Skocz do zawartości
Nerwica.com

acherontia styx

Użytkownik
  • Postów

    12 566
  • Dołączył

Treść opublikowana przez acherontia styx

  1. No u mnie z uboków były w sumie głównie lęki, ale gorsze niż przed włączeniem paroksetyny. Z tym, że ode mnie lekarze wymagali, że mam sobie radzić bez dodatkowych wspomagaczy, bo one tylko zamaskują problem, a nie go rozwiążą. I nie, moja lekarka nie ma problemu w przepisaniem mi benzo, jak chce to dostaję, bo brałam już ciągiem pół roku Xanax bo tak miałam zalecony, ale no u mnie szanse na uzależnienie od tego są małe, bo ja benzo nie traktuję jak wybawienia od złego samopoczucia.
  2. Moja lekarka nie pieści się i jej ulubionym sposobem na uciążliwe uboki jest zwiększanie dawki. Ja po 7-8 dniach od włączenia paroksetyny weszłam na 40mg, bo 20 mnie za bardzo dojeżdżało. Dzięki temu po niecałych 3 tyg. miałam uboki z głowy i byłam na takiej dawce 2 lata. Miałam wspomagająco przepisany Xanax, ale wzięłam chyba tylko 2razy.
  3. To nie są badania które trzeba robić na czczo.
  4. Eeee, oferta uboga. Na NFZ się lepsze ośrodki znajdzie.
  5. Przestań spać w dzień i się kłaśc to się sen ustabilizuje w końcu.
  6. Skoro tak było na 4mg, to nie rozumiem czemu Nie wiesz, że lepsze wrogiem dobrego? Chyba chciałeś na siłę ulepszyć coś co działało i skończyło się jak zwykle w takich przypadkach
  7. Tak na prawdę w każdym przypadku najgorzej jest zacząć coś robić pomimo braku chęci/motywacji. Jak już się zacznie to jakoś leci. Jak ja to mówię zrobione z niechęcią jest lepsze od nie zrobionego wcale.
  8. Znaczy się przede wszystkim musisz zmienić trochę podejście, bo ja na razie w Twoich postach widzę malkontenta żyjącego przeszłością. Jak skupiasz się tylko na negatywach i na tym co złe, to tylko takie rzeczy będziesz widział.
  9. O i tu się zgodzę nawet z @Raccoon. Robienie na siłę czegoś "bo jest zdrowe", ale totalnie nie zgodne z nami jedyne co spowoduje to jeszcze większą frustrację. I w życiu nie zmieniałam całego swojego stylu życia w ramach profilaktyki nawrotów. Sypiam przez większą część roku po mniej niż 7h/dobę (często nawet mniej niż 6h), odżywiam się normalnie, ale np. pierwszy posiłek przeważnie jadam ok 12-13 w południe (a w dni kiedy idę do pracy wstaję przed 6 rano), aktywna fizycznie mniej lub bardziej byłam od dziecka, ale uprawiam jakiś sport bo to lubię, a nie dlatego, że tak trzeba w imię czegoś. Stres, mniej lub bardziej nasilony jest nieodłączną częścią mojej pracy, plus dodatkowo jestem wiecznie narażona na kontakt z wszelkimi drobnoustrojami powodującymi nie tylko zwykłe infekcje, ale też cały pakiet chorób zakaźnych. Złapałam już w swoim życiu paskudną bakterię oporną na wiele antybiotyków, której nosicielem zapewne jestem do dziś, ale aktualnie żyjemy w względnej zgodzie i nie przeszkadzamy sobie wzajemnie Czy mi szkodzi taki tryb życia? Nie sądzę, a jestem osobą, która potrafi dość konkretnie wskazać przyczynę wystąpienia epizodów depresyjnych. Wręcz lekarka, która mnie leczy i zna mnie od 8 lat, uważa, że ja nie mogę mieć za dużo wolnego. Czy to znaczy, że skoro mi to służy to wszyscy mają tak żyć? Absolutnie nie. Kto na co sobie zapracuje swoim trybem życia, to będzie miał. Jak ktoś lubi na siebie chuchać i dmuchać - niech tak robi skoro mu to służy. Ja nie zauważyłam, żeby mój tryb życia miał na mnie negatywny wpływ jeśli chodzi o samopoczucie psychiczne i nie planuję go zmieniać specjalnie, bo ktoś kiedyś powiedział, że tak będzie lepiej skoro wiem, że u mnie to nie zadziała.
