Skocz do zawartości
Nerwica.com

Straciłam to, co kochałąm - nie umiem ruszyć do przodu


stellastar

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie.

 

Chciałabym podzielić się problemami, w jakie czesciowo wpakowalam się przez wlasna glupote, czesciowo przez nadmierne zaufanie do ludzi - szukajac milosci i przyjazni. I ktore wpakowaly mnie w stan w jakim dzis jestem... Moze tu znajde pomoc, ktorej potrzebuje...

 

Kilka lat temu moja przyjaciolka poznala przez internet chlopaka. Zaczela sie z nim spotykac i sciagnela na siebie oczy podejrzanych typkow. Jakis czas potem ja poznalam jego brata. To skomplikowane i ciezko to zebrac do kupy... tym razem ja juz nie moglam sie z nim spotkac, zebym - jak twierdzil nie sciagnela na siebie problemow tak jak zrobila to moja przyjaciolka. Ponoc mial nieciekawa przeszlosc i potrzebowal czasu na zamkniecie jej. Musial wyjechac. I rzekomo wyjechal - stracilismy na dluzszy czas kontakt. W miedzy czasie czesto rozmawialam z jego kuzynem. Niby byl godny zaufania ale okazalo sie ze narobil mase zlego. Opowiadal mi nie stworzone rzeczy na temat mojego chlopaka, przyjaciolki, ciagle mnie krytykowal, porownywal z nia, jesli cos bylo nie tak mowil ze to moja wina, ze musze sie zmienic, ze to dlatego ze nie jestem taka jak ona - czula, kochajaca, dobra. A ja jak glupia dawalam soba manipulowac. Bardzo zle to na mnie wplynelo, zamknelam sie w sobie, odsunelam od kumpeli, zaczelam podejrzliwie patrzec na swiat, ludzi. Czekalam tylko na to, kiedy mnie skrzywdza, z daleka wyczuwalam podstep i falsz, mialam ciagle postawe obronna i negatywne podejscie do wszystkiego. Chcialam sie odsunac, zerwac kontakt ale wtedy przepraszal, mowil ze juz nie bedzie itd. Po jakims czasie 'moj' ukochany wrocil. Dowiedzial sie co sie dzialo pod jego nieobecnosc i stwierdzil ze musi wyjechac jeszcze na rok, zeby posprzatac syf, jakiego narobil jego kuzyn. Ja przezylam szok dowiadujac sie ze przez tyle czasu zylam w klamstwie, bylam w ciezkim stanie, okropnie zniszczona psychicznie, wyczerpana czekaniem, ciaglymi klamstwami.... Poprosil zebym jeszcze poczekala, przeprosil za wszystko, prosil o wybaczenie za krzywdy na jakie mnie skazal. Wybaczylam i obiecalam ze poczekam. kolejny rok... W miedzy czasie moja przyjaciolka poznala chlopaka i... odsunela sie. Zostalam sama...

 

Dzis minelo juz kilka miesiecy odkad moj chlopak mial wrocic... Nie wrocil i nie mam od niego zadnego znaku zycia - zapadl sie pod ziemie. Nie mam chlopaka, przyjaciolki... NIc... Nie umiem sie pozbierac, nie ufam ludziom, nie umiem rozpoczac nowych bliskich znajomosci, nic mnie nie cieszy, nie interesuje, czuje sie jak balon z ktorego spuszczono powietrze. Nie mam na nic sily i stracilam sens zycia, wszytko co dawalo mi motywacje, radosc i chec zeby wstawac z lozka. Ludzie mnie unikaja a ja wszedzie widze, ze nie sa dla mnie szczerzy, obgaduja mnie i maja mnie gdzies, mam ochote rzucac sie wszystkim do gardla, jestem nerwowa i czesto wredna. Zapomnialam jak to jest czuc to co dobre - milosc, cieplo, wspolczucie - brak we mnie dobrych uczuc, nie umiem nawet tesknic.. Nie wiem co robic, nie moge tak dluzej zyc a nie mam sily tego zmienic. Zmarnowalam juz tyle lat na tych ludzi, chcialabym rozpoczac nowe przyjaznie, nowy zwiazek a jestem strzepkiem czlowieka, zgorzkniala 30latka, ktora nie ufa, nie wierzy ludziom... A przeciez przede mna cale zycie. Chcialabym poznac kogos kto mnie pokocha... Jesli to wogole mozliwe... Co mam robic,z eby przestac wegetowac.... Pomozcie....

