Skocz do zawartości
Nerwica.com

acherontia styx

Użytkownik
  • Postów

    12 566
  • Dołączył

Treść opublikowana przez acherontia styx

  1. Bo na natrętne myśli działają dawki dopiero od 10mg wzwyż. Mi np. też lekarz kazał brać nie więcej niż 5mg, ale ja nie miałam natrętnych myśli i dlatego 5 mg było górną granicą.
  2. Kluczem w twoim leczeniu jest chociażby fakt że Cię na nie stać. Nie zarabiam kokosów i utrzymuję się sama. Mogłabym płacić o wiele mniej idąc do innego terapeuty, ale w tej kwestii ja chciałam albo tę osobę, albo nikogo innego - płacenie tyle, to mój wybór. Czy zawsze bez problemu mogłam tyle zapłacić? Nie, nie raz z wielu rzeczy musiałam zrezygnować, brać dodatkowe dyżury w czasach jak jeszcze pracowałam w szpitalu, żeby zarobić na terapię. Nikt mi nic za darmo nie dał. Kwestia priorytetów i organizacji. Są terapie na NFZ i tak wiem, że trzeba poczekać w wielu miejscach, ale czas mija, a jak się człowiek nie zapisze, tylko czeka aż mu terapia spadnie z nieba to się nigdy nie doczeka. Ja mimo, że na terapię chodzę prywatnie, też musiałam poczekać pół roku, bo terapeutka nie miała miejsc. Pieniądze, owszem, ułatwiają, ale nie rozwiązują problemu. Kosztów lekarza nawet nie liczę, bo odłożenie 300zł na wizytę co 3-4 miesiące nie nadszarpuje budżetu i jest realne nawet zarabiając najniższą krajową. A nie będę przepraszać za to, że mam lekarza, który jeśli chce mnie widzieć 2x w ciągu miesiąca, to za drugą wizytę nie płacę, albo udostępnia do siebie kontakt także poza wizytami, że drobne rzeczy w leczeniu korygujemy bez wizyty, tylko przez sms, bo takie zasady są dla każdego pacjenta u mojego lekarza.
  3. No nie zadziałała. W żadnej dawce. Tak samo jak mianseryna i 10 innych leków.
  4. Totalnie nie ma to znaczenia czy to będzie 10 czy 14 dni.
  5. A dlaczego wykluczyła? xDDDD brałam normalnie standardowe leki na infekcje, nawet antybiotyki w czasie brania paroksetyny i nigdy nikt nie widział w tym problemu, ani lekarze, ani nikt.
  6. Ja miałam bardzo nasilone objawy. Zdarzały się praktycznie codziennie, albo i kilka razy dziennie. Nawet jak udało się zmniejszyć ich częstotliwość (a to udało się dość szybko) to nie wróciły do poprzedniego stanu nawet w momentach największych kryzysów. Ja nie po to wydałam i wydaje nadal 1000zł miesięcznie na terapię od 8 lat, żeby tylko zaleczyć problem, bo jeśli chodziło by tylko o zaleczenie to już lata temu mogłabym zrezygnować z terapii. U mnie temat jest przerobiony w każdą stronę i samo życie brutalnie mnie skonfrontowało z objawami, ich znaczeniem itd. i zmusiło mnie do przewartościowania wielu rzeczy i tu nawet moja terapeutka uważa, że u mnie najlepszym terapeutą okazało się życie i nawet najlepsza terapia świata by tego nie osiągnęła prawdopodobnie. Poważna propozycja zakończenia terapii za kilka miesięcy padła ze strony terapeuty, nie mojej, bo uważa, że zadanie zostało wykonane, ale zanim się pożegnamy, to najpierw czekamy aż całkowicie odstawię leki (aktualnie jestem na jednym tylko i zmniejszam dawkę powoli), żebym poczuła się pewnie też bez leków. A co się w przyszłości wydarzy tego nie wie nikt, na zdarzenia losowe nie mam wpływu, ale wpływ mam na to jak reaguje na nie, a moje reakcje na różne rzeczy wtedy, a teraz, to 2 zupełnie różne sposoby reagowania. Dwa, że cały czas miałam i mam za sobą lekarkę, która nie pakowała we mnie leków jak leci bo wiedziała, że leki tu nie są i nie będą rozwiązaniem. I jest masa leków, które