Skocz do zawartości
Nerwica.com

eleniq

Znachor
  • Postów

    2 585
  • Dołączył

Treść opublikowana przez eleniq

  1. eleniq

    Mama 4 dzieci

    Wiesz, bardzo trudno jest cokolwiek doradzać w takich poważnych, życiowych sprawach przez Internet. Nieporozumienia w podziale ról czy poświęcaniu się komuś w domu rodzinnym przydarzają się tak naprawdę każdemu z nas. Twoje problemy są według mnie bardzo typowe i przez to myślę, że jak najbardziej rozwiązywalne. Polecam Ci na początku psychologa rodzinnego albo mediatora albo terapeutę par. Zdarzają się naszym życiu takie momenty, że nagle zauważamy jakieś niedociągnięcia. Jednak to właśnie praca nad nimi nas kształtuje. Jednak myślę, że najlepiej będzie zwierzyć się przyjaciółce, koleżance, znajomej, komuś z rodziny. Czasem takie "zwykłe" osoby potrafią dużo bardziej pomóc niż jacykolwiek specjaliści. Póki ten problem nie urośnie i zacznie cię zwyczajnie przerastać... Bądź dzielna! Pozdrawiam
  2. Z SSRI to wydawało mi się, że paroksetyna jest najsilniejsza przeciwlękowo. Sertralina jest bardziej aktywizująca i może powodować pewien niepokój.
  3. Troszkę przypomina to derealizację, która polega na tym, że pojawia się nagle uczucie, jakby się znaleźć w innej rzeczywistości, takiej sztucznej. Derealizacji może ale nie musi towarzyszyć lęk i związane z nim pobudzenie wegetatywne. Nie chcę straszyć, ale skoro masz skłonności do takich silnych stanów lękowych jak derealizacja, to koniecznie coś z tym zrób, bo takie stany niestety lubią przybierać na sile i częstotliwości. Mogą nawet przeobrazić się w psychozę (ale to zależy od indywidualnych skłonności). Mówię to z własnego doświadczenia.
  4. Przyjmuje się, że leki psychiatryczne potrzebują na rozkręcenie od 2 tygodni do 3 miesięcy. U mnie pełne działanie kwetiapiny ujawniło się po 3 miesiącach, zaś lamotryginy po 2 tygodniach. Ale i tak trzeba później dalej obserwować stan psychiczny oraz czy lek jest ogółem dobrze tolerowany. Różnie to bywa...
  5. eleniq

    Brak pracy

    No właśnie. Wybierając studia pedagogiczne trzeba być nastawionym na wytężoną pracę z ludźmi.
  6. eleniq

