
eleniq
Znachor-
Postów
2 632 -
Dołączył
Treść opublikowana przez eleniq
-
Tu jest odpowiedź na pytanie, które sama sobie poniżej zadałaś pod koniec wypowiedzi... Po Twojej wypowiedzi widać wyraźnie, że sama się nakręcasz - panicznie boisz się nie tylko tego, co cię czasem gdzieś tam spotka na zewnątrz, ale nawet tego, co sama sobie wyobrazisz, co sama sobie pomyślisz. Jesteś bardzo wyczulona na każdy bodziec, przewrażliwiona, wszystko starasz się podciągnąć pod chorobę, bo Twoją podstawową emocją jest lęk, który cię tak nakręca. Doskonale wiesz, co myślisz i co robisz za każdym razem, jednak nie umiesz nad tym zapanować - a to bez wątpienia jest dla mnie nerwica. Większość problemów zaczyna się w głowie. Nie tylko Ty tak masz. Dlatego opracowano skuteczne metody leczenia takich zaburzeń lękowych. Dlatego proponuję Ci następujące rozwiązania - zgłoś się najpierw do lekarza psychiatry, który cię zdiagnozuje i zadecyduje o odpowiednim dla ciebie leczeniu. Może to być w pierwszej kolejności farmakoterapia, która pomoże ci wyciszyć niektóre dezorganizujące myśli, byś mogła skupić się na bardziej życiowych sprawach, bo też przypuszczam, że nie możesz zapanować nad tym lękiem. Po tym jak leki odpowiednio stonują Twój lęk, to będziesz mogła podjąć psychoterapię (w odpowiednim dla ciebie nurcie), która pomoże Ci odnaleźć w sobie narzędzia do radzenia sobie z tym lękiem, który zawładnął Twoim życiem. Trudne emocje bywają ciężkie do okiełznania dla każdego z nas. Jednak kiedy są w nadmiarze, to niektórych z nas potrafią one wpędzić w nerwicę. Dlatego trzeba nauczyć się sobie z nimi radzić. Trudne emocje po coś są, to nie jest tak, że dano je nam bez powodu. One pomagają nam wyznaczać granice, ostrzegają nas przed zagrożeniem, sygnalizują nam pewne potrzeby. Jak widzisz, są cenne, tylko trzeba umieć z nimi żyć, podejmować z nimi dyskusję, a nie spychać je czy tłumić. Bo właśnie wtedy rodzi się nerwica.
-
Dla mnie przy znajdowaniu odpowiedniego lekarza bądź terapeuty kieruję się pierwszym wrażeniem, pierwszymi dobrymi odniesieniami do stanu, który opisuję już na pierwszej wizycie. Jeśli tego nie ma, to daruję sobie zwykle już po pierwszym razie. Po prostu cenię sobie wspólny język z jakimś specjalistą. Lubię specjalistów, którzy wypowiadają się rzeczowo, nie wypytują o "głupoty", robią swoje, wnoszą coś istotnego, są skoncentrowani na "tu i teraz". Nie lubię zaś specjalistów niekomunikatywnych, siedzących jak słupy, kiedy coś do nich mówię, czekający na jakieś moje niechybne odniesienia, skupiający się zbyt mocno na starych sprawach. Każdy ma inne preferencje. Jedni lubią spokojniejszych i analizujących ludzi, drudzy wolą bardziej żywych i konkretnych. To odnośnie charakteru... Zaś jeśli chodzi o czyjąś specyfikę pracy z pacjentem, to koniecznie dowiedz się w jakim nurcie pracuje, w jakich zaburzeniach ma największe doświadczenie. Nie każdy specjalista (czy to lekarz, czy to terapeuta, czy to farmaceuta) zna się na wszystkim ze swojej dziedziny. Każdy ma granice. Psychiatra powinien polecić ci odpowiedni nurt pracy terapeutycznej. Zwykle najlepiej preferowanym jest nurt poznawczo-behawioralny.
-
Choroba psychiczna, w szerokim rozumieniu, może mieć bardzo różny przebieg, różną dynamikę danych objawów, różny rozwój. Zwykle ważna jest obserwacja objawów, które najbardziej dają się we znaki, które są najbardziej specyficzne, które mają największą dynamikę, najszybszy rozwój. To one w dużej mierze decydują o diagnozie i wyboru metody leczenia. To tak w dużym skrócie...
