Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Podaj proszę jakiś przykład zmiany koloru ubarwienia ptaka pod wpływem mutacji,

Tym razem nie będzie o ptaszkach, a o komarach, chodzi Ci w końcu o przykład pozytywnej mutacji, więc mam nadzieję, że nie będziesz mieć nic przeciwko temu, że nie będzie o ptaszkach. ;)

http://www.ewolucja.org/w3/d3/d36-4a.html

Pojedyncza mutacja w genie kodującym enzym uczyniła go niewrażliwym na unieczynnienie. Jedna mała substytucja, wymiana guaniny na adeninę w genie, a glicyny na serynę w białku, pozwala komarom przeżyć warunki, które zabijają osobniki bez tej mutacji.

 

Nie ma też genu odpowiadającego za konkretną cechę charakteru,

Pierwsze co mi przyszło na myśl, to gen zdrady..http://nauka.newsweek.pl/dlaczego-zdradzamy--niewiernosc-zapisana-w-genach,103859,1,1.html

Refren jest cała masa książek z zakresu genetyki zachowania, gdzie na czynniki pierwsze rozkłada się wiele ludzkich i zwierzęcych zachowań, cech charakteru, wynikających z określonych genów.

 

 

ale nie jestem genetykiem i myślę, że ego też nie :)
Dobrze myślisz. :bezradny: ...Dyskusja z refren uświadomiła mi jak mało wiem na ten temat. Na szczęście jest jeszcze google. ;)

 

to wyliczenia typa który na pewno z matmy był dobry, ale do obliczeń przystępował ze szczątkowymi danymi (nie znał nawet liczby organizmów, które ewoluowały na poszczególnych etapach).
No dokładnie, a druga rzecz jaka pojawia się w tych badaniach, to liczenie prawdopodobieństwa każdego z etapów ewolucji od początku, stąd najpewniej takie kosmicznie niskie te prawdopodobieństwa. Natomiast przyroda nie działa tak, że na każdym etapie musi losować wszystko od nowa, tylko korzysta z tego co już ma. Nie losuje całego "ciągu liczb", dopóki nie trafi tego właściwego, tylko po wylosowaniu na danym etapie "liczby" prawidłowej, na kolejnym etapie musi tylko dobrać kolejną "liczbę" do tej prawidłowo trafionej, co jest znacznym ułatwieniem w porównaniu do sytuacji gdyby trzeba było od razu trafić cały ciąg.Tę kwestię obrazowo tłumaczy B. Korzeniewski w książce "Powstanie i ewolucja życia":http://awe.mol.uj.edu.pl/~benio/Powstanie_i_ewolucja_zycia.pdf

Prawdopodobieństwo trafienia sześciu przypadkowych liczb z czterdziestu dziewięciu w jednym strzale wynosi około 1 : 14000000 (jeden do czternastu milionów). Trzeba bowiem naraz trafić dowolną liczbę z „wygrywających” sześciu na 49, jednocześnie jedną z pozostałych pięciu na 48, jedną z pozostałych czterech na 47 itd., tak że wszystkie sześć liczb zostaje trafionych w jednym strzale. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wynosi 6/49 × 5/48 × 4/47 × 3/46 × 2/45 × 1/44, co daje w przybliżeniu właśnie wspomniane wyżej jeden do czternastu milionów.