 

Stellastar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochałaś żyć złudzeniem, ale jak się okazało nie jest one sycące. Prawdą jest że czasu nie cofniesz, koleżanki i chłopaka nie odzyskasz, a nawet nie jest to warte zachodu. Pozostaje Ci tylko iść do przodu po tym co zaszło, nikt nie mówi Ci abyś się z tym godziła, ale odwracać się w przeszłość, która niewiele miała do zaoferowania jest bez sensu, przygnębianie tymi wszystkimi faktami stwarza zagrożenie. Największym problemem w smutku jest to że działa jak substancja odurzająca, zniekształca obraz widzenia na czarno biały, a wizje przyszłych dni zdają się być policzone. Warto abyś spróbowała zawalczyć, dla samej siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aligheri, dziekuje za odpowiedz. Masz racje, zylam zludzeniem. Najgorsze jest to ze nienawidze za to siebie, za wlasna glupote. Ale nie wiem jak zawalczyc, naprawde stracilam zaufanie do ludzi i sily do zycia. A zanim weszlam w te znajomosci, mialam wszystko pod kontrola, moje zycie szlo tak, jak tego chcialam.... Jak zaczac na nowo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sądź się tak surowo, emocje potrafią wiele przysłonić. Nikt nie mówi tutaj o tym abyś z dnia na dzień potrafiła ufać ludziom, bo to jest niemożliwe, jedynie powolne zmiany będą w stanie wprowadzić Cię do strefy komfortu, oczywiście znajduje się ona w innym położeniu niż wcześniej, ale to już bez znaczenia. Pytasz jak zacząć od nowa, a jakiego początku byś oczekiwała?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pracuje... Tyle ze te gowniane lata wyssaly ze mnie zycie i psychicznie jestem wyczerpana zeby szukac nowych znajomosci dbac o nie i angazowac w nie sily i uczucia. Czy wszyscy sa tacy naiwni jak ja? Nigdy nie bylam zbyt odwazna, pewna siebie ale chcialam miec kogos kto mnie pokocha. Nie zabawi sie mna i moimi uczuciami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak ktoś pisał, moim zdaniem ciężko jest od razu wskoczyć do strefy komfortu. Daj sobie czas, chłopak sam się znajdzie jeśli tylko zaczniesz robić coś dobrego dla siebie, cokolwiek. Wyjdź pobiegać, albo spróbuj pomoc komuś na tym forum swoim postem, obejrzyj dobry film. Takimi małymi kroczkami unikniesz frustracji, że jeszcze nie jest tak jak byś całkowicie chciała - w końcu będzie, tylko to wymaga czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje Wam kochani za wszystkie rady i słowa zrozumienia.... Człowiek mysli ze ma zycie pod kontrola, konczy szkole, idzie na studia poznaje ludzi... Wszystko jest super, idzie gladko. A wystarczy ze pozna sie kogos nieodpowiedniego, pozwoli zaslepic uczuciom i wszystko to, na co do tej pory sie tak ciezko pracowalo znika. Trzeba nagle podnosic sie z trudem z ziemi, uczyc na nowo zyc, uczyc siebie, swiata. Nawet tego zeby czuc znowu ze zycie moze sprawiac radosc, czuc cokolwiek. Przeciez zycie to nie jest tylko ciagla walka przez lzy, dalej moze sprawiac radosc, slonce przeciez dalej swieci, trzeba tylko przebic ten mur, ktory nas tak oplotl i tak zablokowal, ze nic dobrego nie widzimy, nie czujemy. Nikomu nie zycze by kiedys to przechodzil - czuje sie wtedy taka pustke, nienawisc, obojetnosc, ochote zeby na kazda prowokacje czy niemile slowo odpowiadac atakiem.

