Skocz do zawartości
Nerwica.com

18-sto latka z depresją przez... matkę


ingusheti

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem młodą, bardzo wrażliwą dziewczyną. Bardziej niż otaczający mnie ludzie, rówieśnicy... Historia jest długa, jednak zdecydowałam się napisać o niej, bo czuję, że potrzebuję pomocy...

Moja mama ma 51 lat, choruje na nerwicę. Pracuje w szkole, kilka lat temu w pracy nękała ją pewna wredna baba, poganiała, nagabywała, stresowała - przez to mama nabawiła się choroby. Sprawa się wyjaśniła, tamtą panią zwolniono, mamie dodano pomoc w pracy. Rodzicielka doszła do siebie, jednak pewna sytuacja zaburzyła nasz spokój rodzinny.

Mam siostrę starszą, która ma 22 lata. Zawsze była inna ode mnie - leniwa, niechlujna. Widać to nawet po jej wyglądzie: ma o kilkanaście kg za dużo, niedbale się ubiera, ma wszystko gdzieś.

Dwa lata temu siostra mając 20 lat wyjechała zagranicę w wakacje pod pretekstem pracy. Kiedy jakiś czas (ok miesiąc) była na miejscu, okazało się, że wcale nie pojechała do pracy tylko do... chłopaka. Niestety nie Polaka, nawet nie Europejczyka! Chłopak jest z Pakistanu... Znali się od roku przez internet, a nawet "byli ze sobą". Siostra w tym czasie była w czasie studiów, jednak rzuciła je i została z nim, mając jedynie maturę. Pracowała byle gdzie - jako kelnerka, sprzątaczka, opiekunka do dzieci...

Nerwica mamy powróciła. Nie była w stanie chodzić do pracy, w ogóle nie funkcjonowała. Co chwila spała, bo była na lekach. Płakała, krzyczała, zastanawiała się co takiego złego zrobiła, że córka nie wróciła.

Siostra w październiku postanowiła przyjechać do Polski (sama). W domu zaczął się horror: siostra myslała, że wróci sobie po swoje rzeczy do Polski a potem znowu wróci do tego kolesia, mama chciała, aby została. Wszyscy tłumaczyli mojej siostrze, że jest głupia, że ten chłopak chce ją jedynie wykorzystać - w Pakistanie panuje religia Islamu, gdzie kobiety nie mają żadnych praw. Szukają tylko takich naiwnych dziewczyn, aby wziąć z nimi ślub i móc swobodnie podróżować po Europie, bo w swoim kraju ciągłe wojny... Był u nas ksiądz, psycholodzy, rodzina. W naszym domu zagościł płacz, krzyk i chaos... Siostra chciała wrocić, mama chciała ja uchronić od tego nieszczęścia. Siostra jednak byla ślepo zakochana... Mama w tej całej nerwicy schowała pieniądze i dowód siostry, więc ta uciekła z domu. Straszyła mamę nawet policją, że przetrzymuje ją w kraju, kiedy ona jest pełnoletnia... (Nie musze chyba wspominać, że ja z mama przeżywałam horror, bo ciągle płakała, rzucała przedmiotami, wyła po nocach, trzęsła sie i miała różne napady...). Siostra po kilku dniach i tak wyjechała do chłopaka.

Mieszkali sobie zagranicą przez te dwa lata. W tym czasie siostra "pogodziła sie" z mama, rozmawiały na Skype - mama ciągle była zmartwiona, ciągle mnie wypytywała o siostre, czy może coś pisała, czy dała znać...

Siostra - nazwę ją teraz Olą, żeby ciągle tak nie powtarzać - wzięła z tym kolesiem potajemny cywilny ślub po to, aby on mógł legalnie mieszkać tam gdzie mieszkali (na terenie Europy). Rodzina była zrozpaczona... Mama jest bardzo religijna, można nawet ją nazwać dewotką, zagorzałą katoliczką. Kiedy dowiedziala się że w rodzinie ma islamistę to... nawet nie wiem co powiedzieć... dla mnie to tez nie jest łatwe, ale o swojej roli z tym wszystkim zaraz powiem.

