
eleniq
Znachor-
Postów
2 583 -
Dołączył
Treść opublikowana przez eleniq
-
Zależy ile czasu ją bierzesz. Trzeba ją brać przynajmniej 3-4 miesiące, by odczuć maksymalne efekty. Te 300mg to i tak ogromna dawka przy zaburzeniach lękowo-depresyjnych.
-
Ja słyszałem że fluanxol jest dobry i na depresję i na lęki w małych dawkach, powinien podnieść człowieka na nogi i dodać napędu. Ale nie oczekuj efektów w ciągu kilku tygodni, a bardziej szykuj się na kilka miesięcy adaptacji. Arypiprazol rzeczywiście często wyzwala lęki. Wiesz można też próbować łączyć leki np. fluanxol i kwetiapina. Ale to tylko moja propozycja, lekarz zadecyduje.
-
Wiesz, generalnie leki mogą troszkę wpływać na ciśnienie, ale nie powinny go podwyższać w sensie takim, żeby powodowały jakąś chorobę nadciśnieniową czy coś tam innego poważnego. Czasem zależy to od skłonności. Nawet w wyniku złego stylu życia można mieć skoki ciśnienia. Ale wiesz, jeśli to ciśnienie cię niepokoi to zgłoś to lekarzowi, bo może jest wymagana jakaś szersza diagnostyka.
-
Ja bym spróbował fluanxolu
-
Przeczytałem całość i wydaje mi się, że możesz mieć zaburzenia depresyjno-lękowe. Oczywiście nie jestem lekarzem ani psychologiem, by to stwierdzać, z resztą jest to niemożliwe na podstawie takiego krótkiego opisu, ale tego typu zaburzenia mogą wymagać wg mnie pewnej farmakoterapii. Tak widzę, że bardzo uskarżasz się na brak sił, energii do życia. Skoro sama nie dajesz rady się podnieść, musisz spróbować zgłosić się z tym do lekarza psychiatry. Z własnego doświadczenia wiem, że żadna terapia nie postawi nikogo do pionu, jeśli pacjent jest pochłaniany przez chorobę, która go po prostu sama wykańcza. Depresja to choroba psychiczna, może jej towarzyszyć chorobliwie silny lęk. Tego nie wolno bagatelizować, bo może być z czasem coraz to gorzej... Dlatego radzę ci uczciwie, zadbaj o siebie i pójdź do lekarza, by sobie pomóc! Na terapię zaś trzeba być gotowym wewnętrznie, samym z siebie, wiedzieć nad jakimi obszarami chce się pracować, zwykle tych obszarów do rozpracowywania na terapii powinno być tak maksymalnie kilka. Widzę, że już kilka wymieniłaś - odseparowanie się od własnych rodziców, pokonanie bariery społecznej i nieprzejmowanie się krytyką innych. Co do tego ostatniego, to muszę ci od razu powiedzieć, że każdego z nas prędzej czy później spotyka jakaś krytyka, nikt nie jest idealny, jednak najważniejsze jest to, jak my sami do tego podchodzimy, to od nas zależy, jak my to odbierzemy, czy weźmiemy sobie to głęboko do serca, czy raczej odpowiemy sobie na to sami i po prostu zejdzie to gdzieś na dalszy plan. Też rozumiem, że pewnych rzeczy można się bardzo wstydzić, a wstyd potrafi bardzo blokować, to jeżeli nie chcemy stać w miejscu, to musimy po prostu nauczyć się inaczej o tym czymś myśleć. Tak mi się najrozsądniej wydaje... Co do Twoich rodziców, to niestety ciężko mi się do tego odnieść, bo wcale ich nie znam, też dość tendencyjnie o nich napisałaś, ale wydaje mi się, że Twoi rodzice nie zapewnili ci tego ciepła, tych budujących rozmów o różnych sprawach, w tym sprawach emocjonalnych, tylko ci po prostu wytykali ci te problemy, wyrzucali na ciebie swoje frustracje, swoje emocje, przez co zamknęłaś się w sobie. To jest niedojrzałość emocjonalna twoich rodziców i niestety ty odczuwasz tego fatalne skutki. Moja koleżanka miała podobny problem i psycholog jej poleciła książkę "Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców". Z mojej strony tyle. Mam nadzieję, że w miarę pomogłem
-
Ja na zmiany nocne w ogóle nie zamierzam pracować, po prostu nie wyrażam na to zgody, szanuję swoje zdrowie, mimo tego że i tak sen mam nieco zaburzony, bo jestem po traumach także... Zawsze szukałem pracy, w której nie będę musiał tak pracować. No bo kto by mi kazał...