 

Ale kazde gowno w jakim sie bylo czegos uczy. Wtedy bylam gotowa odsunac sie od rodziny, od kazdej osoby, ktora mnie ostrzegala i mowila, ze jeszcze bede plakac. Nie sluchalam, bo... ufalam.... Bo przeciez oni obiecali, bo to byli przyjaciele. A skoro ja nikogo nie skrzywdze i daje cala siebie to napewno oni oddadza mi to, co dobre.... Ale nie oddali a ja przeplakalam dziesiatki nocy... Dzis nie ma przyjaciol, jego ani jej ale zostala rodzina. O dziwo, nikt mi nic nie wyrzuca ( no moze czasami ale bardzo rzadko i delikatnie). I wspieraja choc tak naprawde nie znaja calej prawdy bo nigdy im jej nie powiedzialam. I tak by nie zrozumieli tego syfu. Czesto sie nie docenia rodziny, ludzi, ktorzy sa ciagle obok nas a potem okazuje sie ze tylko oni nas naprawde kochaja i sa gotowi pomoc, martwia sie. Oni wtedy ucza nas na nowo zyc. Tego ze trzeba zyc - dla nich...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nawet nie musisz się mocno zmieniać - po prostu trafiłaś na nieodpowiedniego faceta. Czasem tylko warto wziąć pod uwagę zdanie innych - nie odrzucać podpowiedzi od razu, ale zastanowić się chwilę nad nimi (wtedy mówiłaś ze wszyscy Ci odradzali).

 

Dobra z Ciebie dziewczyna - mocno się angażujesz będąc w związku i jesteś w stanie wiele poświęcić dla faceta. Twój przyszły mąż będzie miał z Tobą dobrze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tego tez trzeba sie uczyc... Do tamtego czasu w szkole, na studiach wszystko mi wychodzilo wiec nauczylam sie sama ze wszystkim radzic i to mi wychodzilo. Bylam pewna ze zawsze podejmuje madre decyzje i daje rade z problemami, nikt nawet nie musial mi doradzac bo nigdy ne sprawialam klopotow. Az do czasu... I wtedy, gdy inni mi zaczeli doradzac, otwierac oczy myslalam sobie " Nie, mylicie sie. Przeciez do tej pory nie wpakowalam sie w nic zlego, zawsze bylam ostrozna. I dalej jestem. Udowodnie wam ze on jest szczery, jak wroci i go zobaczycie, zobaczycie, ze mialam racje. Ze nie popelnilam bledu." No i zonk... Ponioslam porazke. Popelnilam pierwszy i najwiekszy, najbardziej bolesny blad zycia. Nauka na przyszlosc, nigdy nie mysl ze stoisz bo mozesz szybko upasc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I kolejny krok do tylu... Sa dni, kiedy czuje sie lepiej i takie, kiedy mam wrazenie ze znow sie cofam. Przeszlosc, choc towarzyszy mi ciagle bo nie ma dnia zeby samoistnie cos mi sie nie przypomnialo, to oddzielona jestem od niej teraz murem, jakby to wszystko nie zdarzylo sie naprawde. Jakbym wspominala jakis film, cos czego nie bylam udzialem. Niestety, odczuwam skutki...

 

Przychodza czesto chwile i to jest niezalezne ode mnie - nie wiem kiedy i dlaczego sie pojawiaja - po prostu nagle spadaja,.. wtedy wyjatkowo mocno czuje odraze do wiekszosci ludzi na ktorych patrze, Jestem w towarzystwie a mam wrazenie jakbym byla gdzies poza, jakbym stala za jakas szyba i zza niej patrzyla na tych ludzi, jakbym widziala jednoczesnie ich falsz i oblude, choc czesto nawet ich dobrze nie znam albo znam i sa mili.... To jest takie meczace, chore... Zamykam sie wtedy w swoim swiecie, staje sie milczca, obserwuje albo po prostu wychodze.

