Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy pogodziłeś już się z tym, że umrzesz?


Verinia

Rekomendowane odpowiedzi

Są tacy, co nie boją się śmierci, bo wierzą, że znowu spotkają swoich bliskich.
Są tacy, co boją się śmierci, bo nie zrealizowali czegoś za życia.

 

 

 

W dniu 19.10.2025 o 00:21, Prince of darkness napisał(a):

II. Zjawiska nadprzyrodzone – iluzje ludzkiego umysłu

Człowiek od zawsze nadawał sens temu, czego nie rozumiał. Zanim powstała fizyka, każdy cień, grom czy sen interpretowano jako znak sił wyższych. Dziś wiemy, że to iluzje wywołane mózgiem, biologią i fizyką, nie dowody nadprzyrodzoności.

Duchy i zjawy: brak potwierdzonych przypadków kontaktu z duszami. Zjawiska te tłumaczą: infradźwięki, które wywołują halucynacje i niepokój; pleśń i dwutlenek węgla w starych budynkach, wpływające na układ nerwowy; paraliż senny, tworzący wrażenie obecności kogoś obok.

Cuda i objawienia: przypadki „cudownych uzdrowień” wynikają z efektu placebo, naturalnego przebiegu chorób lub statystycznego przypadku. Objawienia religijne są halucynacjami – efekt epilepsji, niedotlenienia lub silnych emocji.

Astrologia, tarot, energia: żadne planety nie wpływają na los człowieka. Tarot, runy i „czytanie aury” to projekcje psychologiczne (efekt Forera). Nie istnieją „czakry” ani „energia życiowa” w sensie naukowym.

Życie po śmierci: brak dowodów na kontynuację świadomości. Doświadczenia z pogranicza śmierci tłumaczy neurochemia – wyrzuty endorfin i dopaminy tworzą złudzenie światła i tunelu.

Nie ma duchów, cudów ani boskich planów. Jest tylko świat, który działa sam, według praw natury.


Myślę, że sam fakt że teraz o tym myślisz, to dopuszczasz możliwość, że nie istnieje tylko to co opisane w książkach o prawach natury i że nie ma nic więcej już do zbadania. 
Wpuszczę tu trochę wątpliwości, jeśli mogę.

 

A dlaczego zjawiska "nadprzyrodzone" (czyli te uznane dla nas za zagadkowe) miały by nie mieć nic wspólnego z np. oddziaływaniem na naszą percepcję, biologię czy fizykę? bo inaczej jak miały by być zaobserwowane? 


Albo coś się zmienia w energiach/materiach (dające się zbadać choćby poszlakowo) albo coś się jakby wydaje komuś, lub ma wizję. Jaka byłaby trzecia możliwość?
Nikola Tesla, inspirował się bardzo cudami Jezusa i np. uważał, że wszystko da się wytłumaczyć np. chodzenie po wodzie było to dla niego.... miał na to swoją teorię, nie pamiętam jaką 🙂 ale to i tak były suche teksty jak coś mogłoby działać, a nie jak to sprawić żeby coś tak się wydarzyło.

 

