Skocz do zawartości
Nerwica.com

eleniq

Znachor
  • Postów

    2 583
  • Dołączył

Treść opublikowana przez eleniq

  1. Sulpiryd bierze się tylko na dzień, bo to lek wpływający w dużym stopniu na przekaźnictwo dopaminergiczne, o krótkim okresie półtrwania. Pregabalina tylko na sen, no to cóż, nie wiem czy jest sens, ona jest lekiem przeciwlękowym, a nie normującym sen. Ją się dawkuje zwykle w 2 dawkach podzielonych na rano i popołudnie - tak podawano ją moim kolegom na oddziale dziennym, ona też ma krótki okres półtrwania i trzeba ją tak rozkładać. Więc miałbym spore wątpliwości co do sensu dawkowania jej na wieczór. Wenlafaksynę również trzeba dawkować w dwóch dawkach podzielonych rano i popołudniu podobnie jak pregabalinę, w żadnym wypadku nie bierz jej wieczorem. Mirtazapina to już niewątpliwie tylko na wieczór. Myślę, że tak było by najrozsądniej, skoro taka kombinacja leków ci pasuje. Swoją drogą jest to dość mocna i złożona kombinacja. Zgodnie z moim rozumowaniem wychodzi coś takiego: sulpiryd 1-0-0 pregabalina 1-1-0 wenlafaksyna 1-1-0 mirtazapina 0-0-1
  2. @move No właśnie Osoba z zaburzeniami lękowymi jest pochłaniana przez nadmierne rozmyślanie: "A co jeśli..." i wg mnie warto troszkę się temu przyjrzeć. Zaburzenia lękowe to jedno wielkie błędne koło: lęki generują lęki. I trzeba jakoś starać je przerwać, okiełznać, poznać. Na tyle, na ile możemy, na ile uznamy za stosowne, bo każdy ma tu inne możliwości związane ze swoim temperamentem. Lęk powinien być adekwatny do sytuacji, ostrzegać nas adekwatnie przed zagrożeniem, a nie utrudniać nam zrelaksowanie, spotkania z ludźmi czy wykonywanie pracy. To tak w dużym skrócie...
  3. Cześć Wszystkim! Widzę, że będę miał okazję przywrócić ten wątek sprzed blisko 2 lat do życia uhhh... Otóż, wymyśliłem zupełnie samemu takie ćwiczenie, które mogło by pomóc uporać się z pewnym lękiem. Nazwałem je tak ładnie i zgrabnie - RACJONALIZACJA. Jeżeli macie w swojej głowie jakiś lęk, który panoszy wam się po głowie jakby cały czas i lubi nieraz dawać o sobie znać, to proponuję takie ćwiczenie: 1. Nazwanie lęku. Żeby nazwać lęk, trzeba (moim zdaniem) się w niego wcielić, utożsamić się z nim. Wówczas próbujemy dokończyć zdanie: A co jeśli... I to jest właśnie wasz lęk. Pamiętajcie, że lęk nigdy nie powstaje z niczego. On zawsze ma jakieś źródło. Najczęściej na skutek przeszłych, wyjątkowo dla nas nieprzyjemnych wydarzeń. Jak rozpracowujemy jakiś lęk, to zawsze jeden, nie kilka na raz, bo się pogubimy. Jeśli już nazwiemy lęk i wcielimy się w niego, to próbujemy się od niego odseparować, by móc przyjrzeć mu się już bardziej z boku, wychodzimy z niego, poprzez wytłumaczenie sytuacji OBECNEJ, w której obecnie się znajdujemy i nie powinniśmy w ogóle czuć tego lęku. Przechodzimy do drugiej części ćwiczenia... 2. Tutaj opisujemy swoją obecną sytuację. Żeby odseparować się od tego lęku, musimy sobie wytłumaczyć, dlaczego nie powinno go być "tu i teraz". Przyjmujemy, że sytuacja w zdaniu "a co jeśli..." nie ma praktycznie żadnego prawa bytu w chwili obecnej. Musimy dokończyć zdanie, które pomoże nam zaprzeczyć zdaniu w 1. części ćwiczenia, a mianowicie: Ale to się nie stanie, bo... I teraz układamy sobie następujące zdanie w całości: A co jeśli... Ale to się nie stanie, bo... Pamiętajcie, że to ćwiczenie tyczy się WYŁĄCZNIE sytuacji, które mają związek z przeszłością! To teraz czas na mnie, by Wam pokazać przykład takiej racjonalizacji. 1. A co jeśli, ktoś zaraz na mnie nakrzyczy 2. Ale to się nie stanie, bo jestem u siebie w domu i się relaksuję (i to zdanie można sobie powtarzać po kilka razy). Co sądzicie o moim autorskim ćwiczeniu?
