Skocz do zawartości
Nerwica.com

Oberża pod złamanym paragrafem


Gość iiwaa

Rekomendowane odpowiedzi

a, Thaur, nie odpowiedziałam Ci na pytanie, dlaczego jestem nietowarzyska. Odpowiadam więc.

Jestem bardzo towarzyska, kiedy przebywam w Niemczech czy Holandii.

W naszym kraju nie jestem towarzyska, bo ludzie oceniają mnie przez pryzmat tutejszych standardów, czego nie robią np. Niemcy.

U nas ocenia się przez pryzmat kobiety-matki-Polki, która powinna być skromna i cicha, przede wszystkim poświęcać się rodzinie (nie tylko dzieciom, ale też np. chorym rodzicom czy teściom - gdzie w innych krajach po prostu albo robi to opieka społeczna, albo płaci się profesjonalistom - mój mąż zresztą płacił, obłożnie chora teściowa z nami nie mieszkała; jak kogoś nie stać, to przecież przychodzą opiekunki z opieki społecznej, ale w naszym kraju uznawane jest to za zbrodnię), nie powinna mówić głośno, że ona pracę zawodową lubi, nie powinna mówić głośno, że ona nie gotuje, bo nie chce, za to może w tym czasie jechać z każdym autem na myjnię (olaboga! straszne, feministka! :D), nie powinna robić zabiegów upiększających, a tym bardziej mówić o tym normalnie, jak o wszystkim, nie powinna mówić głośno, że nie wierzy w boga, nie powinna mówić, że lubi seks (z własnym mężem!), bo przecież kobieta u nas powinna pełnić przede wszystkim funkcję prokreacyjną, że nie utrzymuje kontaktu ze swoimi krewnymi, a jedynie z powinowatymi, nie powinna nie mieć ślubu kościelnego, a co dopiero się do tego przyznawać przed innymi.

O ile tam, gdzie pracuję, jest ok (w sensie w mieście, w którym pracuję), to tam, gdzie mieszkam (czyli za miastem, jakieś 20 km do centrum), ok nie jest. Ludzie mają właśnie takie podejście. Chcieliśmy tam mieszkać, bo udało się kupić kilka działek zaraz przy sobie, połączyć w jedną i mieszkać pod lasem i mieć święty spokój. Ale unikam tutejszych ludzi. Kontakt mamy właściwie tylko z małżeństwem lekarzy (leczą nas), z radcą prawnym (co ciekawe pracujemy też prawie że po sąsiedzku) i z małżeństwem fryzjerów (długo myślałam, że on jest gejem, a tu proszę, ożenił się).

A tam - no cóż - to wszystko jest po prostu normą. Nie ma takiego konserwatyzmu obyczajowego.

 

Już nawet nie na moim przykładzie, ale na przykładzie męża - on otwarcie mówi, że dla niego posiadanie pieniędzy jest w życiu jedną z ważniejszych rzeczy, dajmy na to znajdujących się w pierwszej dziesiątce. W Niemczech NIKT nie uzna tego za wadę. W Polsce znajdzie się od razu znaczna ilość krytykantów.

Nie lubię w Polakach - zwłaszcza w Polkach - tego, że wtykają nos w nie swoje sprawy, bo nudzi im się w ich własnym życiu. Masz przykład tej całej Agusi.

Jedna baba mieszka u nas na osiedlu (2 ulice dalej! - chociaż domów jest mało, my mieszkamy pod lasem).

No kretynka, totalne bezmózgowie (nie wiem skąd się coś takiego bierze) - była bardzo zainteresowana moją osobą, kiedy mój mąż wyjechał na tydzień.

Potem go spotkała jak poszedł biegać z naszym psem, i zaczęła gadkę:

"a pana żona podczas pana nieobecności to dziesięciocentymetrowe szpilki nosiła!"

"a pana żona wieczorami przyjmowała w domu jakiegoś młodego mężczyznę!" (to było najzabawniejsze, bo sam mi przysłał swego aplikanta, żeby mi pomógł)

"a pana żona o północy do domu wracała"

No ten sam typ :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli kota ignorujesz gdy próbuje się dostać do twojego pokoju, to w pewnym momencie sobie odpuszcza.

Dopóki nie nauczy się, że skacząc na klamkę może sobie otworzyć drzwi :mrgreen:

No chyba, że zamyka się na klucz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Salir, nie łam się. Koty to mali egoiści. Gdyby były ludźmi, na pewno byśmy ich nie lubili (z takim charakterem). Lubimy je za wygląd.