-
Mam już diagnozę, ale co Wy o tym sądzicie?
eleniq odpowiedział(a) na matrix0606 temat w Nerwica lękowa
Podpisuję się! Jesteśmy na forum psychologicznym, gdzie każdy ma prawo się wypowiadać, dopóki nie szkodzi innym. Zawartość tego forum podlega regularnej weryfikacji i moderacji. -
Kwetiapina o przedłużonym uwalnianiu wchłania się 5h po podaniu doustnym. W przypadku kwetiapiny XR wskazane jest branie przynajmniej 1h przed posiłkiem. Wobec tego może powinieneś spróbować brać kwetiapinę w okolicach godz. 17-18 przed wieczornym posiłkiem, by uniknąć tej niepożądanej sedacji po przebudzeniu w godzinach porannych. Jakby to nie pomogło, to może trzeba będzie zamienić kwetiapinę o przedłużonym uwalnianiu na kwetiapinę o zwykłym uwalnianiu, którą będziesz mógł brać 1-1,5h przed udaniem się na spoczynek nocny i która teoretycznie z uwagi na swoją farmakokinetykę powoduje znacznie mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia niepożądanej sedacji po przebudzeniu. Rzeczywiście leki o silnym działaniu na receptor histaminowy H1 (w tym kwetiapina) mogą (ale nie muszą) upośledzać zdolność obsługi maszyn. Też to niepożądane sedacyjne działanie przeciwhistaminowe takich leków stopniowo się zmniejsza, jeśli są przyjmowane przewlekle.
-
Ciężko powiedzieć. To wymaga obserwacji. Może ci to minąć po paru dniach, albo też miesiącach dopiero. Może też w ogóle nie minąć czy nawet się nasilić. Organizm potrzebuje czasu, żeby oswoić się z danym lekiem. Jednak skoro w twoim subiektywnym odczuciu tak dobrze na ciebie działa, to uzbrój się w cierpliwość maksymalnie do 3-4 miesięcy. Kwetiapina rzeczywiście może powodować suchość w ustach, co w konsekwencji może zwiększać podatność na choroby jamy ustnej. Zawsze można wprowadzić tutaj nawyk (nawet na pewien czas, niekoniecznie na stałe) częstszego mycia zębów, stosowania nawilżających pastylek/sprayów, częstszego picia wody. U mnie kwetiapina nigdy nie powodowała na tyle poważnej suchości w ustach, żebym musiał z tym coś robić.
-
Otóż to! Leki neuroleptyczne i normotymiczne wykazują działanie lecznicze tylko u ludzi chorych. Kwetiapina sama w sobie nie jest lękiem uzależniającym. Jednak też odstawienie neuroleptyku na pewno nie jest niczym przyjemnym, bo kiedy mózg jest wysycony jakimś lekiem przez długi czas, to zmianie ulegają jego zdolności adaptacyjne. Dlatego przy odstawianiu takiego leku mózg zostaje wystawiony na próbę i stara się sam sobie poradzić z wyregulowaniem tych wszystkich funkcji, jakie wcześniej pomagał mu regulować jakiś lek. To troszkę jak zostawienie naszego mózgu samego na środku pękającego lodu.