  4. W serwisie APTELINE jest dostępny z tego co widzę. Klikasz, zamawiasz i odbierasz w najbliższej aptece z listy
  5. @Fobic Stary, jednak miałeś rację z tym potencjałem uzależniającym, zwracam honor. Bo teraz przeczytałem, że benzodiazepiny wykazujące krótki czas działania (np. alprazolam, lormetazepam, temazepam) i jednocześnie szybko wydalane z organizmu mają większy potencjał uzależniający niż benzodiazepiny długodziałające (np. diazepam, klorazepan, klonazepam). Z tych nasennych benzodiazepin to mamy lormetazepam, temazepam, estazolam i nitrazepam. To w kolejności czasu działania. Wychodzi na to, że ten temazepam jest jednak mocniej uzależniający.
  6. Sulpiryd w małych dawkach działa trochę jak antydepresant, aktywizująco. Pregabalina jest lekiem przeciwlękowym, tłumiącym, bez żadnego działania aktywizującego. Jeśli masz bardziej lęki i drażliwość to pregabalina, jeśli masz bardziej apatię i wycofanie to sulpiryd.
  7. Łooo! Musiałeś mieć albo bardzo doświadczonego lekarza, albo mieć cholernie ciężką bezsenność, że przepisał ci taki arsenał tego midazolamu. Tak czytam ulotkę tego midazolamu, to jednak jest to moim zdaniem lek jednak do leczenia zamkniętego. Szczęście, że mi temazepam pomaga. Kiedyś zaproponowałem jednej mojej lekarce, do której chodziłem dobre 7 lat, to nie chciała mi przepisać diazepamu, bo powiedziała mi, że jego się bardziej stosuje w leczeniu bezsenności i drgawek. Ja miałem lęki, to zamiast niego chciała mi przepisać Tranxene. Jednak teraz absolutnie zabraniam sobie branie jakichkolwiek benzodiazepin w ciągu dnia. Ja pracuję i uprawiam sport, muszę być "w kontakcie z rzeczywistością". Temazepam jest tylko na noc i działa akurat na tyle długo, by zapewnić 7-8h snu i koniec. Na dzień mam inny doraźny lek antylękowy
  8. Ja tego działania przeciwlękowego temazepamu nie czuję, bo nie mam jak poczuć. Po jego wzięciu zasypiam i nie pamiętam tego co się działo po jego wzięciu, więc czuję wyłącznie jego działanie nasenne. Swoją drogą, to on powoduje niezwykle spokojny sen, taki bez snów. Taki sen nazywa się narkotycznym z tego co wiem. Leki z grupy "Z" w ogóle na mnie nie działały, tylko uboki czułem dziwne, więc odpada. Bo np. po Lorafenie to miałem straszne koszmary, dawano mi go w szpitalu na bezsenność, ja pierd... Diazepam z tego co wiem jest taką najbardziej uniwersalną, wyważoną benzodiazepiną. Stosuje się go na wszystko - pobudzenie, lęki, drgawki, niekontrolowane skurcze mięśni, odstawienie alkoholu. Ale ten diazepam ma bardzo długi okres półtrwania i aż 3 aktywne farmakologicznie metabolity: nordazepam, oksazepam i temazepam. Obawiam się, że tu łatwiej o uzależnienie, wydaje się mocny. Nie pisałbym się nigdy na niego. A midazolamu, misiu, to już nikt mi nie przepisze, bo to lek stosowany wyłącznie w narkozie. Tak pisała koleżanka @acherontia styx Temazepam jest dla mnie ideolo, więc niech zostanie on No i właśnie to wysokie powinowactwo do tej jednostki alfa-1 tłumaczy jego wybitne działanie nasenne. Leki z grupy "Z" też wykazują powinowactwo wyłącznie do tego miejsca w receptorze GABA. Ale ogółem temazepam i tak jest ponoć słaby, jak na benzodiazepinę. Bardzo ci dziękuję @Fobic za wyczerpujące wyjaśnienie. Jak zawsze jesteś niezawodny w tym temacie! Przesyłam Ci dużo zdrowia i sił!
