
eleniq
Znachor-
Postów
2 592 -
Dołączył
Treść opublikowana przez eleniq
-
Czy są osoby które sądzą że są lekooporni ??
eleniq odpowiedział(a) na MuminIDM temat w Nerwica lękowa
Biorąc pod uwagę własne doświadczenia, nie polecam szpitala przy leczeniu zaburzeń lękowych. Może lepiej nie będę nikogo tutaj w to bardziej wtajemniczać, bo każdy inaczej widzi takie rzeczy i moja opinia może wydać się komuś mocno tendencyjna, ale ogółem i tak nie polecam. Tak żeby nie było rozczarowania. -
Czy są osoby które sądzą że są lekooporni ??
eleniq odpowiedział(a) na MuminIDM temat w Nerwica lękowa
Ogółem nie polecam klomipraminy, sporo skutków ubocznych, a przy takiej dawce to już w ogóle może być nieciekawie. Ale skoro działa na kogoś dobrze, nie ma tych skutków ubocznych, to można próbować i takiej dawki. -
Czy są osoby które sądzą że są lekooporni ??
eleniq odpowiedział(a) na MuminIDM temat w Nerwica lękowa
Biorę kwetiapinę i lamotryginę. Oba są stabilizatorami. Działają dobrze. I to są jedyne, które mi pomagają. Z lekami psychotropowymi to tak jak napisał kolega wyżej, różnie to bywa, każdy ma inne połączenia w mózgu. -
Czy są osoby które sądzą że są lekooporni ??
eleniq odpowiedział(a) na MuminIDM temat w Nerwica lękowa
Od czasu 2 klasy liceum brałem jeden antydepresant - fluwoksaminę. Brałem ją przez 5 lat. W międzyczasie dostałem kwetiapinę z powodu silnych wahań nastroju, byłem młody i zaczęły mną bardzo targać lęki i myśli "S". Niestety to połączenie leków fluwoksamina + kwetiapina bardzo poważnie zaburzyło mój sen. Później przerabiałem po kolei 5 antydepresantów (wenlafaksynę, klomipraminę, duloksetynę, maprotylinę, moklobemid - wszystko w połączeniu z kwetiapiną) w przeciągu 1,5 roku i niestety przy każdym były niemalże te same atrakcje, o których napisałem wcześniej, ale najgorsze było to, kiedy moklobemid chciał mnie wpędzić w psychozę. Od tego czasu skończyła się zabawa z antydepresantami i zacząłem być na samych stabilizatorach (od stycznia 2022), tak jak teraz biorąc leki, które mam wymienione niżej. Ogółem to mam dość silne zaburzenia lękowo-depresyjne, leki odgrywają znaczącą rolę w ich leczeniu. Będę musiał te leki jeszcze pobrać z kilka-kilkanaście lat. Leki powodują, że nawroty depresji są coraz słabsze i krótsze, zaś jeśli chodzi o lęk, to tutaj muszę chyba jednak włożyć nieco więcej własnej pracy. Na psychoterapie różne chodziłem (indywidualne i grupowe), ale żadne się nie sprawdzały przez źle dobrane leki i pogorszenia stanu psychicznego. Nie chodziłem na terapię 10 miesięcy, bo nie byłem w stanie się zebrać po tych wszystkich nieudanych terapiach jakie ciągnąłem 3 lata z hakiem. Nie wiem, kiedy ja się w końcu zbiorę na to ponownie. Grunt, że leki coś tam robią. Dzięki dobrze dobranym lekom jestem w stanie pracować, uczyć się, uczestniczyć w życiu, ale to też dzięki przełamaniu barier, bo w międzyczasie sporo rzeczy mnie na tyle podbudowało, że teraz jest już chyba tylko coraz lepiej. -
To zależy od indywidualnej reakcji organizmu na tego typu leki. Ja to nawet po kwetiapinie, hydroksyzynie i benzo wziętymi na jedną noc potrafię obudzić się cały i zdrowy. Być może dlatego, że po dłuższym czasie brania leków antyhistaminowych/antyserotoninergicznych wyrabia się pewna habituacja organizmu względem takich leków. Diphergan to dość słaby lek. Hydroksyzyny jednorazowo to maksymalnie 100mg staraj się nie przekraczać. Te leki raczej gryźć się specjalnie nie będą. Diphergan będzie potencjalizował działanie antyhistaminowe hydroksyzyny.