mogłaby mi przepisać, ale tego nie zrobiła, bo nie i tyle - uważała, że finalnie one przyniosą więcej szkody niż pożytku. Od początku mój lekarz wymagał ode mnie psychoterapii, leki miały pełnić funkcję tylko wspomagającą i tak jest. W najgorszych momentach lekarka była też w kontakcie z moją terapeutką i wspólnie ustalały co dalej ze mną zrobić, mimo, że się nie znają bo mieszkają na dwóch różnych końcach Polski. Kluczem w moim leczeniu było wymaganie ode mnie pracy na terapii, a nie pójście na łatwiznę samymi lekami.
  7. Ciężko stwierdzić czy to od leku czy nie skoro pojawia się po kilku miesiącach. Dlatego właśnie zwracam uwagę, żeby nauczyć się siebie, swoich objawów i reakcji, bo to na prawdę ułatwia leczenie. Unika się skakania z leku na lek i dochodzenia do wniosku, często nieuzasadnionego, że jest się lekoopornym. A wspomniany wcześniej stan "nie chce mi się" wynikający z braku motywacji np. w depresji, a taki będący wynikiem działania leku idzie odróżnić, ale no to trzeba znać siebie i swoje reakcje. Sama brałam paroksetynę 2 lata i też odczuwałam takie coś, ale u mnie absolutnie to nie było chorobowe, tylko było działaniem leku, ale no ja nauczyłam się sobie z tym radzić i dla mnie to nie był powód do zmiany leku, bo nawet o tym lekarce nie wspominałam.
  8. Ma to sens, bo nie wiesz kto siedzi po drugiej stronie, na co jest uczulony, jakie leki przyjmuje. I tak, nawet głupią aspiryną można zabić, wystarczy, że polecisz ją komuś kto będzie albo uczulony, albo osobą poniżej 16 roku życia, a takie na forum się zdarzają. Dlaczego wspominam o aspirynie i osobie poniżej 16 r.ż.? Podając ten lek dziecku możesz je doprowadzić do śmierci i wcale nie musi być ono uczulone na kwas acetylosalicylowy.
  9. To akurat nie jest stan depresyjny tylko standardowe działanie uboczne leku. I może minie, najpewniej nie. Polecam mimo wszystko nauczyć się odróżniać co jest objawem chorobowym, a co jest właśnie np. działaniem wynikającym z przyjmowanych leków, bo to bardzo ułatwia lekarzowi leczenie Was, bo nie pierwszy raz widzę, że ktoś działania uboczne leku podciąga pod chorobę podstawową. Paroksetyna ma to do siebie, że działa sedująco i stan pt. "nie chce mi się" jest stanem normalnym przy jej przyjmowaniu. Albo nauczysz się z nim żyć, albo będzie konieczna zmiana leku.
  10. Ale to nie jest nic dziwnego. Gospodarka glukozy leży, ale to w wyniku diety nieprawidłowej.
  11. Odniosę się tylko do tego, bo to mnie rozbawiło Człowieku, wiesz ile mamy chorób rzadkich i nieuleczalnych, na które nie mamy lekarstwa? Pomiędzy 15 a 25 tys. Firmy farmaceutyczne mają co robić i na czym zarabiać bez Twoich bezsensownych oskarżeń
  12. A tam takie gadanie. Mi po prawie 18 latach udało się uzyskać remisje, gdzie wcześniej okresy remisji były max 3-4 miesięczne i tu serio już nikt nie dawał szans na trwałą remisję. Tymczasem minął rok i owszem, zakładam, że objawy kiedyś mogą wrócić, jednak nikt nie daje szans na powrót już na taką skalę jak wcześniej. Z tym, że to była długa i ciężka przeprawa (8-letnia), z okresami o wiele gorszymi niż przed rozpoczęciem terapii, masą kryzysów, chwil zwątpienia itd. Z tym, że no moje objawy były "spektakularne", ale ja nigdy nie szukałam u siebie chorób. Zaakceptowałam od razu, że to ma podłoże psychosomatyczne.