  9. Moi Kochani Benzodiazepinowcy! Zwracam się do Was z małym zapytaniem. Potrzebuję się zapytać osób, które mają większe doświadczenie w braniu benzodiazepin, otóż... Dostałem od lekarza temazepam, głównie w celach nasennych. Zapisywałem sobie, kiedy go brałem i wyszło mi, że zażywałem go średnio raz na tydzień, po jednej tabletce 10mg (równoważnik 5mg diazepamu). I trochę się obawiam, czy przypadkiem nie przechodzi to w jakieś uzależnienie. Zaznaczam, że biorę go tylko i wyłącznie wtedy, kiedy nie przychodzi do mnie sen (mimo wzięcia 50mg hydroksyzyny i po 1-2h następnych 50mg hydroksyzyny), to jeszcze zaczyna mi dodatkowo dziwnie szumić w uszach, wyostrza mi się słuch i mam wrażenie jakbym troszkę wariował i to mi bardzo utrudnia zaśnięcie i wypoczęcie, a bardzo potrzebuję się wyspać załóżmy do pracy. Temazepam działa na mnie zawsze bardzo dobrze, wywołuje pożądany, niezwykle spokojny sen, budzę się bez żadnego problemu, zupełnie trzeźwy. Nie czuję potrzeby brania kolejnej dawki, a tylko wtedy, kiedy sytuacja jakoś tego wymaga, co wam opisałem. Ja myślę, że to jeszcze chyba nie jest jakieś ostre uzależnienie. Ale czy się na nie zbiera, to nie wiem już, bo nie mam doświadczenia. Ale tak na logikę... Temazepam z tego co czytałem, jest jedną z benzodiazepin o małym powinowactwie do receptora GABA, więc chyba nie powinien wywoływać w nim jakichś znaczących adaptacyjnych zmian typu down-regulacja. Do tego jest zaliczany do benzodiazepin o krótkim czasie działania 7-11h. W ulotce piszą, że stan stacjonarny osiąga dopiero przy podawaniu go ciągiem 3 dni w dawkach wielokrotnych. I właśnie chciałem spytać - co to jest dawka wielokrotna, bo mój medyczny mózg tego nie rozumie zbytnio hehe. Z góry dzięki za odpowiedzi Kochani!
  10. Olanzapina może powodować znaczny przyrost masy ciała. Rzeczywiście jest uważana za jeden z najskuteczniejszych leków na schizę, ale strasznie spowalnia metabolizm. Robi to przez silną blokadę receptorów H1 i 5-HT2C. Lekiem o podobnej skuteczności i mechanizmie działania do olanzapiny wg badań jest rysperydon, który powoduje już mniejszy przyrost masy ciała i ma mniejsze działanie uspokajające niż olanzapina.
