Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

pfffff :pirate:

prawie Ci uwierzylam.

rzygac mi się chce,niepotrzebnie zeżarlam 100 sertraliny,mialam wziąć 50;/

Impulsywna,glupia Hania,ktora ciągle liczy na to,że cos jej ulży.

 

[Dodane po edycji:]

 

Stłumienie pierwotnego dramatu udało się tak doskonale, że

mogli zachować iluzję szczęśliwego dzieciństwa.

 

 

wiele lat wydawalo mi się,że pomimo tego calego syfu bylam szczesliwym dzieckiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja bardzo nie lubię tematu wewnętrznego dziecka, bo czuję niechęć do tego dziecka. moja poprzednia terapeutka ciągle chciała o tym rozmawiać, a wtedy ja się zamykałam. z obecną terapeutką idzie mi ciut lepiej.

 

cd. z książki:

 

Kiedy jednak później, podczas terapii, to uczucie opuszczenia pojawia się na nowo

u dorosłych ludzi, dzieje się to z taką intensywnością, iż całkowicie staje się dla nas

jasne: wówczas w dzieciństwie nie przeżyliby oni tego bólu; niezbędne było do tego

empatyczne otoczenie, którego zabrakło. Dlatego musieli wszystko odrzucić. Jednak

twierdzenie, że te uczucia w ogóle nie istniały, oznaczałoby zakwestionowanie

zdobytego dzięki terapii doświadczenia.

Odrzucanie wczesnodziecięcego uczucia opuszczenia opiera się na działaniu

wielu mechanizmów. Oprócz prostego zaprzeczenia możemy napotkać stałą,

wyczerpującą walkę, o uzyskanie wypartych i wypaczonych potrzeb za pomocą

zastępczych działań (nałogów, grup, wszelkiego rodzaju kultów, perwersji). Często

mamy do czynienia z próbami racjonalizowania, gdyż stwarza ona silną ochronę,

która może okazać się jednak groźna w skutkach, jeżeli – tak jak się dzieje w

przypadku ciężkich chorób – ciało całkowicie przejmuje kierownictwo.

Wszystkim tym mechanizmom obronnym towarzyszy wyparcie wspomnień

pierwotnej sytuacji i towarzyszących jej uczuć.

Przystosowanie się do potrzeb rodziców prowadzi często do osobowości „jak

gdyby” (as if personality) lub tego, co określane jest jako fałszywe ja. Człowiek

wykształca w sobie postawę, dzięki której na zewnątrz pokazuje jedynie to, czego się

od niego oczekuje, i w końcu całkowicie się z tym stapia. Jego prawdziwe Ja nie

może się rozwijać i różnicować, gdyż nie ma praca zaistnieć. Nic dziwnego, że tacy

pacjenci skarżą się na uczucie pustki, bezsensu, braku miejsca; albowiem pustka ta

jest realna. Naprawdę doszło do wydrenowania, zubożenia, częściowego zabicia

własnych możliwości. Integralność dziecka została głęboko zraniona, a tym samym

odcięto to, co w nim żywe i spontaniczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to niby Ty w dzieciństwie z wszystkimi potrzebami, które nie zostały zaspokojone.

upraszczając to dziecko jest nieszczęśliwe i trzeba się nim zająć :?

wiadomo że to wszystko jest metafora, pewnie wielu pacjentom to pomaga...

my wszystko podważamy..., dodatkowo myśl, że mam w sobie jakieś dziecko była wręcz... odrzucająca.

nie zmienia to faktu, że od sesji, podczas której zaczęłyśmy o tym rozmawiać, nie mogę przestać ryczeć.

a ja naprawdę nie płaczę często (jedynie wyję, jak sobie np przypominam śmierć mamy, ale to bardzo rzadko)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja już nawet nie wiem czy w ogóle żyję, nic nie czuję przez ten koszmarny dzień, tylko głowa mnie napie*dziela od tego wszystkiego tak, że chce mi się ziemię gryźć. :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pobieżnym prześledzeniu tego wątku muszę powiedzieć, że naprawdę doskonale rozumiem co przeżywacie. Widzę aż nadto podobieństw, a to niestety utwierdza mnie w słuszności diagnozy jaką mi postawiono...