Cuda ozdrowieńcze i objawienia, to trudno wyjaśniać, ale np. ozdrowione niemowlęta raczej nie wiedzą co to nawet placebo. A objawienia, to mi się kojarzy np. przemiana Hostii m.in. Cud w Sokółce, który był badany przez naukowców tak na poważnie.
Zaś cuda ozdrowieńcze kojarzą mi się jeszcze z kołem przyjaciół Bruno Gröning-a, gdzie zdarzają się przypadki, iż lekarze badają kogoś i stwierdzają, że ktoś faktycznie odzyskał swoje zdrowie w niezrozumiały dla współczesnej medycyny sposób. 
Jednakowoż bez wiary to się nie da chyba dosłownie nic... różnych rzeczy, nawet spełnić jakieś swoje marzenie, tak uważam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Propos tej śmierci.
Wydaje się ona nam dość odległa a jednak przecie się z nią spotykamy.
Umierają nasi bliscy, ludzie dla nas istotni, umierają zwierzaki z którymi jesteśmy związani a i my czasem ocieramy się o śmierć.
Bywa że niechcący - np zachowując się nieuważnie na ulicy gdy o centymetry jedynie mija nas szybko jadący samochód, a bywa że chcący bo np. próbowaliśmy się sami zabić.
Uchodząc cało z takiego spotkania ma się dość wyjątkowe wrażenia.
Pamiętam że po próbie samobójczej z wykorzystaniem morfiny (teoretycznie powinna się udać ale jak widać udała się inaczej niż przewidywał plan) miałem niesamowitego kaca (takiego fizycznego zupełnie a do tego jeszcze koszmarne zupełnie zatwardzenie) i w jakimś zdziwieniu siedziałem sobie w knajpce pod gołym niebem próbując go jakoś opanować i patrzyłem na świat.
Wydał mi się absurdalnie piękny i absurdalnie obojętny na moją próbę sprzed kilkunastu godzin.
Miałem takie poczucie że w sumie to umiarkowanie fajnie że się to skończyło akurat tak a nie inaczej.
I wrażenie że z jakiegoś powodu mam kolejną szansę...
Nikt jakoś nie zauważył mojej próby ani mojego stanu co też było dla mnie dziwne.
Bo ja byłem na tym zafiksowany tak że nie widziałem innej możliwości i wszystko wydawało się być oczywiste.
I tak sobie siedziałem i smakowałem ten "bez znaczenia"
I mam takie wnioski że śmierć owszem jest nieunikniona ale nie warto jej poświęcać naszego czasu.
Póki żyjemy warto jest poświęcać czas temu życiu jakkolwiek nie byłoby do dupy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tematu to nie i pewnie nigdy się nie pogodze. W depresji doskwierał mi dodatkowo lęk przed śmiercią, a że teraz od jakiegoś czasu depresji nie mam to tym bardziej nie chciałbym umierać. Widzę tu pewne powiązanie z tym że mama mi mogła coś sprzedać podprogowo przez to że nienajlepiej przeżyła śmierć ojca jeszcze zanim się urodziłem, a mocno później gdy dorosłem to przeżyłem spree śmierci kilku znajomych jednego po drugim

 

A jeszcze dla mnie mega spooky są takie wspomnienia ludzi którzy mówili czy pisali o tym że tak bardzo boją się śmierci, a już od dawna nie żyją. Tyle samo są warte moje lęki a i tak marnuje na ten bezsens czas xd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam nie wiem. To, że umrę odbieram jako fakt i tyle. Nie mam życia którego przykro byłoby mi zostawić. Nie mam planów które chciałbym zrealizować, bo wiem, że żaden z nich się nie nigdy nie uda. 
Sama śmierć (o ile nie w jakichś męczarniach) nie wydaje mi się być straszna. W przeciwieństwie do tego jak odbiorą ją moi bliscy. Gdybym umarł teraz to moja mama by się załamała psychicznie. 

Do tego też cała otoczka z pogrzebem i pieniędzmi potrzebnymi do jego organizacji. 

Umierając martwiłbym się o swoją mamę, jak sobie z tym poradzi, a nie o samego siebie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Happyandsad napisał(a):

Sam nie wiem. To, że umrę odbieram jako fakt i tyle. Nie mam życia którego przykro byłoby mi zostawić. Nie mam planów które chciałbym zrealizować, bo wiem, że żaden z nich się nie nigdy nie uda. 
Sama śmierć (o ile nie w jakichś męczarniach) nie wydaje mi się być straszna. W przeciwieństwie do tego jak odbiorą ją moi bliscy. Gdybym umarł teraz to moja mama by się załamała psychicznie. 

Do tego też cała otoczka z pogrzebem i pieniędzmi potrzebnymi do jego organizacji. 

Umierając martwiłbym się o swoją mamę, jak sobie z tym poradzi, a nie o samego siebie. 

O to też mam. Balabym się bólu jaki by odczuwali moi bliscy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×