Skocz do zawartości
Nerwica.com

POMOC FACHOWCA - JAKAS PODPOWIEDZ ?? HELP !!!


Traffic1986

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Zarejestrowalem sie na forum, poniewaz mam nie lada problem i chcialbym uzyskac jakas wskazowke, rade osob ktore siedza w temacie i maja jakas wiedze. Problem jest dosc skomplikowany, przynajmniej w moim mniemaniu. Mam dziewczyne ktora ma bardzo niska ocene i wiare w siebie. Jestesmy ze soba jakies pol roku. Ja mam zupelnie inne nastawienie w zyciu, jestem swiecie przekonany co do tego, ze praktycznie kazdy czlowiek moze w zyciu osiagnac wszystko, wazne jest tylko jego podejscie, zapal i zaangazowanie. Uwazam, ze ludzie sami wmawiaja sobie ograniczenia, a motto jakim sie kieruje to cytat H.Forda: "Jeśli uważasz, że coś potrafisz lub że czegoś nie potrafisz, na pewno masz rację". W ostatnim czasie negatywne nastawienie mojej kobiety bardzo sie nasililo. Nie chce jej sie studiowac, uwaza ze nic nie osiagnie, ze jej zycie jest beznadziejne. Do tego momentu staralem sie robic jej "pranie mozgu" swoim nastawieniem. Chcialem zeby uwierzyla w siebie, swoje mozliwosci. Jednak po dzisiejszej rozmowie zaczalem na wszystko patrzec z innej strony. Moze na wstepie przytocze kilka cytatow z naszej rozmowy:

 

"ja nie wiem co mi jest! Poważnie... przez te ostatnie wydarzenia tak spadła mi motywacja, koncentracja itd itp, że nie jestem w stanie nic zrobić...

mam obrzyd do nauki, do studiów.... i poczucie, że zmarnowałam całe życie na pierdoły

a najgorsze jest to, że zaczęłam traktować Ciebie jako źródło mojego pocieszenia... a to jest złe!

tak nie może być..."

 

"czuje się tak jakby moje życie dobiegało końca...jakbym nie mogła już nic osiągnąć"

 

"choćbym nie wiem ile robiła to i tak nigdy nie będę w niczym dobra

bo to wynika z wielu czynników, których nie jestem w stanie zmienić

to już nie chodzi o pozytywne myślenie itd..."

 

Po tej rozmowie nasunely mi sie pewne wnioski. Po pierwsze czy to wlasciwe ze ciagle ją pocieszam i mowie ze drzemie w niej potencjal, ze jest wspaniala tylko w to nie wierzy? Zaczalem sie zastanawiac, czy ciagle ją pocieszajac nie sprawiam, ze podswiadomie komunikuje, ze w nia nie wierze, bo gdyby byla taka wspaniala to nie potrzebowalaby mojego pocieszenia, wsparcia, dobrej rady? Nasunela mi sie taka sugestia w analogii do ksiazki "7 nawykow skutecznego dzialania". Autor opisywal tam sytuacje, kiedy razem z zona pocieszali, wspierali itp swojego nieudolnego syna. I nic mu nie wychodzilo. Dopiero jak zostawili go samego, zeby walczyl bez ich wsparcia, to chlopak sie niesamowicie rozwinal. Zastanawiam sie wlasnie nad tym samym. Bo prawda jest taka, ze do tej pory jakos sobie sama radzila w zyciu beze mnie, a dwa ze jak sie ją zawali juz totalnie praca i "misjami" to marudzi dalej ale jakos potrafi wtedy sie maksymalnie zmobilizowac i zrobic wszystko jak trzeba. Czy to nie jest takie usprawiedliwianie sie troche z jej strony? Dodam tylko, ze moja dziewczyna byla jako dziecko molestowana. Oczywiscie niesie to swoje konsekwencje do teraz. Chodzi na terapie. Moze dlatego mam tyle cierpliwosci, bo kazdego innego bym juz dawno skrzyczal i solidnie opierdolil, zeby przestal sie mazgaic a zabral solidnie do pracy. A moze jednak powinienem tak sie zachowac ?? Prosze o pomoc !!!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×