Błąd w powyższym rozumowaniu polega na założeniu, że proces powstawania życia przypominał strategię gry w Toto-Lotka. Tak jednak nie było. Rozważmy inną strategię tej gry. Przyjmijmy, że jeżeli w danym „strzale” trafiamy chociaż jedną liczbę z sześciu, to jesteśmy o tym informowani i w następnych strzałach zostawiamy ją, wiedząc, że jest „dobra”, i próbujemy trafić pozostałe. Po jakimś czasie mamy już trafione dwie, trzy lub cztery liczby, aż w końcu dochodzimy do wszystkich sześciu. Ilu strzałów przeciętnie potrzebowalibyśmy przy tym sposobie gry? Szansa trafienia jednej z sześciu liczb na czterdzieści dziewięć wynosi ok. 1 : 8, a więc mamy szansę 50 % na trafienie pierwszej liczby w ok. 4 strzałach. Pozostaje nam pięć liczb na czterdzieści osiem (teraz w każdym strzale podajemy już tylko pięć przypadkowych liczb). Prawdopodobieństwo trafienia drugiej liczby wynosi więc w przybliżeniu 1 : 10, na co potrzeba nam przeciętnie (z prawdopodobieństwem 50%) około 5 strzałów. Analogicznie, trafienie kolejnych liczb wymaga odpowiednio około 6, 8, 11 i 22 strzałów (można to łatwo sprawdzić). Z prawdopodobieństwem 50% uda nam się trafić wszystkie sześć liczb po mniej więcej 56 strzałach (4 + 5 + 6 + 8 +11 + 22). Jest to liczba znikomo mała w porównaniu z siedmioma milionami (7 000 000) strzałów potrzebnych dla trafienia wszystkich liczb „od razu” w poprzedniej strategii. Z dwu opisanych strategii druga jest zatem o wiele bardziej efektywna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren,

 

Dlatego można ludziom wciskać bełkotliwą teorię, będącą wiarą, że ewolucja jest inteligentną przyczyną, dzięki której organizmy rozwijają się i stają się doskonalsze

 

i widzisz, o tym właśnie pisałem, o wypaczaniu podstawowych założeń teorii ewolucji. ewolucjonista nie wierzy że jest inteligentną przyczyną :)

 

Nie znasz mechanizmów ewolucji, tylko znasz ich opis. Bez odniesienia do konkretów

 

nie sam opis bo rozumiem, dlatego w różnych kontekstach mogę się odnieść do tego co się o niej pisze...

konkrety były: pierwiosnek, mózg człowieka,,, chcesz szczegółów, to książki Dawkinsa i jeszcze drugi był taki później dopisze jak sobie przypomne nazwisko.

 

odnośnie piekła to wykazałem w sposób logiczny jak bardzo sadystyczna, okrutna i z gruntu niesprawiedliwa jest to teoria, moje emocje, ani co sie robiło w szkołach za Lenina nie mają nic do tego :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każda taka idea to utopia i nie ma szans sprawdzić się w realnym świecie. Dla mnie jedyną godną wcielenia w życie ideą jest równowaga z naciskiem na wolność jednostek - każdej z osobna. To człowiek dąży do ideałów a nie Bóg. Jeśli istnieje stwórca to można o nim powiedzieć jedynie tyle, że stworzył organizmy żywe i nic więcej. Ale patrząc na to jakie są te organizmy widzimy masę niedoskonałości i widzimy mechanizm ewolucji (w kreacjonizm jako taki już chyba nikt z naukowców nie wierzy, jak już to inteligentny projekt). I można postawić tezę, że stworzyła nas wyższa cywilizacja jako eksperyment. Oni wzięli się z wyjaśnionego procesu, który jest przez nich znany i odkryty. Jak widzisz dowód na stwórcę nas i innych organizmów żywych nie musi oznaczać dowodu na istnienie Boga a już na pewno nie wynika z tego żadna cecha tego Boga bo nic o takim nie można powiedzieć.

 

To właśnie jest dla mnie ciekawe, że ludziom łatwiej jest przyjąć istnienie UFO niż Boga. Kiedy odkryto DNA pojawiły się naturalne reakcje - podejrzenia, że może stworzyło nas UFO, bo napisanie takiego kodu wymaga inteligencji i to wyższej od naszej. (zły wniosek ze słusznych przesłanek). Moim zdaniem to kwestia emocjonalna - łatwiej przyjąć, że istnieje UFO, bo to nie implikuje istnienia piekła.