-
Takie skoki ciśnienia wg mnie nadają się do diagnostyki i leczenia. Myślę, że najlepiej by było skonsultować to na początku z lekarzem internistą, który skieruje Cię na dalsze badania do innych specjalistów - pewnie kardiologa i psychiatry. Staraj się tego nie lekceważyć, bo jeśli, z tego co napisałeś w pierwszym zdaniu, to się powtarza, to nie można tego zostawić, by nie zrobiło się gorzej...
-
Po mojej ostatniej, długiej i nieudanej psychoterapii postanowiłem spróbować jeszcze raz psychoterapii. Tym razem nie będzie to taka typowa psychoterapia tylko taka nieco luźniejsza, ponieważ będzie się odbywała mniej więcej raz na 2 tygodnie. Postanawiam spróbować jeszcze raz. Po ustabilizowaniu swojego stanu psychicznego zdobyłem się na gotowość podjęcia drugiej próby psychoterapii. Powtarzam PRÓBY. Ponieważ mam świadomość, że psychoterapia nic nie gwarantuje, nic nie obiecuje. Ale jednak będę się starał na tyle, na ile będę dawał radę. Po ostatniej 2,5-letniej psychoterapii, opowiedziawszy terapeucie o swoich wątpliwościach związanych z sensem całej psychoterapii i tym, że jednak chciałbym zakończyć współpracę otrzymałem odpowiedź: "To wyłącznie Pana wina, że nie umie Pan korzystać z psychoterapii, bo ma Pan zespół Aspergera!". Dało się wyczuć potraktowanie z góry i poczucie wyższości nad pacjentem. Nie dość, że terapeuta obarczył mnie winą za niepowodzenie w terapii, to jeszcze nadmienił w tym wszystkim jedną z moich diagnoz. Jednak pragnę zauważyć, że nie umawiałem się na rozpatrywanie mojego problemu w aspekcie diagnozy psychiatrycznej, co oznacza złamanie kontraktu przez terapeutę. Na dodatek postanowiłem się umówić na ostatnią wizytę z terapeutą, ponieważ liczyłem, że przemyśli swoje zachowanie i mnie przeprosi. Niestety nie doczekałem się tego. Nie miałem jednak zamiaru mu o tym cokolwiek wspominać. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, a nie przedszkolakami, że mamy sobie przypominać, jak należy się zachować. Nie mogę sobie pozwalać na takie zachowanie. To jest jawne robienie z pacjenta idioty i nieudacznika przez samego terapeutę. Pacjent przychodzi na terapię dla siebie, a terapeuta ma za zadanie nakierowywać pacjenta na istotę problemu, na jego zrozumienie, na jego rozwiązanie, na jego wytłumaczenie, na metodę poradzenia sobie z nim. Ale niestety nie czułem tego, żeby terapeuta mnie dobrze nakierowywał, a wręcz postępował zupełnie odwrotnie. Więc dlaczego wyłącznie ja mam być temu wszystkiemu winny? Jeśli coś źle tu piszę, to powiedzcie śmiało... Cała ta terapia odbywała się w prywatnym ośrodku, regularnie co tydzień. Jednak nawet gdyby terapia była za darmo, to i tak byłbym zmuszony ją zakończyć. Zaznaczam, że to, co napisałem, to tak naprawdę pisałem wyłącznie swoimi słowami, nie jestem w tym żadnym ekspertem, ale staram się to na swój sposób jak najlepiej rozumieć. Ale przejdźmy do rzeczy. Najważniejszy cel mojego drugiego podejścia psychoterapeutycznego to będzie ZARZĄDZANIE WŁASNYMI EMOCJAMI. To jest obszar, który u mnie leży i kwiczy odkąd tylko istnieję na tym świecie. Nie będę się rozpisywał tutaj dokładnie, ponieważ o tym mógłbym napisać 20-stronicowy esej. Mam już znalezionego naprawdę fajnego terapeutę i wystarczy, żebym się do niego zgłosił. Będzie to terapia prowadzona w ramach NFZ. Szczęśliwie udało mi się zdobyć na tą gotowość i odwagę, żeby spróbować jeszcze raz, ostatni raz. Jednak frustracja związana z poprzednią psychoterapią i podejściem poprzedniego terapeuty pozostawiła ogromne piętno na mojej psychice. Nie wiem jeszcze, co o tym myśleć... Jest to dla mnie wciąż bardzo trudna rzecz do przetrawienia. Pozdrawiam Wszystkich i życzę Wam owocnej pracy i powodzenia na Waszych terapiach!
-
Przy dopasowywaniu dawek leków chodzę raz na 2-3 miesiące. Później po ustabilizowaniu stanu psychicznego mam chodzić co 6 miesięcy.