    Brak pracy

    To prawda! W Warszawie choćby gdzie mieszkam, nie trzeba się martwić, bo miejsc pracy jest bardzo dużo. Z własnego doświadczenia jednak powiem szczerze, że brak kontaktu z innymi ludźmi to równia pochyła do dołu. Mnie właśnie praca nauczyła, że praca z ludźmi bardzo rozwija. Pracuję jako pomoc laboratoryjna. Byłem już u orzecznika, będę mieć umowę o pracę. Lekarz orzecznik nawet zapytał się czy nie mam orzeczenia o niepełnosprawności z takimi poważnymi problemami psychicznymi, bo pokazywałem mu swoje wypisy z oddziałów dziennych i całodobowych. No nie mam takiego orzeczenia, ale czy mi potrzebne, no to hmm... Ale mam orzeczoną pełną zdolność do pracy. W laboratorium nie ma miejsca na samowolkę, praca w takim miejscu to pewien ciąg naczyń połączonych. Czuję się też bezpiecznie, nikt z ulicy mi nie wejdzie na teren labo. Jest też dużo więcej kobiet, no bo wiecie, precyzja wymagana, to łapki delikatniejsze dobrze do tego mieć hehe... Poza tym zawsze mnie interesowały takie tematy medyczno-chemiczne.
  7. A o której chodzisz spać? Bierzesz jakieś leki?
  8. No właśnie. Bo lęk sam w sobie jest jakby od nas niezależny, on się po prostu pojawia i znika, lęk jest przeżywany przez każdego w mniejszym bądź większym stopniu, to jest uczucie, którego doświadcza każdy człowiek. Lęk musi być przez nas tolerowany, powinien nas ostrzegać przed zagrożeniem, uruchamiać pewne hamulce. Człowiek, który nie czuł by lęku to byłby jakiś totalny psychopata bez zahamowań. Ale też człowiek nadmiernie odczuwający lęk może być za bardzo przyhamowany, pogubiony, mocno zamknięty w sobie, potulny, zahukany wręcz. Zaś nerwica to dużo szersze pojęcie, które może też oznaczać pewną strukturę osobowości. Osoba z nerwicą jest nadmiernie skupiona na sobie, nie odróżnia pobudzenia emocjonalnego od somatycznego, bywa egoistyczna, dramatyzująca, nie potrafi rozładować napięcia, chce na siebie zwrócić uwagę, wyolbrzymiając stany, które przeżywa, może robić tzw. pokazówki, jednocześnie ma też niskie poczucie własnej wartości, bywa uległa, naiwna, niepewna czy wręcz zależna od innych. Oczywiście jest to bardzo przykre mieć nerwicę i w trosce o nich powstały oddziały zaburzeń nerwicowych, które mogą im bardzo pomóc
  9. Musiał mi lekarz zmniejszyć Ketrel z 400mg na 300mg, bo na 400mg trafiłem do szpitala w stanie nagłym z zatrzymaniem moczu (drugim w życiu) i cechami odwodnienia. Lekarz mi mówił, że to przez nasilanie przekaźnictwa noradrenergicznego kwetiapiny. Dlatego, by działanie Ketrelu się nie osłabiło po zmniejszeniu dorzucił lamotryginę, na razie mam dojść do 100mg, potem się zobaczy. Powiedział mi też lekarz, że ona poprawi mi funkcje poznawcze.
  10. By zapobiec ewentualnej wysypce, jaka się zdarza przy wchodzeniu na lamotryginę.
  11. Ta lamotrygina też bardzo poprawia funkcje poznawcze, szczególnie pamięć krótkotrwałą i koncentrację. Ona działa neuroprotekcyjnie, zauważam lepszą biegłość słowną, gadatliwość, żartobliwość. Jestem taki roześmiany, otwarty, stanowczy, taki prawdziwy ja Co do tych leciutkich drżeń o których pisałem post wcześniej, to jednak wynikają ze stresu, takiego troszkę tłumionego. Ale to tam pryszcz...
  12. eleniq

    Brak pracy

    No właśnie. Chcieć to móc. Powiedzmy sobie szczerze, praca jest dla osób, które chcą pracować, które cenią sobie to, w czym się wykształcili. Z niewolnika nie ma pracownika. Po pedagogice nie trzeba odbywać praktyki w zawodzie, można być teoretykiem, pisać artykuły itd. Pedagodzy są też poszukiwani, możesz być przecież nauczycielką nauczania początkowego w klasach 1-3, możesz być też terapeutą pedagogicznym prowadzącym zajęcia korekcyjno-kompensacyjne (wyrównawcze). Możesz współpracować z psychologami też choćby przy diagnozach, w ośrodkach. Może warto by było poszukać jakichś szkoleń, kursów dodatkowych, by sobie podnieść kwalifikacje. Bo rozumiem, że kończyłaś zwykłą pedagogikę czy raczej pedagogikę specjalną?
  13. Ciśnienie i tętno to nie są wartości stałe i mają prawo się zmieniać w zależności od stanu emocjonalnego i to jest norma. Rzeczywiście wygląda to na efekt białego fartucha, dlatego też bardzo ważne było by przy tym porównać pomiary domowe z tymi gabinetowymi.
  14. No jak pregabalinka ładnie wchodzi, to trzeba brać Ten Afobam odstaw wręcz koniecznie. Lepiej go nie brać w ogóle, jeśli nie ma wyraźnej potrzeby. Ja zaś dostałem ostatnio lamotryginę i też działa rewelacyjnie, nie mam uboków. Lamotrygina wzmocniła działanie kwetiapiny.
  15. @Lusesita Dolores Jestem bardzo ciekaw, jak tam się czujesz? Zaprzyjaźniłaś się z pregabaliną? Masz jakieś uboki, możesz funkcjonować normalnie?
  16. eleniq