 

Można patrzeć na organizmy i wiedzieć niedoskonałości, a może przede wszystkim zobaczyć doskonałość i cud życia - to kwestia spojrzenia, a raczej patrzącego.

 

Owszem, uznanie, że jest jakiś stwórca świata, nie musi implikować istnienia Boga. Dojście do wniosku z różnych przesłanek, że istniał jakiś Demiurg nie sprawia, że wszystko staje się jasne. Logicznie można założyć inne możliwości niż istnienie chrześcijańskiego Boga (ale to jeszcze nie jest wiedza, jak jest naprawdę. Poza tym obserwując świat uczciwie jest przyznać, że wygląda na dzieło kogoś, kto przewyższa znacznie człowieka swoimi możliwościami). Problem w tym, że na poznanie Boga trzeba być gotowym, to jest kwestia tego, co ma się w środku, a nie tylko dowodów (choć niektórzy dochodzą do istnienia Boga drogą rozumową).

 

-- 09 mar 2015, 20:46 --

 

A co do tego, że Bóg nie dąży do doskonałości, to wyjątkowo się z Tobą zgodzę, Bóg nie musi dążyć, bo jest już doskonały. Słusznie też zauważyłeś, że żadna utopia nie może być wprowadzona z pozytywnym skutkiem. Jezus nie mówił, że wszyscy się staną doskonali i że człowiek ma sam osiągnąć doskonałość. W chrześcijańskim myśleniu świat i człowiek do końca będą niedoskonali, dlatego trzeba się oprzeć na miłosierdziu Boga, a nie na sobie. Co do wolności - widć Bóg był liberałem w tej kwestii, bo każdemu ją dał, łącznie z możliwością popełniania błędów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, UFO nie może być w żaden sposób rozwiązaniem zagadki pochodzenia życia, bo skąd się UFO wzięło ?... więc wykluczone jest, aby Ci którzy się na UFO powoływali, mieli na celu ucieczkę od zasadniczego pytania o pochodzenie życia, czy też zakładali konieczność istnienia inteligencji do stworzenia życia i DNA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alście się tego piekła i ewolucji doczepili. Cała stronę doktrynalną do dyskusji macie, dogmaty, cały katechizm... to jak rzep psiego ogona. :P

 

-- 10 mar 2015, 11:04 --

 

Ja ostatnio zetknąłem się z ciekawą teorią stworzoną przez odłam katolików i jego prowodyra, że tak naprawdę żyjemy nie NA Ziemi(kuli) tylko W Ziemi(kuli)- a ta cała okrągła otoczka(niebo, gwiazdy, słońce, księżyc itp.) to właśnie zewnętrzna powłoka tej kuli na której jest oparta projekcja holograficzna stworzona przez globalny rząd podlegający lucyferowi, a cała otoczka katolicka to najwieksze kłamstwo uknute przez szatana przez ktore wierzacy w nie pojda do piekła. I nawet gość ma na poparcie skomplikowane koordynaty, wytyczne fizyczne, wzory matematyczne. Nie jestem lekarzem, ale zaleciłbym gościowi chlorpromazynę, 1200mg amisulprydu i w razie braku poprawy strzały w dupę z haloperidolu. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Można patrzeć na organizmy i wiedzieć niedoskonałości, a może przede wszystkim zobaczyć doskonałość i cud życia - to kwestia spojrzenia, a raczej patrzącego.