:shock:

Ja lubię koty nie tylko za wygląd. Nie powiedziałabym, że są egoistami, tylko mają inny charakter niż psy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz iwaa, ja jak kogoś zagaduję w pociągu czy gdzieśtam to w inny sposób. Koło nie powiem czego mi lata kim jest ta osoba, co robi w łóżku i czym smaruje chleb. Rozmawiamy na tematy zbliżające ludzi do siebie. Więc z zakonnicą (jestem niewierzący) dyskutowaliśmy o sztuce sakralnej. Okazało się zresztą, że była doktorem historii sztuki. Z Grzesiem Braunem (tak, tak, jechaliśmy razem pociągiem! :D) rozmawiałem o zmianach jakie zachodzą w polszczyźnie od 1989 roku. Z inną osobą dyskutowaliśmy na temat hobby. Okazało się, że zaczęła ćwiczenia na siłowni, więc służyłem jej radą.

 

Myślę, że niepotrzebnie demonizujesz. Zawsze można trafić na jakiegoś cymbała, który będzie chciał wiedzieć więcej, niż chcesz mu powiedzieć. Ale zakładając, że wszyscy tacy są, tracisz bezpowrotnie szansę na ciekawą rozmowę, która być może zapłodni twój umysł. A nawet jeśli nie, to miłą pogawędką sprawi, że czas szybciej zleci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz iwaa, ja jak kogoś zagaduję w pociągu czy gdzieśtam to w inny sposób. Koło nie powiem czego mi lata kim jest ta osoba, co robi w łóżku i czym smaruje chleb. Rozmawiamy na tematy zbliżające ludzi do siebie. Więc z zakonnicą (jestem niewierzący) dyskutowaliśmy o sztuce sakralnej. Okazało się zresztą, że była doktorem historii sztuki. Z Grzesiem Braunem (tak, tak, jechaliśmy razem pociągiem! :D) rozmawiałem o zmianach jakie zachodzą w polszczyźnie od 1989 roku. Z inną osobą dyskutowaliśmy na temat hobby. Okazało się, że zaczęła ćwiczenia na siłowni, więc służyłem jej radą.

 

Myślę, że niepotrzebnie demonizujesz. Zawsze można trafić na jakiegoś cymbała, który będzie chciał wiedzieć więcej, niż chcesz mu powiedzieć. Ale zakładając, że wszyscy tacy są, tracisz bezpowrotnie szansę na ciekawą rozmowę, która być może zapłodni twój umysł. A nawet jeśli nie, to miłą pogawędką sprawi, że czas szybciej zleci.

 

Ale mnie czas leci szybko, jeżeli czytam książkę lub pracuję. Albo śpię.

 

Nie, owszem, ludzie w pociągach podchodzą inaczej. Mowa o tzw. "tubylcach", bo mam wrażenie, że w tej mieścinie się wszyscy znają (ja za to prawie nikogo nie znam).

Są cholernie zawistni. Dzisiaj przypomniało mi się, że muszę kupić jedną rzecz w aptece (zwykle staram się robić zakupy w mieście, czuję się anonimowo = komfortowo) i słuchałam, o czym mówią w kolejkach. Rzekomo komuś się w głowie przewróciło, bo zrobił córce osiemnaste urodziny w hotelu.

Pytanie tylko, czy to jest ICH sprawa. Nie ich pieniądze, niech sobie wsadzą swoją zawiść głęboko w... gardło. I się udławią przy okazji.

Baby chyba w moim wieku, acz nader zaniedbane i - sądząc po tym, czego słuchać musiałam, bo rozładował mi się telefon i nie mogłam założyć słuchawek - nieposiadające własnego życia.

Mam na takie alergię. Główny punkt programu w ich dniu, to zrobienie zakupów (robią je pewnie CODZIENNIE, bo im się nudzi) i obgadanie wszystkich, których znają bądź nie (ale się nawiną).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz iwaa, ja jak kogoś zagaduję w pociągu czy gdzieśtam to w inny sposób. Koło nie powiem czego mi lata kim jest ta osoba, co robi w łóżku i czym smaruje chleb. Rozmawiamy na tematy zbliżające ludzi do siebie. Więc z zakonnicą (jestem niewierzący) dyskutowaliśmy o sztuce sakralnej. Okazało się zresztą, że była doktorem historii sztuki. Z Grzesiem Braunem (tak, tak, jechaliśmy razem pociągiem! :D) rozmawiałem o zmianach jakie zachodzą w polszczyźnie od 1989 roku. Z inną osobą dyskutowaliśmy na temat hobby. Okazało się, że zaczęła ćwiczenia na siłowni, więc służyłem jej radą.