Ola kilka miesięcy temu wróciła do domu rodzinnego z podkulonym ogonem pod pretekstem takim, że mieli sie wyprowadzić do innego państwa do jakichs znajomych, jednak brakło im pieniędzy. WRÓCILI WIEC DO POLSKI. Razem!!!!!! Co najgorsze, to okazało się, że jest w ciąży!!!!!!!!!!!!! Oczywiście mnie sie wydaje, że wiedzieli o tym wcześniej i postanowili wrócić do mamusi, bo tu najlepiej!

Mieszkamy w małym mieszkanku, nie jesteśmy bogaci. Zyjemy jak przeciętni ludzie, rodzice co chwila dorabiają, żeby jakoś utrzymać rodzinę. Ja też pracuję kiedy mogę - a to sprzedam coś w internecie, a to ktoś potrzebuje pomocy - całe wakacje pracowałam, nie tak jak moje koleżanki... Teraz oni do nas przyjechali...

Mam w domu jakiegoś... no jakiegoś ciemnoskórego człowieka, którego nawet nie znam! nikt go nie zna, a jest w naszej rodzinie. Śpi z Olą na materacach w małym pokoju, w moim... Będąc tutaj nie mam miejsca w ogóle dla siebie, w domu jest tak ciasno... nie ma czym oddychać! Mogę zapomnieć o prywatności, nie mówiąc juz o czymkolwiek dla siebie.

Ona nie pracuje - niby jezdzi na posrednictwo, ale jest w ciąży i niczego nie dostanie. Miała już dwie dobre dla niej ofrty pracy, ale nawet nie pojechała żeby to załatwić, bo jej się nie chciało!!!

On też nie pracuje - mówi po angielsku, i to jeszcze jak... nie uzywa gramatyki, tylko okrojone słownictwo. Jeszcze ten pakistanski akcent!!!! Oni mnie po prostu wkur***ają! NIC NIE ROBIĄ! ten "arab" za przeproszeniem (nie jestem rasistką, ale w takiej sytuacji newy wysiadają!!!!) cały dzień leży w łózku z telefonem i przy internecie. no i oczywiście je. o, albo myje się trzy razy dziennie! Już nieraz nie mogłam się wykąpać przez niego, bo wykorzystał całą ciepłą wodę z bojlera, albo długo siedział. No dobra, jeszcze jakby jakoś ciężko pracował to by sie mógł myć te 3 razy dzienie, ale tak? To przez te ich religię, czyścioszek się znalazł!

Boli mnie to, że moja mama jest za dobra. Wybaczyla siostrze wszystkie krzywdy, jakie jej wyrządziła i przyjeła ją od tak do domu. I razem z tatą nic nie robią, nie zaganiają ich do pracy, nic...

Rodzice mają cały czas pretensje do mnie - jestem najmłodsza z rodzenstwa, chodze do liceum. Dobrze się uczę, w przeciwienstwie do mojej siostry. Ona rzuciła studia, nie ma żadnego wykształcenia. Nie ma nic... Nawet rozumu! Co chwila wychodza jakies jej kłamstwa...

Kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że jestem chora na niedoczynność tarczycy. Musiałam zmienic szkołę, bo dojeżdzałam do miasta do dobrego liceum, ale teraz nie jestem juz w stanie. Jestem zmęczona, slaba, mam zawroty głowy, czesto mdleje i wiele różnych objawów. Jest mi cięzko np. w szkole, ale się staram. Jak juz mówiłam - dobrze się ucze, a wlasnie na tym zalezy moim rodzicom. Jednak przez te całą sytuację ciagle sie mnie czepiają, w domu wybuchają ogromne kłótnie - mama ma ataki, zaczyna krzyczeć: wmawia mi, że jestem złym dzieckiem, że nic nie robię, że nie pomagam, że tylko wymagam, że jestem leniwa, że przychodzę tylko po pieniądze. Wyzywa, że ma złe dzieci, ciągle podaje przykłady innych rodzin (chyba wymyslnych, bo teraz dzieci sa chamskie dla swoich rodziców, nic nie robią a tylko wymagają, ja taka nie jestem...). Ona rzuca przedmiotami, trzaska drzwiami kiedy tak krzyczy... Wypomina mi wszystko! Najgorsze jest to, że jest kobieta staroswiecką - mówi ciągle "za moich czasów szło się w pole i zapier***ało cały dzień! a nie teraz to co wy! tylko komputery i telefony w głowach! seks tylko!" itp.

