Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Podobno z samotności nie da się wyjść samemu? Potrzebna jest osoba, czy kilka osób, którzy w tym pomogą, zainteresują się, będą dobrzy.

Ja bardzo chce zmienić ten stan i na tym mi zależy, bardzo. Tylko nikt nie pomoże w tym, nie da się tego zrobić, jeśli nie ma kogoś, kto chętnie porozmawia, jakoś zrozumie, wysłucha. Zwykli znajomi, nawet rodzina, też nie zawsze się interesują "bo co ich to obchodzi"?

Ale chociaż dobrze, że są momenty, chwile, które tą samotność odsuwają daleko. Chociaż na małą chwilę. Tylko że u mnie takich "momentów", nie ma wiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie miałam takiego prawdziwego przyjaciela, któremu mówiłabym wszystko, wszystko by o mnie wiedział i zasięgała bym u niego rady w trudnych sytuacjach. Pod kategorię przyjaciela mogłabym chyba podpiąć mojego byłego chłopaka, który mimo iż wie jaka jestem popieprzona to nadal utrzymuję ze mną kontakt. I to chyba on wie o mnie najwięcej, najwięcej mi doradza i najbardziej przejmuję się moim losem (nie licząc rodziny).

 

Niby mam jakichś znajomych, ale to tylko powierzchowne znajomości. Wiem, że po ukończeniu studiów żadna nie będzie kontynuowana. Jeśli mamy jakieś ferie czy coś to żadna nie interesuję się losem drugiej, totalna olewka. :/ Może trochę brakuję mi tego kontaktu, ale nie chce wyjść na desperatkę, która nie ma życia poza nimi, więc też milczę. Poza tym rozmawiamy gównie na takie przyziemne tematy np. jak były ubrane na weselach, plany co do zmiany fryzury, co kupiły na wyprzedaży, jakieś egzaminy itd. itp., a mnie takie rozmowy po prostu nieziemsko nudzą. I czasami wolę siedzieć sama w domu w towarzystwie komputera niż spotykać się i rozmawiac o takich nic nieznaczących pierdołach. :lol: One z kolei mają chyba dosyć mojego zawodzenia i lamentowania jaki to świat beznadziejny, a życie szare i że nikt mnie nie kocha. :D

 

Więc chyba jestem samotna, ale średnio mi to doskwiera. Gdyby tylko mój były chłopak został znów moim chłopakiem to byłabym zadowolona i niczego innego do szczęścia bym nie potrzebowała. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno z samotności nie da się wyjść samemu? Potrzebna jest osoba, czy kilka osób, którzy w tym pomogą, zainteresują się, będą dobrzy.

Ja bardzo chce zmienić ten stan i na tym mi zależy, bardzo. Tylko nikt nie pomoże w tym, nie da się tego zrobić, jeśli nie ma kogoś, kto chętnie porozmawia, jakoś zrozumie, wysłucha. Zwykli znajomi, nawet rodzina, też nie zawsze się interesują "bo co ich to obchodzi"?

Ale chociaż dobrze, że są momenty, chwile, które tą samotność odsuwają daleko. Chociaż na małą chwilę. Tylko że u mnie takich "momentów", nie ma wiele.

Trzeba poszukać takich ludzi sami do Ciebie nie przyjdą to już zależy tylko od Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze trzeba się starać o coś. Samo nic nigdy nie przychodzi. Tylko nie rozumiem sytuacji, w której ktoś naprawdę się stara, nie rezygnuje i gówno z tego ma...

Tak, jakby wybierał niewłaściwy kierunek. To takie "starania" są donikąd. Nie wiem skąd się bierze taki głupi los, ale niektórzy mają tak. I tak samo jest ze znajomościami. Można się starać o każdą znajomość z kimś, o bliskość i nie udaje się to. Nie ma mowy o żadnym związku, o uczuciu, jak nie udaje się nawet koleżeńska znajomość. To po prostu zależy od wielu czynników. Wystarczy znaleźć się w nieodpowiedniej sytuacji, w niewłaściwych okolicznościach, żeby nie mieć szczęścia do bliskiej znajomości i do związku.

Być może ja znajduje się w takiej sytuacji...nie wiem.

 

-- 09 cze 2013, 13:22 --

 

I człowiek nie bardzo wie, jak wyjść z tego gówna...Przecież samą rozmową, nie da się z tego wyjść. I też nie rozumiem, że ma się znajomych, zna się ich długo, a to też nie jest żadne bliskie koleżeństwo, tylko zwykła znajomość.