 

 

 

można nawet nie chcieć widzieć różnych chorób genetycznych i wypierać ten obraz godzący w katolicką narrację - to również jest kwestia spojrzenia patrzącego, jednak one są faktem, który już od patrzącego nie zależy...

ja jak ustawie odpowiednio oczy to mogę nawet widzieć podwójnie... podobnie, w chwilach natchnienia, zdarza się, że ogarnia mnie wrażenie majestatyczności życia. staram się jednak nie zapominać, że to tylko uwarunkowane projekcje - nakładka na to co trafniej niż słowo 'cud' oddaje słowo 'akcydent'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, Twój ton wypowiedzi świadczy już o poważnych zaburzeniach psychicznych. Opierasz się także na niewłaściwych przesłankach, nie potrafisz logicznie myśleć i filtrować informacji a zdanie dyskutantów przerabiasz tak żeby "wygrać" z tym ich przerobionym, źle zinterpretowanym zdaniem. To TYPOWE dla wierzących. Podawałem Ci już mnóstwo "masakrujących" argumentów ale je pomijasz pisząc o jakimś pomalowanym płocie albo powołując się na jedne z autorytetów (m.in. dlatego, że źle interpretujesz ich zdanie).

 

Najważniejsza nie jest sama treść poglądów tylko sposób w jaki się do nich dochodzi. I tutaj już na starcie teiści przegrywają ze swoją teorią. Jedni robią badania naukowe a innym bozia objawia się na wodzie w kiblu albo nagle doznają "olśnienia", że w poprzednim wcieleniu byli Napoleonami.

 

Teoria piekła nie jest niewygodna dla żadnego ateisty ponieważ nikt rozsądny i bez zaburzeń nie traktuje jej poważnie. Bowiem jest ona niezgodna z logiką, moralnością a jej źródło to nauka kościoła katolickiego (nawet nie mająca podstawy w Biblii a i tak nikt rozsądny nie traktuje poważnie Biblii).

 

O ile istnienie inteligentnego stwórcy jest możliwe tak już nazywanie go Bogiem i przypisywanie cech oraz w ogóle twierdzenie, że jest on jeden to absurd. Szukanie wszechmocnego stwórcy w pierwszej przyczynie to także absurd. Ignorowanie danych płynących z obserwacji świata to już karygodny błąd.

 

Piekło z całą pewnością nie istnieje bo jest nielogiczne i niemoralne. Jest to wymysł kogoś w celu zastraszenia plebsu i sterowania ludźmi. Jest to także najgorsze okrucieństwo jakie ktokolwiek kiedykolwiek wymyślił. Po prostu głupota. Gdyby jakiś śmieć uczył moje dzieci w szkole, że istnieje piekło to powiesiłbym go za jaja. Katolicy powinni odpowiadać przed sądem za niszczenie psychiki wielu ludziom, dzieciom. Oraz za inkwizycje, mordy, fałszywe nauki bez pokrycia. To po prostu zwykli oszuści. Zwykła sekta.

 

To właśnie jest dla mnie ciekawe, że ludziom łatwiej jest przyjąć istnienie UFO niż Boga

 

Dla ciebie ciekawe a dla mnie oczywiste. Wynika to z logiki, oceny prawdopodobieństwa. Ale idiotę zdziwi nawet fakt, że po dodaniu 2 do 2 otrzyma wynik 4.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy trafie już do Nieba będę musiał zadać Bogu kilka kluczowych pytań .

Jedno z pierwszych będzie to . Dlaczego pozwoliłeś tym nie-mieckim -huj-kom by tak zbeszcześcić Swój naród Wybrany ? Czy była to kara za to ,że zabili Ci Syna ? I dlaczego te nie-mieckie -h-ujki dziś opływają w bogactwa , a nie spotkała ich kara w postaći starcia z powierzchni Ziemi ?

Bo kiedy ja zgrzeszę to zaraz mnie po łapach pach , pach . ;) A TU takie CO !!!

Odpowiesz mi Boże .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy trafie już do Nieba będę musiał zadać Bogu kilka kluczowych pytań .

Jedno z pierwszych będzie to . Dlaczego pozwoliłeś tym nie-mieckim -huj-kom by tak zbeszcześcić Swój naród Wybrany ? Czy była to kara za to ,że zabili Ci Syna ? I dlaczego te nie-mieckie -h-ujki dziś opływają w bogactwa , a nie spotkała ich kara w postaći starcia z powierzchni Ziemi ?