    Brak pracy

    Ja po odzyskaniu równowagi psychicznej zacząłem mieć pomysły na siebie, bo wcześniej miałem straszne trudności w wyznaczaniu sobie celów. To była bardzo ciężka depresja, z lękami, niepokojem, bezsennością i złudzeniami(!!!). Była to choroba psychiczna, bo tylko leki dały radę mnie z niej podnieść. To cud, po tym co przeżyłem. Obecnie mam takie pomysły na siebie, wszystkie są tak ciekawe i ambitne, że aż ciężko mi wybrać ten jeden. Zmiany potrafią być spektakularne! Bardzo niedobrze, że nie masz pomysłu. Ale tutaj muszę ci powiedzieć, że to od ciebie najwięcej zależy w tej kwestii. Nikt z nas nie zna cię na tyle dobrze, by cokolwiek doradzać, drogą internetową w ogóle jest ciężko cokolwiek stwierdzać. Myślę, że kiedy się podniesiesz, to pomysły zaczną się pojawiać. Lęk potrafi naprawdę bardzo poważnie dezorganizować. Ta niezdarność też może z niego wynikać. Lęk trzeba zmniejszać, bo inaczej może tylko rosnąć z czasem. Najlepsza jest tutaj terapia behawioralna albo nawet leki, kiedy terapia okaże się zbyt trudna. Jak czytam trudności z koncentracją, to myślę, że może dobrze by było jednak spróbować wizyty u psychiatry. Możesz zawsze próbować na NFZ, skoro nie masz możliwości prywatnie.
  17. Ostatnio postanowiłem spróbować czegoś nowego na poprawę libido. Stosowałem samą Ashwagandhę w dawce 600mg/d i raczej nie wiele pomagała na te sprawy. Teraz zacząłem brać DAA w dawce 3g/d przed snem. Jest pewna poprawa w samopoczuciu i libido. Ja już innych supli na libido brać nie mogę, bo mogą podnosić ciśnienie. Tylko Ashwa albo DAA albo jedno i drugie. Od lipca zaś połączę Ashwę i DAA, bo teraz zrobiłem sobie miesięczną przerwę od Ashwy. Pozdrawiam
  18. Odkąd zmarła moja mama w lutym 2021 roku zauważyłem pogorszenie stanu psychicznego. Zaczęło się od bardzo natrętnych myśli agresywnych, samobójczych wywołanych stłumioną złością wobec zmarłej mamy i krzywdy jaką mi wyrządziła, kiedy żyła, że źle mnie wychowała itd. Byłem na oddziale dziennym, jednak pobyt bardzo niewiele mi pomógł, nic do mnie w zasadzie nie docierało, mimo że terapeuci starali się mi pomóc w powrocie do równowagi, to ja ciągle swoje. Miałem znaczące pogorszenie snu, lęku, zacząłem mieć lekkie złudzenia, które bardzo zaniepokoiły lekarza i wysłano mnie do szpitala psychiatrycznego na obserwację w kierunku stanu prepsychotycznego. Obecnie wyłącznie dzięki lekom pozbierałem się do kupy, nie jestem w stanie po raz któryś z kolei wejść w kolejny proces terapeutyczny, biorąc pod uwagę, to, że poprzednie terapie niestety mi nie pomagały i wszystko dlatego, że byłem źle leczony. Obecnie znalazłem bardzo fajnego lekarza, który bardzo dobrze dobrał mi leki. To tak tytułem wstępu, ale teraz do rzeczy... Ostatnio zauważyłem, że zaczynam mieć momentami takie nietypowe jak na swój wiek (20 parę lat) lęki, przypominają mi one mocno lęki typowo dziecięce. Czasem np. bardzo się boję zasnąć samemu, jakbym bał się ciemności, braku kogoś obok, samotności. Takie coś czuję jedynie przed spaniem. W ciągu dnia zaś czasem ogarnia mnie lęk przed oddaleniem się od domu i zagubieniem się, np. jak sobie pomyślę, że miałbym gdzieś wyjechać samemu, bo bym musiał czy coś, to ogarnia mnie lęk, że się zgubię, że zginę, że nie będę umiał poprosić o pomoc, że dopadnie mnie totalna dezorientacja. Po tym co napisałem widzę, że to się sprowadza do lęku przed samotnością. Moja mama zmarła zupełnie nagle sama na ulicy w drodze do sklepu. Totalny dramat, bo nikt by tego nie przewidział. Moja mama chorowała na nadciśnienie i powikłania z nim związane. Wiem, że nadciśnienie jest chorobą wymagającą leczenia, sam na nie choruję, ponieważ moja mama