I to jest samotność, bo mając znajomych, nie ma się normalnej rozmowy z nimi, nie bardzo zależy im na Twoim dobrym samopoczuciu, na tym, żeby gdzieś z nimi pojechać, na wspólną wycieczkę.

Taka sytuacja jest chora. I powiedzmy sobie prawdę, bieda, złe warunki życiowe, brak perspektyw, nie bardzo odpowiadają innym ludziom do tego, aby stworzyć znajomość i równać się z innymi.

Dlatego ja myślę, że nie powinno się być, chyba do końca szczerym i nie mówić o wszystkim, żeby pewnych rzeczy nie ujawniać. Bo to się nie zawsze opłaca. A bieda jest wstydliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eliza_w3, Więc czemu się rozstaliście?

sliwka, Poszukaj tego który ma jakieś dobre opinie i dzwoń :D

Jeżeli nie akceptujesz to co robisz by zmienić ten stan?

 

A to ciekawe pytanie...a jeśli jestem w "rozdarciu",czyli nie wiem czy samotność mi pasuje czy nie i w zasadzie nie robię nic w tej kwestii,to znaczy że mi pasuje,czy nie, czy nie wiem czego chcę :o ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bonus, ja na Twoim miejscu szukałabym winy w sobie. Rzeczą naturalną jest że są osoby z którymi lepiej nawiązuje się kontakt i nam pasują a są osoby które nam nie pasują i niechętnie się z nimi kontaktujemy. Są ludzie których lubimy i nas lubią i odwrotnie.Ty z tego co piszesz nie masz takiej osoby czyli nikt Ci nie pasuje albo Ty nie pasujesz innym. To Ty jesteś nieszczęśliwy z tego powodu a nie inni i to Ty powinieneś coś z tym zrobić bo TY chcesz nawiązać te relacje i TOBIE ich brakuje. Możesz obwiniac innych za ten stan rzeczy jak Ci to poprawia samopoczucie ale faktu to nie zmieni że to nie inni tylko Ty masz problem. Nikt za Ciebie tego nie zmieni bo to TY jestes z tego powodu nieszczęśliwy a nie inni. Nie ma takiej sytuacji w której nie można by znaleźć bratniej duszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja to wszystko wiem.

Tylko jak zna się wielu ludzi, nie jedną osobę, tylko może to być np.30 osób i są to znajomi, a żaden z nich nie jest bliski, to jakoś nie bardzo wierzę w to, że "to ze mną jest coś nie tak" i ja im nie odpowiadam.

Są osoby, które mnie znają i bardzo pozytywnie się o mnie wyrażają. Ponieważ ja mam taką osobowość, taki charakter, że widać po mnie tą "pozytywną energię" i to, że jestem sympatycznym człowiekiem. Nie jedna osoba mi to powiedziała.

Ale to nie ma nic wspólnego z "bliską znajomością". Życie się tak komuś ułoży, że trafia się na bliskich znajomych, albo się nie trafia. Ludzie nie mają na to wpływu, choćby chcieli mieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie się tak komuś ułoży, że trafia się na bliskich znajomych, albo się nie trafia. Ludzie nie mają na to wpływu, choćby chcieli mieć.

Życie się tak komuś układa jak sobie układa kolego. Pewnie że są sprawy losowe na które nie mamy wpływu ale to są sprawy losowe. Twoje życie TWÓJ wybór. Rozumiem to tak: coś Ci przeszkadza ale nie zmieniasz tego bo uważasz że tak się ułożyły Twoje losy i wina nie leży po Twojej stronie tylko po stronie losu i tych ludzi którzy Cię lubią ale nie są blisko, chociaż masz pozytywną energię ;) To tyle grajdaj się w tym swoim grajdołku bo samo się nie zmieni NIC.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znalezienie "bratniej duszy", nie jest łatwe, teraz. Bo liczy się to, czy coś łączy kogoś ze sobą, czy nie. Czy ktoś ma coś ze sobą wspólnego, czy nie i tyle.

Jaki może być ze mną problem, jeżeli ja się staram, starałem o dobre relacje z dziewczyną, chciałem normalnej rozmowy, normalnej znajomości? Nie jak jakiś "desperat", który szuka za wszelką cenę tych znajomości, bliskości, tylko tu chodzi o normalne znajomości, relacje, nieprzymuszone.