  10. Dzisiaj słabo ale to pewnie przez niewyspanie, niedojadanie z braku czasu i życiu na samych kawach
  11. Nie wiem na jakim etapie jest Twoja relacja terapeutyczna ale moja t. od razu sama zauważała, że coś jest nie tak. Nie musiałam nawet mówić a wiedziała, że coś zrobiłam. Po czasie znała już na tyle mój repertuar „wybryków”, że w maksymalnie 2 próbach potrafiła zgadnąć co dokładnie zrobiłam, bez ani jednego słowa z mojej strony. U mnie co prawda takie akcje zdarzały się sporadycznie, także czasem tylko pogroziła zakończeniem terapii, no i z 2x skontaktowała się z moją lekarką.
  12. Ja na stricte zamkniętych byłam raczej krótko.W Poznaniu byłam może z tydzień, później przenieśli mnie na tzw. odcinek sanatoryjny. W Wawie 4 dni i wypisano mnie do domu, bo lekarze sami uznali, że taki oddział to nie dla mnie.
  13. Nie. Na pewno miałaś na początku ustalone zasady, że w trakcie terapii nie krzywdzisz siebie, bo takie są zasady w każdej terapii. Moja terapeutka po 2-3 takich akcjach np. zakańcza współpracę, bo nie po to ona stara się pomóc, żeby ktoś działał autodestrukcyjnie i uznaje taką współpracę za bezsensowną i nie wartą jej zachodu. A jeśli uważasz okłamywanie terapeutki za porządane na terapii to raczej warto się zastanowić nad sensem kontynuowania tej terapii bo nie wyobrażam sobie jak można budować zaufanie w relacji terapeutycznej na kłamstwie. Ale może ja mam inne priorytety w terapii
  14. praca nr 2, praca nr 1 (na chwilę) a później fajrant no może jakieś bieganie wieczorem wpadnie
  15. Tak, może za nieprzestrzeganie zasad.
  16. Ja raczej nie mam jakichś traumatycznych wspomnień ze szpitala. Trafiali się lekarze lepsi i gorsi, ale to jak wszędzie. Poznań i Klinikę Psychiatrii w sumie wspominam całkiem nieźle, no i tam poznałam lekarkę, u której się leczę do dziś i uważam, że na lepszego lekarza nie mogłam trafić. Do IPiNu też mam sentyment, a przynajmniej do Kliniki Nerwic, bo swego czasu dali mi "szansę, której wcale nie chciałam na tamten czas" i gdyby nie oni to pewnie mnie by już nie było na świecie. Ale w kwestii dobierania farmakoterapii to jednak Warszawa może się schować. Jakbym miała teraz mieć dobierane leki w warunkach oddziału, to bez dwóch zdań wybrałabym Klinikę w Poznaniu, bo w IPiNie to mi jakiś kosmos z lekami odstawili, że moja lekarka jak to zobaczyła to się złapała za głowę i poodstawiała sukcesywnie ich "genialne" koktajle Z tym, że u mnie szpital to już na prawdę ostateczność. Moja lekarka wie, że ja się nie nadaje na położenie na oddziale, nie ważne w jak złym stanie psychicznym jestem - na 95% szybciej dojdę do siebie w domu, niż na oddziale. Nawet po przedawkowaniu leków nie wysłała mnie do szpitala, bo wie, że finalnie wyszło by jeszcze gorzej, bo prędzej "przypadkowo" się zabije będąc w szpitalu buntując się przeciwko czemuś (a ja serio jestem kreatywna, np. zrobiłam "głupków" z pielęgniarek i sanitariuszy, bo na RTG wyszło że mam przy sobie ostre narzędzie, którego nie powinnam mieć - przeszukali mnie całą i i tak nie znaleźli - i nie, nie połknęłam tego do dzisiaj nie wiedzą gdzie ja to wtedy schowałam)
  17. Mi akurat do lekomanii bardzo daleko wręcz aktualnie jestem bardziej przy stanowisku, że leki owszem, ale jak najkrócej i out. Leków na motywację nie ma, gdyby były to wszyscy by brali, żeby zawsze osiągać to co sobie założyli. Leki wpływają na napęd jeśli już, ale to nie musi się równać motywacji.
