Skocz do zawartości
Nerwica.com

„Gęba” - maski i relacje międzyludzkie.


Relfi

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 28.09.2025 o 17:04, Relfi napisał(a):

Czy faktycznie w życiu istnieje jakaś realna cena za próby bycia sobą?

Cytować samego siebie... no no :D

 

Odpowiadając na tamte pytanie, to uważam, że jest jakaś cena. Ale myślę, że warto przedrzeć się poprzez samotnię i znaleźć jedną czy kilka trafnych znajomości, które mogą zaćmić poprzednie niepowodzenia.
Ogólnie to wszystko wydaje się nawet dość normalne, te wszystkie lekcje od życia i doświadczenia. Problemem wydaje się i pewnie nie tylko dla mnie, jest to że nigdy nie wiemy czy i kiedy coś się jeszcze poruszającego nas wydarzy. Ten brak wiedzy może sprawić, że chwytamy się wątpliwości albo otaczamy się murem/pancerzem, mimo że utraty i tak są w życiu nieuniknione.

 

A ostatecznie, tylko to w tym otwartym właśnie sercu można odnaleźć swój spokój.

 

 

Screenshot_20251001_054236.jpg

Edytowane przez Relfi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.09.2025 o 17:04, Relfi napisał(a):

Chciałbym zapytać się was, no jak to jest, czy trudno jest dla was być sobą? Jak bardzo przejmujecie się tym aby inni np. nie gadali o was jakieś ploty?

Bardzo łatwo obecnie...co więcej chcę być sobą wbrew wszystkim i wszystkiemu. Co więcej...będąc kiedyś osobą, która nie stawiała siebie na pierwszym  miejscu doprowadziło, że jestem tutaj od lat. Straciłam wiele lat na poszukiwaniu tego puzla którego brakowało w układance życiowej. Im bardziej dbałam o swoje granice, zaczęłam słuchać siebie i zaczęłam mówić sobie tak a innym- nie, zauważyłam, że zaczyna się wszystko krystalizować powoli. To był proces i wiele odwagi aby spojrzeć na siebie z miłością. Zaakceptowałam własne niedoskonałości, porażki, zamknęłam przeszłość. Postawiłam sobie cele, moje myśli stały się silne jak stal a duch pewny siebie. Oczywiście moja przemiana spotkała się z dezaprobatą też bo w końcu przestali korzystać na braku moich granic inni. Zaczęłam wymagać od innych a nie tylko od siebie. Ploty były, są i będą...nie zawsze da się ignorować ale "oni" i tak gadają a ja robię swoje :twisted:

W dniu 28.09.2025 o 17:04, Relfi napisał(a):

Czy faktycznie w życiu istnieje jakaś realna cena za próby bycia sobą?

Istnieje też ale czyż nie lepiej żyć w zgodzie z sobą i mieć mniej ludzi przy sobie niż wiecznie dopasowywać się i być w środowisku, które dba tylko o siebie? Tak czy siak płaci się cenę...która jest zdrowsza dla Ciebie???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez moje bycie sobą stałam się odludkiem,ale nie żałuję.

Nie lubię mówić, mówić, mówić, tylko po to, żeby mówić.A dużo jest takich ludzi.

Lubię spokój.Towarzystwo zwierząt ( piszę oczywiście z kotem na brzuchu).

Ludzie często mnie drażnią swoim zachowaniem,gadaniem...

Jak wspomniałam kiedyś w pracy, że nie oglądam telewizji,to koleżanka była w szoku:"W ogóle??????".

W ogóle.

A,i jeszcze ważna i potrzebna jest asertywność.Ciężka sprawa.Ale u siebie postępy widzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.09.2025 o 09:03, Verinia napisał(a):

@Mic43 rozpisałam się, i mi sie wszystko usunęło. Boże......

 

Maska nie zawsze jest zła. Gdy ją zakładamy zapewnić może ona nam poczucie przynależności. ta przynależność niestety nie będzie się opierać na głębokim zrozumieniu. Bardziej opiera się na takim uczuciem akceptacji.

Już przerabiałam, to że w pracy mało co się udzielałam i to mnie zamykało mocniej w sowich nieprzyjemnych myślach i poczuciu ogromnego zrozumienia.

 

Często słyszałam, że jestem autentyczna i potrafię wprowadzić fajną atmosferę.