-
Przyjmuje się, że w przedziale 150-300mg. W takich dawkach kwetiapina dodatkowo hamuje wychwyt zwrotny noradrenaliny i wykazuje częściowy agonizm względem receptorów 5-HT1A oraz antagonizm względem receptorów 5-HT2C. To prawdopodobnie odpowiada za jej działanie przeciwdepresyjne (i przy okazji przeciwlękowe), co jest wyjątkową właściwością wśród neuroleptyków atypowych. Żaden inny neuroleptyk atypowy nie ma tak wyraźnego, udowodnionego działania przeciwdepresyjnego. Kwetiapina jest neuroleptykiem i ma pełne prawo powodować spore zamulenie. Teoretycznie jest szansa, że ta kwetiapina o przedłużonym uwalnianiu mogła by na ciebie działać w sposób bardziej zrównoważony od tej o zwykłym uwalnianiu. Ja biorę w chwili obecnej 300mg kwetiapiny o zwykłym uwalnianiu i czuję się normalnie, jakbym żarł ją jak witaminę C. Na dodatek zachodzi u mnie konieczność zwiększenia jej do 600mg. W szpitalu ładowali we mnie kwetiapinę o przedłużonym uwalnianiu i źle się po niej czułem. Musiałem wrócić do zwykłej. Co do innych leków działających przeciwdepresyjnie, przeciwlękowo i uspokajająco to powinieneś może celować w zwykłe antydepresanty, bo z neuroleptyków to tylko kwetiapina ma taką komponentę (wyjaśniałem wyżej). Możesz też brać kwetiapinę w celu potencjalizacji leczenia lekiem przeciwdepresyjnym. A jakby kwetiapina cię muliła przy tym, to można zamienić ją na lamotryginę. Jeśli mówisz o możliwości stosowania kwetiapiny w MONOTERAPII ciężkich zaburzeń depresyjnych albo zaburzeń depresyjnych nawracających to robiono pewne takie badania, które wykazały jej skuteczność. Tu jest króciutka notatka z tego badania: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/21154393/ W Polsce jednak jest to wskazanie off-label. Wszystko jest tutaj - https://celonpharma.com/wp-content/uploads/2020/07/KOMPENDIUM-WIEDZY-O-KWETIAPNIE-I-NIE-TYLKO-TOM-II-PW-MARCIN-SIWIEK.pdf Olanzapina znajduje zastosowanie w leczeniu depresji, ale tej w przebiegu zaburzenia afektywnego dwubiegunowego i tylko w połączeniu z fluoksetyną. W przypadku arypiprazolu, jego stosowanie w tym wskazaniu jest wciąż mocno niepewne, nawet w połączeniu z lekami z grupy SSRI/SNRI. Jednak jego młodszy brat - brekspiprazol - został zarejestrowany do leczenia ciężkiego zaburzenia depresyjnego, tylko w połączeniu z lekami z grupy SSRI/SNRI. Brekspiprazol jednak nie jest dostępny w Polsce.
-
Nurt poznawczo-behawioralny a psychodynamiczny - własne porównanie
eleniq opublikował(a) temat w Psychoterapia
Witajcie Kochani! Chciałbym Was zachęcić do dyskusji na temat tego, który nurt psychoterapeutyczny - poznawczo-behawioralny czy psychodynamiczny okazuje się być tym lepszym nurtem dla Was oraz jak widzicie dane nurty w odniesieniu do swoich bądź czyichś doświadczeń. Chciałbym też Wam spróbować udowodnić, że psychoterapia w złym nurcie może zaszkodzić i tym samym, że nie każdy nurt jest dla każdego. Zacznę od siebie... Miałem okazję przechodzić terapię zarówno w nurcie psychodynamicznym, jak i w nurcie poznawczo-behawioralnym. Pierwszą moją psychoterapią była psychoterapia indywidualna w nurcie psychodynamicznym, w której wytrwałem 2,5 roku. Nie określałem sobie jasnych celów przed przystąpieniem do terapii. Miałem zaledwie 20 lat, kiedy ją rozpocząłem. Terapię miałem poleconą przez prowadzącą mnie ówcześnie Panią Doktor, do której chodziłem 7 lat. Początki tej psychoterapii wydawały się dość obiecujące. Były w tej terapii dość duże regresje i progresje. Ogółem byłem niezwykle zaciekły w niej, jednak przez bardzo silny lęk i zaburzenia myślenia często popadałem w stany, które momentami poważnie mi utrudniały tę psychoterapię. Wiele razy doświadczałem w trakcie tej terapii lub po wyjściu z gabinetu silnych stanów odrealnienia. Pod koniec psychoterapii były one wyjątkowo nasilone, myśli samobójcze bardzo się nasilały, nie dawałem rady utrzymać się w terapii. Po 2,5 latach terapii nie widziałem w sobie satysfakcjonujących zmian - ani w sposobie myślenia, ani w sposobie reagowania. Żadne emocje nie zostały tak naprawdę przepracowane. Terapia w zasadzie wyglądała tak, że na sesjach miałem całkowicie wolną rękę, terapeuta nie odnosił się prawie w ogóle do moich wypowiedzi, jakby kazał mi je samemu interpretować, rozmawiałem bardzo dużo o swojej przeszłości, bo też nie wiedziałem o czym mam do końca rozmawiać na takiej terapii, po prostu gadałem co chciałem, a podobno założeniem psychoterapii psychodynamicznej jest m.in. to, że wszelkie problemy mają podłoże w dzieciństwie. Choć kiedy próbował mi coś tam wytłumaczyć, to słyszałem często jakieś dziwne i nieco ogólnikowe odniesienia typu: "mam nauczyć się budować sobie życie na tych