Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rozterki zwiazane ze studiami.


gosiavongosia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

Tak wlasciwie to nie wiem z kim o tym pogadac, gdzie to napisac itd dlatego pisze to tutaj... Sytuacja pewnie banalna ale mi sprawiajaca duza trudnosc... No wiec moze zaczne od poczatku :)

Obecnie jestem studentka pedagogiki w Kielcach skad pochodze. Planuje na IIr rozpoczac rownolegle psychologie kliniczna na SWPSie. Bardzo mnie ten temat interesuje. Ale.. no wlasnie i tu pojawiaja sie "ale" z ktorymi sie gryze...

Nie wiem czy porade sobie psychicznie z rozlaka z domem... Wiem ze to banalne bo to tylko 2 dni na 2 tygodnie ale...ja juz kiedys staralm sie studiowac poza Kielcami. Studiowalam prawo na UJ. Bardzo szybko przestalam bo wpadlam w tzw zespol GAD i woogole bylo ze mna zle..

Krakow byl obcym miastem, nikogo tam nie znalam... Co zjazd mialam problemy z zakweterowaniem... Nie mialam z kim pogadac... Musialam oszczedzac takze na zakwaterowaniu wiec spalam daleko od centrum miasta... Czesto bylo tak, ze trudno bylo mi juz w samym miescie znalezc obiekt w ktorym mialam nocowac... Czesto byl to obiekt oddalony od centrum.... gdzie dojazd komunikacja miejska (a samochodu nie mam) byl okropny... pamietam jak czekalam w deszczu 2h na autobus... W miedzyczasie jezdzila masa innych... byla noc, zimno i niemilo, obok krecili sie ludzie ktorych nie znalam, niektorzy wygladajacy podejrzanie, ja bylam zmeczona po calym dniu zajec a nie moglam sie nawet dostac do miejsca gdzie mialam nocowac... Ludzie u ktorych wynajmowalam pokoj za kazdym razem mowili ze dojazd jest genialny, autobusy co 15min... co okazywalo sie wielka nieprawda.... oni wiedzieli pewnie ze jak powiedza prawde nie zyskaja klienta, kasy... a ja... ryczalam kilka razy dziennie na tych wyjazdach, nie wytrzymywalam psychicznie... nie lapalam sie nawet w tej krakowskiej komunikacji... kiedys przyjechalam w czwartek wieczorem do krakowa (w piatek zaczynaly sie od rana zajecia), wsiadlam w jakis zly autobus ktory mnie zawiozl na drugi kraniec miasta niz powinnam byla dojechac, nie wiedzialam gdzie jestem, komorka mi sie wyladowala, nie mialam jak sie z kimkolwiek skontaktowac w tej sytuacji, nastepny autobus przyjechal poznym wieczorem, w obcym miescie ok 23 szukalam noclegu na jakis obrzezach miasta, nie moglam znalezc... Masakra... Boje sie, zeby sie to wszystko nie powtorzylo...Do tego moja matka czasami wyraza glosy sprzeciwu co do Warszawy... Matka jest po rozwodzie, z dalsza rodzina nie utrzymujemy kontaktow i ja sie czuje za nia odpowiedzialna... Boje sie wyjechac bo nie wiem czy ona sobie poradzi...

Nie wiem tez czy wybor specjalizacji jest odpowiedni... Psychologia kliniczna jest bardzo trudny ale wlasnie psychoterapia mnie najbardziej interesuje... ale jednak psycholog spoleczny np moze pracowac w HR i zarabiac 10 czy 15tys. miesiecznie a kliniczny ok 2tys... Nie ludzmy sie, pieniadze tez sa w zyciu wazne... Marze o psychologii klinicznej na SWPSie w Warszawie ale nie wiem czy powinnam, czy moge...