 

Myślę, że niepotrzebnie demonizujesz. Zawsze można trafić na jakiegoś cymbała, który będzie chciał wiedzieć więcej, niż chcesz mu powiedzieć. Ale zakładając, że wszyscy tacy są, tracisz bezpowrotnie szansę na ciekawą rozmowę, która być może zapłodni twój umysł. A nawet jeśli nie, to miłą pogawędką sprawi, że czas szybciej zleci.

 

Ale mnie czas leci szybko, jeżeli czytam książkę lub pracuję. Albo śpię.

 

Nie, owszem, ludzie w pociągach podchodzą inaczej. Mowa o tzw. "tubylcach", bo mam wrażenie, że w tej mieścinie się wszyscy znają (ja za to prawie nikogo nie znam).

Są cholernie zawistni. Dzisiaj przypomniało mi się, że muszę kupić jedną rzecz w aptece (zwykle staram się robić zakupy w mieście, czuję się anonimowo = komfortowo) i słuchałam, o czym mówią w kolejkach. Rzekomo komuś się w głowie przewróciło, bo zrobił córce osiemnaste urodziny w hotelu.

Pytanie tylko, czy to jest ICH sprawa. Nie ich pieniądze, niech sobie wsadzą swoją zawiść głęboko w... gardło. I się udławią przy okazji.

Baby chyba w moim wieku, acz nader zaniedbane i - sądząc po tym, czego słuchać musiałam, bo rozładował mi się telefon i nie mogłam założyć słuchawek - nieposiadające własnego życia.

Mam na takie alergię. Główny punkt programu w ich dniu, to zrobienie zakupów (robią je pewnie CODZIENNIE, bo im się nudzi) i obgadanie wszystkich, których znają bądź nie (ale się nawiną).

 

To zupelnie jak u mnie :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz iwaa, ja jak kogoś zagaduję w pociągu czy gdzieśtam to w inny sposób. Koło nie powiem czego mi lata kim jest ta osoba, co robi w łóżku i czym smaruje chleb. Rozmawiamy na tematy zbliżające ludzi do siebie. Więc z zakonnicą (jestem niewierzący) dyskutowaliśmy o sztuce sakralnej. Okazało się zresztą, że była doktorem historii sztuki. Z Grzesiem Braunem (tak, tak, jechaliśmy razem pociągiem! :D) rozmawiałem o zmianach jakie zachodzą w polszczyźnie od 1989 roku. Z inną osobą dyskutowaliśmy na temat hobby. Okazało się, że zaczęła ćwiczenia na siłowni, więc służyłem jej radą.

 

Myślę, że niepotrzebnie demonizujesz. Zawsze można trafić na jakiegoś cymbała, który będzie chciał wiedzieć więcej, niż chcesz mu powiedzieć. Ale zakładając, że wszyscy tacy są, tracisz bezpowrotnie szansę na ciekawą rozmowę, która być może zapłodni twój umysł. A nawet jeśli nie, to miłą pogawędką sprawi, że czas szybciej zleci.

 

Ale mnie czas leci szybko, jeżeli czytam książkę lub pracuję. Albo śpię.

 

Nie, owszem, ludzie w pociągach podchodzą inaczej. Mowa o tzw. "tubylcach", bo mam wrażenie, że w tej mieścinie się wszyscy znają (ja za to prawie nikogo nie znam).

Są cholernie zawistni. Dzisiaj przypomniało mi się, że muszę kupić jedną rzecz w aptece (zwykle staram się robić zakupy w mieście, czuję się anonimowo = komfortowo) i słuchałam, o czym mówią w kolejkach. Rzekomo komuś się w głowie przewróciło, bo zrobił córce osiemnaste urodziny w hotelu.

Pytanie tylko, czy to jest ICH sprawa. Nie ich pieniądze, niech sobie wsadzą swoją zawiść głęboko w... gardło. I się udławią przy okazji.

Baby chyba w moim wieku, acz nader zaniedbane i - sądząc po tym, czego słuchać musiałam, bo rozładował mi się telefon i nie mogłam założyć słuchawek - nieposiadające własnego życia.

Mam na takie alergię. Główny punkt programu w ich dniu, to zrobienie zakupów (robią je pewnie CODZIENNIE, bo im się nudzi) i obgadanie wszystkich, których znają bądź nie (ale się nawiną).

 

To zupelnie jak u mnie :D

 

Co ciekawe, jak miałam ojca alkoholika, który przechlewał całą kasę i nie było za co kupić jedzenia, to żadni ludzie się mną nie interesowali.

Zaczęli się za to bardzo (przesadnie) interesować (inni ludzie, zasada ta sama - tłum gapiów i plotkarzy), jak przeprowadziłam się do męża (wówczas nie męża).

