Skocz do zawartości
Nerwica.com

Terapia to bzdura?


Paranoja

Rekomendowane odpowiedzi

@Panna_Modliszka

 

Uff.. Na szczęście się znalazł ktoś, kto to widzi :uklon:

 

Dzięki, że ja nie muszę tego tłumaczyć ;)

 

Tłumacz, tłumacz, nigdy za wiele uświadomienia. Ja nie zawsze mam czas.

 

Wiadomo, że rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona, niż wielu ludzi (zwłaszcza młodych) sądzi. Rzeczywistość nie jest ani biała, ani czarna, ma wiele odcieni; często więc mylą się ci, którzy idealizują, jak i dewaluują ją. A w końcu naszym celem w rozwoju jest osiągnięcie kontaktu z rzeczywistością, widzenia jej taką jaka jest, a nie poprzez pryzmat naszych fantazji, często ukształtowanych przez doświadczenia wczesno dziecięce...Nawet psychologowie mają swoje zniekształcenia w percypowaniu rzeczywistości i te zniekształcenia mogą dotoczyć również pacjenta...

 

Czasami zastanawiam się również, czy i na ile sam psycholog kliniczny, który stawia jednorazową diagnozę pacjentowi, zniekształca o chorym "rzeczywistość"; podczas gdy wiadomo, że w terapii diagnozę stawia się przez kilka lat i w ciągu tych kilku lat może okazać się, że pacjent jest o wiele zdrowszy, niż wynikało to w pierwszym z nim kontakcie.

 

Często jest więc tak, że to terapeuta jest pierwszą osobą, która widzi zdrowie i potencjał rozwojowy u pacjenta, a nie rodzic, nauczyciel, koledzy z pracy, czy właśnie psycholog...

 

Pozdrawiam

 

[Dodane po edycji:]

 

Terapie bechawioralno poznawcze może i są skuteczne w przypadku nerwic, fobii, jakiś lekkich depresji, ale na pewno nie pomogą w przypadku zaburzeń osobowości, gdzie problem jest dużo bardziej złożony i skomplikowany. W tym wypadku człowiek nie wie kim jestem a co dopiero ma ustalać co chce osiągnąć w terapii to nie jest takie proste jak się temu panu wydaje.

 

W przypadku terapii nerwic, w których występują wspomniane przez Ciebie objawy, tak naprawdę najlepsza jest terapia wglądowa (oparta na wglądzie, polegająca na dotarciu do przyczyn tych objawów), czyli np. psychoanalityczna, czy psychodynamiczna; w każdym razie wszystkie typy psychoterapii długoterminowej, gdzie ma miejsce wgląd i interpretacja. Wówczas na dobre i na trwałe znikają objawy. Wszelkie metody oparte na tłumieniu objawów, czy redukcji poprzez inne formy trenowania, choć mogą przynieść b. szybki efekt (w ciągu kilku sesji), są nietrwałe. Tak naprawdę objaw nie znika, tylko ulega przemieszczeniu w inne miejsce ciała.

 

Także lepiej uzbroić się w cierpliwość, dłużej pobyć w terapii, ale podleczyć się solidnie i na trwałe zlikwidować objawy; a przy okazji nauczyć się bycia w harmonijnej relacji z drugim człowiekiem jako odrębna i niezależna jednostka.

 

W terapii behavioralnej cały czas jesteśmy dziećmi, zależnymi od rodzica (dyrektywnego, nierzadko autorytarnego terapeuty, który nigdy nie przeszedł własnej terapii treningowej) i nierzadko pozostajemy nimi do końca życia...

 

[Dodane po edycji:]

 

Kto tu napisał, że: "Nie ma się co dziwić, że w psychoanalizie poprawę uzyskało tylko 44% , jest ona po prostu mało skuteczna. Ogólnie sama psychoanaliza wywołuje u wielu uśmiech. Badania wykazują, że najbardziej skuteczna jest terapia poznawczo - behawioralna.

Eysenck sam w sobie - jak dla mnie geniusz."

 

Kolejne zniekształcenie rzeczywistości, wyniesione ze studiów; Eysenck nie był geniuszem i popełnił poważne błędy metodologiczne.Odnosił się do paradygmatu Poppera, podczas gdy rzeczywistości intrapsychicznej nie można badać metodą zero -jedynkową.

 

To właśnie psychoanaliza, jedna z najstarszych metod leczniczych (właściwie najstarsza), jest jedną z najskuteczniejszych metod leczniczych (uzyskaniu trwałej poprawy). Leczniczym jest tu wgląd i coraz bardziej rozwijające się "ego obserwujące", które pozwala dostrzegać różne swoje konfliktogenne formy zachowania, a następnie kierować świadomie swoimi emocjami, ich ekspresją i regulować kontaktami społecznymi. Czym jesteśmy bardziej świadomi tego, co w nas się dzieje, a także wokół nas, czym bardziej nasza obserwująca część dochodzi do głosu, tym czujemy wokół siebie więcej przestrzeni i czasu, by zastanowić się, jak pokierować daną sytuacją w relacji z drugim człowiekiem.