problemach, które mam" albo "jest pan introwertykiem i wśród ludzi może mieć pan myśli samobójcze", albo "musi pan nauczyć się z tym żyć" albo "jest pan po przeżyciach, to może pan pracować w szatni". Także widzicie... Wolne interpretacje nie były dobrą drogą dla mnie. Kiedy już był pewien punkt kulminacyjny, w którym odczułem zupełny brak sensu kontynuowania tej terapii i wyraziłem delikatnie swoje wątpliwości odnośnie sposobu prowadzenia tej terapii swojemu psychoterapeucie, to usłyszałem, że "to wyłącznie moja wina, że nie umiem korzystać z psychoterapii, a nurt psychodynamiczny nie jest dla pana, bo nie umie pan przyjmować innych interpretacji czegoś, no i wiem też od pana lekarza, że ma pan zespół aspergera, więc pretensję, może mieć pan tylko do siebie". No cóż... Szkoda, że nie usłyszałem tego jakieś 2,5 roku wcześniej. Eh... Było mi bardzo smutno z tego powodu. Bałem się o siebie, nie wiedziałem co mam począć, skoro usłyszałem, że nie nadaję się do terapii. Też wziąłem to mocno do siebie, bo moje poczucie wartości było cały czas w opłakanym stanie, jak przed terapią, tak i po terapii. Mówię wam... Chyba nie ma nic gorszego niż zostać zupełnie samemu z ciągle rozpadającą się psychiką! Po tej terapii nabrałem niezwykle krytycznego stosunku do psychoterapii jako metody leczenia. Myślałem, że już nigdy się do terapii nie przekonam. Swoją wiarę we wyzdrowienie podłożyłem na pewien czas tylko w leki, które całe szczęście mnie bardzo podniosły. Na tyle mocno mnie podniosły, że dały mi taką sporą prowizoryczną wiarę w siebie, która ułatwiła mi podjęcie się dobrej pracy. Dostałem wymarzoną pracę w wymarzonym miejscu. Ludzie w niej bardzo mnie podbudowali, sam też odkrywałem swoje mocne strony w tej pracy, bo była bardzo mocno powiązana z moimi zainteresowaniami i predyspozycjami osobowościowymi. Liczyła się w tej pracy duża wiedza medyczno-chemiczna, spokój, opanowanie, wysoka kultura osobista. To dokładnie JA!!! Przez 6 miesięcy tej pracy wykonałem ogrom pracy nad sobą. Efekt zauważyłem dopiero po czasie. To mi podbudowało moje poczucie wartości, które leżało i kwiczało z bólu przez wiele, wiele lat. Ten etap nazywam PRACĄ WŁASNĄ. Przy okazji leki, które cały wówczas brałem, miałem dobrze dobrane przez nowego lekarza. Leki bardzo mi poprawiły myślenie, stonowały wszechogarniający lęk i zlikwidowały niemal do zera myśli samobójcze. Po tej pracy własnej odzyskałem na nowo wiarę w swoje możliwości. Dało mi to podstawę do rozpoczęcia kolejnej poważnej psychoterapii. Tym razem zdecydowałem się na psychoterapię w nurcie poznawczo-behawioralnym na oddziale dziennym w grupie młodych dorosłych 18-26. Przed wejściem w terapię miałem bardzo dobrze ustawione leczenie farmakologiczne, które ułatwiało mi bardzo mentalizację, co było niezwykle ważne na tej terapii. Miałem okazję trafić na bardzo fajną, zgraną i aktywną grupę terapeutyczną. Dzięki pracy terapeutycznej w grupie miałem ochotę nie tylko posłuchać odniesień ale też spojrzeć na problemy innych z różnych perspektyw, ponieważ odnosiliśmy się do każdego w różny sposób. Nasze odniesienia były zgrabnie podsumowywane przez terapeutów, bardzo jasno i rzeczowo. Nauczyłem się nazywać swoje emocje, podejmować dyskusję z własnymi myślami, patrzeć na pewne sprawy z innych perspektyw, odkryłem swoje narzędzia do radzenia sobie z przykrymi myślami i emocjami, przy czym nie rozpracowywałem za mocno przeszłości. Poradzenie sobie z przeszłością to jedno, zaś odkrycie w sobie narzędzi do RADZENIA sobie ze swoimi przykrymi emocjami czy myślami. Nie żyję z nimi, bo ŻYCIE jest moje, a nie moich problemów. Czyli założenia poprzedniej terapii zostały jakby obalone. Często żeby coś osiągnąć trzeba trafić na odpowiednich ludzi, bo też ze wszystkim człowiek sam sobie nie poradzi. To na razie tyle ode mnie. Jestem bardzo ciekaw Waszych odniesień oraz doświadczeń. Też jeżeli będziecie chcieli, żebym o czymś więcej opowiedział, to również oznaczajcie mnie, to odpowiem jak najszybciej Pozdrawiam ciepło! -
Zgadzam się. Ale po kolei. Leki mogą na samym początku pomóc odzyskać siły i jasność umysłu, które są niezbędne przy realizacji celów życiowych i żeby móc w pełni uczestniczyć w psychoterapii. Psychoterapia pomaga odnajdywać sposoby do radzenia sobie z trudnymi myślami/emocjami oraz też ewentualnie poukładać sobie przeszłość, jeśli przejmuje ona nad nami pewną kontrolę. Ale nie wolno tutaj zapominać o PRACY WŁASNEJ, czyli samodzielnym podejmowaniu działań, które pomogą nam wykorzystać nasze odkryte zasoby, by rozwijać się dalej i budować nowe życie na nowych fundamentach. Może to być praca, nauka, sport, spotkania z ludźmi. Trzeba czymś żyć.