  11. Jeszcze nigdy nie słyszałem o badaniu poziomu neuroprzekaźników w mózgu. Współczesna medycyna laboratoryjna chyba jeszcze nie jest w stanie wykonywać takich badań, pomiarów, jeśli chodzi o ich poziomy w mózgu. Coś kiedyś czytałem o autyzmie, to była taka wzmianka, że "osoby autystyczne mają podwyższony poziom serotoniny w płytkach krwi". Niestety nie wiem, co to dokładnie oznacza, z czym się wiąże i co można z tego wywnioskować. Może za jakieś 5 lat będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bo od października idę na studia z analityki medycznej, dostałem się hihi Co do narkotyków sprawa jest bardzo prosta, ponieważ ich poziom można zbadać dzięki technikom toksykologicznym. Narkotyki, tak jak inne substancje o działaniu farmakologicznym, dają różne metabolity, różnie na organizm działają. Lekarz na oko nie jest w stanie powiedzieć jaki środek ktoś przedawkował, jednak jeśli widzi pacjenta w śpiączce albo w dezorientacji i pobudzeniu, to może podejrzewać zatrucie. Objawy podmiotowe i przedmiotowe w takich wypadkach mogą być bardzo różne. Takie coś wymaga diagnostyki laboratoryjnej, by stwierdzić co to dokładnie za substancja wywołała zatrucie i dopiero na tej podstawie lekarz dobiera odpowiednie leczenie. Z chorobami psychicznymi jest już zupełnie inna historia. Z racji, że diagnostyka laboratoryjna takich chorób jest na tą chwilę niemożliwa, to jedyne czym dysponuje lekarz psychiatra to różne teorie na temat danych chorób psychicznych. Zespoły specjalistów długo się głowiły, żeby opracować odpowiednie kryteria diagnostyczne, kwestionariusze, testy itd. żeby móc diagnozować takie choroby. W praktyce jest to jednak w dużej mierze diagnozowanie "na oko", lekarz widzi pacjenta, dopatruje się objawów podmiotowych i przedmiotowych, zbiera wywiad lekarski, sprawdza orientację auto- i allopsychiczną, w razie wątpliwości przeprowadza dodatkowe badania (tu mogą być jakieś obrazowe badania mózgu, EEG, hypnogram), testy, kwestionariusze, może też skierować na konsultacje u innych specjalistów (neurologopedy, psychologa klinicznego, neurologa, neuropsychologa), żeby doprecyzować diagnozę. Zwykle daje się pacjentowi dwie diagnozy, choroby psychiczne bardzo lubią się ze sobą łączyć, bowiem nieszczęścia chodzą parami. Powiem szczerze, że polska psychiatria jest praktykowana, w moim osobistym mniemaniu, bardzo po łebkach. Lekarze często wystawiają diagnozy na podstawie chwilowego "widzimisię", często nawet po 15 minutach konsultacji, co jest według mnie bardzo rażące, później bardzo schematycznie dobiera leczenie farmakologiczne i na tym się w zasadzie kończy diagnoza i leczenie. Nawet nieraz mają czelność zbywać pacjenta, uznawać jego objawy za takie, które każdy może mieć (nawet oni sami!!!), traktować pacjenta z pogardą, odsyłać do innych lekarzy czy po prostu do psychoterapeutów, często prywatnych, bo stwierdzą odgórnie, że pacjent nie nadaje się do leczenia psychiatrycznego, a jedynie powinien się ogarnąć i pochodzić sobie na jakąś tam terapię. Pfff... Wiem, że to, co tutaj piszę, może komuś wydać się śmieszne, ale sam miałem okazję czegoś takiego doświadczyć. Potem tylko kwestia dobrania leków, to już metoda prób i błędów, do momentu, aż któryś lek nie wywoła jakichś niespodziewanych objawów, które wcześniej były u pacjenta nieuchwytne na podstawie wcześniejszych obserwacji, bo każdy ma inne skłonności. Wystawienie diagnozy i ustawienie leczenia psychiatrycznego to jednak żmudny proces, często trwający kilka lat, co zdaje się być frustrujące dla pacjenta, ale ważne, że przynajmniej są jakieś narzędzia, że leczenie psychiatryczne jest możliwe. Tyle dobrego, ufff! Mam nadzieję, że wyjaśniłem co nie co
  12. @move https://www.medonet.pl/zdrowie/zdrowie-dla-kazdego,eutanazja---definicja--kontrowersje--rodzaj--sedacja--kwestie-prawne,artykul,80759595.html
  13. No ja też znam to uczucie, wierz mi. Nawet pojawiały się u mnie tendencje samobójcze, w sensie nie próby, ale po prostu byłem jakby w połowie drogi można powiedzieć do odbycia tej ostatniej podróży w jedną stronę. Teraz nie mam już tendencji, choć nie będę ukrywał, że zdarzają mi się takie pojedyncze dni (zwłaszcza wieczorami), że tak bym chciał zniknąć, uciec na tamten świat. Leki mogą pomagać złagodzić, znacznie wyciszyć takie stany albo spowodować, że będą coraz to rzadsze. Niestety jednak sprawa nie jest taka prosta, że choroba/zaburzenie może w pewnym momencie cię opuści jak ręką odjął, to tak naprawdę choćbyś nie wiem jakie myśli miał, w jakie stany byś nie popadał, to i tak traktowane jest to w pewnym sensie przez innych jako przejściowe i takie to życie z chorobą psychiczną, do którego jakoś powinno się przystosować - raz na górze, raz na dole. Choć znam przypadki, które wywalczyły sobie całkowicie ten upragniony spokój i równowagę. Ale też warto pamiętać, że nikt nie jest zupełnie zdrowy (czy to psychicznie, czy to somatycznie), każdy będzie miał jakiś tam problem.
