Skocz do zawartości
Nerwica.com
Ten temat

Czy jest dla mnie nadzieja?


Samniewiem

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć. W moim życiu wydarzyło się wiele złego, którego nie da się cofnąć. Biorę leki i one owszem, zaczęły trochę tłumić związane z tym lęki, ale motywacji do życia nie przywracają. 
Wiem, że kolejnym krokiem pewnie musi być psychoterapia, zastanawiam się tylko, co ona może zdziałać, skoro....tych wszystkich negatywnych doświadczeń nie da się cofnąć, nie zmienie przeszłości.
Boje się, że zostanie mi do końca życia faszerowanie się lekami i walka z myślami samobójczymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Samniewiem oczywiście, że  nie da się cofnąć tego co już się wydarzyło, jednak właśnie psychoterapia pozwala się z tym uporać - to jest ta wartość dodana. Kto z nas nie ma negatywnych przeżyć? Można je potraktować jako zbiór przydatnych doświadczeń z których wyciągamy wnioski i czerpiemy naukę na przyszłość, albo można rozpamiętywać wciąż w nieskończoność i nieść jak ten garb niepotrzebny, z którego nic nie wynika prócz cierpienia. Psychoterapia pozwala właśnie nauczyć się przepracować zło którego doświadczyliśmy i zamknąć pewien etap życia, by ruszyć dalej. Bez tego żadnej motywacji nie będzie. Pamiętaj, że nie można naprawić przeszłości - naprawić można tylko przyszłość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Samniewiem dlatego polecam terapię - ona pozwoli to wszystko poukładać i nadać zdarzeniom właściwy kierunek. Tylko musi być dobry psychoterapeuta. Człowiek sam często tak się zafiksuje, że nie widzi wszystkiego tak jak powinien - patrzy subiektywnie, nie dostrzega szczegółów, źle ocenia sytuację.

A nadzieja jest zawsze - no chyba, że urwie Ci nogę, to nie możesz mieć nadziei, że odrośnie. Ale też można nauczyć się z tym żyć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Samniewiem ja wiem, że to nie jest proste - sam długo do tego dojrzewałem, dobrych kilka lat. Też mi się wydawało, że w moim przypadku terapia nie pomoże. No bo na samą chorobę (ChaD) nie pomoże w sumie, ale pozwoliła mi uporać się z demonami przeszłości, trudnym dzieciństwem, traumami itd. Rozliczenie się z tym pozwoliło mi ruszyć trochę do przodu, co nie znaczy, że w każdym punkcie jest już dobrze, bo nie jest. 

Punktem zwrotnym jest uświadomienie sobie, że się chce coś zrobić ze swoim życiem. Coś dobrego... Może właśnie decyzja o leczeniu jest już w Twoim przypadku takim krokiem. Nie oczekuj poprawy natychmiast, wszystko małymi kroczkami. Stawiaj sobie minimalne cele a z czasem przejdziesz te swoje 10000 kroków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 29.12.2021 o 10:48, acherontia styx napisał(a):

Jak już napisano wyżej, przeszłości nie jesteśmy w stanie zmienić, no nidyrydy. Mamy wpływ tylko na teraźniejszość i przyszłość.

Ale przepracowanie na terapii przeszłości, trudnych doświadczeń etc. sprawia, że zdarzenia z przeszłości tracą swój ładunek emocjonalny, nie wpływają już na nas w teraźniejszości, na nasze postrzeganie różnych spraw itp. itd. Nie jest to łatwe, bo terapia nigdy nie jest łatwa, potrzeba cierpliwości, ale efekty w końcu przyjdą. 

 

Podam na własnym przykładzie: zawsze, co roku w grudniu u mnie była tragedia, masakra i w ogóle samopoczucie na dnie. Nie miało to jakiegoś wielkiego związku ze świętami, chociaż ich nie cierpię (Grinch forever!), tylko z różnymi wydarzeniami z przeszłości, które właśnie zdarzyły się w grudniu. Rok temu była kumulacja, zarówno terapeutka jak i moja lekarka bały się, że skończy się to moim samobójstwem.  Później jeszcze wylądowałam w szpitalu z wpisem na wypisie, że pacjentka w kryzysie psychicznym, z wysokim ryzykiem samobójstwa. I tu owszem, uratowały mnie leki, a konkretnie jeden lek, który sprawił, że przestałam chcieć nie żyć, ale też wyłączył wszystkie emocje. Nie powiem, w tamtym czasie pasowało mi to, ale później różne czynniki zadecydowały za mnie i za lekarza, że lek trzeba odstawić. Jak odstawiony, to wróciły wszystkie emocje. W międzyczasie cały czas byłam i jestem w terapii i  w tym roku po 4 latach terapii cudowna odmiana, grudzień przeżyłam NORMALNIE, bez żadnych dramatów, myśli samobójczych etc. Owszem, w rocznice różnych wydarzeń w grudniu pamiętałam o nich, to nie tak, że nagle nie było myślenia o tym, ale nawet to nie sprawiało, że mój nastrój leciał gwałtownie w dół tak jak w poprzednich latach. Terapia nauczyła mnie patrzenia na wszystkie wydarzenia z przeszłości w taki sposób, że "ok, to zadziało się kiedyś, ale teraz jestem w innym czasie i inną osobą i mam wpływ na to co się dzieje (wtedy jako dziecko nie miałam) i jak na tą przeszłość reaguje".