 

Co więcej: stała konfrontacja z własnymi destrukcyjnymi częściami, pozwala nam je zaakceptować nie tylko u siebie, ale w konsekwencji u innych. Dzięki temu, jesteśmy w stanie być w relacji i akceptować każdego, który nie jest przecież chodzącą doskonałością (ma dobre,jak i mniej dobre aspekty zachowania).

 

Jeśli chodzi o podejście psychoanalityków do innych metod terapeutycznych; psychoanalitycy nie negują i nie dewaluują innych kierunków terapii; każda metoda w zależności od przyjętego celu, może odegrać swoją pozytywną rolę. Proszę pamiętać, że psychoanaliza dąży do integracji, a nie do bycia w konflikcie. Niemniej uważa, że techniki behavioralne są nietrwałe, bo w rzeczywistości prowadzą do stłumienia, bądź przesunięcia objawu,a nie jego likwidacji.Najlepszą metodą na usunięcie objawu jest przepracowanie problemu (traumy), która kryje się pod objawem (objaw powstał z jakiegoś powodu, na skutek jakiegoś ciężkiego przeżycia; emocje, które wówczas uruchomiły się nie zniknęły, lecz wyrażane są pod postacią objawu; objaw będzie zawsze istniał, jeśli nie oczyścimy się, nie wyzwolimy się z emocji, które go wywołały).

 

Co do Eysencka, już dawno udowodnili to inni metodolodzy, że ten pan przeprowadził badania niepoprawnie metodologicznie. Psychoanalitycy mają inne kryteria oznak powrotu do zdrowia (to po pierwsze), zmiany po psychoterapii nie następują u każdego szybko, natychmiast, czy nawet po roku. Struktury, które zostały poruszone w procesie terapeutycznym, integrują się w różnym tempie, więc do integracji ich może dojść w nieco późniejszym okresie. Kiedyś pisał o tym sam Eichelberger, który zauważył, jak to dopiero po kilkunastu latach (nawet) coś tam dopiero zrozumiał...

 

[Dodane po edycji:]

 

Przepraszam, ale nie mogę zedytować porządnie mojego poprzedniego komentarza. Dlaczego tak jest? Wychodzi na to, że cały czas powielam i cytuję w nieskończoność ten sam tekst. Byłabym wdzięczna, gdyby moderatorzy powycinali powtarzające się fragmenty tekstu. Pozdrawiam

 

[Dodane po edycji:]

 

Dla psychoanalityka, czy terapeuty innej orientacji, jest bardzo widoczne, że pan Witkowski w swoim podejściu do psychoterapii, zwłaszcza analitycznej, uruchamia wyłącznie mechanizmy obronne, typu: racjonaliazacja i intelektualizacja, a nie wypowiada się rzeczowo na temat psychoterapii. Trzeba rozróżnić dwie rzeczy: mechanizm obronny, uruchamiający intelekt w celu dewaluacji terapii, bądź/i terapeuty oraz racjonalny i naukowy kontrargument, poparty naukowymi dowodami (badaniami przeprowadzonymi poprawnie metodologicznie).

 

Z wypowiedzi pana Witkowskiego wynika, że zachowuje się bardzo podobnie, jak większość pacjentów o cechach narcystycznych na terapii; ale nie tylko pacjentów, także psychologów o cechach narcystycznych i autorytarnych, którzy bardzo szybko rezygnują z tego rodzaju szkolenia. Ich narcystyczne ja, pod którym kryje się niskie poczucie wartości, nie jest na tyle silne,by zmierzyć się z własnymi słabościami. Lepiej się więc czują jako trenerzy, czy bevavioryści, przed którymi mogą zabłysnąć i być podziwianymi przez swoich uległych pacjentów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i co wy na to?

 

Dyktatura szczęścia

 

polecam przeczytać i zapraszam do dyskusji

Tego nie da się czytać .Dla mnie przypomina to bełkot człowieka ,który używa naukowych słów ,aby się czymś wykazać.Natomiast nie ma on zielonego pojęcia o czym mówi.I w ogóle to nie ważne jakie kto ma tytuły naukowe , ani jaki ma zawód.Dla mnie liczy się tylko to, co mi skutecznie pomaga w walce z nerwicą i nie ma żadnych skutków ubocznych.Pomoc drugiego człowieka ,który pomoże nam zrozumieć na czym polega nerwica,nuczy nas skutecznie z tym walczyć ,da nam przykład jak żyć aby nie mieć problemów z nerwicą ,to skarb.Terapia na pewno nie rozwiąże wielu problemów i będzie skuteczna tylko w niektórych przypadkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi tam jego gadka nic nie przypomina. Prosze panią o udowodnienie, że jego słowa to mechanizmy obronne. Przecież nawet ja wiem że pani tego nie zrobi. Mgą to byc mechanizmy obronne, ale nie muszą. Ja napisze ża to dla tego że pani uruchomiła własne mechanizmy obronne. Ze w głębi duszy czuje pani, że on ma racje itd... Pani napisze że to są moje mechanizmy obronne itd... Po co to pisać na zasadzie "On jest złodziejem bo przecież może nim być"? Są to mechanizmy obronne? CZy może na zasadzie retoryki chciała by pani żeby były?