Wypomina rzeczy materialne! że zapłaciła mi za lekarza, że kupiła ubrania, dała jeść i sto różnych innych rzeczy... ale w ogóle nie widzi tego, że dziecku potrzeba czegoś wiecej niż rzeczy materialnych... NIGDY w zyciu, nigdy jak zyje nie zapytala mnie jak się czuje, co tam u mnie... w ogóle z nią nie rozmawiam, z nikim nie rozmawiam, w naszym domu nigdy nie było miłosci i nie będzie. Zawsze tylko krzyki i o wszystko pretensje... Nikt mnie nigdy nie przytulił. Przez to miałam wielkie problemy, zeby sie otworzyć na ludzi. Zawsze byłam zamknięta, w szkole uznawali mnie za dzika, jednak ciągle z tego wychodze. Nikt mi w tym nie pomaga, robię to sama. Rodzice nawet mnie nie znają! nie wiedzą co lubię, czego potrzebuję... w ogóle sie mna nie interesują, w gimnazjum wychodziłam kiedy chciałam, nawet na każdą najgorsza impreze - mogłam robić co mi się podoba, bo wiedziałam że nikogo to nie interesuje... kiedy mamy koleżanek im zabraniały, dawaly ograniczenia, dzwoniły, MARTWIŁY SIĘ. zawsze mi tego brakowało, ale teraz sie już nie łudze. nie będe sie na chama prosić, zeby mnie ktos pokochał...

co minutę mam jakiś nowy pomysł, np. żeby coś stworzyć... mam dusze artysty, maluję, spiewam, gram na gitarze, fotografuję... mam w sobie tyle chęci do tworzenia, tyle pomysłów... ale brakuje motywacji, bo właśni rodzice podcinają mi skrzydła... od małego wmawiaja mi, że jestem do niczego. że sobie nie poradze, że będe taka jak siotra! patrza na mnie przez pryzmat tego, co zrobila siostra, tego jakie bledy popełniła... w moim domu rządza jedynie pieniądze, nie ma tu jakichkolwiek uczuć pozytywnych. jedynie negatywne...

nie wspomne juz o tym, że nie dostaję pieniędzy. wszystko jest wkładane w siostre, w jej MĘŻA :/ boje sie poprosić o 2zł rano na bułkę, zebym w szkole głodna nie była... uwazają że ja nie mam swoich potrzeb, najlepiej jakby mnie w ogóle nie było... z reszta nieraz sie nasłuchałam ze lepiej by było jakby matka mnie wyrzuciła na smietnik, że nie chce miec takich dzieci, że żałuje...

od dawna mam depresję... wole siedziec w domu niż gdzieś wyjść. chociaz odkąd wróciła siostra z tym jej fagasem to nawet nie mam się gdzie podziać... w szkole musze zachowywac pozory, że wszystko jest ok. mimo to czuje się wyobcowana w tym całym społeczeństwie... najchetniej zamknęłabym sie w domu i z niego nie wychodziła. albo po prostu przestała zyć. nieraz miałam takie myśli, od popełnienia samobójstwa zawsze powstrzymuje mnie jedynie Bóg... samobójstwo jest niewybaczalne, nie chce się smazyć w piekle. jestem dobrym człowiekiem, takim wrażliwym... chcę zyć, być szcześliwa, smiać się, rozwijać...

ale jak?

potrzebuję pomocy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Współczuję Ci bardzo. Musisz mieć bardzo zaniżoną samoocenę, najsmutniejsze jest to że w zasadzie ciężko znaleźć rozwiązanie. Postaraj się nie zawalać szkoły, bo z tego co piszesz to jesteś zdolną dziewczyną, chociaż wiem jakie to ciężkie bo jestem w podobnej sytuacji i nie wiem jak wszystko ciągnąć. Próbowałaś rozmawiać o tym z jakąś bliższą koleżanką, albo psycholog szkolnym(chociaż wiem jak to wygląda, i raczej może przynieść więcej szkody niż pożytku, eh..)?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w drugiej części widać że masz problem, ale w pierwszej brzmisz sama jak 50letnia dewotka i rasistka oO sytuacja przeszkadzałaby ci tak samo gdyby siostra wyszła za Polaka?

próbowałaś z kims o tym rozmawiać?