Mi w takim podejściu pomogła terapia, owszem, trwało to długo, bo 4 lata z różnymi większymi i mniejszymi kryzysami, ale terapia często wymaga cierpliwości, jeśli pracujemy nad schematem, w którym żyliśmy X lat, to nagle miesiąc czy nawet pół roku terapii tego nie zmieni. Potrzeba czasu.

 

Rozwiń  

to prawda, ale co jeśli w naszym życiu nadal dzieje się zło/ niezależne od nas/? jeśli to nie jest przeszłość, ale terażniejszość?  niestety w takim przypadku terapia niewiele może zdziałać... owszem, można zmienić nastawienia, ale trudno mieć pozytywne nastawienie do złych wydarzeń które rzutują i na naszą terażniejszość i na przyszłość. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz ciężka przeszlosc, jesteś świadomy traum i poważnie myślisz nad samobójstwem - jednocześnie wahasz sie nad terapia, wątpisz że cos da. Przecież terapia u psychologa to pierwszy kierunek! W czym miałyby pomóc leki w tej sytuacji? Maszeruj zaraz do gabinetu, i ani się waż siebie skrzywdzić! Na pewno to da choćby maleńkie wsparcie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@acherontia styx niby masz rację, bo ja za pierwszym razem też tak miałem, ale też to była trochę inna sytuacja. Jak się ma myśli samobójcze nie powinno się zostawać samemu - dlatego tak napisałem .

A tak swoją drogą moja dygresja: poprzednie pobyty w szpitalu to była dla mnie trauma i wyrażałem się o psychuszkach niezbyt pochlebnie - ale mój ostatni pobyt - aczkolwiek też nie z własnej woli - był trochę inny i teraz uważam, że dobrze się stało jak się stało. Nie mam już takiej traumy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 29.12.2021 o 21:49, shira123 napisał(a):

to prawda, ale co jeśli w naszym życiu nadal dzieje się zło/ niezależne od nas/? jeśli to nie jest przeszłość, ale terażniejszość?  niestety w takim przypadku terapia niewiele może zdziałać... owszem, można zmienić nastawienia, ale trudno mieć pozytywne nastawienie do złych wydarzeń które rzutują i na naszą terażniejszość i na przyszłość. 

Rozwiń  

 

W jakim sensie niezalezne od nas? Ból jest nieuchronny dla każdej jednostki, cierpienie jest opcjonalne. Spadają na nas choroby, są wypadki itp ale reszta jest w naszych rękach. Każdy z nas to indywiduum, i nie ma sensu porownywać sie z innym, jedni mają teraz wyzwanie jak zarobić setny milion, inni jak dojść do kibla o własnych nogach. Zabawne jest to, ze każdy z tych sukcesow moze być celebrowana w takim samym natężeniu, wszystko jest w głowach, tylko nasze głowy gadają w 100 jezykach, językach naszych partnerów, ojców, matek, prababek, szefów, speców od reklam, projekntantów, klakierów, graczy, aktorów. Wszystko to jest wjebane do twojej głowy, a my zamiast to kontrolować, bierzemy łyche i mieszamy to szambo i rzucamy uroki w nadzieji że wyjdzie z tego jakis piękny bobek. Nie wyjdzie, jesli nie zaczniemy brać odpowiedzialnosci za siebie.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 2.01.2022 o 13:40, Samniewiem napisał(a):

Szukam terapii, ale każdy poleca kogoś innego, jak zawsze 🙂

Rozwiń  

Trudno w tym przypadku polecać jedną osobę 😄. Są tu ludzie z całej Polski i na dodatek każdy zetknął się z innym terapeutą. Można polecić lub odradzić tylko kogoś z kim się ma osobiste doświadczenia. Zresztą to bardzo indywidualne doświadczenia. Życzę Ci owocnych poszukiwań i wyjścia z dołka - nawet jak w tej chwili wydaje się to trudne, czy wręcz niemożliwe - zapewniam, że jest możliwe jeśli będziesz chcieć. Tylko nie ma żadnej terapii czy to psychologicznej czy farmakologicznej, która pomoże w jednej chwili - na wszystko potrzeba niestety czasu. Ale na pocieszenie czas leci tak szybko, że ani się obejrzysz a mija rok