 

Czasem mi sie wydaje, ze to po prostu tesknota, ktora gleboko chowam, przed ktora uciekam z calych sil. Ale ktora dalej tam jest. Podswiadome oczekiwanie, ze on wroci. Meczenie sie kazda chwila bez niego. Jakbym musiala zyc bez powietrza, jechala ciagle na zaciagnietym hamulcu albo wdechu... I dalej miala nadzieje ze to sie w koncu zmieni... Ze ktos mnie z tego uratuje. Ze on wroci....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu miałabyś na niego nadal czekać? Nie oceniam czy to dobry czy zły pomysł, ale chciałbym byś się nad tym zastanowiła. Czy będziesz szczęśliwa gdy wróci? Nie będziesz się ciągle bała ze znowu wyjedzie? Będziesz miała gwarancję że nie wyjedzie, na podstawie tego co przeszłas z nim?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może już przyzwyczailam się że ostatnie lata mojego życia to jedno niekończące się czekanie...

 

Wiem że on nie wróci ale dalej żyje w jakimś stopniu przeszłościa i nie zapomniałam. Dopóki nie poznam kogoś nowego, kto powieci mi uwagę i na kim wreszcie będę mogła się całkowicie skupić, demony przeszłości będą obok. I to mi utrudnia normalne funkcjonowanie wśród ludzi. Szukania dobra, ciepła, zaufania wśród nich, szukania jakiegokolwiek towarzystwa, które na dłuższą metę sprawiało by mi radość, ludzi z którymi mogłabym znowu nawiązać jakieś bliskie więzi....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lepiej. Dziękuję! Korzystam z urlopu, odwiedzam rodzinne strony i bliskich. Myślę że czas koi rany i powoli leczy. Może trochę pomogły też leki jakie od kilku miesięcy biorę.

 

Może z czasem poznam kogoś kto mnie szczerze pokocha i doceni jako człowieka. Może uda mi się wymazać z pamieci te zaklamane lata.

 

Cieszę się że trafiłam na ten blog, jestem miło zaskoczona że mój los i moje życie obchodzą ludzi, was kochani, ludzi którzy mnie nie znają... Ale którym mogę o wszystkim napisać i bez obaw, oporów zrzucić z siebie to co toksyczne. Dziękuję

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem że on nie wróci ale dalej żyje w jakimś stopniu przeszłościa i nie zapomniałam. Dopóki nie poznam kogoś nowego, kto powieci mi uwagę i na kim wreszcie będę mogła się całkowicie skupić, demony przeszłości będą obok. I to mi utrudnia normalne funkcjonowanie wśród ludzi. Szukania dobra, ciepła, zaufania wśród nich, szukania jakiegokolwiek towarzystwa, które na dłuższą metę sprawiało by mi radość, ludzi z którymi mogłabym znowu nawiązać jakieś bliskie więzi....

Z czystego serca proponuję Ci, byś najpierw skupiła się na sobie, ponieważ z tego, co napisałaś, wynika, że źle się czujesz sama ze sobą i potrzebujesz drugiej osoby, by zapełniła wewnętrzną pustkę (nie uważam Ciebie za pustaka, żebyśmy się zrozumiały ;)).

To wygląda na zwykłe uzależnienie i dopóki będziesz trwać w obecnym stanie świadomości, dopóty nigdy nie znajdziesz tego, czego szukasz, czyli bezpieczeństwa i miłości, a każde niepowodzenie w związku będziesz traktować jak atak na Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest coś w tym co piszesz... Rzeczywiście mam wrażenie że będę szczęśliwa jedynie mając kogoś obok. Bo sama ze sobą nie umiem być szczęśliwa, ciągle mi czegoś brakuje. Ale jak to zmienić? Co mam zrobić żeby poczuć się wolna, poczuc się dobrzs sama ze sobą, niezależna, nie podatna na opinie innych, nie szukająca ich akceptacji i pochwal żeby czuć się lubiana czy wartościowa. Być po prostu Wolna kobieta świadoma swojej wartości która nie potrzebuje Poklasku i poparcia innych żeby być silna, realizująca swoje cele. I która wierzy że da radę. Chciałabym nauczyć się nie patrzec na siebie oczami innych....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czemu ale ludzie nie szukają mojego towarzystwa i przez to, mając dalej w pamięci minione lata, nie uważam się za kogoś wartościowego. To często też jest powodem moich stanów depresyjnych. Nie wiem z czego wynika unikanie mojej osoby.... Czy to dlatego że ja sama nie umiem jeszcze nawiązać bliskich więzi z ludźmi czy dlatego że tak mało jest szczerych i porządnych osób teraz? Jestem miła, może mniej mówię i nie jestem tak rozrywkowa i pełna radośći jak kiedyś, ale kazdy zawsze może liczyć na moją pomoc, wsparcie, dobre słowo. Wiec w czym tkwi problem? Albo we mnie albo w tym świecie, na którym byłoby tak mało ciepłych serdecznych ludzi? Jak wy to odbieracie i co trzeba robic dziś żeby inni pamiętali o was organizując imprezy???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu wsłuchaj się w siebie. Rób to jak najczęściej, zwłaszcza, gdy odczuwasz wewnętrzny niepokój. Obserwuj swoje myśli i emocje oraz przeżywaj je, jeśli czujesz, że tego chcesz.