Głodny dzieciak nie jest skandalem i nie należy o tym mówić. 22-latka biorąca ślub z 38-latkiem za to jest czymś, czym ich zdaniem powinni się zająć.

Nie da się takich osób szanować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, ale ty też wydajesz swoje oceny i np. przed tobą niejedna osoba by się mogła bać otworzyć przeczuwając krytykę, czy pogardę.

 

Ale ja wypowiadam swoje oceny prosto w oczy danej osobie.

Nie łażę do sąsiadki.

Ja się nie bałam. Ci ludzie byli wścibscy. Tyle. Nie lubiłam ich.

Mnie nie interesuje, kto z kim się hajta, kto komu gotuje (bądź nie), kto gdzie pracuje, kto o której do domu wraca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa,

no ja wiem, ale chodzi mi o sytuacje w takim pociągu, napisałaś czemu nie chcesz gadać z ludźmi w pociągu, bo bedą niewyrozumiali wobec twojego modelu życia.

 

i z tego samego powodu osoba bezrobotna może się bać do ciebie odezwać, że go skrytykujesz, za jego model życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, to nie dotyczyło pociągu, tylko mojej nietowarzyskości :D

 

 

W pociągu nie gadam, bo zwyczajnie robię coś innego.

 

Bezrobotny? A niech sobie robi co chce, póki nie ma dzieci na utrzymaniu. Jeśli je ma i nie pracuje bo mu się nie chce, albo liczy na socjal, to jakich słów ma się spodziewać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawe, jak miałam ojca alkoholika, który przechlewał całą kasę i nie było za co kupić jedzenia, to żadni ludzie się mną nie interesowali.

Zaczęli się za to bardzo (przesadnie) interesować (inni ludzie, zasada ta sama - tłum gapiów i plotkarzy), jak przeprowadziłam się do męża (wówczas nie męża).

Głodny dzieciak nie jest skandalem i nie należy o tym mówić. 22-latka biorąca ślub z 38-latkiem za to jest czymś, czym ich zdaniem powinni się zająć.

Nie da się takich osób szanować.

 

W małych miejscowościach tak jest...ludzie interesują się życiem innych bo nie mają nic innego do roboty. Historie jakie się czasem tworzą przekazywane z ust do ust zadziwiają mnie. Nie interesuje się życiem innych ludzi, czasem usłyszę coś ale jednym uchem mi wleci a drugim wyleci. Nie robię z niczego sensacji bo zwyczajnie staram się rozumieć innych. Nie kwestionuję...mam to gdzieś. Przywykłam, że ta jest..choć łatwo nie było...ostracyzm społeczny...niezrozumienie...osądzenie...to boli. Kiedyś się czułam jakbym kogoś zabiła albo pobiła, zrobiła coś strasznego. Nie życzę nikomu. Dużo mnie to też o ludziach nauczyło i o sobie...przetrwałam. Nie sztuką jest mieć stu znajomych, sztuka jest znaleźć kogoś gdy wszyscy będą przeciwko Tobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niech ludzie na samych siebie lepiej spojrzą, zamiast się pastwić za plecami nad innymi bez powodu.

słyszeliście? https://bezprawnik.pl/promocja-lidla-sprytnie-tanio/

Ja właśnie na prawniczym blogu coś takiego czytam.

Przecież to jest żałosne. Kupować podpaski, środki czystości, jedzenie, wysypywać w samochodzie i wracać z pustymi opakowaniami do sklepu.

I nie, nie wierzę, że ludzie to robią z biedy. Ludzie to robią z zachłanności, bo nie wierzę, że całych tłumów nie stać na paczkę podpasek raz w miesiącu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to była tzw. strażniczka moralności. w krajach muzułmańskich tego typu zjawisko ma o wiele bardziej radykalny charakter, chodzą takie z kijami po mieście i dyscyplinują kobiety z odkrytą twarzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thaur ja lubię Janis Joplin

 

Też lubię.

 

Niech ludzie na samych siebie lepiej spojrzą, zamiast się pastwić za plecami nad innymi bez powodu.

słyszeliście? https://bezprawnik.pl/promocja-lidla-sprytnie-tanio/

Ja właśnie na prawniczym blogu coś takiego czytam.

Przecież to jest żałosne. Kupować podpaski, środki czystości, jedzenie, wysypywać w samochodzie i wracać z pustymi opakowaniami do sklepu.

I nie, nie wierzę, że ludzie to robią z biedy. Ludzie to robią z zachłanności, bo nie wierzę, że całych tłumów nie stać na paczkę podpasek raz w miesiącu.

 

Pokusa jest dużo większa, gdy jesteś biedny. Ja bym tego nie zrobił, ale nie potępiam tych, którzy w ten sposób usiłują spiąć budżet.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×