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 31.12.2021 o 21:28, neon napisał(a):

 

W jakim sensie niezalezne od nas? Ból jest nieuchronny dla każdej jednostki, cierpienie jest opcjonalne. Spadają na nas choroby, są wypadki itp ale reszta jest w naszych rękach. Każdy z nas to indywiduum, i nie ma sensu porownywać sie z innym, jedni mają teraz wyzwanie jak zarobić setny milion, inni jak dojść do kibla o własnych nogach. Zabawne jest to, ze każdy z tych sukcesow moze być celebrowana w takim samym natężeniu, wszystko jest w głowach, tylko nasze głowy gadają w 100 jezykach, językach naszych partnerów, ojców, matek, prababek, szefów, speców od reklam, projekntantów, klakierów, graczy, aktorów. Wszystko to jest wjebane do twojej głowy, a my zamiast to kontrolować, bierzemy łyche i mieszamy to szambo i rzucamy uroki w nadzieji że wyjdzie z tego jakis piękny bobek. Nie wyjdzie, jesli nie zaczniemy brać odpowiedzialnosci za siebie.

 

 

Rozwiń  

neon

 

oj nie tylko wypadki i choroby sa niezależne od nas... mnie na przykład spotkal mobbing od strony osoby która była moją zwierzchniczką na studiach. nie mogłam z tym nic zrobić-zupełnie nic. jest wiele innych podobnych sytuacji w naszym życiu-na które terapia niewiele pomoże. i mówię to ja -psycholog- bo widzę teraz i plusy i minusy, masę odcieni szarości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 2.01.2022 o 19:12, shira123 napisał(a):

neon

 

oj nie tylko wypadki i choroby sa niezależne od nas... mnie na przykład spotkal mobbing od strony osoby która była moją zwierzchniczką na studiach. nie mogłam z tym nic zrobić-zupełnie nic. jest wiele innych podobnych sytuacji w naszym życiu-na które terapia niewiele pomoże. i mówię to ja -psycholog- bo widzę teraz i plusy i minusy, masę odcieni szarości.

Rozwiń  

Własnie, podejscie, czasem nie jestesmy gotowi lub nie mamy swiadomosci wyboru lub nawet narzedzi ale ten wybór zawsze tam jest. Każdy wybór też łaczy się z ryzykiem, ze dana decyzja ostatecznie moze być dla nas jeszcze mnie korzystna, ale on tam jest i to myśle nie jeden.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 2.01.2022 o 20:43, acherontia styx napisał(a):

To nadal jest zależne od Twojego odbioru, podejścia. Czy nie szło nic z tym zrobić? Tu akurat bym polemizowała. 

Można było spróbować porozmawiać z owym wykładowcą a jak to nie dałoby skutku to poszukałabym osób, które traktuje/traktowała podobnie. Sama na studiach miałam taką sytuację (teksty w stylu "a ty lafiryndo wyglądasz jakbyś miała męża i piątkę dzieci" się zdarzały i inne takie- na szczęście nie do mnie bo ja sobie z takimi osobami radzę w 3 sekundy) i z grupą doprowadziliśmy do tego, że owa pani została zwolniona z uczelni.

Znam też historię z innej dużej uczelni gdzie wykładowca został odsunięty z funkcji kierowniczej. Próbowałaś coś z tym zrobić, czy tylko grzecznie znosiłaś takie traktowanie?!

 

To, że skończyłaś psychologię nie znaczy, że znasz prawdę objawioną ;) także zgodzę się z @Dryagan

Rozwiń  

Próbowałam coś z tym zrobić,oczywiście.  Wiele razy. Ja też nie jestem z tych grzecznych,walczę o swoje jak lwica. Ale tu sytuacja była patowa. Ta pani ma tam masę znajomości. W końcu po wielu próbach człowiek staje się bezradny.

 

A terapia,no cóż pewnie trochę pomogła. Może beż niej wylądowałabym w szpitalu,albo przeszła załamanie nerwowe.moze...

 

Super,acherontia_styks że wam się udało, pokazuje to że warto walczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi np. po lekach stłumiło emocje i całe dnie oprócz pracy śpie. Nie czuje już takich lęków, ale motywacji do życia też...
Zmuszam się do pracy, bo wiem, że muszę i do jedzenia. Na reszte rzeczy, jak np. znalezienie terapeuty już brakuje motywacji, jeszcze trzeba by na tą terapie jeździć przecież...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 4.01.2022 o 20:13, Samniewiem napisał(a):

. Na reszte rzeczy, jak np. znalezienie terapeuty już brakuje motywacji, jeszcze trzeba by na tą terapie jeździć przecież...

