Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie chce mi się żyć..


kreatka

Rekomendowane odpowiedzi

Mam prawie 27 lat, mieszkam z rodzicami, którzy nie nie akceptują, nie liczą się z moimi podstawowymi prawami, do których nie dociera, że mam problem i tylko wymagają ode mnie i mnie krytykują, gnoją wręcz, nie wytrzymuję już tutaj - jedynym rozwiązaniem byłoby podjęcie pracy, żeby móc się stąd wyprowadzić - mieć na to kasę, ale niska samoocena, ciągły lęk, wręcz panika związana z pójściem do jakiejś pracy (choć i tak cały czas jej szukam - ale ciężko z tym) trzyma mnie w martwym punkcie.

Jestem zależna od ludzi, którzy mnie nie trawią, których ja nie trawię, którzy ciągle mi zarzucają, że jestem leniwa, jestem pasożytem, że wykorzystuję innych dla własnej przyjemności - generalnie JESTEM DO NICZEGO - i nie potrafię tego zmienić.

Nie wiem po co żyję, nie mam nikogo bliskiego, nie potrafię nawiązywać kontaktów z ludźmi, tym bardziej bliższych, nigdy nie miałam chłopaka, bo nie jestem zdolna do związania bliższych więzi, boję się bliskości, w rodzinie zawsze relacje był łagodnie mówiąc "bardzo chłodne" - właściwie to było ciągle zwalczanie siebie nawzajem, rodzice nienawidzili i nienawidzą się dalej wzajemnie, ,za mojego życia zawsze tak było, wobec mnie i mojego rodzeństwa też raczej nie byli takimi "kochającymi" rodzicami, między mną a rodzeństwem też jest ogromny dystans, którego ja nie umiem przełamać chyba już nie chcę. Chciałabym po prostu stąd uciec raz na zawsze.. A nie mogę..

Czuję, że mam pętlę na szyi.

Mam za sobą terapię grupową, teraz jestem na indywidualnej i nic się nie zmienia. I jeśli coś w ogóle będzie się zmieniało to bardzo wolno - mam zaburzenie osobowości - osobowość unikająca - tak mnie przynajmniej zdiagnozowali - ponoć terapia ma trwać ok 3 lat, ale rezultat wcale nie jest pewny.

Ale zanim to nastąpi - JAK MAM ŻYĆ? Wariuję.

Życie nigdy nie sprawiało mi żadnej radości, wręcz czuję się śmiesznie pisząc o radości w ogóle w tym kontekście, bo to w ogóle jest dla mnie niewyobrażalne - bycie szczęśliwym.. Albo życie w otoczeniu ludzi, którzy mnie kochają i traktują mnie jak człowieka, a nie jak gówno za przeproszeniem.. - nie umiem sobie wyobrazić, że to może być możliwe w moim przypadku.

Najgorsze jest własnie to, że nie mogę przekroczyć tej granicy, żeby się usamodzielnić.. moja pracofobia (a w pracy boję się ludzi i oceny przede wszystkim i generalnie boję się ludzi) nie pozwala zmienić mi mojego życia, pójść dalej, uciec od toksycznych ludzi...

 

Chciałam to z siebie wyrzucić, ,bo już nie wiem co robić. Oczywiście nie opisałam wszystkich problemów, bo jest ich oczywiście dużo więcej, ale o tym książkę można by napisać..

 

Po prostu nie wiem po co żyję.. żyję tylko dlatego, że nie umiem podjąć decyzji o samobójstwie (mam problemy z podejmowaniem decyzji).

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, ja kiedyś byłem wolontariuszem w hospicjum. Ci ludzie tam po prostu chcieli żeby ktoś ich odwiedził , na chwilę chociaż, nawet mówić nic nie trzeba było , a dla nich to było ważne. Naprawdę z twojego życia jest tyle pożytku , że żaden człowiek tego nie ogarnie , a możesz zrobić jeszcze więcej, tylko zawalcz o siebie i nie patrz czy coś się zmieni dziś , jutro czy za parę lat. Już sam fakt , że walczysz dla innych jest przykładem , a ty wobec siebie dzięki temu możesz szczerze powiedzieć , że tam gdzie coś od ciebie zależy ty postępujesz słusznie. Cała reszta, która gryzie i kąsa nie jest w stanie ci tego odebrać. Masz coś co należy tylko do ciebie i promieniuje dobrem na innych- życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za te słowa! Moi rodzice uważają, że człowiek jest wart tyle ile przepracuje/pieniędzy zarobi I dlatego wg nich nic nie jestem warta. I wmówili to mi.

A nie wiem nic na temat wartości życia samego w sobie, o czym Ty napisałeś..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja wiem, że dobra wola gra bardzo istotną rolę w życiu. Jak byłem wśród umierających ludzi , którzy palcem nawet ruszyć nie mogą, to co mógłbym o wartości ich życia powiedzieć? Mieli dobrą wolę to dla mnie wystarczy by mówić o wartości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kreatka ludzie sycza, nie akceptuja nas, idiotow, "glupcow bozych" wg Dostojewskiego. Jestesmy nieporadni jak dzieci. Moim zdaniem, jestesmy tutaj po to, aby ludzie tacy jak: terapeuci, psychologowie sie nami opiekowali i poznawali na naszych przykladach strukture zaburzonej osobowosci. Jak masz to rozumiec? jestesmy po to na ziemi, aby na naszych przykladach, robiono postep. Jestesmy malymi chrystusami. Jestesmy im potrzebni, chociazby z tego punktu, ze dostaja za to pieniadze i byc moze lubia swoja pracy i wierze gleboko, ze neiktorzy z nich, sa wielce empatyczni i rzeczywiscie mysla o tym, aby nas wyleczyc...

Jestes w beznadziejnosci, niczym pan marzyciel, nie wierzysz w swoja atrakcyjnosc, rozumiem to, boisz sie bliskosci, poniewaz nei chcesz byc nazywana wsrod znajomych szmira (pragniesz byc jednoczesnie niepowtarzalna, pragniesz, aby cie zdobywano, jednak nigdy siebie nie oddasz innemu...) zatem wewnetrznie bardzo mocno cenisz swoja cnote. Ale zycie bez seksu sprawia, ze sie w glowie przewraca. masturbujesz sie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×