Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja historia i prośba o pomoc


mercymona

Rekomendowane odpowiedzi

Moja przygoda z depresją zaczęła się w wakacje 2012 roku. Przez kilka dni leżałam w łóżku, umycie zębów było dla mnie wyzwaniem, niczym przebiegnięcie maratonu. Poszperałam w internecie, stwierdziłam wszelkie możliwe objawy depresji i udałam się do psychiatry. Wyszłam z rozpoznaniem zaburzeń depresyjno-nerwicowych i receptą na Symfaxin 0,75mg i Alprox 0,5mg. Zaczęłam przyjmować leki, po dwóch tygodniach "odkryłam życie na nowo". Nagle rzeczy, które wcześniej były nie do przejścia, robiłam ot tak, nie zastanawiając się nad tym. Pojawiło się mnóstwo zainteresowań, planów na przyszłość. Podczas owych wakacji byłam w odwiedzinach u rodziny w małej miejscowości, nie ma tam lekarza psychiatry, a skończyły mi się leki. Stwierdziłam, że to przecież żaden problem, bo przecież czuję się tak świetnie, że już ich nie potrzebuję. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to błąd i że tak nie można... W grudniu 2012 próba samobójcza, stety lub niestety nieudana, hospitalizacja na toksykologii, płukanie żołądka. Na przymusowej konsultacji psychiatrycznej powiedziałam lekarzowi, że już zrozumiałam swój błąd, nie mogę sobie pozwolić na pobyt w szpitalu psychiatrycznym, bo chcę wrócić do szkoły. Uwierzył, do szpitala nie poszłam ale kolejne 2-3 miesiące przeleżałam w łóżku gapiąc się w telewizor. Włączyłam od nowa leczenie Symfaxinem. Znów strzał w dziesiątkę. Równo po dwóch tygodniach wróciła chęć do życia, przez kolejne dwa tygodnie nadrobiłam zaległości z całego semestru LO i zdałam maturę. Dostałam się na bardzo dobre ale też ciężkie studia i to mnie pochłonęło, w międzyczasie znów odstawiłam Symfaxin "bo się skończył". W czasie sesji zimowej poczułam, że już nie wytrzymuję nerwowo i poprosiłam znów o receptę na Alprox. Później wszystko zaczęło się walić... Po jakimś czasie znów brak sensu życia, zrozumiałam już błąd z "własnymi rządami" w farmakoterapii, przez kilka miesięcy brałam różne antydepresanty- Symfaxin, Symfaxin w podwójnej niż dotychczas dawce, Asertin 50, Anafranil. Nie działało nic. Nadal nie działa, w maju podejmowałam ostatnią próbę z Symfaxinem- skończyłam w szpitalu psychiatrycznym przez groźbę, że popełnię samobójstwo. Rozpoznanie- "inne określone zaburzenia osobowości". Nie mam już siły żyć, nie mogę na siebie patrzeć, nie potrafię do niczego się zmotywować. Nawet kiedy się myję, to czuję, że mnie to męczy, że nie ma sensu. Nie mam żadnego sensu życia, nic mnie nie interesuje, ostatnio czułam się szczęśliwa ponad 2 lata temu. Życie przelatuje mi między palcami, bo ja nic z nim nie robię, nie potrafię, nie mogę się zmotywować. Przez to mam często wyrzuty sumienia i myślę, że lepiej gdyby mnie po prostu nie było. Dałabym wszystko, żeby znów leki zadziałały i żeby poczuć się tak jak wtedy. To były dwa najpiękniejsze okresy mojego życia. Teraz jest masakra... Odsunęłam się od ludzi, nie chce mi się spotykać ani rozmawiać ze znajomymi, wielu już straciłam przez to. W dodatku na ten moment jestem uzależniona od Alproxu ~3mg na dobę. Na początku brałam go, bo koił nerwy, aktualnie "tłumię" nim myśli samobójcze. Nie czuję się na siłach walczyć na ten moment z uzależnieniem, nie czuję się na siłach praktycznie do niczego. Nie wiem już jak sobie pomóc, gdyby był jakiś 100% pewny i mało drastyczny sposób na samobójstwo, to nie zawahałabym się ani chwili. Niestety nie ma. A ja codziennie próbuję podjąć ze sobą walkę, by to przezwyciężyć. I tak od dwóch lat. Tracę już nadzieję na jakąkolwiek przyszłość. Co to za życie, kiedy wszystko jest udręką, a nic nie cieszy? Brak mi już sił do samej siebie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, chciałbym przeczytać Twój post, gdy byłaś w trakcie farmakologii odnoszącej pozytywne wyniki, jeżeli zastanawiasz się dlaczego, to ciekawi mnie jakie są Twoje zainteresowania, co sprawiało Ci radość, jakie miałaś plany. Wszystko to tworzyłoby Twoją sylwetkę, tego jakie jest Twoje wewnętrzne "ja", a teraz odnoszę wrażenie, że ciężar choroby zbyt mocno Ci ciąży, "zniekształcając" Twoją osobowość, dominują u Ciebie negatywne emocje, które biorą górę, musisz mieć to na uwadze i nie pozwolić podejmowania decyzji, w stanie kompletnej apatii, obojętności, bo wierze że za tym smutkiem który Cie ogarnia, kryje się osobą której zależy, chce i wierzy w to że będzie lepiej. Choroba ta nie odbiera Ci planów, pomysłów na realizacje, zainteresowań, lecz je przysłania, dlatego nie warto jest się poddawać, musisz walczyć i znaleźć sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mercymona, zgadzam się z Alighieri - choroba całkowicie przesłania Ci właściwe spojrzenie na świat i życie, wyzwala same negatywne emocje. Ale Ty jesteś fajną, ciekawą życia kobietą i wcale nie chcesz umierać. Musisz jak najprędzej znaleźć lek, który wyciągnie Cię z tego stanu i wtedy pomyśleć, co jeszcze mogłabyś dla siebie zrobić poza braniem antydepresantów. Ale sama nie dasz rady.

Czy teraz jesteś pod opieką psychiatry? Może znów powinnaś zgłosić się do szpitala, w celu lepszego dopasowania leczenia i ewentualnego odstawienia benzo? Czy korzystałaś z psychoterapii?

Doskonale rozumiem Twój stan i jedyne co mogę powiedzieć, to: trzymaj się, walcz! - za tym "dołem" znowu zaświeci słońce, może warto je raz jeszcze zobaczyć :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×