-
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
eleniq odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
Nie no barbituranów na lęki to jednak nie powinno się raczej używać. Je to bardziej przy jakichś ciężkich padaczkach. Kiedyś zanim nie wynaleziono benzodiazepin to stosowano choćby pentobarbital na lęki i bezsenność. Nawet sama Marilyn Monroe zmarła młodo przez przyjęcie zbyt dużej dawki pentobarbitalu. -
W teorii Ketrel ma działanie promujące, pogłębiające, wyrównujące i wydłużające sen. Natomiast może na każdego różnie działać w tym zakresie. Wszystko to jest uwarunkowane jego mechanizmem działania w dawkach 25-50mg - antagonizm alfa-1 i H1. Ketrel jest lekiem wpływającym na sprawność psychofizyczną, szczególnie w początkowym okresie brania. Może wywoływać senność, zmęczenie, osłabienie także następnego dnia. Jednak powinno to być przejściowe. Jeżeli te objawy nie słabną/nie mijają po upływie co najmniej kilku tygodni, to skonsultuj się z lekarzem.
-
No niestety lekarz to siła wyższa, to on jest specjalistą, bo ma dyplom, na który pracował ciężko całe 6 lat i jeszcze więcej. Także jedyne co można zrobić w takiej sytuacji, to zmienić lekarza. No miałeś po tej kwetiapinie dość poważne objawy rozregulowania układu wegetatywnego. Podejrzewam, że Twój lekarz mógł to uważać za objawy psychosomatyczne nerwicy i dlatego cały czas ci tą kwetę przepisywał. Kwetiapina to nie jest lek ani na bezsenność, ani na nerwicę, ani nawet na depresję, chyba że depresję w przebiegu ChAD-u albo rzeczy schizofrenopodobnych. Ona ma wyraźne wskazania w leczeniu schizofrenii i choroby dwubiegunowej. Tak jeszcze chcę dopowiedzieć, że po tej kwetiapinie nie mam takich objawów typu potliwość, drżenia, palpitacje. Ja się leczę na nadciśnienie, tachykardię i hipercholesterolemię, ale ja to mam już od 16. roku życia, genetycznie, wtedy jeszcze nie brałem żadnych leków psychotropowych. Z resztą osoby z takimi skłonnościami do schizofrenii często mają dodatkowo jakieś zaburzenia związane z nieprawidłowym pobudzaniem/hamowaniem czegoś tam - nadciśnienie, tachykardia, częstoskurcz nadkomorowy, padaczka itd.