 

Tak przykładowo było w szpitalu. Byłam zawsze wybierana na przewodniczącą grupy. Uznawana przez lekarzy i pielęgniarki za ciekawy przypadek. Byłam wyrazista, towarzyska, a jednocześnie złośliwa bywałam i musiałam się odcinać od wszystkich.

 

Kiedyś miałam zaawansowaną fobię społeczną. Przez wiele lat nad tym pracowałam. Bez terapii. Leki jedynie były dodatkiem. Moja praca, wiele ksiązek, filmów na yt, pisania i działania sprawiły, że w dużej mierze polubiłam siebie.

NIestety w mojej chorobie występuje labilna samoocena. Czyli rozumiecie... raz jestem królową życia. Najważniejsza i najmądrzejsza., ta lepsza. Wtedy potrafię być złośliwa i cyniczna. ALbo kochająca każdego. Wtedy mogę się dogadać z każdym. Pewność siebie jest na wysokim poziomie.

 

Gorzej się dzieje, gdy przychodzi u mnie depresja. Wtedy jestem nikim. Nic nie osiągnęłam, moje relacje to dno.

 

Mam prawdopodobnie borderline. Cierpię na impulsywny charakter, zmienność tożsamości, a więc potrafię być kameleonem. MOja osobowość możę się zmieniać. Mam depersonalizację i derealizację. Jestem lekomanką, ale staram się nad tym panować. Uzależnienia, ryzykowne zachowania, kradzieże (w przeszłości), bunt, toksyczne relacje, brak umiejętnośći tworzenia związków, lęk przed odrzuceniem, częsta zmiana zdań i poglądów, chorągiewka, działania autodestrukcyjne. 

 

ChaD i bordeline. Mieszanka wybuchowa. Moja choroba nie daje mi możłiwości, by życ tak jak inni.

 

Jestem inna, a więc skazana na samotność.

 

Może kiedyś to się zmieni, może będzie stabilniej i będę mogła dalej pracować nad sobą..

 

Moje emocje nie mogą nade mną przejmować kontroli.

 

 

 

 

 

Zwykle bywam miła i uprzejma, ale gdy zmieni mi się faza jestem "zła".  Czarny charakter, dobry charakter.

Coś jak w filmie. MOje życie to teatr. ZMiana ról. Nieświadome działania.

 

Maska? NIe wiem, zakładam. Raczej jest to na poziomie nieświadomości. A może to mój cień? Który powinnam zaakceptować. Carl Jung wiele na ten temat miał do powiedzenia. Można się wgłębić.

 

Bądź prawdziwy! Bądź wolny!

 

Bycie sobą jest cudowne, ale nie zawsze się da. NIe zawsze jestem sobą, kiedy wiem, że ludzie są podli i trzeba im utrzeć nosa. Taka jestem. Jaka jestem? 

 

Poznawanie siebie trwa całe życie. Panthe rei - wszystko płynie. My płyniemy. Nasza osobowość w jakimś procencie się zmienia, cały czas się zmieniamy. Każdy dzień jest inny.

 

Ciekawość życia, cieklawość siebie.

 

Odkrywanie wnętrza, głębi swojego jestestwa. 

 

Ludzie i tak nie zrozumieją. Nie ma szans. Jesteśmy w niewielkim procencie społeczeńśtwa. Pochodzimy z innej bajki.

 

Bycie sobą jest ryzykowne, ale myślę, że warto do tego dążyć.

 

WOLNOŚĆ. WOLNOŚĆ i SWOBODA.

 

"Chiałbym być sobą, chciałbym być sobą wreszcie."

 

😇

Masz duży wgląd w samą siebie, z tego co czytam oraz świadomość np. lekomanii( uzależnienia ) czy zaburzeń , które Ci doskwierają …mogę  zapytać skąd taki autokrytycyzm u Ciebie? Czy to wynik terapii, psychoedukacji, może piszesz jakiś program np. we wspólnocie 12 krokowej ? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, mrNobody07 napisał(a):

Masz duży wgląd w samą siebie, z tego co czytam oraz świadomość np. lekomanii( uzależnienia ) czy zaburzeń , które Ci doskwierają …mogę  zapytać skąd taki autokrytycyzm u Ciebie? Czy to wynik terapii, psychoedukacji, może piszesz jakiś program np. we wspólnocie 12 krokowej ? 

Wiesz... Nawet nie wiem co odpowiedzieć, bo ani to wynik terapii, ani psychoedukacji, ani też nie 12 kroków. Chyba tak już mam, że lubię rozkminiać pewne rzeczy.