  13. Inna sprawa, że psychotesty są właśnie tak skonstruowane, że badający może od razu się zorientować, że ściemniałeś, bo przeważnie wtedy wychodzą wykluczające się wyniki. I i tak zgody nie dostaniesz. Przykład osoby, która była lekarzem, z mojej pierwszej pracy po studiach. Wypadek samochodowy w postaci wylądowania na drzewie. Pacjentowi nic wielkiego się nie stało, ale trafił do szpitala na obserwację. Z wywiadu od samego chorego i rodziny, żadnych chorób przewlekłych. Został położony na zwykłej sali. Niecałe 3h później nie żył, bo pofrunął przez okno z 5 piętra. Oczywiście policja, prokurator, afera, grożenie nam o niedopilnowanie pacjenta. Z gróźb pozostał niesmak, bo wyszło w końcu, że jednak pan doktor się leczył na depresję od kilku lat i sam wypadek samochodowy był próbą samobójczą. Tak się kończy zatajanie informacji. I teraz wyobraź sobie, że ktokolwiek z personelu wchodzi do sali w momencie jak taki człowiek skacze? Wiesz jakby to się skończyło najprawdopodobniej? Zgonem 2 osób zamiast jednej, bo w pierwszym odruchu każdy próbowałby go ściągnąć z okna, przez co poleciałby za nim.
  14. Tak, u zawodowych. Ale sprawdziłam zasady i wyklucza, tak samo jak zab. osobowości i inne choroby psychiczne. Nie podoba Ci się, to miej pretensje do ustawodawcy, nie do mnie. I tak, zawsze można się nie przyznać. Ale jak wyjdzie chociażby przypadkiem, to ponosisz odpowiedzialność karną za zatajenie prawdy.
  15. Sama stwierdzona depresja w psychotestach wyklucza z pracy.
  16. Sądzę nic, bo ja bym takiego miksu, ani nawet żadnego z tych leków pojedynczo nie dostała od lekarza. Zaczniesz brać to się przekonasz.
  17. Lepiej. Infekcja odpuszcza. Mogłam wypełznąć z domu pierwszy raz od soboty
  18. U mnie prawie zawsze działa odwrócenie uwagi, zajęcie się czymś.
  19. Fakt, dużo testów jest pozytywnych od jakiegoś czasu, ale te maseczki to mogliby sobie darować.
  20. Łączę się w bólu, tylko ja gorączki nie miałam jak na razie.
  21. Sama depresja nie tyle, co leki już tak. One wpływają na sprawność psychofizyczną i czas reakcji.
  22. Ja mogę się wypowiadać tylko pod kątem leczenia zaburzeń snu o nim, bo z tego mnie leczył. I tak, wg mnie jest dobry. Z tym, że no on uprzedza, że leczenie bezsenności nie trwa miesiąc, tylko kilka miesięcy, także jeśli oczekujesz szybkich efektów, to pewnie zadowolona nie będziesz. Mnie wyleczył praktycznie bez leków stricte nasennych, ale fakt, że trwało to dłuższy czas i przez pierwsze 2-3 miesiące chodziłam wiecznie zmęczona, śpiąc po max 5-6h na dobę, a często mniej. Pozostałym leczeniem zajmowała się moja lekarka, która mnie do niego odesłała z bezsennością, on tylko zasugerował delikatne zmiany w lekach, które nie nasilą bezsenności.
  23. Chcesz sobie żyć w swojej bańce, że nic się nie da zrobić, to żyj to Ty się męczysz a nie ja Sama mam w najbliższej rodzinie osobę chorą na schizofrenię paranoidalną (rodzic), miałam stwierdzone C-PTSD, zab. osobowości, zab. dysocjacyjne, zab. depresyjne-nawracające i tak żyłam przez ponad 15 lat, ale ja nie zwalałam na genetykę, tylko znalazłam dobrego lekarza i dobrego terapeutę i wzięłam się za siebie, a przede wszystkim nie uciekłam z terapii jak zrobiło się trudno. Sama kiedyś myślałam że już nic się nie da zrobić, ale spotkałam na swojej drodze specjalistów którym na pewnym etapie zależało bardziej niż mi na tym żebym wyzdrowiała. Dzisiaj nie spełniam kryteriów żadnego z wcześniej wymienionych zaburzeń. Życzę tylko żebyś kiedyś też spotkał kogoś kto pokaże Ci że można inaczej, bez ubezradniania siebie i pokierował ku poprawie samopoczucia.
  24. Sezon infekcyjny już się zaczął. Pełno wirusów fruwa
×