 

Brzmi jak 50letnia dewotka i rasistka? Przez to, że jakiś arab bezczelnie wprowadził się do czyjejś rodziny i do tego pasożytuje?

To tak się teraz nazywa jeżeli ktoś przedstawia sprawę po imieniu, tak? Prosze Cię, w takim razie też jestem rasistą.

 

Co do historii...

Mało wspominasz tam o tacie, jaka jest jego rola w domu? Nie ma nic do powiedzenia?

 

Pierwsze od czego bym zaczął to ..porozmawiać z mamą i tatą by porozmawiali z siostrą, by ta z kolei wywarła wpływ na znalezienie pracy u islamisty.

Obcy człowiek w rodzinie powinien dokładać się do utrzymania.

 

Z tego co widzę ..rodzice traktują Cię jak zupełnie dorosłą, jak Twoją siostrę. Przez to nie poświęcają Ci uwagi nawet.

Niestety ..nie wiem czy wkroczyłaś już w etap dorosłości - jeżeli nie, musisz myśleć o tym coraz częściej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ingusheti, hej no zdecydowanie ci ciężko :( mimo to widać że masz silny charakter i najważniejsze że nie dajesz się : )

 

Wiesz psychidae, ma racje najlepiej się zglośic zawsze coś pomogą. Wiesz z reguły jest tak że problemy z czasem same się jakoś rozwiązuja pozostaje tylko jakoś żyć i przetrwać ten g**wniany czas i będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało wspominasz tam o tacie, jaka jest jego rola w domu? Nie ma nic do powiedzenia?

 

mój tata był zawsze nerwowy, bardzo. nie okazywał w ogóle uczuć, zawsze tylko krzyczał i miał pretensje. był stanowczy, często się go balam... jednak od tej sytuacji jest nie do poznania - w ogóle się nie odzywa, nie reaguje, zamyka się sam w pokoju. często widze, że się modli wieczorem jak zostaje sam w pokoju...

ma wiele problemów na głowie - zapewne finansowych. na początku całej tej historii myślał o samobójstwie, jednak wyciągnął go z tego jego przyjaciel ksiądz. tata jednak ma zapedy do alkoholu, zaczał wcześniej pić... mama jednak go naprostowała i jest "dobrze". dalej jednak się nie odzywa, w ogóle nie zabiera głosu w tej sprawie! jedyne awantury które są, to sprawa mamy...

bardzo dziwi mnie postawa taty... normalnie to by poustawiał wszystkich na swoje miejsce w minut, teraz jednak... widać że ta sytuacja go przerasta i nie robi z tym nic. jest neutralny i obojętny...

 

Pierwsze od czego bym zaczął to ..porozmawiać z mamą i tatą by porozmawiali z siostrą, by ta z kolei wywarła wpływ na znalezienie pracy u islamisty.

Obcy człowiek w rodzinie powinien dokładać się do utrzymania.

 

oczywiście, oni sami nawet szukali dla niego pracy. jednak nikt go nie chce, bo nie zna nawet podstawowych zwrotów po Polsku. widziałam go nieraz "w pracy". przy pracy fizycznej w domu. - niestety do tego się nie nadaje. chyba jest nieudacznikiem...

 

Moja rada to wyrwać się z domu, zmienić otoczenie. Pomyśl o studiach poza miastem.

jak? nie mam na to pieniędzy, został mi jeszcze rok nauki w liceum! myśleć o studiach w innym mieście to ja sobie mogę i nawet to robię, jednak... dziś bez kasy ani rusz :(

 

w drugiej części widać że masz problem, ale w pierwszej brzmisz sama jak 50letnia dewotka i rasistka oO sytuacja przeszkadzałaby ci tak samo gdyby siostra wyszła za Polaka?

nie jestem rasistką, broń Boże. opisałam to wszystko na początku tak, żebyście zrozumieli moją sytuację, a nie oceniali mnie!