Siebie, innych, świat .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Verinia napisał(a):

Wiesz... Nawet nie wiem co odpowiedzieć, bo ani to wynik terapii, ani psychoedukacji, ani też nie 12 kroków. Chyba tak już mam, że lubię rozkminiać pewne rzeczy.

Siebie, innych, świat .

Kiedyś gdzieś napisałaś że związki twoje robią się toksyczne. Ale po twoich wpisach nie widać u Ciebie toksycznlaci. Idę do piekła za ciekawość :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakąś tam maske, IMO, zawsze warto miec, bo normy społeczne wymagaja od nas określonych zachowań. Wazne chyba, ze mieć jej świadomość, i żeby nie stała się naszą drugą twarzą. Takie wieczne udawanie.. przed innymi, a pewnie i samym sobą, jest bardzo męczące.. 

Jednoczesnie dla mnie było ważne, zeby zadbać o to, by mieć ludzi wokół siebie, przy ktorych mozna byc prawdziwym bez maski, ktorzy wysłuchają i zrozumieją kazdą moją 'wersję'.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Występuje w nas dysonans pomiędzy Ja realne, a ja idealne. Ja realne to nasza prawdziwa osobowość i zachowanie, ja idealne to ta osoba, która chcielibyśmy być. I teraz pytanie...  Czy powinniśmy dążyć do tego ja idealnego, czy raczej pracować nad akceptacją ja realnego.

 

Dążę do bycia sobą. Ale żeby być sobą, trzeba siebie poznać. Swoje zachowania obronne, kamuflaże, wady i zalety. Pogodzenie się z tym, że właśnie tym ideałem nie jesteśmy. Chcę być prawdą i sobie bez wiecznej ochrony ego i własnego wizerunku. Uszanować swoje emocje. Swój ból i radość. Nie dać sobie wejść na głowę. Ludzie ranią i będą ranić. Jeżeli ktoś nas nieustannie niszczy, to musimy znaleźć siłę, by odejść.

 

Czy miałeś kiedykolwiek tak, że gdy zostałeś bardzo zraniony, to ta druga osoba tak Cię wkręciła, że nie wiedziałeś, czy ten ból był prawdziwy, czy go sobie wymyśliłeś. To tak zwany gaslighting. Toksyczny człowiek nie potrafi przyznać się do błędu, ani przeprosić. Zamota Cię tak, że będziesz czuł się winny, że w ogóle go o coś posądziłeś. 

 

Miałam tak. Nie raz, nie dwa. Zaczelam się uczyć ufać sobie i swoim emocjom. Wiecznie byłam ta zła, nigdy tamta druga osoba mnie nie przeprosiła. A przecież każdy się myli. No ale nie ideały...

 

Odejście od takich osób dały mi po dłuższym czasie spokój wewnętrzny. Zaczęłam się od bardziej cenić i lubić. Już nikt mnie nie niszczył słowami, czy karaniem ciszą. To nauka. To nauka, której nie zapomnę i już nigdy nie pozwolę na okradanie mnie z energii.

 

Różowe okulary zdjęte. Mogę odetchnąć. Mogę znowu zaufać sobie i pokazać światu swoją twarz bez lęku przed odrzuceniem. 

 

Zawsze ceniłam tych, którzy nie bali się być sobą. Widać było, że są szczęśliwi. Nie musieli zakładać pancerzy. Nie musieli chować prawdziwej twarzy pod twarzą cwaniaków/przebojowych/mądrych/pewnych siebie ideałów. To co autentyczni zasługują na prawdziwy szacunek. A oni o ten szacunek nie zabiegają. Są dla siebie najlepszym przyjacielem. Potrafią komuś dać z siebie coś bezinteresownie. Uwagę, dobre słowo, czy jakaś naukę.

 

Każdy z nas jest na innym etapie na ścieżce własnego rozwoju. Jeżeli dążysz do prawdy o sobie, to idź tą drogą, a na pewno nie pożałujesz. Ta droga, to niesamowita przygoda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Verinia, super napisane ❤️ Bardzo rezonuje ze mną to, co napisałas o toksykach, ja niestety gaslightingowi zostawałam poddawana od najmłodszych lat, bo narcyzem było jedno z rodziców, - takie wychowanie sprawia, ze wichruje sie psychika dziecka, i potem długie lata musi spędzic na dowiadywaniu sie, kim własciwie jest, co czuje, i co mysli. 