-
@Fobic Działanie przeciwlękowe leków neuroleptycznych jest dość specyficzne i chyba najbardziej zauważalne u osób ze skłonnościami do schizy. One takiego typowego lęku (np. społecznego) raczej nie zwalczą, ale taki bardziej paranoiczny, dziwny, silnie dezorganizujący lęk już tak. Mogę ci powiedzieć, że mam dość specyficzne lęki, czasem mające niewiele wspólnego z rzeczywistością. Nic dziwnego, że terapie nic mi na to nie pomagały. A najlepszy tekst jaki słyszałem od jednej z terapeutek na to: "Proszę Pana, Pan musi nauczyć się żyć z tym lękiem, bo i tak leki będzie musiał Pan odstawić". Pfff, po pierwsze to skąd ona wie, czy ja nie mam schizy, to wtedy leki trzeba brać raczej do końca życia, a po drugie to życie z takim lękiem, który w wypadku bardzo silnego ataku przyjmował ZAWSZE postać silnych, kuszących myśli samobójczych, to jak ja miałem być obojętny wobec czegoś takiego?! A tak na marginesie, niestety wiem jak się zabić tak dość porządnie. Nawet słyszałem, że terapeuci często zalecają odstawianie leków, nawet mam koleżankę z ChAD-em(!!!), której terapeuta twierdził, że leki nic nie dadzą bez terapii. Z tymi całymi terapiami to jakaś dziwna sprawa. Lekarze ustawiają leki, kierują do terapeutów, a potem słyszy się takie rzeczy. Ale mnie to wnerwia! Z psychoterapią to wg mnie tak jak z korepetycjami. Możesz sobie chodzić i chodzić, a i tak koniec końców nic z tego może nie być. Za sesję przesiedzianą w milczeniu, z totalną dziurą w głowie i tak musisz zabulić. Sam jak się przygotowywałem do matury z matmy, to musiałem obskoczyć z 5 korepetytorów, by trafić na tego właściwego. Z terapią jest to samo, jak terapeuta jest do dupy, to i terapia jest do dupy. Mi terapeutka po 2,5 roku psychoterapii opłacanej prywatnie, powiedziała, że to moja wina, że nie umiem korzystać z psychoterapii. Z tym że ja ciągle nie miałem na tyle uregulowanego leczenia, by móc wykorzystywać cały swój potencjał. Nie rozumiem, dlaczego mnie nie skierowała do lekarza, nie poradziła nic na moją nieudolność, tylko mnie zbyła i wykorzystywała cały czas moją nieporadność, do momentu tej konfrontacji. Nawet umówiłem się na jeszcze jedno spotkanie, oczekując, że może do niej dotarło coś, że powinna mnie za to przeprosić, a ona nic, jakby się nic nie stało... Nie podoba się, to się żegnamy i nie ma co się patyczkować. Ja nie będę płacił za robienie ze mnie idioty. Proste? Poza tym najciekawsze jest to, że zawód psychoterapeuty nie jest regulowany prawnie, co oznacza, że każdy może otworzyć swój gabinet w prywatnym domu, nawet będąc po szkoleniu z psychoterapii. Nawet raz trafiłem na takiego ratownika medycznego, który zwał się terapeutą i próbował mi wmówić, że homoseksualizm to choroba i że mnie z tego wyleczy. Także ten... Mi nawet lekarz internista i lekarz medycyny pracy mówili, że schizę albo coś schizopodobnego mogę mieć skoro tak pięknie reaguję na tego typu leki. Długo by pisać, na ile aspektów funkcjonowania one mi ogromnie pomagają.
-
@Ronie Ja w sumie zacząłem źle się czuć na pregabalinie raptem po 2-3 dniach jej brania, potem było tylko gorzej i po 1,5 tygodniu brania odstawiłem ten szajs. Choć żeby nie było, z tego co czytam na forum, to niektórym osobom ten lek bardzo odpowiada, np. Lusesita Dolores bierze pręgę i dobrze jej się żyje. Nie wiem, czy po jednej tabletce mogło ci się to zdarzyć, może to była jakaś twoja (zmyślna) "reakcja szokowa" na nową substancję, ale się nie znam aż tak. Z tego co czytam w ulotce to ona potrzebuje 24-48h by "rozejść się" w organizmie, więc jest to raczej niemożliwe, to co przypuszczasz.
-
To ciekawe, co mówisz. Ja biorę kwetiapinę i czuję, że mi poprawia myślenie i wyrównuje pięknie nastrój. Gdybym jej nie brał, to była by kaplica. Kwetiapina to jeden z najbezpieczniejszych i najłagodniejszych leków neuroleptycznych. Skoro doznałeś po niej parkinsonizmu, to znaczy, że nie była ona dla Ciebie. Nie wolno podawać neuroleptyków osobom, które ich nie potrzebują. Rzeczywiście bywa "wciskana" często jako lek nasenny i wg mnie jest to pewne jej nadużycie, to też wciskają ją innym osobom, które wymagały by leczenia neuroleptykami jako neuroleptyk pierwszego i najbezpieczniejszego rzutu. A skoro już rozmawiamy o polekowych uszkodzeniach mózgu, to zachęcam do przeczytania artykułów na temat pregabaliny i jej potencjału do wywołania i/albo nasilania encefalopatii u osób ze skłonnościami do niej. Nawet jest ostrzeżenie o tym w ulotce. Pregabalina działała na mnie fatalnie i dobrze, bo mogłem ją odstawić, cieszę się, że nie muszę jej brać, tylko mam swoją kochaną kwetiapinkę i lamotryginkę.