  14. W Europie eutanazja jest przeprowadzana w Holandii, Belgii i Hiszpanii. Nielegalna jest w Rosji i na Białorusi. Trzeba mieć co najmniej 12 lat i być nieuleczalnie i bardzo ciężko chorym. Jeśli chodzi o choroby/zaburzenia psychiczne to sprawa jest dość skomplikowana. W teorii choroby psychiczne nadają się do leczenia, nawet dożywotniego, podtrzymującego, jednak da się funkcjonować przy chorobie psychicznej, nieraz na bardzo niskim poziomie ale się da. W praktyce jednak osoba chora psychicznie może mimo leczenia bardzo źle skończyć, zdychać w prawdziwych męczarniach, nie otrzymywać należytego wsparcia i zrozumienia. Nie mi to oceniać, ale wydaje mi się, że choroba psychiczna jaka by nie była, to jednak nie byłaby jakimś mocnym powodem do przeprowadzenia eutanazji. Tu bardziej chyba chodzi o takie choroby jak np. ciężkie i niepoddające się żadnemu leczeniu nowotwory albo choroby powodujące zupełną, wręcz 24-godzinną zależność od innych, takie że pacjent jest obłożnie chory, leży ciągle pod kroplówkami, chudnie w zastraszająco szybkim tempie, wymaga bardzo intensywnego leczenia podtrzymującego wszystkie jego funkcje życiowe, jednym słowem zdycha na łożu. Tak ja to widzę...
  15. My pacjenci też powinniśmy stawiać terapeutom pewne granice. Oni nie są przy nas alfą i omegą, że "wszystko" im wolno. Przepraszam, jeśli brzmi to zbyt mocno, ale mam uraz do terapeutów...
  16. To prawda. Lamotrygina w żadnym wypadku nie tłumi bólu. Pregabalina i duloksetyna prędzej mogły by coś takiego robić.
  17. Odwoływanie wizyty w dniu wizyty jest totalnie niepoważne, bo ktoś się szykuje na tą wizytę, nastawia psychicznie, przygotowuje itd. a tu nagle bach, wszystko odwołane, czas i siły utracone. Psychoterapia też wymaga jakiegoś zaangażowania i poważania nie tylko ze strony pacjenta ale i terapeuty. Oni nie są tylko od siedzenia i patrzenia, ale i od prowadzenia pacjenta w terapii, nakierowywania go, wspierania w całym procesie, odsyłania do lekarza w razie potrzeby. Całe takie szkolenie psychoterapeutyczne trwa 4 lata (co najmniej 1200 godzin). Wiesz, nie wiem dokładnie dlaczego tak się zachowała twoja terapeutka, ale myślę, że ze swojej strony myślę, że jest ci winna jakieś wytłumaczenia i rekompensatę. Ja bym tego oczekiwał. Gdybym jednak tego się nie doczekał, to bym rozwiązał kontrakt i nie przepychał bym się z dalej z takim terapeutą. Co to za terapeuta, który robi z pacjenta idiotę i myśli, że może sobie tak wszystko odkładać???!!!