-
Te dawki kwetiapiny 25-50mg są na tyle malutkie i bezpiecznie, że będą działały wyłącznie nasennie. Trazodon w niskich dawkach 25-50mg i ja bym jeszcze dorzucił do tego zestawienia mianserynę w dawkach 5-10mg. Z mojego doświadczenia wynika, że najczęściej przy bezsenności przepisuje się właśnie kwetiapinę, trazodon, mianserynę. Wszystkie w miarę niskich dawkach. Poza tym te trzy leki będą też działały słabo antydepresyjnie i antylękowo, bo bezsenność często powoduje lęk, depresję i na odwrót. Olanzapina już w dawce 5mg potrafi działać neuroleptycznie.
-
Jest jeszcze olanzapina rozpuszczalna w jamie ustnej, żeby szybciej się uwolniła i spowodowała sedację. Zwykła olanzapina rzeczywiście wymaga podawania parę godzin przed snem, bo wolniej się wchłania i w efekcie może za bardzo wydłużać czas snu. Jednak olanzapina i tak sama w sobie nie jest lekiem na bezsenność. Z neuroleptyków to tak naprawdę tylko kwetiapina o zwykłym uwalnianiu w dawkach 25-100mg nadaje się do leczenia bezsenności.
-
Sertralina to jeden z najlepszych leków na fobię społeczną. Też ma działanie aktywizujące ale bardziej w wyższych dawkach. Też na takie działanie musisz poczekać kilka miesięcy. Leki psychotropowe to nie są magiczne tabletki, po których wzięciu od razu będzie wielkie WOW. Pierwsze miesiące mogą być nieprzyjemne, bo mózg zwyczajnie stara się dobrze oswoić z lekiem. Z aktywizujących SSRI jest jeszcze fluwoksamina i fluoksetyna jakby coś. Przy czym fluwoksamina najmniej zaburza metabolizm i funkcje seksualne spośród wszystkich SSRI.
-
Bo zaraz po wzięciu działa silnie sedatywnie, powodując senność. Ma też dość krótki okres półtrwania i trzeba ją brać o stałych porach, by działanie leku się utrzymywało. Ja ją biorę na noc, by być wyspanym i móc normalnie funkcjonować w dzień. Żyję w przekonaniu, że od spania jest noc.
-
Rozumiem. A ile czasu ją już bierzesz na bezsenność? Tyjesz przy niej?
-
Czy kobiecie wypada?
eleniq odpowiedział(a) na zielona-welonka temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Myślenie autorki jest - moim skromnym zdaniem - naiwne... -
W tygodniu kładę się do łóżka o 21, a zasypiam gdzieś 22-23. W dni wolne troszkę później.
-
Ja przez to, że biorę kwetiapinę, to absolutnie nie mogę pracować na zmiany nocne i tego się trzymam. Popołudniami w sumie też nie bardzo, choć to jeszcze bym przeżył. A kwetiapinę mam brać do końca życia.
-
Słuchajcie Kochani! Jestem właśnie po teleporadzie u mojego psychiatry i zwiększył mi lamotryginę do 150mg i przepisał ten temazepam (Signopam), który mogę wziąć tylko w razie takiego mega silnego nocnego ataku lęku. Zdam wam relację jak lek działa, kiedy będę miał potrzebę jego wzięcia, choć oczywiście mam nadzieję, że takie coś mi się już nie przytrafi co wtedy.
-
KLOMIPRAMINA (Anafranil, Anafranil SR)
eleniq odpowiedział(a) na mikolaj temat w Leki przeciwdepresyjne
Chodzi o to, że Anafranil jako TLPD blokuje tzw. "szybkie" kanały sodowe, co powoduje zaburzenia przewodnictwa w mięśniu sercowym, powodując coś w rodzaju "depresji mięśnia sercowego". Na początku brania może być coś co może troszkę przypominać niewydolność serca. Trzeba robić kontrolne EKG przy braniu silnych TLPD co tydzień przez kilka tygodni w okresie zwiększania dawki, a później co 1-3 miesiące. -
Myślę, że ważniejsze były by opinie pacjentów, a nie lekarzy odnośnie leków, ponieważ to my je bierzemy i odczuwamy ich skutki, a nie lekarze. Jeżeli jest coraz gorzej na jakimś leku, to raczej organizm się do niego nie przyzwyczai, tylko będzie dawać sygnały, że ta substancja nie wpływa na niego dobrze... Koniecznie mu powiedz o tych skutkach, które utrudniają ci funkcjonowanie. Tylko nie wiem co innego byś mógł dostać, bo nie wiem na co tą pregabalinę bierzesz...