-
Olanzapina sama w sobie nie ma działania przeciwlękowego, jak już to ma pewne uboczne działanie uspokajające. Tak wynika z jej charakterystyki. Trzeba też wiedzieć, że jest ona neuroleptykiem, więc na takie z pozoru zdrowe osoby może działać nawet odwrotnie. Na zaburzenia nerwicowe związane z trudami dnia codziennego nie ma specjalnych leków. Teoretycznie może pomagać na bezsenność, jednak może też powodować dotkliwe skutki uboczne - przyrost masy ciała, hiperprolaktynemia, obniżone libido, odchylenia w lipidogramie i poziomie glukozy we krwi. Działa też silnie antycholinergicznie. Na bezsenność są znacznie bezpieczniejsze leki, powodujące znacznie mniejsze spustoszenie w organizmie - choćby mianseryna, którą już lekarze POZ wypisują na bezsenność nawet osobom od 12. roku życia. Jest ona pozbawiona działania antycholinergicznego. Można ewentualnie próbować jeszcze hydroksyzyny, opipramolu, trazodonu do 50mg. Jeżeli natomiast potrzebujesz czegoś przeciwlękowego z neuroleptyków, to możesz próbować kwetiapiny. Ona ma klinicznie udowodnione to działanie wraz z działaniem przeciwdepresyjnym.
-
Mi ostatnio daje się to we znaki i z lekka psoci w moim życiu. Tak zauważam, że mnie zdarza się to okresowo, kilka dni jest super, kilka dni jest do bani z moją koncentracją. Leki mi na to bardzo pomagają. Też mam świadomość, że wynikać to może poniekąd z nerwów (jak u każdego zdrowego człowieka z resztą), ale ja jednak podejrzewam, że to bardziej idzie ze środka. Dbam o siebie, śpię normalnie, jem normalnie (ZERO!!! kawy, herbaty, używek, energetyków, przetworzonej żywności), regularnie chodzę na basen 3x w tygodniu. Nawet Pani Doktor chce mi ostatnio zwiększyć jeden lek, który biorę już dość długo. A lek, który na to biorę, to już taki dość zaawansowany w leczeniu takich rzeczy. Nie mam żadnych objawów anhedonii ani niczego podobnego, do tego co napisałaś dalej. Ogółem kojarzenie i pamięć mam naprawdę dobrą, jedynie koncentracja jest fatalna przy tym wszystkim. Jeszcze dodam, że mam przy tym wszystkim takie dziwne odczucie, że to co pomyślałem zostało powiedziane "w mojej głowie" czy zostało uzewnętrznione. Jakbym nie odróżniał co myślę, a co przeżywam. Na razie mam to pod kontrolą, choć wygląda to niepokojąco wg mnie. Dobrze, że jestem na oddziale dziennym. Uf!
-
No 2h to wg mnie troszkę za długo by się wchłaniała, bo jej całkowite działanie powinno być widoczne maksymalnie po 1h. Możliwe, że masz tu genetycznie spowolniony metabolizm. Hydroksyzyna jest metabolizowana przez dehydrogenazę alkoholową i enzymy CYP3A4 i CYP3A5. Jeżeli te szlaki są spowolnione, to dochodzi do spowolnionego wchłaniania/metabolizowania hydroksyzyny i tym samym pewnego zwiększenia jej spodziewanego stężenia w osoczu i przez to także zwiększenia/spotęgowania jej działania na organizm. Można próbować zmniejszyć dawkę. Te 5mg to już byłaby możliwie najmniejsza dawka.