 

...agresja mnie roznosi. jechałam dzisiaj samochodem jak wariatka, Evanescence ryczało z głośników, a ja tylko naciskałam gaz i myślałam, które drzewo, może to, a może to...., na którym zakręcie nie wyrobię...

Znamy to! Oj znamy! Też tak mam w krytycznych momentach. Taaa, oczywiście obowiązkowo jakaś nakręcająca nuta, zacisnąć ząbki i...gaz w podłogę. :pirate: Taki przypływ adrenaliny przynosi mi chwilową ulgę, uspokaja, pozwala się wyciszyć i zacząć znowu trzeźwo myśleć. Ale chyba już czas się opamiętać, gdybym stracił panowanie nad samochodem uderzył w drzewo i zginął, byłaby to niewielka strata, przynajmniej nie musiałbym się dłużej ze sobą męczyć... Co jednak byłoby gdybym zabił jakąś przypadkową , Bogu ducha winną jednostkę albo całą rodzinę? Tak jakoś ostatnio wzięło mnie na refleksje i pomyślałem sobie, że nie mogę do tego dopuścić - koniec z tym, od teraz będę przykładnym kierowcą :mrgreen: (mam taką nadzieję, kto wie co zrobię pod wpływem jakiegoś silnego impulsu). Od czasu do czasu potrzebuję zastrzyku adrenaliny, więc pewnie znajdę sobie jakieś zajęcie które mi jej dostarczy, nie mam jeszcze pomysłu co to będzie.

 

Korba proszę Cię, uważaj na siebie. Widzę, że jesteś w dołku, wiem jak to jest. Podniesiesz się z tego, jestem tego pewien. Trzymam kciuki. ;)

/cenzura/ ma po dziurki w nosie tej choroby, życia, leków, terapi, lekarzy nic nie pomaga, nic nie dzialaaaaaa, to jest kur.wa chore do kwadratu... koniec, nie mam juz siły , nie warto, poddaje sie......

Nie wiem jak to jest u Ciebie, ale w moim przypadku jest trochę tak, że mimo tych moich wszystkich ograniczeń w jako takim pionie utrzymuje mnie praca i to, że muszę cały czas obracać się wśród ludzi. Gdybym siedział w domu jestem pewien, że totalnie bym "odpłynął". Dlatego wydaje mi się, że za wszelką cenę warto jest starać się wyjść do ludzi. Wbrew sobie, pomimo ogromnego lęku, niechęci do wszystkiego i wszystkich w okół. Wydaje mi się, że obok psychoterapii i leków może to mieć olbrzymie znaczenie.

 

Codziennie rano doskwiera mi przytłaczający lęk, jestem potwornie zmęczony, boli mnie brzuch i ogólnie czuje się jakby mnie coś przeżuło, połknęło a potem zwróciło... Mimo to wychodzę z domu i walczę o kolejny dzień. To nieważne, że ludzie zorientują się, że wcale nie jestem taki fajny jak się początkowo wydawało albo pomyślą sobie, że jestem taki czy owaki... Ważne żeby starać się żyć i w miarę normalnie funkcjonować, nawet jeśli to życie póki co jest byle jakie i nie czujemy się choćby w najmniejszym stopniu spełnieni, to i tak będzie to lepsze wyjście od zamknięcia się w 4 ścianach ze swoimi myślami. Poprawa jakości życia i satysfakcja przyjdzie z czasem. MUSI. :twisted:

 

ALEKS to jest Twoje życie, walcz o nie! Masz 21 lat, tak wcześnie chcesz się poddać? Nie wygłupiaj się , chyba sama w to nie wierzysz. Wyjdziesz na prostą , zobaczysz. ;)

 

 

Nie dajcie się! Będę to powtarzał do momentu w którym mi się pogorszy i sam przestanę wierzyć w to co napisałem. :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sensitive Soul, uważam na siebie teoretycznie, rzecz w tym, że wszystko co robię jest związanie z balansowaniem na granicy. gdy mnie ogarnia ten mroczny szał, rozpacz itp mam do wyboru jedynie: upić się, wziąć kilka tabletek, pociąć się, zgnieść szklankę w ręce (tak, zdarzyło mi się), wsiąść w czarną mambę (tak się nazywa moje auto) i dać czadu z prędkością. no kiedyś mogłam jeszcze uwieść kogoś. także każda opcja jest niebezpieczna.