chorowała i mój dziadek (tata mamy) też. Oboje zmarli mniej więcej w tym samym wieku - dziadek w wieku 53 lat, mama w wieku 50 lat. Do tego mama oraz dziadek i ja również mamy tą samą skłonność do bycia ugodowym, tłumiącym emocje, co stwarza ryzyko wystąpienia problemów psychosomatycznych. Wyczytałem, że nadciśnienie pierwotne (nie wtórne!) skraca życie o co najmniej 10 lat, jednak źle leczone może je skrócić nawet o 30 lat. To by wiele wyjaśniało. Jednak te lęki trochę mnie niepokoją. Lęk przed samotnością jest okropny. Choć z drugiej strony ostatnio zacząłem się też trochę izolować od ludzi, nie wiem dlaczego. Przecież na logikę to tylko będzie pogłębiało poczucie osamotnienia. Widzę w tym jakąś taką ambiwalencję, z jednej strony boję się samotności i pragnę mieć kogoś przy sobie na szybko, ale z drugiej strony mam bardzo duże opory przed otworzeniem się, zbliżeniem do kogoś. Kiedyś było mi jednak łatwiej, kiedy nie miałem takich silnych lęków i myśli samobójczych. Mimo, że zaczęło się układać, mam pracę z której jestem bardzo zadowolony, to ciągle ciężko mi z powodu tego poczucia osamotnienia i niechęci do ludzi spowodowanej lękiem. Bardzo bym chciał "wrócić w końcu do żywych" i uśmiechnąć się do innych ludzi, świata i życia. Troszkę ciężko jest mi zadbać o siebie też. Ciągle odkładam swoje postanowienia powrotu na siłownię choćby. Motywacji brak. To trwa i trwa. Jednak jeszcze wierzę, że będzie poprawa, chociaż minimalna, może małymi kroczkami tak powinno być, ale to się jednak troszkę chyba przeciąga... Sam już nie wiem. Ale myślę, że w takim momencie najważniejsza jest ta wiara. Oprócz tej traumy mam jeszcze jedną traumę z okresu dojrzewania dotyczącą szeroko pojętych relacji. Tu już nie chcę się rozpisywać, bo dużo by o tym pisać. Tak sobie mówię, że mam dwie traumy. A jeszcze się trzymam, choć lęki i tendencje samobójcze ujawniły się u mnie w wieku 19-20 lat gdzieś. Dodam, że zdiagnozowano u mnie zaburzenie schizotypowe i zaburzenia adaptacyjne. Jestem leczony na tą chwilę wyłącznie farmakologicznie. Czuję, że te leki są mi bardzo potrzebne, bez nich było mi bardzo ciężko zebrać myśli, miałem totalny chaos w głowie, rozgardiasz, prawie jak schizofrenia, choć miałem świadomość tego, że miałem w głowie totalną plątaninę i bardzo silne, hulające złe myśli i lęki, jak w bardzo ciężkiej depresji. Nie reagowałem dobrze na antydepresanty, które brałem przez 6-7 lat. Jedynie neuroleptyki i stabilizatory dały radę. Nie zabiłem się, ani nie zrobiłem sobie krzywdy, bo mam jednak jeszcze jakąś "kotwicę" - oby jak najdłużej. Z terapią jak mówiłem, jest mi ciężko cokolwiek zrobić. Czy ktoś miał podobnie? Czy ktoś chce opowiedzieć swoją historię albo odnieść się do mojej? Zapraszam
  19. To prawda. Człowiek nie jest robotem, że ma całe życie taką, a nie inną konstrukcję i po prostu zawsze będzie tak samo działał i nie ma prawa się zmienić. Oczywiście mamy pewne cechy temperamentalnie stałe np. jedni mają bardziej analityczne, poukładane umysły i spokojne usposobienie, a drudzy są bardziej nastawieni na innych ludzi, burzliwi i energetyczni. Myślę, że tutaj każdy jest w stanie się określić jaki jest bardziej. Introwertyk czy ekstrawertyk, ewentualnie ambiwertyk. Chodzi o to, że człowiek myśli, reaguje, patrzy, uczy się, zmienia się. Żyje. Wiem, że mocno lakonicznie to ująłem, ale może coś to rozjaśni
  20. Lekarz kazał mi zwiększać dawkę o 25mg co tydzień, docelowo do 100mg (50 rano i 50 wieczorem). Po wejściu na dawkę 75mg zauważyłem jakieś takie lekkie drżenia i trudności z wykonywaniem precyzyjnych ruchów, czasem nawet leciutko mi zadrży głowa. Czy ktoś miał podobnie? Czy przeszło z czasem czy się nasiliło po zwiększeniu dawki?