-
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
eleniq odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
No teraz jest taka tendencja. Powstają coraz to nowocześniejsze metody - ponad 20 lat dla medycyny to epoka. -
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
eleniq odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
Kiedy ja leżałem na intensywnej terapii noworodkowej, to podali mi fenobarbital, bo miałem dwukrotne drgawki po podaniu midazolamu do znieczulenia. Tak wyczytałem z wypisu z oddziału noworodkowego. Nie wiem, może i nie jest jakoś szczególnie często używany, ale jednak może się przydawać -
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
eleniq odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
Fenobarbital podaje się przy napadach padaczkowych "grand mal" opornych na diazepam albo klonazepam albo przy hiperbilirubinemii noworodkowej. Nasennie to już chyba w absolutnej ostateczności, ale teraz barbituranów używa się wyłącznie w warunkach szpitalnych na intensywnej terapii. Są to silne leki narkotyczne, silniejsze od benzodiazepin, stąd mają poważniejsze działania niepożądane. -
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
eleniq odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
No właśnie pamiętam, że mnie ostrzegałeś, że nitrazepam może zmieść z planszy nawet chyba następnego dnia po wzięciu na noc. Ten temazepam to faktycznie był leciutki w moim odczuciu, ale powiedziałem lekarzowi, że chciałbym spróbować czegoś mniej uzależniającego, bo już się zdarzyło mi wziąć temazepam 2 dni z rzędu. Lekarz bez najmniejszego wahania się zgodził Nie no, ten nitrazepam traktuję jako ostateczność. Jestem bardzo ciekaw jego działania przeciwlękowego, choć z tego co słyszałem, to on podobno bardziej zamula i uspokaja zamiast zmniejszać napięcie psychiczne i tonować lęki, ale to tylko teoria, trzeba się przekonać w praktyce. Klonazepam i diazepam odpadają, nie słyszałem o nich wiele dobrego, są to benzodiazepiny stosowane dziś prawie wyłącznie w stanach padaczkowych albo silnego pobudzenia w przebiegu zaburzeń rozwojowych, osobowościowych czy afektywnych niż w takich bardziej typowych wyjątkowo silnych stanach lękowo-depresyjnych wymagających natychmiastowego zagłuszenia z uwagi na choćby intensywne myśli samobójcze albo ciężkie i uporczywe zaburzenia psychosomatyczne. No a estazolam to już wyłącznie nasennie, ponoć zwykle mało skuteczny, z tego co pisali niektórzy w wątku o bezsenności. -
Czy według was mam nadwrażliwość słuchową?