-
Ja ze swojej strony stanowczo odradzam branie olanzapiny na inne wskazania niż schiza albo ChAD. Ja po dawce 5mg mało nie dostałem zaklinowania kału. Ta olanzapina to istna atomowa bomba antycholinergiczna i podawana osobom wrażliwym na takie działanie może zafundować pobyt na szpitalnym oddziale ratunkowym. Prędzej z neuroleptyków na zaburzenia snu polecałbym kwetiapinę, choć nawet i jej trzeba unikać w tego typu wskazaniach wg mnie. Jest wiele innych dużo bezpieczniejszych leków na bezsenność - choćby mianseryna albo hydroksyzyna, które bez obaw można podawać dzieciom i osobom starszym bo nie mają tego niepożądanego działania antycholinergicznego.
-
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
eleniq odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Popieram takie podejście. Aczkolwiek zawsze są jakieś wyjątki od reguły. Choćby przy dawaniu leku ostatniego rzutu (np. klozapiny w schizofrenii lekoopornej) może zaistnieć konieczność podania leku zmniejszającego uporczywe/niebezpieczne skutki uboczne, np. w przypadku klozapiny może to być choćby rozuwastatyna przy znacznej hiperlipidemii. -
Nie, nigdy nie brałem Brintellixu. U mnie dominantą są lęki i zaburzenia myślenia. Natręctw jako takich nie mam. Ale jedna moja znajoma z oddziału brała Brintellix i mówi, że miała straszne swędzenia ciała po nim i musiała go odstawić, bo drapała się dosłownie do czerwoności. Słyszałem, że na lęki to on w ogóle nie działa, ogółem jest to taki raczej aktywizujący lek. Niestety nie wiem jak działa na OCD.
-
@Samniewiem Wortioksetyna jest lekiem SSRI z dodatkowym działaniem receptorowym. Trochę nietypowy antydepresant, ale z racji, że dość mocno hamuje wychwyt zwrotny serotoniny ma pewne prawo wzmagać lęki, szczególnie na początku leczenia (pierwsze 3-12 tygodni). Tu nie ma rady, trzeba czekać aż lek w pełni się rozkręci. My ci nie powiemy, co masz z tym zrobić, ale absolutnie nie kombinuj nic na własną rękę!!! Jeżeli lęki aż tak bardzo cię prześladują, możesz próbować doraźnie hydroksyzyny, by troszkę te lęki przygłuszyć na pewien czas. Najlepiej idź z tym do lekarza psychiatry, jeśli masz jakieś obawy, wątpliwości, ale od razu mówię, że i tak lekarz ci pewnie powie, że jeszcze musisz poczekać, cóż... Takie są uroki leczenia lekami psychiatrycznymi, bo to mózg ma się do tego leku przyzwyczaić, a nie lek do mózgu, stąd te nasilenie lęków, bo mózg potrzebuje sam się do tego dostosować, im bardziej lek będzie walił w te wszystkie receptory, tym bardziej mózg będzie musiał się z tym oswoić... Też nie wiemy jak długo bierzesz ten lek. A po tą hydroksyzynę to możesz nawet poprosić lekarza internistę, nie musisz iść do psychiatry, to od razu mówię. Zdrowia!