Bo kiedy ja zgrzeszę to zaraz mnie po łapach pach , pach . ;) A TU takie CO !!!

Odpowiesz mi Boże .

 

 

Myślę, że Bóg spokojnie udzieli Ci odpowiedzi na te pytania. Po niemiecku 8) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież Bóg jest Polakiem patryjotą a Maryja jest z Częstochowy. Ludzie kto wam pozwolił tak bluźnić? :D :D :D To nie za taką Polskę walczyli moi pradziadowie. P:olska to Bóg, to katolicyzm. Bóg w Biblii kiedyś powiedział, że będziecie się smażyć w piekle :D

 

A specjalnie dla refren mam niespodziankę od św Mikołaja: http://bigthink.com/daylight-atheism/evolution-is-still-happening-beneficial-mutations-in-humans

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma nic niespójnego w wierze w życie po śmierci bez wiary w Boga.Jednakrze wierzyć w Boga i godzić się na ostateczne zniszczenie wszystkiego poza Nim ,to uczynić Go wybitnie "bezużytecznym" -nie w sensie osobistego zadośćuczynienia lecz w tym że Bóg jest z punktu widzenia Jego wyznawców gwarantem sensu Świata ,że On wyznacza cele i bez Jego związku z tym co stworzył, nie możemy zrozumieć Jego egzystencji.Wiara w nieśmiertelność człowieczą bez Boga pozostawia pytanie o sens w niejasności :jeśli Boga nie ma ,a kosmos jest obojętny wobec naszego życia ,to jakież prawo natury mogło by zagwarantować nam błogosławieństwo nieśmiertelności?Dlaczego Wszechświat miałby być tak zbudowany ,by czynić zadość naszym pragnieniom?

Z drugiej strony jeśli życie osobowe skazane jest na nieodwracalne zniszczenie,to odnosi się to również do wszelkich owoców ludzkiej aktywności,materialnych czy duchowych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx3, nigdy nic nie wiadomo ale myślę, że się tam kobiecina męczyła. Przynajmniej nie musiała chodzić do szkoły :D

 

A co do życia po śmierci - to oksymoron. Śmierć jest końcem świadomości, która zaczęła się w brzuchu mamy. I żadne pobożne życzenia i wiara tego nie zmienią. A wiara w życie pozagrobowe bierze się stąd, że włączona świadomość nie jest w stanie wyobrazić sobie stanu, że jest wyłączona i jej nie ma. Po niektórych narkotykach też tak jest, że wydaje się, iż ten stan jest właściwy i nie da się przypomnieć sobie trzeźwości. Czyli ktoś będący pod wpływem takiego narkotyku od urodzenia mógłby twierdzić, że trzeźwość absolutna nie istnieje (gdyby wiedział, że jego stan nie jest trzeźwością - w sumie by nie wiedział bo niby skąd nie mając porównania). I my też nie mamy porównania bo nie da się go mieć ze stanem nieistnienia. Nie możemy sobie tego wyobrazić ale możemy zamknąć to w ramę, mówić o tym - o esencji, która dla naszych mózgów jest czymś domyślnym ale nie istniejącym realnie. Tylko, że ta esencja też realnie nie istnieje. Tak samo jak nie istnieje realne źródło naszej świadomości - ona po prostu jest i dokonuje obserwacji. Cały czas trwa chociaż zmienia się tło, zmienia się sama nasza postać. Nie jesteśmy żadną ze swoich cech - każdy z nas w głębi jest czystą świadomością a całą reszta to nałożone na to filtry, nakładki, z którymi się utożsamiamy. Posługujemy się językiem opisując esencję pojęć, które nie istnieją realnie ale je sobie wyobrażamy - czysty matrix. A najbardziej w tym matriksie tkwią wyznawcy religii, którzy nie są w stanie pogodzić się z niewiedzą i wszystko muszą zaszufladkować w teorię i udawać, że to wszystko dzieje się na serio. A realny świat im upływa zupełnie gdzieś indziej, poza ich głową. Bo skoro istnieją to czują się tak ważni, że stworzył ich Bóg albo tak mało ważni, że potrzebują wirtualnej opieki i wyobrażenia sobie, że ktoś ich bezwarunkowo kocha. W sumie to bardzo przykre, że ktoś tak musi myśleć i nie może żyć w realnym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, fajnie że Ci się chce wyszukiwać artykuły i że jesteś dociekliwa.