eleniq odpowiedział(a) na eleniq temat w Pozostałe zaburzenia
O to, to, to! No właśnie ona mi powiedziała, że to nadwrażliwość słuchowa. Nawet mi to napisała w zaświadczeniu! Bo mam diagnozę Aspergera, z którą się nie zgadzam. Ciągle się u mnie tego doszukują, w ogóle naciągają aż niektóre rzeczy... Mi nadwrażliwość słuchowa kojarzy się z tym, że pewne dźwięki wywołują dyskomfort, powodują rozdrażnienie, lęk itd. To się też inaczej nazywa nadwrażliwość sensoryczna, ale jest też coś takiego jak podwrażliwość albo niedowrażliwość sensoryczna. Ponoć osoby z takimi zaburzeniami albo przystawiają sobie uszy do głośników, albo dostają paniki, kiedy słyszą jakieś zbyt głośne czy zbyt wysokie dźwięki, np. dźwięki syreny karetki potrafią je bardzo rozpraszać i denerwować. A u mnie czegoś takiego nie ma, słowo daję... Znaczy zdarzyło mi się z tym spotkać, że właśnie jakby tego nie rozróżniali, ale może te osoby po prostu były jakieś niedouczone, delikatnie mówiąc, no sorry, jak mówiłem, wiedza podstawowa. Z góry przepraszam, jeśli coś źle ująłem -
Witajcie Kochani! Jedna psycholog powiedziała mi, że mam nadwrażliwość słuchową WYŁĄCZNIE na tej podstawie, kiedy powiedziałem jej, że przy słuchaniu muzyki fortepianowej zwracam szczególną uwagę na brzmienie fortepianu, że widzę różnicę w brzmieniu fortepianu o różnych markach. Mark fortepianów nie jest aż tak dużo: Yamaha, Steinway&Sons, Bosendorfer, Fazioli. Tu akurat wymieniłem te, które produkują największe fortepiany koncertowe (mające więcej niż 240cm długości). Akurat moją ulubioną jest Steinway&Sons bo ma moim zdaniem wyjątkowo głębokie i przenikliwe brzmienie. Co ciekawe, zauważyłem bardzo często, że szarzy ludzie nie wiedzą nawet czym jest pianino, a czym jest fortepian, no cóż... Ale no to jest jednak taka wiedza dość ogólna, wynoszona ze szkoły podstawowej czy nawet przedszkola. Szkoda, że się nie spytałem tej jaśnie Pani psycholog, czy w ogóle wie, co to jest fortepian, bo to co mi powiedziała mnie jakoś dziwnie ugięło... Według mnie, takie wyłapywanie różnic brzmieniowych jest w rzeczywistości wszechobecne, choćby w tak prozaicznym przypadku, jak odróżnianie rodzimego akcentu od obcego akcentu. Załóżmy, że Polak da radę odróżnić akcent rosyjski od polskiego, ale dla Niemca rosyjski i polski będą brzmiały tak samo. Dlaczego? No bo wrażliwe słowiańskie ucho wyczuje nawet najmniejszą różnicę w łudząco podobnym drugim języku, bo też obcuje ze swoim językiem na tyle długo, że to jest zjawisko wręcz naturalne. Zaś gdyby Polak miałby odróżnić choćby arabski od perskiego, to było by to już dla niego niemożliwe, bo dla Polaka te języki to już jest w ogóle drugi wymiar. Tak samo dla człowieka niesłuchającego muzyki poważnej stanie się dość trudne odróżnienie brzmień tych samych instrumentów.
-
Z neuroleptyków to niewątpliwie kwetiapina przoduje w działaniu przeciwlękowym i przeciwdepresyjnym. Wiesz, leki psychotropowe mają prawo "otępiać", zaburzać koncentrację, zagłuszać myśli, spowalniać, powodować senność, ALE takie objawy zwykle są przejściowe i występują na początku leczenia i na to nie ma rady, trzeba to przetrwać do czasu, aż lek oswoi się z receptorami i zacznie działać w sposób zrównoważony. Sulpirydu bym za bardzo nie polecał, bo miesza w hormonach, mój znajomy miał po nim obniżony testosteron.