-
WĘGLAN LITU (Lithium Carbonicum)
eleniq odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Stabilizatory nastroju
Uh, chyba coś grubo się dzieje, skoro aż do litu musisz wrócić. Rozumiem, że będzie stanowił dla ciebie jedynie taki jakby "płaszcz ochronny" na ten bardzo krótki czas. Lit moim zdaniem powinien być zupełną ostatecznością w leczeniu wahań nastroju, bo jest to lek bardzo obciążający organizm, potrafi dawać naprawdę fatalne skutki uboczne, wchodzi też w dość znaczne interakcje z niektórymi lekami przeciwnadciśnieniowymi. Sam kiedyś o niego aż błagałem na kolanach wszystkich lekarzy, kiedy byłem w największym dole w swoim życiu (rok temu), bo nie szło mi w ogóle ogarnąć samemu tych potwornych myśli samobójczych, jeszcze trochę i porządnie bym podciął sobie żyły. Ale zdecydowałem się na szpital, kiedy już robiło się mało ciekawie. Okazało się, że nie wolno było mi podawać antydepresantów, bo to one mogły na mnie tak dziwnie działać. Teraz jestem na neuroleptyku i stabilizatorze nastroju. I cieszę się, że nie włączono mi tego nieszczęsnego litu, bo przy moich lekach przeciwnadciśnieniowych branie jego było by chyba masakryczne. Te leki co teraz biorę działają na mnie idealnie, jakby były specjalnie dla mnie, mogę normalnie myśleć, normalnie żyć, normalnie funkcjonować. -
Kurde, ale poetycko to ująłeś, jestem pod wrażeniem, serio No w takim wypadku musisz spróbować odpowiedniej farmakoterapii. Skoro ta depresja wyraźnie przykrywa ci to normalne, racjonalne myślenie, to niech ustawią ci odpowiednio leki. One też mają udowodnioną skuteczność w zapobieganiu nawrotom depresji.
-
Depresja depresji nierówna. Zawsze jest jakieś ryzyko nawrotu, szczególnie kiedy pierwszy epizod depresji był długi. Ryzyko nawrotów zmniejszają przeważnie odpowiednio dobrane leki przeciwdepresyjne/stabilizujące nastrój. Mają one naukowo udowodnioną skuteczność w zapobieganiu nawrotom depresji. Psychoterapia zaś pomaga na odnajdywanie pewnych "narzędzi" do radzenia sobie z nawracającymi przykrymi myślami, dyskutowania z nimi, nabierania do nich dystansu. Też dobre są techniki relaksacyjne, ekspozycja na przyjemne i kojące bodźce (patrzenie w miłe obrazy, słuchanie pociesznej muzyki), wypoczynek w ulubionym miejscu itd.
-
Terapia, kiedy nie jestem gotów na pełną otwartość
eleniq odpowiedział(a) na PiotrekPiotrek temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Wydaje mi się, że podchodzisz do tej całej terapii w taki dość nieelastyczny i surowy dla siebie sposób, jakby ci ktoś wręcz kazał na nią iść. To Ty sam musisz czuć w sobie tą chęć, gotowość i siłę na podjęcie terapii, nikt ci tego nie może nakazywać, dlatego że to Ty decydujesz się na uczestnictwo w tej terapii i będziesz robił to dla siebie, a nie dla kogoś. Nie musisz wszystkiego od razu wywlekać, jakbyś był na dywaniku u dyrektora. To tylko od ciebie zależy jakie tematy ruszysz, kiedy je ruszysz i ile czasu będziesz chciał im poświęcić, bo to są w końcu wyłącznie Twoje tematy, a nie czyjeś. Terapeuta ma za zadanie ułatwić ci tą całą przeprawę przez Twoje nierozwiązane, uciążliwe i niepodomykane sprawy, pomóc nadać im jakieś logiczne wytłumaczenie, podyskutować odpowiednio z nimi, nabrać do nich dystansu. Ważne też abyś miał z wybranym przez siebie terapeutą ten wspólny język, dzięki któremu nabierzesz do terapeuty odpowiedniego zaufania i odczujesz od niego zrozumienie Twojego problemu, co znacznie ułatwi ci pracę na terapii. Nie ma co się cackać, jeżeli terapeuta ci zwyczajnie nie podpasuje, bo to Ty go sobie wybierasz, ty decydujesz, kto ci będzie towarzyszył na tej drodze do odbudowywania wiary w siebie! Też dobrze, żeby terapeuta umiał wskazać ci odpowiedni nurt terapeutyczny, bo to też może być istotną sprawą. Nie każdy nurt jest dla każdego, każdy ma inne możliwości z tym związane. Wszystkiego dobrego! -