  18. eleniq

    SSRI-temat ogólny

    Powinny działać na osoby, których mózg nie pracuje prawidłowo, u których psychoterapia albo zmiana stylu życia nie przynosi zadowalających korzyści. Przy każdym leku (nie tylko psychotropowym) mogą zdarzyć się takie momenty, jakby nie działał, może to być przejściowe. Lekarz zawsze może zwiększyć dawkę albo dodać dodatkowy lek albo zmienić lek na inny. Przede wszystkim trzeba pamiętać o regularnym ich braniu. Zależy z czym ma się do czynienia, biorąc leki. Jeśli jest to sprawa genetyki, wrodzonych skłonności to leki powinno się brać do końca życia, a jeśli jest to tylko przejściowy trudny okres to zwykle parę lat. Owszem, coś takiego może się zdarzać, ale to już temat rzeka...
  19. eleniq

    Lek przeciwdepresyjny

    Dobrze dobrany powinien pomóc na takie rzeczy
  20. U mnie jakoś działa na lęk, jednak ona go nie tłumi, tylko tak jakby sprowadza do odpowiedniego, adekwatnego poziomu, coś takiego. Ale przede wszystkim lamotrygina mnie fajnie aktywizuje, polepsza to takie rozeznanie, koncentrację.
  21. Skąd ja to znam... Ja z kolei opowiadałem psycholog w szpitalu na rozmowie diagnostycznej o swojej sytuacji w domu rodzinnym, że moja mama jest (była, bo teraz już nie żyje) zależna od mojego ojca, bo musi ją utrzymywać, bo mama nie chciała dupy ruszyć do pracy, tylko siedziała w domu 24h na dobę, a mój tata nic sobie z tego nie robił, to psycholog mi oznajmiła, że jestem zazdrosny i nie powinienem się wtrącać w sprawy dorosłych ludzi, bo oni wiedzą co robią. Yyy, no faktycznie. Tak wiedzieli co robili, że moja mama zmarła na ulicy, bo przy braku aktywności fizycznej, serce jej wysiadło... Także widzisz. Psycholodzy albo nie rozumieją do końca naszych zaburzeń i myślą, że my to wszystko widzimy jak osoby zdrowe, albo doszukują się bezpodstawnie jakiegoś drugiego dna, tam gdzie go nie ma. Ale podobno w każdej dziedzinie są specjaliści i tzw. "specjaliści". Cóż poradzić...
  22. No z tymi szpitalami bardzo różnie bywa, co szpital to inny. Ja byłem w Tworkowskim, to tam zabronione było zamawianie sobie jedzenia. Paczki były przyjmowane tylko w określonych godzinach. Z tym sklepikiem, to pierwsze słyszę. Jeszcze słyszałem, że szpitale w bardzo różnym stopniu oferują pomoc psychologiczną - w Tworkowskim wszyscy są zostawieni sami sobie, jak zwierzęta na wybiegu, nawet osoby po próbach samobójczych. Byłem świadkiem sytuacji, że chłopak próbował się powiesić w łazience w izolatce, to go przywiązali i nikt nie raczył się nim później zainteresować, także... Oczywiście wcale nie mówię tu o terapii, ale o zwykłej rozmowie jak człowiek z człowiekiem, która często potrafi wiele rzeczy wyjaśnić i uporać się z tym swoim konfliktem, wiem to po sobie. W jeszcze innym szpitalu prowadzone były grupowe terapie zajęciowe i indywidualne spotkania z psychologami w dowolnych godzinach, jakby ktoś potrzebował małego wsparcia. Wiadomo, że leczenie samo w sobie jest ważne, ale jakieś wsparcie z zewnątrz też może dodać nam przynajmniej odrobinę sił, żeby szybciej się podnieść.