 

Co do komarów - owszem, są tak zwane mutacje korzystne, które polegają na tym, że błąd w "programie" jest nieszkodliwy, a nawet może być korzystny. Tylko że mutacja korzystna to jeszcze nie jest mutacja, która coś buduje z punktu widzenia różnorodności. Efektem mutacji są cechy równorzędne (jeśli nie defekt), to znaczy komar odporny na pestycydy dalej jest komarem. Człowiek trawiący laktozę i nietrawiący, to nadal organizm na tym samym poziomie złożoności. Owszem, ewolucjoniści będą mówić, że maleńkie zmiany się nakładają na siebie, ale nie widać, żeby miało się co na siebie nakładać i żeby obserwowalna ewolucja przekroczyła poziom odmian jednego gatunku. To znaczy owszem, nawet sam dobór naturalny może to spowodować, jeśli np. przedstawiciele różnych odmian w obrębie jednego gatunku zostaną przedzieleni jakąś przegrodą topograficzną, rozdzielą się, będą się inaczej odżywiać, to po jakimś czasie ci przedstawiciele dwóch odmian przestaną się ze sobą rozmnażać i powstaną dwa różne gatunki. Ale ten proces jest prawdopodobnie odwracalny, a nowy gatunek powstaje raczej z definicji, dalej to będzie ptak x i ptak y, gatunki "bliźniacze".

 

Jeszcze co do komarów, "bajka" zaczyna się tak:

Ponad 25 lat temu wśród pewnych moskitów i komarów (dokładniej chodzi o niektóre populacje Anopheles gambiae i Culex pipiens) zaobserwowano oporność na niektóre pestycydy (konkretnie insektycydy fosforoorganiczne i karbaminiany).

 

Czyli wiemy, że mamy dwie odmiany komarów, ich geny nieznacznie się różnią, jedna z odmian jest odporna na pestycydy, a druga nie, ale że nastąpiła mutacja, to już jest domysł, równie dobrze mogły być po prostu dwie odmiany, odporna mogła być tylko niewielka część populacji, ale człowiek zapodał pestycydy, które zmiotły większość. I mamy nowy typ komara. Gdyby nie pestycydy nie zauważylibyśmy tej mniejszości, która po selekcji zaczęła dominować.

 

Trzeba też zwrócić uwagę, że tzw. mutacje korzystne obserwuje się u prostszych organizmów, im organizm bardziej skomplikowany, tym bardziej mutacja rozwaliłaby system i zmutowani delikwenci by wyginęli. Przy okazji, jeśli ewolucja rzeczywiście jest odpowiedzialna za każdą cechę coraz bardziej skomplikowanych organizmów, którą losowała sobie metodą prób i błędów, to czy nie powinniśmy mieć miliardów pozostałości po organizmach nieudanie zmutowanych?

 

Co do tzw. genu niewierności - idąc za artykułem - nie ma genu bezpośrednio kodującego cechę "niewierność" (musiałby to być cały zespół genów), nawet w tym arcie podają dwa "geny niewierności". Geny te wpływają na regulację hormonów, a nie bezpośrednio na cechę, na nią dopiero wpływają hormony.