Rozwiń  

 

No i trzeba jeszcze mówić, a potem jeszcze myśleć o tym co sie mówiło i co terapeuta mówił, a potem jeezcze właczyć samokrytycyzm.. nie ma sensu, ja bym na twoim miejscu nie mieszal sie w takie bagno, jedno bagno juz jest, po co komu kolejne.. odpuśc sobie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te myśli samobójcze to już cięższa sprawa, bo zazwyczaj wskazują na to, że ktoś subiektywnie znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Mogą też być przejawem wewnętrznej, niewyżytej, stłumionej agresji. Też nie jest łatwo nad nimi pracować na terapii i tutaj byłbym bardzo ostrożny odnośnie wyboru rodzaju terapii, bo zbyt intensywna czy w nieodpowiednim podejściu terapeutycznym może jeszcze więcej narobić szkód niż by było bez terapii. Radziłbym najpierw ustabilizować swój słabszy stan mentalny lekami, a dopiero potem działać z jakąkolwiek terapią. Leki oczywiście są do leczenia objawowego, nie przyczynowego. Dlatego warto łączyć jedno i drugie. I też fakt, że terapia to harówka, zdarzają się w niej nieuniknione kryzysy, doły, zawahania. Też słyszałem, że terapia powinna uczyć nas bycia samym dla siebie terapeutą. No i tutaj zastanawia mnie, na ile takie błąkanie się po tych wszystkich meandrach umysłu bywa lepsze od takiego powiedziałbym bardziej życiowego, racjonalnego radzenia sobie z problemem z pomocą rodziny, znajomych, spotkań z innymi, które bardzo rozwijają. Są nawet spotkania dla obcych sobie ludzi, grupki, portale na których ludzie się poznają. Też nie każdy potrafi o taką pomoc z zewnątrz poprosić, wstydzi się, boi się odrzucenia, ośmieszenia, ale z czymś takim też należy walczyć, pokonywać te lęki, które tak bardzo dezorganizują życie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  W dniu 4.01.2022 o 20:41, acherontia styx napisał(a):

Rozumiem brak motywacji, ale to jest w Twoim interesie. Nikt Cię na siłę tam nie zaciągnie, ani nie znajdzie za Ciebie terapeuty. Jak sam o siebie nie zadbasz w tej kwestii to będzie tak nijak jak jest teraz. 

Rozwiń  

Ja bym z checia poszedl na terapie. Dlaczego? A dlaczego nie? 
Nie uwazam to za wstyd. Nawet jesli miala by byc to strata czasu.
Tylko jest ten problem ze gdybym ja wybral sobie terapeute zaraz moja rodzina bylaby u niego z gotowka nastawiajac go przeciwko mnie, jesli nie rodzina to rodzina nakrecila by na to policje, jesli nie policje to prokurature sad a jesli mimo to by sie nie udalo bo to JA chcialbym chodzic na psychoterapie tam gdzie Ja chce chodzic na terapie to zamkneli by mnie w psychiatryku i po jezdzeniu do lekarzy ci drudzy stwierdziliby ze jestem chory psychicznie i terapia w moim przypadku nie ma sensu, chyba ze chodzi o terapeutow ktorych oni znaja. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oh shit. He we go again.

Od ostatniego posta w tym temacie niestety zadziało się tyle, że leki mnie podniosły, czułem się w miarę dobrze i...nie zrobiłem nic więcej. Wiem, że bez terapii się nie obejdzie, ale mam w sobie strach przed rozgrzebaniem niektórych rzeczy z przeszłości. Mam też w sobie strach, który opisałem gdzieś tutaj na początku, że mi się nie będzie dało pomóc. Że braknie mi siły na walkę. Zbyt duże bagno. Traumy, ocd, nerwica, depresja, /cenzura/ wie co jeszcze. 
Ostatnie 2-3 lata udowodniły mi w sumie jednak, że bez chociażby spróbowania dalej nie pociągnę. Za często zaczęły się nawroty. Póki co czekam, żeby mnie leki chociaż trochę podniosły i od razu działam.

Jest ciężko w uj, dlatego jestem tutaj trochę nadaktywny, bo czytam, piszę, szukam chociażby pierwiastka nadziei, ucieczki czy pieron wie w sumie czego, ale jakoś muszę dotrwać aż mnie leki znów podniosą. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×