@KarinaMarina Widzę, że bardzo często ulegasz swoim zniekształceniom poznawczym. Zniekształcenia poznawcze to takie jakby "pułapki myślowe", które nasz mózg sam wytwarza, kiedy jest zalewany dużą ilością negatywnych emocji. Żaden człowiek nie jest wolny od tych zniekształceń, każdy człowiek wpada w jakieś pułapki, popełniając przez to pewne logiczne błędy w myśleniu i działaniu. Tu ważna jest kwestia, na ile ktoś potrafi zauważać te zniekształcenia i podejmować z nimi pewną dyskusję. Raz się uda, raz się nie uda. Tak działa nasz mózg, po prostu! Tu muszę zaznaczyć, że zniekształcenia poznawcze potrafią być na tyle uporczywe, że mogą na tyle poważnie zdezorganizować nasze myślenie, że może nas to doprowadzić nawet do choroby psychicznej. Długotrwały stres i nagromadzenie negatywnych, nieodreagowanych emocji potrafi powodować, że te zniekształcenia przybierają tak bardzo na sile, że w pewnym momencie w ogóle nie dajemy sobie z nimi sami rady. Myślę, że Twój problem polega w dużej mierze właśnie na tym. Zniekształcenia poznawcze bardzo wpływają na nasze zachowanie, mogą wywoływać dziwne nawyki typu wspomniane przez ciebie "zgadzanie się na wszystko". Twój lęk przed odrzuceniem również jest irracjonalny, bo trzeba wiedzieć, że w rzeczywistości świat nie jest taki czarno-biały, że albo można cię lubić, albo nie lubić. To jest dychotomia myślenia i tym samym jest to zniekształcenie poznawcze! Od razu ci mówię, że każdego nawyku można się oduczyć - to nie jest tak, że jak się czegoś ktoś nauczy, to jest to w niego wpisane na całe życie! Twój problem samotności i odrzucenia ujawnia się w bardzo często w Twoim życiu. Im bardziej ulegasz tym zniekształceniom, tym bardziej je do siebie zapraszasz, pozwalasz na kontrolowanie sobą. Być może nie miałaś w dzieciństwie zapewnionego takiego odpowiedniego "treningu emocjonalnego", który by cię nauczył oswajać z negatywnymi emocjami, podejmować z nimi dyskusję. Może to być wynik nieodpowiedniego wychowania, choć nie wiem tego, bo nie napisałaś nic o tym. I tu myślę, że najlepsza była by dla Ciebie terapia poznawczo-behawioralna, która pomogła by ci zrozumieć Twoje zniekształcenia poznawcze, byś mogła z nimi podyskutować, wyciągnąć z nich jakąś lekcję, oswoić je i nie pozwalać, by rządziły Tobą i Twoim życiem. Przy okazji będziesz mogła pracować nad zmianą swojego nieadekwatnego stylu zachowania, ulegania w niektórych sytuacjach. Wychowanie to jedno, zaś praca nad sobą i wyciąganie z tego lekcji to już o wiele więcej. Zmiany są możliwe, o ile jest się na nie gotowym, jest się zebranym w sobie, zmotywowanym! Za to podejmowanie kursu prawa jazdy cię podziwiam. Ja w chwili obecnej trafiłem na bardzo dobrych psychologów i potrafię podejmować dyskusję ze swoimi zniekształconymi myślami, które czasem mój umysł mi nasuwa. Od pewnych rzeczy nie ma ucieczki, ale najważniejsze jest to, jak sobie z nimi radzimy. Bardzo wiele ludzi czuje lęk przed pierwszą jazdą. Ja totalnie odpuściłem sobie robienie prawa jazdy. Uważam, że nie mam co nawet o tym myśleć, bo od urodzenia mam problemy z koordynacją wzrokowo-ruchową. Nie chcę stwarzać niebezpieczeństwa dla siebie i innych na drodze. Nie daj Boże zagapię się albo stracę zdolność logicznego myślenia w pewnym momencie i... No właśnie. Jak się czegoś nie umie, nie czuje, to się tego nie robi, bo po co się pogrążać. Mimo to jedna psycholog próbowała mnie przekonać bym spróbował, bo nikt mi nie da w mordę za to, że będę się chciał ubiegać o prawo jazdy. No cóż, to racja, ale ja po prostu nie czuję tego. Też mi nie jest to prawo jazdy potrzebne, bo nie wyjeżdżam nigdzie daleko, też od czego są autobusy i pociągi. Bardziej w tym momencie potrzebuję ukończenia dobrych studiów, zawsze chciałem robić coś dla ludzi, przyznam, że nawet chciałbym odkryć lek przyczynowy na jakąś ciężką i nieuleczalną do tej pory chorobę, choćby na FOP, autyzm czy epidermolysis bullosa. Też nie musisz nikogo o tym informować, oświadczać, bo to Twoja sprawa, że robisz sobie ten kurs dla siebie, a nie dla brata czy kogoś innego, jesteś w końcu dorosły. Życzę powodzenia na kursie i na drodze!