 

 

co do sesji. opowiedziałam dzisiaj o moich próbach samobójczych. było to dziwne. te próby miały miejsce kiedy trwała moja poprzednia terapia - a terapeutce o tym nie powiedziałam, mimo że przez to opuściłam sesję. mało tego, okłamałam też lekarzy pogotowia, dzięki czemu spędziłam tylko 1 dzień w szpitalu, choć zastanawiam się, jak w takim stanie mogli mnie wypuścić - no ale jak się jest w graniu mistrzem to tak to jest....

co najdziwniejsze, ona mnie zapytała jak ja się teraz czuję, gdy o tym opowiedziałam, a ja na to, że nie wiem, że jakbym mówiła o obcej osobie. ona mi wtedy zwróciła uwagę, że było mi żal Rachel z "Uratuj mnie", gdyż była tak bardzo chora i tak cierpiała, a o sobie opowiadam bezuczuciowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiało optymizmem. Wydaje mi się, że wszystkie poniedziałki dla mnie są koszmarne bez względu na to, co się dzieje. Ruszyłam dziś dupsko i coś zrobiłam w kierunku poprawy mojej sytuacji. Być może uda mi się odroczyć pewne sprawy, dzięki czemu mam szanse na wyjście z tego g#na. Za 2,5 miesiąca wyjeżdżam do Sudanu na misję. Dzień męskich decyzji. Zstąpiła dzisiaj na mnie nadzieja. Boże spraw, aby jutro też była gdy się obudzę!

 

Korba, mnie nie chcieli wypuścić, ktoś musiał przyjechać i podpisać, że odbiera mnie na własną odpowiedzialność. Nie zastanawiaj się, czy o czymś mówić czy nie bo co kto powie. Terapia jest dla Ciebie nie na odwrót. Jeśli Cię ktoś oceni bo coś zrobiłaś nie znając powodów, świadczy to wyłącznie o nim samym a w przypadku terapeuty oznacza, że nie jest kompetentny. Zbyt często 'ograniczamy' swoje prawa, nie oczekujemy, nie wymagamy. Terapia jest świetnym miejscem, aby się tego nauczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2Proof, że co, że do Sudanu? Jesteś pewna? Kiedyś zgłosiłam się na misję do Afganistanu, ale wydaje mi się, że stała za tym chęć ucieczki no i skłonność do ryzyka.

 

Mnie ze szpitala wypuścili, bo się nie przyznałam, że chciałam popełnić samobója. Wmówiłam im, że to atak paniki, a elektrolity.... same się wypłukały.... No i nie powiedziałam, że od dwóch dni leżałam na wpół żywa... Ówczesnej terapeutce nie powiedziałam, bo bałam się, że mnie wsadzi do szpitala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ucieczka no na pewno bo oprócz przymusu finansowego jestem ciekawa tej przygody... Jadę z wojskiem więc powinnam wrócić :mrgreen:

 

A mnie się nie pytali co się stało - zakwalifikowali mnie stosownie bez pytań. W czwartek umówiłam się z psychiatrą i też się obawiam powiedzenia jej o tym incydencie z tego samego powodu - jednak, jeśli ze szpitala mnie wypisali to ona co może zrobić? Czy może na mnie karetkę z białym kaftanem napuścić? W szpitalu to inna kwestia - mają możliwość Cię zatrzymać w przypadku myśli lub próby samobójczej, w przypadku schizofrenii. Sama byłam tym zaskoczona. Jeśli zwiejesz - będą Cię szukać. Szok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×