 

Czy jesli trauma jest przepracowywana i pacjent sobie z nia nie radzi, to terapeuta bierze za to odpowiedzialność? Kilka postów było o tym że ktoś po terapii czół sie gorzej niż przed(nie wiem jakiej i u kogo nic nie sugeruje). Pani pisze że najlepszym sposobem jest przepracowanie traumy. To dobrze, ale czy niesie to ze sobą ryzyko? Jest tak że może sie udać, ajesli nie to przecierz nic nie tracimy? Czy może to jest jednak troche inaczej? Stosuje pani najlepszy znany sposób najlepiej jak potrafii i nie bierze odpowiedzialności co dalej? Czy takie jest podejscie, czy może inne?

 

"Okazuje się, że efekty terapii psychoanalitycznej prowadzonej przez Freuda często odbiegały od informacji, które przedstawiał w swoich publikacjach. Siergiej Pankiejew, który po czteroletniej analizie został uznany za wyleczonego, musiał podejmować kolejne terapie. Wieloznaczne jest także to, że po skończonej terapii otrzymywał dożywotnią rentę, przez krytyków uważane jako zapłata za zachowanie milczenia na temat nieudanej terapii. Emma Eckstein była bliska śmierci w czasie przeprowadzonej na prośbę Freuda przez Fliessa operacji nosa, podczas której ten ostatni zostawił w jej nosie ponad półmetrową gazę. Osiemnaście przypadków histerii opisywanych w „Etiologii histerii”, wyleczonych całkowicie poprzez przywrócenie pamięci o molestowaniu w dzieciństwie, okazały się mistyfikacją. Jak sam Freud pisze w liście do Fliessa tych przypadków było tylko trzynaście i żadna z leczonych osób nie uzyskiwała poprawy. Anna O. pacjentka Breuera, o której wraz z Freudem pisał, iż została całkowicie wyleczona, prawdopodobnie od samego początku cierpiała na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych wywołane bakteriami gruźlicy. E. Thornton twierdzi, że Anna O. nigdy nie cierpiała na histerię, a Breuer zastosował leczenie oparte na całkowicie błędnej diagnozie.[33]. Twierdzi również, że wielu zwolenników Freuda wiedziało o chorobie Anny O., ale dopiero Jung jako pierwszy ujawnił, że przypisywanie Breuerowi sukcesu terapeutycznego jest pomyłką. Nie dość tego, Freud zniekształcił niektóre opisy swoich przypadków w taki sposób, aby pasowały do jego teorii. Początkowo, jego pacjenci uwodzeni byli przez guwernantki, nauczycieli czy rodzeństwo, podczas gdy w późniejszym okresie Freud stwierdza, że pacjenci opowiadali o uwiedzeniu przez ojca. Cały zabieg tylko po to, aby dopasować wypowiedzi do powstałego kompleksu Edypa.

 

Zygmunt Freud w pracach rewizjonistycznych jawi się również jako osoba, dla której większe znaczenie mają pieniądze niż stan pacjentów. W jednym z listów do Junga opisuje pacjentkę, która leczy się u niego od czterech lat:"nie ma żadnej możliwości, aby odniosła korzyść z terapii, ale nadal jej obowiązkiem jest poświęcać się dla dobra nauki"[34]. W szkicu autobiograficznym Moje życie i psychoanaliza stwierdza, że zajął się hipnozą i tzw. metodą Breuera pomaganie mową gdyż opieranie swojej praktyki na "przepisywaniu wizyt w zakładzie hydropatycznym po jednorazowej konsultacji (...)", nie rokowało sukcesów terapeutycznych i było "niewystarczającym źródłem dochodów"[35]."

 

O czym oni piszą i czy wolno o tym wspominać?

Gdzie tu jest miejsce na mechanizmy obronne, jesli takie info i wiele innych jest dostępnych?

 

[Dodane po edycji:]

 

Chce byc dobrze zrozumiany. Ja nie bardzo rozumiem radykalnośc podejscia Witkowskiego. Nie bardzo widze coś złego w tym, że zona chce ratowac małżeństwo a konczy sie tym że szczesliwa rozpoczyna nastepne. To jest dla mnie jakis idiotyzm i rzeczywiście trcohe dziwne "powiedz co chesz a ja ci pomoge "

 

[Dodane po edycji:]

 

Jest tego dużo więcej, ale jednak z drugiej strony dziwi mnie ostracyzm. Nie można z nim dyskutować? On na prawde mówi aż tak cięzkie rzeczy? Chyba powinno sie to raz dwa ukrucić. Prawda jest jednak tak, że sie nie da tak łatwo tego zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panna_Modliszka, ale zatem skoro nie czytałaś artykułu, to dlaczego się wypowiadasz? Ja nie pytałam co sadzicie o czlwoieku, nie pytałam co sądzicie o tym, że jest to w wysokich obcasach, tylko o treść, której Ty nie przeczytałaś a tak aktywnie się udzielasz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×