-
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
eleniq odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
Słuchajcie Kochani! Właśnie dostałem od lekarza nitrazepam. Bo ten temazepam powiem szczerze coraz bardziej średni w tym działaniu. Ostatnio zdarzyło mi się ten temazepam wziąć 2 dni z rzędu i już trochę nie chciałem go brać, bo w końcu jest krótkodziałający i bardziej uzależniający. Dlatego teraz nitrazepamu będę próbował doraźnie, on jest chyba najdłużej działającą benzo na sen. Gdy tylko zdarzy mi się go wziąć, to zdam relację i porównanie do temazepamu Trzymajcie się! -
Napisałeś wszystko bardzo chaotycznie, nie ukrywam, że bardzo ciężko mi się to czytało. Akurat nie mam na myśli treści, ale tego jak złożyłeś wypowiedź. Na tej podstawie nie trudno się domyśleć, że jesteś strasznie pogubiony w sobie, tak pogubiony, że aż słuchając ciebie można się pogubić. Ale no cóż, przejdźmy do rzeczy... Najważniejsze to akceptować samego siebie. Bez tego daleko nie zajdziesz, taka jest prawda. Staraj się widzieć jak najwięcej dobrego w sobie i zmieniać się na lepsze, sam nawet napisałeś, że coś zacząłeś robić, żeby poprawić swój wygląd. Ale ciągle jeszcze zdarza ci się przywoływać to, jak inni cię oceniali z wyglądu. Jednak zauważaj to, że pracujesz teraz nad tym, odkrywasz siebie lepszego. Nawet nie wiesz jak tym dziewczynom, by kopara opadła, gdyby się dowiedziały, że robisz w końcu ze sobą coś dobrego, zdrowo się odżywiasz itd., nie każdy ma taką silną wolę, tak naprawdę mało jest takich ludzi. A tak swoją drogą... Wiesz, np. ludzie łysi też potrafią wyglądać atrakcyjnie, swego rodzaju "brzydota" też potrafi pociągać i to bardzo często się zdarza. Mnie np. bardzo pociągają obfite kształty, nie lubię modeli z potwornie widocznymi mięśniami i żyłami na ciele, fe! Wg mnie dobrze jest mieć troszkę tłuszczyku, jest się do czego przytulić hihi... Sam nawet mam sporawy brzuch, jak na swój wiek (24 lata), jednak moim atutem są naturalnie bardzo umięśnione nogi, mało kto takie ma jak ja. Widzisz, jedno przebija drugie. Z resztą ludzie się zmieniają z wiekiem, rysy twarzy nabierają ostrości, wszystko jest możliwe. Nikt z nas nie zmieni Twojego złego myślenia, bo to tylko Ty masz na to wpływ.
-
Ja bym polecał żeń-szeń. Ale skonsultuj to z lekarzem. Najważniejsza jest przyczyna zmęczenia. Jeśli farmakologiczna to trzeba zmodyfikować leczenie, jeśli psychosomatyczna to można spróbować suplementów.
-
Prawda, prawda, oj, prawda! Choćby moi rodzice bardzo wielu rzeczy nie zauważali, nie rozmawiali ze mną o problemach, wszystko zawsze było na mojej głowie. Nawet żeby coś w szkole załatwić między nauczycielami czy psychologami musiałem sam chodzić, moi rodzice tylko się pokazywali, że są opiekunami i tyle. Wiem, że pewnie niektórzy mi w to nie uwierzą, bo jest to w zasadzie nie do pomyślenia, ale wierzcie mi, że tak było. Czasem nawet odnoszę wrażenie, że moi rodzice totalnie nie znali się na wychowaniu. Wszyscy mi teraz diagnozują zaburzenia rozwojowe, z czym nie potrafię się zgodzić. Bardziej bym celował w zaburzenia osobowościowo-nerwicowe. Potrafię myśleć abstrakcyjnie, lubię przebywać z ludźmi, pracuję i studiuję jednocześnie, może i mam jak to jedna psycholog nazwała "inne" zainteresowania - muzyka poważna, szeroko pojęta kultura (języki, sztuka i inne rzeczy o człowieku), nauki medyczne, to jednak uważam, że potrafię się obchodzić z ludźmi. Choć miewałem też dość poważne problemy