A potem jeszcze trzeba pokazac sie światu i jakos w nim funkcjonowac.. noo, bywało trudno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Verinia napisał(a):

Występuje w nas dysonans pomiędzy Ja realne, a ja idealne. Ja realne to nasza prawdziwa osobowość i zachowanie, ja idealne to ta osoba, która chcielibyśmy być. I teraz pytanie...  Czy powinniśmy dążyć do tego ja idealnego, czy raczej pracować nad akceptacją ja realnego.

 

Dążę do bycia sobą. Ale żeby być sobą, trzeba siebie poznać. Swoje zachowania obronne, kamuflaże, wady i zalety. Pogodzenie się z tym, że właśnie tym ideałem nie jesteśmy. Chcę być prawdą i sobie bez wiecznej ochrony ego i własnego wizerunku. Uszanować swoje emocje. Swój ból i radość. Nie dać sobie wejść na głowę. Ludzie ranią i będą ranić. Jeżeli ktoś nas nieustannie niszczy, to musimy znaleźć siłę, by odejść.

 

Czy miałeś kiedykolwiek tak, że gdy zostałeś bardzo zraniony, to ta druga osoba tak Cię wkręciła, że nie wiedziałeś, czy ten ból był prawdziwy, czy go sobie wymyśliłeś. To tak zwany gaslighting. Toksyczny człowiek nie potrafi przyznać się do błędu, ani przeprosić. Zamota Cię tak, że będziesz czuł się winny, że w ogóle go o coś posądziłeś. 

 

Miałam tak. Nie raz, nie dwa. Zaczelam się uczyć ufać sobie i swoim emocjom. Wiecznie byłam ta zła, nigdy tamta druga osoba mnie nie przeprosiła. A przecież każdy się myli. No ale nie ideały...

 

Odejście od takich osób dały mi po dłuższym czasie spokój wewnętrzny. Zaczęłam się od bardziej cenić i lubić. Już nikt mnie nie niszczył słowami, czy karaniem ciszą. To nauka. To nauka, której nie zapomnę i już nigdy nie pozwolę na okradanie mnie z energii.

 

Różowe okulary zdjęte. Mogę odetchnąć. Mogę znowu zaufać sobie i pokazać światu swoją twarz bez lęku przed odrzuceniem. 

 

Zawsze ceniłam tych, którzy nie bali się być sobą. Widać było, że są szczęśliwi. Nie musieli zakładać pancerzy. Nie musieli chować prawdziwej twarzy pod twarzą cwaniaków/przebojowych/mądrych/pewnych siebie ideałów. To co autentyczni zasługują na prawdziwy szacunek. A oni o ten szacunek nie zabiegają. Są dla siebie najlepszym przyjacielem. Potrafią komuś dać z siebie coś bezinteresownie. Uwagę, dobre słowo, czy jakaś naukę.

 

Każdy z nas jest na innym etapie na ścieżce własnego rozwoju. Jeżeli dążysz do prawdy o sobie, to idź tą drogą, a na pewno nie pożałujesz. Ta droga, to niesamowita przygoda.

Ja nie mam owej idealnej wizji siebie, zdaje mi się. Już od dawna. Kiedyś bardzo się starałem być idealny w sprawach moralności, zapewne duża w tym rola mojego zaangażowania w kościół katolicki. 

Choć może to nie do końca prawda z tym ja idealnym. Myślę, że teraz moim ideałem jest nie popełnianie błędów, bycie zawsze racjonalnym. Co niestety z konieczności musi prowadzić do dewaluacji niektórych emocji. 

 

Myślę, że jestem autentyczny (przynajmniej przed sobą), ale wcale nie czuję się szczęśliwy. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, którędy_do_lasu napisał(a):

@Verinia, super napisane ❤️ Bardzo rezonuje ze mną to, co napisałas o toksykach, ja niestety gaslightingowi zostawałam poddawana od najmłodszych lat, bo narcyzem było jedno z rodziców, - takie wychowanie sprawia, ze wichruje sie psychika dziecka, i potem długie lata musi spędzic na dowiadywaniu sie, kim własciwie jest, co czuje, i co mysli. 

A potem jeszcze trzeba pokazac sie światu i jakos w nim funkcjonowac.. noo, bywało trudno.

doświadczenie przez życie, większy bagaż i wiele spraw do przepracowania. to przykre jak okrutny może być drugi czlowiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×