 

próbowałaś z kims o tym rozmawiać?

 

moi "znajomi" wiedzą jaką mam sytuację w domu, jednak... co z tego? kazdy zyje swoim zyciem... ogólnie w mojej miejscowości na pewno wszyscy wiedza co się dzieje, nieraz widziałam krzywe spojrzenia na ulicy lub cichnięcie w sklepie kiedy wchodziłam... to jest załamujące. ludie potrafią tylko plotkowac, a nie wiedzą że u kogoś dzieje się krzywda!!! tak na dobrą sprawę nie mam o tym z kim porozmawiać! z kimś kto mi pomoże... nie wiem czy w ogóle jest mozliwośc na pomoc... wykoncze się psychicznie i to będzie jedynym rozwiązaniem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj, KONIECZNIE wyrwij się z tego środowiska. Jesteś młoda, pełna życia i talentów, na Boga, nie zmarnuj tego, chyba że chcesz żyć tak do końca życia! Rodzinką się nie martw, dadzą sobie radę. Może Ci się to wydawać egoistyczne, ale myśl o sobie. Skoro jesteś religijna, to przypomnij sobie przypowieść o zmarnowanych talentach... Nie ma co ich chować do piachu i mówić, że jakoś przeczekasz, że teraz trzeba pomóc rodzinie albo coś. Bierz się za siebie, i działaj. Skończ liceum i myśl o studiach gdzieś z dala od domu. Znam ludzi, co przyjechali na studia kompletnie bez kasy - do domu jeździli stopem, z domu brali żarcie, wnioskowali o akademik i go dostali. Albo mieszkali w "studenckich mieszkaniach", takich po 15 osób / mieszkanie (oczywiście kamienicę, a nie takie blokowe M2) :P Ciężko z pewnością, ale wesoło! No i człowiek na swoim, od razu nabiera powietrza w skrzydła. Nic bardziej nie działa terapeutycznie, niż taki przełom.

Pamiętaj, że jest coś takiego, jak stypendium socjalne (zorientuj się w kwestiach prawnych, co do kwoty minimalnego dochodu na osobę, od jakiego stypendium przysługuje - jeśli macie dwóch bezrobotnych w rodzinie, to myślę że stypendium na bank dostaniesz!).

Pomysłem jest tez stypendium naukowe (od 2-go roku) - może warto iść na "łatwiejszy" kierunek, uczyć się solidnie i dostać to stypendium (wbrew pozorom, na mniej prestiżowych kierunkach jest to absolutnie wykonalna i prosta sprawa, aby takie stypendium dostać, jest masa "leserów", którzy przyszli na studia poimprezować, również na kierunkach technicznych).

 

Co więcej, nie wiem, czy to jeszcze funkcjonuje, ale są kierunki zamawiane - można dostawać kilkaset zł miesięcznie za samo studiowanie "niszowego" kierunku (podpowiadam, że zamawiana była nawet informatyka:P).

 

Dodatkowo powiem Ci, że koszty utrzymania wcale nie są aż takie duże, jak się wydaje. Można dorobić w sklepie, popilnować dzieciaków, pomysłów jest dużo, w "studenckim mieście" (Kraków, Wrocław etc), mimo że koszta są większe niż w małych miastach, da się utrzymać dzięki infrastrukturze studenckiej - mieszkania dla studentów, akademiki, praca dorywcza.

 

Jest jeszcze opcja kredytu studenckiego, ale do tego chyba potrzebujesz żyrantów - rodziców - nie wiem, trzeba się zorientować. Kumpel miał taki kredyt i sobie chwali. Oprocentowanie 0, po studiach, wiadomo, trzeba przysiąść i oddać kasę, ale źle nie jest, bo to taki "socjalny kredyt" wspierany przez Państwo.

 

Jak chcesz pogadać o kosztach życia/studiach/organizacji życia na studiach, wal śmiało, może będę mogła coś podpowiedzieć, studiuję w Krakowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×