z racjonalnym myśleniem swego czasu, ale to już inna bajka... Wiem, że to nie wątek "jęczarnia", ale pozwólcie, że coś wam opowiem... Najwyżej przekierujecie mój wątek gdzie indziej... Otóż, najgorszym urazem jest dla mnie to, że jako dziecko dość zauważalnie nie doganiałem rówieśników w rozwoju ruchowym. Miałem trudności w jeździe na rowerze, koordynacji wzrokowo-ruchowej, przez co nie miałem koordynacji ręka-oko, myli mi się lewa z prawą, nie potrafię się bić, nie mogę prowadzić samochodu. Moi rodzice powinni się tym przejąć i pójść do neurologa albo terapeuty integracji sensorycznej, żeby mi pomóc, zrobić dla mnie dobrze. I niestety tego nie zrobili. Nie wiem, co stało na przeszkodzie. Zwłaszcza, że jestem wcześniakiem po wylewach i poważnych zapaleniach. Dziecko samo sobą przecież nie pokieruje, bo nie ma takiego doświadczenia życiowego jak rodzice. Rodziców nie obchodziło to, że nauczyciele WF-u i koledzy z klasy gadali, że jestem taką "kaleką", że nic ze mnie nie będzie itd. Przecież można mi było tego oszczędzić, potraktować sprawę indywidualnie, że np. zamiast zajęć WF bym chodził na jakąś rehabilitację czy coś tam, żebym miał jakiś dobry substytut tych nieszczęsnych zajęć WF. No powiedzcie sami. Nikt, dosłownie nikt, nie raczył się tym zainteresować, porozmawiać nawet, tylko machali na to ręką. I skutki tego czuję dziś, pisałem wyżej. Ale to i tak nie wszystko, ale nie chcę się za bardzo rozpisywać...
-
To samo mnie spotkało ze strony, uwaga, PSYCHOTERAPEUTY!!! I to jeszcze prywatnie. Powiedziała, że to moja wina, że nie szło mi na terapii, bo nie potrafiłem z niej korzystać. Ale ja przestałem już czasem zauważać, że jednak nie miałem tego racjonalnego myślenia, które by mi bardzo ułatwiło tą psychoterapię. Na dodatek terapeutka bardzo dobrze znała się z moją ówczesną psychiatrą, do której chodziłem 7 lat, a do psychoterapeuty 2,5 roku. Po takich słowach mimo wszystko spotkałem się z psychoterapeutką na jeszcze jedno spotkanie, licząc, że mnie za to przeprosi i tym sposobem byśmy sobie wszystko wyjaśnili. Jestem przekonany, że to ona powinna mnie przeprosić, bo to co powiedziała jednak było oczerniające. Oczywiście ja nic nie mówiłem, czekałem aż samo jej to do głowy przyjdzie, podczas tego decydującego spotkania. Nie przyszło... To podziękowałem za taki "profesjonalizm". Nie mogę czegoś takiego tolerować. Ale trzymałem tą kulturę i tłumaczyłem się ze wszystkiego terapeutce. Psychoterapeuta, mimo że nie jest zawodem regulowanym prawnie, a więc nie jest nawet sklasyfikowany odpowiednio gdzieś w jakichś przepisach prawnych, hierarchii zawodów medycznych, to jednak trzeba to traktować, choćby potocznie, jako pewną profesję medyczną. Jeżeli terapeuta widzi, że pacjent nie daje rady z czymś, że coś mu utrudnia psychoterapię, to jednak ma pewną powinność kierować do psychiatry, a nie wykorzystywać nieporadność młodego pacjenta (mam 24 lata), żeby na nim zarabiać, aż pacjent stwierdzi, że terapia nic mu nie daje, że zacznie wyrażać swoje wątpliwości co do terapii, to terapeuta go zjedzie takimi słowami i wszystko zwali na pacjenta. Swoją drogą podczas tej psychoterapii miałem znaczne nasilenie napadów paniki. I teraz jak słyszę słowo "psychoterapia" to zapala mi się w głowie taki bardzo głośny alarm. Przepraszam, że się rozgadałem, ale chcę przy okazji uświadomić wam, że takie fałszywe i w pewnym sensie niedopuszczalne zachowania nie zdarzają się wyłącznie między szarymi ludźmi.