  18. Ale motywacja to jest taki twór, że raz jest a częściej go nie ma. Nie da się być cały czas zmotywowanym czy zawsze chce mi się wszystko robić i jestem zmotywowana? A w żadnym wypadku. Ale tu wkracza słowo klucz: dyscyplina. Leków stricte na motywacje nie ma.
  19. @Raccoon, a jednak wszelkie niedobory czy to pokarmowe czy jakie wpływają na nas mocno. Sama w ostatnim czasie gorzej się czułam, tak jakby zbliżał się epizod depresyjny: problemy ze snem, ciągłe zmęczenie, utrata motywacji, brak energii. I tak mogłabym biec do psychiatry, żeby zadziałać od razu farmakologią, tylko że to zapewne nic by nie dało, bo znam siebie na tyle, że wiem kiedy nie ma sensu mieszać w farmakologii, moja lekarka też mi ufa w tym względzie na tyle, że jeśli ja mówię, że leków nie ruszamy, to nie próbuje na siłę polepszać tego co działa. A obecnie nic mi nie pasowało do epizodu depresyjnego poza objawami. Zamiast tego poszłam do laboratorium zrobić badania bardziej szczegółowe niż sama morfologia. Wynik: anemia utajona. Co z tego, że hemoglobinę mam idealną, wolne żelazo też jak ferrytyna leży i kwiczy, bo przy moim trybie życia i aktywności powinnam jej mieć co najmniej 3x tyle. I tak, ten niedobór rezerw(!) żelaza u mnie dał już objawy wskazujące na to, że dzieje się coś nie halo. Kilka dni suplementacji żelaza dodatkowo i widzę zmianę na plus, chociażby na treningach biegowych. Oczywiście rezerw w kilka dni nie odbudowałam, bo to proces raczej na 3-6 miesięcy, nie kilka dni.
  20. A nie wiesz, że serotonina, której inhibitory zwrotnego wychwytu zapewne grzecznie łykasz co rano w postaci psychodropsów jest produkowana w jelitach? jak masz .ujową dietę to serotoniny będzie mało i żadne SSRI tego nie naprawią, bo zadziałają jak tabletka p/bólowa - objaw zlikwiduje, ale przyczyny nie wyleczy.
  21. Nie znamy obecnej polityki Psychomedic w tym względzie - tu mogłaby na 100% odpowiedzieć tylko osoba pracująca tam. Na pytanie czy mają klauzulę "zakazu konkurencji" w umowach, które podpisują mogę odpowiedzieć tylko, że tak, zapewne mają jak wszystkie sieciówki, bo ja nawet pracując dodatkowo w sieciowej przychodni też taką klauzulę mam zawartą w umowie, ale dotyczy ona proponowania pracy pracownikom, nie ma w niej słowa o pacjentach (a przynajmniej nie kojarzę). Decyzja w jakiej placówce leczy się pacjent należy do pacjenta i Psychomedic nie może dyktować warunków.
  22. To chyba tak nie działa. Jeśli skrócili Ci zwolnienie z kodem np. F.33 uznając tym samym, że jesteś zdolny do pracy, to rzucając im kolejne zwolnienie z takim samym kodem prawdopodobnie z automatu będzie kolejna kontrola, ale odmówią całości wypłaty. Nie była na zlecenie pracodawcy, bo jedyną kontrolę jaką pracodawca może zlecić i/lub sam przeprowadzić to sposób wykorzystania zwolnienia, czyli przychodzi ZUS do domu. Wezwanie na komisje jest kontrolą lekarza, nie Ciebie i tu do lekarza mają jakiś problem i chcą sprawdzić czy zwolnienie jest zasadne. Zresztą za dzień/dwa pojawi Ci się na PUE ZUS informacja przy aktualnym zwolnieniu "nieuzasadnione medycznie". Inna sprawa, że jeśli stwierdzą, że dotychczas wypłacone zasiłki były wypłacone bezzasadnie, mogą zażądać ich zwrotu. No to masz odpowiedź czemu skrócili Ci zwolnienie. Jak poszedłeś bez dokumentacji to wiadomo było, że się podkładasz. Lekarz nie ma wglądu do poprzedniej sprawy, bo dzisiejsza komisja to była zupełnie inna sprawa, o innym numerze, zapewne prowadzona przez inną osobę. Pamiętaj, że ZUS może skontrolować każde zwolnienie, nawet takie już zakończone, do 5 lat wstecz.
×