  21. No dobrze, tylko że w tym też powinny być jednak jakieś granice. Moja terapeutka przegięła pałę przez takie coś, choć oczywiście słyszałem różne niewygodne rzeczy, to ta ostatnia była niedopuszczalna. Zmusiła mnie do zakończenia terapii.
  22. Działanie SSRI na lęki może być bardzo różne. U jednych będą nasilały lęki, a u drugich tłumiły. To jest zależne od indywidualnych skłonności, czasem nie da rady tego po prostu przewidzieć. Fakt, że na początku SSRI nasilają lęki i jeśli jest to nieznośne dla pacjenta, to lekarz wdraża pomocniczo leki przeciwlękowe takie szybko działające np. hydroksyzynę albo benzodiazepiny. Jednak zdarzają się też sytuacje, że nawet leki przeciwlękowe niewiele mogą wtedy pomóc, ale to już troszkę inna historia... U mnie na przykład było tak, że każdy antydepresant nasilał mi lęki. Dlatego musiałem je zupełnie odstawić raz na zawsze. Za to moja mama miała tak, że biorąc paroksetynę i mianserynę była wyczyszczona z lęków na maxa. Ale przy okazji była też wyczyszczona z wszelkich emocji, a nawet chwilami taka wręcz zupełnie odcięta od świata. Choć do psychozy w przypadku mojej mamy to daleko... Mi zaś znacznie bliżej. Mój tata zaś nigdy nie miał jakichś poważnych problemów z psychiką, zawsze zaradny i energiczny. Także jak widać nie musi to być genetyczne.
  23. Ja brałem moklobemid w dawce 450mg i jednocześnie kwetiapinę w dawce 400mg. Mimo to, dopatrzono się u mnie stanu prepsychotycznego i wysłano do szpitala psychiatrycznego w celu zabezpieczenia, bo robiło się dość nieciekawie. To z tego, co piszecie, to ja muszę mieć chyba skłonności do psychozy. Skoro nawet moklobemid w połączeniu z kwetiapiną mi to prawie że chciał wywołać. Jednak też niektórzy z Was mają rację, że bupropion można podawać osobom z ChAD, choć rzeczywiście @Dryagan słusznie zauważył, że trzeba być wtedy ostrożnym i mieć doświadczenie w leczeniu tej choroby antydepresantami, bo jest ryzyko wywołania stanu maniakalnego tak czy siak. Przy stanach depresyjnych ChAD zaleca się zwykle kwetiapinę, lamotryginę albo lit. Ewentualnie zalecają też off-label olanzapinę albo lurazydon.
  24. No to ciekawe. Bupropion działa na noradrenalinę i dopaminę i mógłby indukować psychozy i manie. Nie wiem jednak, jak to wygląda w praktyce. Ja o mało co nie dostałem psychozy po moklobemidzie.
  25. @Bilshon Zgadzam się. Na lekach te myśli samobójcze rzeczywiście wydają się być takie znacznie mniej żywe, mniej pochłaniające, po prostu myśli jak myśli, tylko takie "szmerające" sobie gdzieś tam z tyłu umysłu, bez dojścia do świadomości. Leki też w pewnym sensie odbierają siły do realizacji tych myśli, stawiają taki swego rodzaju szlaban za nimi, że np. jak pomyślimy o nich, to mogą (ale nie muszą) włączyć się takie "przeciwmyśli", które nam podpowiadają dlaczego nie warto tego robić, bo np. staniemy się kalekami. Ale to i tak nie daje stuprocentowej ochrony przed nimi. Skłonności samobójcze ma się też podobno w genach, są nawet dość mocne teorie na temat pewnej receptorowości mózgu z tym związanej. Leki leczą jedynie objawowo takie myśli, ale nie niwelują ich przyczyny. Psychoterapia też może pomagać odkryć ich przyczynę, ale później pozostaje jeszcze kwestia tego, czy będziemy mieli jakiś wpływ na tą przyczynę. Bo co jeżeli przyczyna będzie tkwiła w nieprawidłowym funkcjonowaniu mózgu, które to jest raczej od nas samych niezależne i będzie wymagało prawdopodobnie dożywotniego podawania leków, a co jeśli będzie to konsekwencja ciężkiej traumy, która nieodwracalnie zmieniła nam osobowość i przez to nigdy nie będziemy mogli wrócić do stanu sprzed choroby?
×