Zaczynam wariowac juz z tego powodu, robie sie bardzo nerwowa,placzliwa... Prosze, poradzcie mi cos..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm...piszesz, że w Krakowie nie miałaś bliskich osób do rozmowy, zwierzenia (czy przytulenia ;) ) Brak kogoś znajomego bardzo Ci doskwierał. Oznacza to dla mnie raczej, że być może nie tyle szukałaś w obcym mieście interesującej znajomości, ile odczuwałaś tęsknotę za najbliższymi w Kielcach. Dodatkowo problemy z zakwaterowaniem pogłębiły dyskomfort. Cóż, z tego punktu widzenia powinnaś dać sobie spokój z innymi studiami. A już na pewno, jeżeli czułaś się, że samo miasto Cię przytłacza.

 

Ale nie jest to jedyna perspektywa. Studiowałaś prawo, to ważne. Westchnienie za zdobyciem ugruntowanej pozycji materialnej gdzieś tam z Ciebie przebija. Piszesz o studiowaniu prawa, piszesz o rozterkach związanych ze specjalizacją na studiach i wyraźnie wspominasz o dysonansie w zakresie poborów takich a siakich psychologów. Coż, najprawdopodobniej jesteś dość wrażliwa, a Twój wybór studiów na UJ był o tyle nieszczęsny, że nie dają one szansy rozwinięcia skrzydeł, nieprawdaż? Paragrafy, kazusy, wykuwanie. Student prawa jest bezwolną machiną, która stopniowo traci cech ludzkie, a powoli przybiera postać robota, widzę to po moich kolegach - co 2 jest na prawie i każdy się zmienił, niestety nie była to zmiana na korzyść.

 

Chciałabyś być obok ludzi, obok ich problemów i bolączek, dawać faktyczną korzyść - skoro tyle piszesz o terapii i psychologii klinicznej. Na prawie tego typu osób nie znajdziesz i najprawdopodbniej to niedopasowanie przesądziło całą sprawę. Nadmiernie pewni siebie, zautomatyzowani, obarczeni garbem koniunkturalizmu - no i nie zawarłaś żadnej przyjemnej znajomości.

 

Ale psychologia kliniczna to coś innego. Bardziej ofiarni, subtelni, eksplorujący głębsze mechanizmy niż aparat prawny, działający bardziej z powołania, czasem złorzeczący, że brudno, biednie i... bardzo przywiązani do swojej pracy. Cóż, odnoszę wrażenie, że to miejsce o wiele lepsze dla Ciebie. Tu zapewne nie byłoby aż tak wielkiego rozmijania się o czysto interpersonalnym charakterze. Z tego punktu widzenia jest szansa, że historia się nie powtórzy. Tak więc nie bój się i zaryzykuj.

 

Parę uwaga pozamerytorycznych. Nie dziwne, że czekałaś na autobus 2 godziny, w Kraku stawiają na tramy :P Autobusy to ledwo dowozówki - i to liche - do komunikacji szynowej. W Warszawie jest nieco inaczej, tj. burdel - też się stawia na szynę, ale nie zdążono wyciąć jeszcze wszystkich dubli metro-tramwajowych, politycy strasznie naciskają, a radni nie dają ich sobie zabrać. Do wyboru, do koloru. Przy warszawskim SWPS-ie kursuje jedna z najczestszych linii tramwajowych - 26, nie byłoby żadnych 2 godzin czekania ;) W razie kłopotów, służe radą co do optymalnego dojazdu względem wybranej organizacji. I wiem co piszę, gdyz wspolpracuję z warszawskim Zarządem Transportu Miejskiego - miejskim organizatorem komunikacji, którą znam jak złoto (jestem fanatykiem, hehe) : D A ponieważ jestem niepoprawnym chwalcem dorzucę, że jeden z moich pomysłow doczekał się implementacji :) (do Warszawiaków - przedłużenie 158 do Centrum Reduta, szkoda, że nie udalo nam się wyciąć 521). O komunikację więc jakby co nie bój ż.

 

I jeszcze jedno, tak na koniec. Dwaj moi dobrzy koledzy ze studiów przyjechali z Kielc, mają tyle samo do Warszawy co Ty (a pewnie i nawet więcej, bo chyba jeden z nich mieszkał przy Sandomierskiej). I co? Żywi (fantastyczni goście, nawiasem mówiąc, cholernie inteligentni, w Wawie się nie spotyka takich wśród autochtonów)!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×