Wystarczy przejrzeć to forum, żeby wiedzieć, że u niektórych uaktywniają się inne geny niewierności, gen SSRI albo gen hipomanii i z wiernością może się zrobić krucho, może to mutacja, która zmienia osobowość ;) Niektórym gen niewierności aktywuje się po setce czy nawet ćwiartce.

 

Poza tym różnice w uposażeniu genetycznym opisane w artykule nie powodują ewolucji tylko zmienność osobniczą w obrębie populacji.

 

Wydaje mi się, że cechy osobowości mogą być w pewnym stopniu dziedziczne (nie charakter, bo ten się kształtuje), to znaczy dziedziczy się jakieś skłonności (do nałogów, do pewnej reakcji na alkohol, np. agresji, do matematyki, do choroby afektywnej dwubiegunowej), ale odpowiada za to raczej zespół genów niż jakiś pojedynczy gen (nie jesteśmy myszami), a ich ekspresja zależy od środowiska (np. wychowania). Nie ma układu jeden gen-jedna cecha osobowości. I nie mogłyby być geny od osobowości efektami mutacji, bo człowiek jest zbyt złożony, mutacja wpływająca na "charakter" to może być najwyżej zespół Downa, bo każda nawet maleńka zmiana np. w układzie chromosomów jest miażdżąca dla człowieka i powoduje cały szereg zaburzeń fizycznych i psychicznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o przypomniałem sobie tego autora ewolucjonistę którego chciałem Ci polecić refren - Stephen Jay Gold.

on nie jest tak ofensywny wobec religii jak Dawkins więc powinno być to do przełknięcia dla Ciebie.

na serio poczytaj, dowiesz się co biologia ma do powiedzenia na temat Twoich argumentów, bo odnoszę wrażenie, że o ewolucji wiesz tyle ile kreacjoniści o niej mówią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i widzisz, o tym właśnie pisałem, o wypaczaniu podstawowych założeń teorii ewolucji. ewolucjonista nie wierzy że jest inteligentną przyczyną :)

 

jetodik, Hitman na przykład wierzy i uważa, że dążenie do doskonałości to zasada rządząca wszechświatem (w dodatku wrzuca do jednego worka doskonalenie moralne, biologiczne, społeczne i jedne uzasadniają mu pozostałe). Ewolucja musiałaby być poza tym inteligentną przyczyną, skoro na każdym kroku odrzuca rozwiązania "złe" i wybiera "dobre", dzięki czemu miały niby powstawać tak doskonałe narządy jak oko, miał się napisać działający kod DNA (który jest nieredukowalnie złożony). Tu jest niekonsekwencja u ewolucjonistów, z jednej strony mówią, że wszystkim rządzi przypadek, a z drugiej, że ewolucja sobie gromadzi korzystne mutacje i w końcu jest - człowiek. W przytaczanym przez Ciebie arcie było napisane, że ewolucja nie polega na doskonaleniu, bo nigdzie nie jest powiedziane, że kozica jest lepsza od ryby - jest tylko lepiej przystosowana do życia w górach, a ryba w wodzie. Więc, analogicznie - człowiek nie jest lepszy od muchy, bo mucha jest lepiej przystosowana by żyć w środowisku muchy, a człowiek w swoim... Czy można ufać ludziom, którzy nie widzą gradacji w naturze? I którzy uważają jakiś prototyp bakterii za swojego przodka, któremu się zachciało według nich przez przypadek zdobywać nowe środowiska, rozmnażać się, tworzyć sobie układ nerwowy, krwionośny, tkanki, mięśnie, hormony itd. (ale to nie jest doskonalenie)? Że dobór naturalny prowadzi do takiej precyzji, jakiej nie jesteśmy w stanie osiągnąć nawet przy najlepszych technologach?

 

Gdzie tu sens? Przemyka czasem na bocznych drogach myślenia ewolucjonistów, kiedy wychodzi im, że ewolucja musiała być "inteligentna".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×