Zastanów się dokładnie, czego potrzebujesz i pragniesz i porównaj to z wymaganiami otoczenia. Jeżeli stwierdzisz, że to, czego chcesz dla siebie, jest ważniejsze i lepsze niż opinia społeczeństwa, to już uczynisz pierwszy krok ku wolności.

Chodzi o to, byś powoli rozbudzała w sobie wewnętrzny autorytet i zdała się na własną intuicję.

Prawdopodobnie mechanicznie stosujesz wobec innych projekcję, przez co wydaje Ci się, że wszyscy wokół obserwują Cię i krytykują Twoje poczynania. Prawda jest jednak taka, że z reguły ludzie interesują się sami sobą i Twoje patrzenie oczyma innych jest zwykłym zafałszowaniem rzeczywistości. Musisz sobie uświadomić, że Twoje wyobrażenia nie mają pokrycia z rzeczywistością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego uważasz, że brylowanie na imprezach świadczy o byciu kimś lepszym? :smile:

A czy Ty szukasz towarzystwa tych osób?

Może te osoby czują się onieśmielone Twoją skromnością?

Czy zdajesz sobie sprawę, że wielu ludzi przeżywa podobne rozterki, tylko nie są ich świadomi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oniesmielone moja skromnoscia? Częściej jestem odbierana właśnie jako osoba zrozumiała i pewna siebie, to bardzo boli bo w głębi jestem tak słaba i bezbronna, niepewna... dlatego rzadko zabieram głos czy udzielam się towarzysko bo nie czuje żeby inni chcieli słuchać tego, co mam do powiedzenia.

 

Czy szukam ich towarzystwa? Nie... Staram się być na uboczu, trudno to wyjaśnic... Z jednej strony brakuje mi ludzi, z drugiej boję się ich, unikam bo nie czuje się lubiana czy nie wierzę w ich szczerość... Mam wrażenie że jestem cała popaprana przez to co się stalo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że nie można też zbyt wielu oczekiwań stawiać sobie czy też do sytuacji, np. imprezy. Im większe stawiamy oczekiwania, tym może być większe rozczarowanie. Może za bardzo skupiasz się na tym by dobrze wypaść, by inni Cię polubili, może zbyt często sprawdzasz jak się czujesz, jak inni na Ciebie patrzą, zamiast po prostu być i skupić się na tym co ktoś inny interesującego mówi, co się dzieje wokół i ile z tego możesz korzyści wyciągnąć, np. napić się dobrego drinka, spytać koleżankę o coś, co Cię długo ciekawiło, posłuchać dobrej muzyki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja droga, jestem studentka psychologii i dam ci dobra rade

idz na psychoterapie

ty musisz uwierzyc w siebie ze jestes madra, wspaniala i wartosciowa i masz w sobie potencjal.

i zaufac na nowo ludziom-wtedy przekonasz sie ze nie wszyscy sa zli, jest mase wspanialych ludzi

 

ja kiedys bylam podobna do ciebie, dzieki terapii zmienilam sie bardzo, mam wielu znajomych, kilku przyjaciol ,jestem wolontariuszka i kocham ludzi :P

 

a tez kiedys balam sie zaufac

trzymam kciuki za ciebie, wazne ze chcesz cos zmienic, przestac wegetowac

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×