na rekolekcjach oazowych. W liceum moje natręctwa były związane właściwie tylko ze sferą religijną. Godzinami analizowałem swoje postępowanie, doszukiwałem się we wszystkim grzechów, miałem ciągłe wyrzuty sumienia... Księża, u których się spowiadałem mówili mi, że mam tzw. skrupulanckie sumienie. Ja myślałem, że to problem duchowy, a nie psychiczny. Problem jednak się pogłębiał. Zaczęły się pierwsze natręctwa zmuszające mnie do okreslonych czynności. Czułem się zmuszony do omijania określonych płytek chodnikowych czy do mówienia czegoś. W pewnych momencie udało mi się jednak te i inne natręctwa zneutralizować. Udało mi się uwolnić od nich na cały rok! Byłem szczęśliwy.

Natręctwa wróciły tuż przez moimi studiami i to ze zdwojoną siłą. Tym razem wtargnęły do wszystkich dziedzin mojego życia. W pewnym momencie pojawił się we mnie lęk, że nigdy już nie , będę szczęśliwy, że nie mam do tego prawa. Lęk był tak silny, że zwalił mnie z nóg. Nie potrafiłem w żaden sposób się od niego uwolnić. Budziłem się z nim i zasypiałem. Obok lęku pojawiły się przeróżne natręctwa myślowe. Dopiero po 2,5 roku poszedłem do psychiatry i zacząłem brać leki, a dokładnie Paroksetynę (Seroxat). Regularną psychoterapię zacząłem 1,5 roku temu. Najpierw spędziłem 10 tygodni na oddziale dziennym, a od sierpnia zaczałęm terapię indywidualną z bardzo dobrym psychologiem.

 

Na dzień dzisiejszy (mam 24 lata i od pół roku dyplom magistra) czuję się znacznie lepiej niż 5,5 roku temu, kiedy to nerwica zwaliła mnie z nóg. Radzę sobie ze wszystkim zupełnie nieźle, ale wciąż kosztuje mnie to dużo sił i stresu. Wciąż też nie umiem być szczęśliwy. Są chwile, momenty szczęścia, ale bardzo szybko mijają. Wciąż jestem nerwowy i napięty...

 

No nic, ładnie się rozpisałem. Mam nadzieję, że choć ktoś doczytał do końca :P.

Jeśli tak to go w tym miejscu pozdrawiam :).

Do zobaczenia na forum!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki za pozdrowienia @Drago,przeczytałem kilka razy.Również cierpię na NN>leczę się psychiatrycznie już 23 lata. Mam do Ciebie pytanie,jak myślisz co spowodowało Twoje zaburzenie?Czy jest to bardziej problem natury somatycznej,genetycznej,czy środowiskowej? I jeszcze czy leki(seroxat)są skuteczniejsze od terapii czy na odwrót .Jak to widzisz ? Obydwa pytania są ze sobą powiązane,bo jeśli środowiskowej to psychoterapia,a jeśli somatycznej to leki.Obydwaj pewnie wiemy ,że ta nerwica jest wyjątkowo oporna na leczenie,jak myślisz dlaczego? Nie myśl jeszcze tylko ,że oddzielam grubą kreską terapię słowem od leków ,o nie!Po Twoich postach widzę ,żeś niegłupi człowiek dlatego tak trudne pytania.Zmierzysz się z nimi ?Przynajmniej spróbuj.Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za zainteresowania i trudne pytania, Pawle ;). No i za komplement :P.

 

Wydaje mi się, że przyczyną mojej nerwicy jest przede wszystkim środowisko.

Konkretnie środowisko religijne. Jak już wcześniej pisałem, wszystko zaczęło się od rekolekcji oazowych.

Na tych rekolekcjach przeżyłem duchowe uniesienia, pod wpływem których postanowiłem całkowicie wyeliminować z mojego życia grzech. W tym celu zacząłem się codziennie nękąć wyrzutami sumienia i szczegółowo analizować moje postępowanie. No i wtedy zaczęły pojawiać się pierwsze natrętne myślii przymusy. Mój stosunek do Boga na pewno wynika z mojego wychowania, więc to znów środowisko.

Nie umiem odpowiedzieć na pytanie czy gdybym zbuntował się przeciwko narzucanej mi przez rodziców religijności, dziś byłbym zdrowym, szczęśliwym człowiekiem. Być może nerwica uaktywniłaby się w inny sposób.

 

Co do genów, z całą pewnością moja wrażliwość, a więc coś co zapewne otrzymałem w spadku po rodzicach, przyczyniła się do powstania nerwicy. Wiem też, że mój dziadek był chory na epilepsję. Ale czy ma to jakieś znaczenie?

 

Czy przyczyną nerwicy są u mnie jakieś zmiany, mikrourazy w mózgu? Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć, bo jeszcze w moim mózgu nie byłem. Nie wiem więc czy to mózg odmówił mi serotoniny sam z siebie czy też ja zablokowałem sobie do niej dostęp. Skłaniam się jednak ku temu drugiemu.

 

Tym, co skłania mnie do przekonania, że to środowisko jest przyczyną, jest fakt, że psychoterapia mi pomaga. Czuję jak pewne pozamykane przestrzenie się we mnie otwierają, czuję jak pomaga mi dotykanie bolesnych miejsc... Miałem już minuty, a nawet godziny wolności, więc wiem, że mój mózg potrafi być szczęśliwy.

 

A zmieniając temat, powiem Ci szczerze, że przeraziłeś mnie tymi 23 latami. Mogę zapytać, ile masz lat? Jak sobie radzisz? Masz rodzinę? Pracę? Zdarzają Ci się szczęśliwe chwile?

Wybacz taki grad pytań :P.

Pozdrawiam! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×