Hejka, od jakiegoś czasu doskwierają mi silne natręctwa na tle religijnym. Okropne skrupuły, przez pewien okres czasu balam się nawet wziąć jakieś jedzenie z lodówki u babci bez pytania, bo bałam się, że to grzech. Panikowałam, bo pomyliłam się na kasie samoobsługowej ( co z tego, że przez tą pomyłkę zapłaciłam więcej, niż powinnam). Przypomniała mi się sytuacja z podstawówki, kiedy ktoś pożyczył mi kilkadziesiąt groszy, bo brakowało mi do biletu, a ja nie oddałam itd No ale do rzeczy, obecnie mam fazę na obietnice Bogu. Co chwila mam w głowie nową obietnice, im bardziej nie chce jej spełniać, tym myśli są bardziej natrętne. No i potem mam takie myśli, że jak coś zrobię, to ta natrętna obietnica będzie nieważna. Czasami te rzeczy są irracjonalne, ale nie potrafię tych myśli powstrzymać, ostatecznie staram się spełnić ten warunek i jak się nie uda to panikuje. No bo ja nie chce żeby była ważna. Nie wiem, czy się z tego spowiadać i nie wiem, jak sobie z tym poradzić.