  23. W szpitalu psychiatrycznym widziałem jak podają takim osobom z dwubiegunówką Relanium albo Tranxene by ich uspokoić. Sami się przyznawali, że mają dwubiegunówkę. Był np. jeden taki chłop, który miał tak ciężką manię, że musiał dostawać haloperidol i doraźnie Relanium. Po coś to Relanium było, ale nie wiem konkretnie na co. No kwetiapina mi bardzo pomaga. Na początku brałem ją w dawce 400mg, ale na tej dawce dostałem zatrzymania moczu i trafiłem na SOR, to lekarz mi zmniejszył kwetiapinę do 300mg, bo powiedział, że żaden inny neuroleptyk nie działa tak dobrze jak ona na takie objawy depresyjno-lękowe. Tylko kwetiapinę mogę brać, antydepresanty wprowadzały u mnie tylko jeszcze większe zamieszanie. Nie mam diagnozy CHAD-u. Ostatnio dopatrzyli się u mnie zaburzenia schizotypowego. No a lamotrygina z kolei jest na wzmocnienie działania kwetiapiny i poprawę koncentracji. I te leki najbardziej mi pomagają. Psychoterapia w ogóle na mnie nie działała, nic do mnie nie docierało. Stresu też dodawała. I wnerwia mnie to, że mi to zalecano, kiedy byłem w takim stanie, że tylko leki mi pomogły. Teraz nie wiem, czy zaufam jakiemuś terapeucie...
  24. @Fobic Oj gdyby lekarze mieli taką wiedzę jak Ty na ten temat. Zauważyłem, że lekarze najbardziej lubią podawać benzodiazepiny osobom z chorobą dwubiegunową, bo w jej przebiegu takie objawy pobudzenia, agresji czy lęku bywają tak silne i potencjalnie niebezpieczne, że tylko to im pozostaje. Choroba dwubiegunowa to ciężka sprawa, bo wymaga naprawdę dobrze dobranego leczenia farmakologicznego, bardzo często politerapii, bo monoterapia bardzo słabo się sprawdza, chyba że to jakaś łagodna postać CHAD-u. Źle dobrane leki potrafią tylko pogorszyć tą chorobę. I chyba z benzodiazepinami jest tutaj to samo. Benzodiazepina nie taka jak trzeba dla danego przypadku wg mnie tylko bardziej zaszkodzi i tak było ze mną - Xanax na mnie działał tak na dwoje babka wróżyła, Lorafen pogarszał tylko sprawę, Klorazepan zadziałał tylko za pierwszym razem, potem tylko pogarszał sprawę. Ale wtedy jeszcze nie byłem tak obeznany w tej całej psychofarmakologii i słuchałem się bardziej lekarzy i to był mój wielki błąd. Mówiłem lekarzom, że te benzodiazepiny nic mi nie dają, że w dzień nie chcę ich brać, bo wyżerają mózg i chcę inny lek doraźny. Później odkryłem, że hydroksyzyna jest bardzo dobra doraźnie w dzień i to lekarz INTERNISTA(!!!) mi ją dał, wyjaśnił jak może zadziałać itd. Psychiatrzy bardzo często leczyli mnie schematami. Jedynie w szpitalu pozwalali sobie na eksperymenty, co akurat jest już dużo gorsze do zniesienia. Jedna lekarka ze szpitala chciała dać mi po raz drugi lek, po którym miałem poważne problemy z wątrobą, ale powiedziała, że ma pacjenta, który męczył się 3 miesiące i mu przeszło, ale odniosła się tylko do zaburzeń żołądkowo-jelitowych, nic o wątrobowych mi nie powiedziała. Masakra. Powiedziałem jej, że jak chce, niech sama na sobie takie testy robi, a mnie niech zostawi w spokoju i nie zleca mi leczenia "z dupy", w ogóle sprawiała dziwne wrażenie, wymachiwała rękoma jak ze mną rozmawiała, nieraz nawet krzyczała i w ogóle nie odważyła się poruszyć tematu moich tendencji samobójczych, bo sam się zgłosiłem do szpitala, że łykałem leki antyzakrzepowe i chciałem się ciąć i sobie bardzo szkodziłem. Tragedia!!! Leki psychotropowe to próby i błędy, dopasowywanie ich może trwać i trwać, ale w końcu trzeba na coś trafić. Tak naprawdę sam wpadłem na pomysł, by odstawić antydepresanty i zostać na samej kwetiapinie i było już tylko lepiej. Do tego lamotrygina, po której też jest tylko lepiej. Da się?
×