To jest taki wielki wysiłek dla kogoś? Bo dla mnie żaden.

A tak w ogóle, to jak już wspominałem, chyba w innym temacie, ja mam koleżanki, cały czas, ale nie bliskie. A chodzi bardziej o bliskie relacje, które kiedyś miałem z koleżanką. Nie mam absolutnie żadnych pretensji do innych ludzi, ani do dziewczyn, że jest taka sytuacja, bo to nie ludzie są winni, tylko jest to sprawa: nieodpowiedniej sytuacji życiowej, na której ja nie mam wpływu.

Chyba o to nie można mieć do mnie pretensji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bonus, masło maślane. Ty nie masz relacji inni mają to wniosek - Ty masz problem. Nie sytuacja bo ludzie w na całej szerokości geograficznej znajdują bliskie kontakty z innymi - na wojnie, w szpitalach, na zabitej wsi, w dużych miastach,na wczasach, gdzie tylko chcesz. Twoje życie i Ty ciągle miauczysz nie inni. Napisałam co widzę a Ty zrobisz co chcesz. Pozdrawiam :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A gdybym ja mógł to zmienić, to nie zmieniłbym tego na lepsze? Gdybym dostał taką możliwość, to nic bym z tym nie robił?

A to tak nie jest. Do zmiany czegoś potrzebne są środki, a ja takich środków nie mam. Jakbym był "wszechmogący", miałbym władze, to moje życie byłoby całkiem inne i wspaniałe. A ja jestem zwykłym człowiekiem, jak każdy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bonus, jeszcze tylko jedna uwaga. Sugerujesz że z powodu biedy, braku wykształcenia i czego tam jeszcze braku jest trudniej znaleźć bliską osobę. Jesteś w WIELKIM błędzie. Znam osoby i z tzw "nizin" i "wyżyn" to nie ma nic do rzeczy. Liczy sie jaką jestes osobą. To tyle mnie w tym temacie :D

 

ps. środki potrzebne do zmiany masz w głowie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale chodzi też o dzisiejsze czasy. Natomiast, co do "bliskich kontaktów", to ja takie miałem, tylko parę lat temu. A "bliskie relacje" są wtedy, jeżeli są one realne i teraźniejsze, a nie takie, które "były kiedyś, ale się skończyły". Teraz nie mam takiej bliskości, bo nie jestem z nikim i mieszkam sam.

No to o czym Ty piszesz, dziewczyno?

 

-- 09 cze 2013, 14:07 --

 

Nie, ja nie sugeruje, że to dotyczy większości ludzi, tylko pewnych grup ludzi. Głównie pisałem o takich, którzy sami żyją na wysokim poziomie, mają pieniądze i oni, raczej chcieliby, żeby ich znajomi im dorównywali w sprawach materialnych.

Są tacy ludzie, którym nie odpowiada bieda innych, bo sami nie mieli nigdy biedy.

 

-- 09 cze 2013, 14:38 --

 

A związki to nie są też łatwe.

Ile jest takich kobiet, które są w wielu związkach, były w poprzednich i nie znalazły tej bliskości? Bo kobiety takie mają spore oczekiwania od facetów, mają pragnienia, które nie zaspokoiły, będąc w związkach.

To nie jest sztuka "być razem". Takie kobiety nie dostają tego, czego oczekują, a wchodzą w związki, bo myślą, że nie będą już samotne. Ale i nie jeden związek tkwi w samotności.

A dzisiejsze kobiety to mają takie pragnienia duże, że niewielu facetów jest w stanie im te pragnienia spełnić. Wiem, bo czytam wypowiedzi wielu kobiet, różne artykuły na ten temat i to są fakty.

Ja też mogę wejść w związek z koleżanką, którą znam. Ale wiem, że, ani jej nie będzie to odpowiadało, ani mnie. A gdyby miał być z tego związek, to prawdopodobnie już dawno byłby.

I to dotyczy nie jednej koleżanki, ale trzech koleżanek. Podobnie, jak przyjechała do mnie koleżanka z Warszawy i poszedłem z nią do restauracji, to po powrocie z restauracji, na chwilę trzymała mnie za rękę. I można by stwierdzić, że "byliśmy parą", bo szliśmy za rękę? Ale to nie było tak, mimo że na pozór tak to wyglądało...Normalna, koleżeńska znajomość.