-
Kwetiapina absolutnie nie powinna być stosowana nasennie w dawkach powyżej 100mg. Skoro zdążyłeś się przez nią nabawić parkinsonizmu polekowego, to ty w ogóle nie powinieneś brać jakichkolwiek neuroleptyków. Jest sporo innych leków nasennych przecież, które nie mają tak poważnych skutków ubocznych. No i jeszcze te zawroty głowy to już w ogóle... Wiele osób bierze kwetiapinę w sporych dawkach wiele lat i żyje. To i tak jest bardzo łagodny neuroleptyk, jeden z najłagodniejszych. Ale dla "zdrowych" osób tzn. nie mających skłonności do ciężkich depresji czy psychoz neuroleptyki winny być absolutnie przeciwwskazane.
-
Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję dziewczyny za troskę i tak wyczerpujące wypowiedzi. Uspokoiłyście mnie i daliście do myślenia. Jednak mimo wszystko jeszcze będę skory do zastanowienia nad tym... Nie no alprazolam jest typowo przeciwlękowy, jego nie bierze się na sen, a tego o przedłużonym uwalnianiu to już w ogóle. Benzodiazepiny różnią się między sobą siłą działania na sen, lęk czy drgawki. Nasennie stosuje się midazolam, temazepam i estazolam. No kryzysy senne to absolutnie nic miłego, bo jak wiadomo noc służyć powinna tylko do odpoczynku albo seksu. Te raz na pół roku to wg mnie bardzo rzadziutko, w ten sposób to chyba nie idzie się jakoś specjalnie uzależnić... Choć nie wiem, ponoć niektórzy mogą dostać takiej euforii po 1-2 dawkach, że potem jak tylko ktoś będzie potrzebował uspokojenia, to sięgnie po benzo. Tu masz rację. Midazolam to zdecydowanie w lecznictwie zamkniętym. No ale co do Aviomarinu to i tak trzeba będzie to skonsultować z lekarzem. Tu też racja. Jednak ten stan lękowy, o którym pisałem był wyjątkowo silny. Przeżyłem, ale cóż... nie mogę powiedzieć, że w nocy nie da rady sobie zrobić krzywdy, bo chyba nawet bardziej jest to prawdopodobne. Miałem przy tym ataku lęku myśli samobójcze dość intensywne. Normalnie ich w ogóle nie mam, więc taki atak lęku nie mógł być w żaden sposób normalny, pojawił się znikąd, nie miałem żadnych stresów przez ostatni okres. Bo miewam stresy jak każdy człowiek, ale ostatnio nauczyłem się na nie odpowiednio reagować, pożytkować energię na pływanie, bo też mam problemy z kręgosłupem przez moją pracę. Z doraźnych przeciwlękowych to tylko hydroksyzynę mam, która normalnie pomagała mi każdej takiej kryzysowej nocy, ale ta ostatnia była wyjątkowo ciężka, podobnie jak taka jedna, którą miałem jakoś w lutym. Wtedy też miałem ciąg bezsennych nocy, przez co musiałem wziąć zwolnienie w pracy. Jestem wrogiem benzo, ale tak tylko rozważam to jako absolutną ostateczność. Porozmawiam z lekarzem i dam znać, co w tej kwestii mi zaproponował
-
Bardzo cię rozumiem, że Twoja złudna wizja samotności potrafi być momentami wręcz przerażająca. Ale pamiętaj, że jakby nie patrzeć, tak naprawdę cały czas otaczają nas ludzie. Staraj się myśleć pozytywnie, takiego myślenia można się naprawdę powoli dobrze nauczyć. A dobre myślenie, to i dobre działanie. Każdy ma coś sobą do zaoferowania, musi się tylko z tym otworzyć. Czy masz w sobie coś, czym się wyróżniasz na tle innych osób, jakieś unikatowe albo mocno rozwinięte umiejętności, zainteresowania? U mnie są to gotowanie i słuchanie muzyki poważnej. Też odkryłem, że w obecnej pracy w laboratorium bardzo dobrze się odnajduję ze swoim bardzo analitycznym umysłem, pracują ze mną osoby bardzo spokojne, niechętne do intensywnych kontaktów z innymi, pracuje ze mną np. dziewczyna po kosmetologii, która stwierdziła, że nie chce pracować w gabinecie kosmetycznym, tylko woli pracować nad chemią w laboratorium. Skoro ty też masz taki "głośny" i tym samym podejrzewam, że dość analityczny umysł, to może fajnie by było zrobić z tego jakąś zaletę, ukierunkować się tym jakoś? Praca też potrafi bardzo rozwijać, pomaga się nawet otwierać. Też potrzebowałem czasu, by się wkręcić. Ostatnio coraz więcej nowych osób mamy w pracy, firma bardzo się rozwija i ja też jakoś muszę.