A "bycie parą" to nie koniecznie to samo, co "bycie w związku". To pewna różnica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak ty nie zmienisz podejscia to nikt go za ciebie nie zmieni, bo problem jest w twojej głowie, nire piszesz zadnych konkretów tylko takie same pierdoły, z których nic nie wynika konkretnego.twoja postawa moze bym chciał,,ale wcale jednak nie che bo staus qwo, ktore jest daje mi poczucie bezpieczeństwa i boje sie zmian, bojesie ryzyka, boje sie blikosci bo zaryzykuje i dostane kopa w dupe jeszcze a tak jestem bezpieczny bo nie grozi mi zaden kop.Masdz problem we własnej głowie, z własnymi emocjami, zwłasnym pralizujacym lękiem,który nie pozwala ci zmienic sytuacji zre strachu przed nowym, przed nowa sytuacja a piszesz same frazesy i na siłe wyszukujesz w innych problemy a to nie inni mają problemy tylko ty masz lęk okropny przed zmianą sytuacji emocjonlno - uczuciowej, boisz sie i jak cos moze byc to uciekasz wyciagając i szukajac złych cech u innych i tym próbujesz wytłumaczyć, własny lęk i strach przed zmiana sytuacji a w taki sposob to zawsze sie znajdzie cos u kogos u ciebie tez i to całkiem sporo u Ciebie z tego co piszesz, jedyne co moge doradzic mnier leku, mniej strachu, wiecej odwagi i ryzyka w sytuacjach bo inaczej nic nigdy nie zmienisz w sytuacji własnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja myślę, że nie mam w sobie żadnego problemu, tylko takie sytuacje, to ma wielu innych ludzi. Nie sądzę, żeby to były "pierdoły" i nie wiem, o jakie konkrety chodzi? Chyba wytłumaczyłem, jak to wygląda?

Skoro inni o mnie twierdzą, że "ze mną jest w porządku", bo widzą mnie, a niektórzy znają, to chyba coś w tym jest...A tutaj ludzie tylko widzą moje wypowiedzi, nie widząc mnie w rzeczywistości i twierdzą, że wiedzą lepiej.

 

To nawet ja taki dobry nie jestem...

Ale krytykować kogoś, kto ma problemy i sam ich nie rozumie, to zawsze jest łatwo. To gratuluje takiej postawy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i daqlej nie dopuszczasz zadnej mysli o tym ze z toba jest cos nie tak, to usilne zaprzeczanie i niedopuszczanie do wałsnej krytyki swiadczy o tym,ze cos jest na rzeczy, lepiej sobie przemyśl wszystko od poczatku bo postawa zaprzeczeniowa nic ci nie da, pozatym moze i jestes miłyi fajny, ale bywasz bardzo irytujacy równiez

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś sam komuś wmawia, że "problem jest w nim i jeszcze ma rację", to ja się nie dziwię, że ludzie czują się jeszcze gorzej zdołowani i zasmuceni.

I do tego oceniają kogoś "w ciemno", a same wypowiedzi tu to o niczym nie świadczą. Ale chyba na tym forum jest jakaś spora część ludzi, którzy rozumieją drugiego człowieka, wspierają i nie krytykują niepotrzebnie nikogo? Bo jak ludzie mają problemy i nie radzą sobie z nimi, to chyba należy pomóc i zrozumieć, a nie dobijać psychicznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj rzeczywiście z niektórymi nie wytrzyma się psychicznie i gdzie tu jest mowa o "bliskim związku"? O uczuciu? Święty by nie wytrzymał z takimi ludźmi.

A co niektórzy tutaj są cwaniakami, bo siedzą po drugiej stronie komputera i w pisaniu, na odległość, jest łatwo kogoś skrytykować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj rzeczywiście z niektórymi nie wytrzyma się psychicznie i gdzie tu jest mowa o "bliskim związku"? O uczuciu? Święty by nie wytrzymał z takimi ludźmi.

A co niektórzy tutaj są cwaniakami, bo siedzą po drugiej stronie komputera i w pisaniu, na odległość, jest łatwo kogoś skrytykować.

Wiesz nie wszyscy są ideali my mamy problemy ,w odróznieniu od Ciebie :P Ty się uważasz za świetego?...no tak jak juz pisałam CI sto razy terapia.Tylko ona Ci pomoże . :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×