Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ilość waszych koleżanek/kolegów


alone05

Rekomendowane odpowiedzi

Uważam, że każda osobę w życiu spotykamy w jakimś celu. Część na chwilę, część na dłużej a ci najwytrwalsi to jednostki i doceniam mocno ich obecność. Już nie oczekuje niczego chyba od innych bo rzeczywiście oczekiwania ranią. Jednak dostrzegam gdy cos mi nie pasuje i ktoś zachowuje się nie w porządku. Nie ufam ludziom już tak jak kiedyś co nie znaczy, że zamykam się na kontakty. Nie angażuje się emocjonalnie jak kiedyś. Uważam, że każda ze stron kontaktu ma prawo być na własnych warunkach. Czy kontakt przetrwa to kwestia czasu. Wolność to podstawa...bez pretensji, nadmiernego oceniania. Trzymanie kogoś na siłę nie oznacza, że ktoś pozostanie przy nas. A wręcz przeciwnie mam wrażenie. Idę zgodnie z zasadą. Idź wolno jeżeli wrócisz to ok a jeżeli nie to nigdy nie było nam po drodze. To nie znaczy też, że nie zależy mnie na nikim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, RosePrick napisał(a):

Najwyraźniej nie zrozumiałam, czym charakteryzuje się dla Ciebie "paczka". Skoro czujesz, że przynależysz do grupy, będąc na forum, to ok, witamy w grupie forumowiczów! Ja miałam na myśli realną paczkę kumpli.

Również miałam na myśli realną paczkę kumpli, ale z jakimś wspólnym komunikatorem, na którym nie wymagano by ode mnie odpowiedzi tu i teraz, tylko kto by chciał (tak jak na forum), to by sobie pisał "in real time", wysyłał zdjęcia i takie tam, byle nie za dużo, bo bym nie wyrabiała z czytaniem tego wszystkiego. Ale tak sobie myślę, że takie pisanie na forum w zupełności zaspokaja mi potrzebę przynależności.

 

2 godziny temu, RosePrick napisał(a):

Na pewno zadałabym sobie pytanie: po co do mnie piszą? Bo im się nudzi? Bo czegoś ode mnie chcą? Bo czują się samotni i sobie nagle przypomnieli o moim istnieniu i liczą, że będą mogli zrobić sobie ze mnie plasterek? Że z nimi pogadam jakby nic się nie stało? Otóż stało się! Trudno byłoby mi w to uwierzyć, że chodzi im tylko i wyłącznie o mnie... Milczenie przez lata, a później ubieganie się o kontakt ze mną na kilometr śmierdzi interesem... Nie ufałabym tej sytuacji i musiałabym się zastanowić, czy chcę podjąć dyskusję.

No ja takich pytań sobie nie zadaję, tylko odczytuję wiadomość, w której prawdopodobnie będzie zawarte po co piszą. I zdarzało się, że wracały do mnie osoby "po coś", to w zależności od prośby, załatwialiśmy sprawę (lub nie). Nawet jakbym miała być czyimś plasterkiem, a tak było, to nic mnie to nie kosztowało powspierać przez chwilę... Przecież nic się nie stało. Nie traktuję milczenia jako zaniedbanie czy brak szacunku. 

 

1 godzinę temu, którędy_do_lasu napisał(a):

wyznaję maksymę 'żyj i pozwol żyć'. Pozwol drugiemu byc takim, jakim chce

i ja też 🙂

 

2 godziny temu, RosePrick napisał(a):

Kolejną rzeczą jest to długie zniknięcie - nie mogłabym przeboleć tego, że ktoś tak po prostu sobie zamilknie. Nawet jeśli ma to w naturze i mówi o tym wprost, to ja mówię wprost, że dla takich osób mam w ofercie tylko płytką znajomość, w której nie będzie żadnej głębi, ani poważnego traktowania. Skoro taki rodzaj znajomości, o którym piszesz, jest to dla Ciebie w porządku, to nie będę tego kwestionować. Ja mam na to zupełnie inne spojrzenie i uważam, że to też jest ok. Każdy powinien tworzyć takie relacje, w których czuje się komfortowo.

Zgadzam się z tym, dlatego wiele moich znajomości nie trwało długo, bo właśnie męczyło mnie to, że ktoś chciał pisać ze mną dzień w dzień czy spotykać się co tydzień, a jak tego nie dostawał, to się obrażał... No ja jestem przede wszystkim priorytetem. Nie kto inny. Lubię niewymagające znajomości, a w przyjaźni nie chodzi o to, żeby regularnie rozmawiać i się spotykać, bo inaczej łamie się jakieś niezapisane zasady, tylko żeby to wszystko robić, kiedy ma się ochotę, i przede wszystkim mieć do siebie zaufanie, co nie? Coś na zasadzie braterstwa, rodzeństwa. Jest nierozrywalna więź, a kontakt jest... kiedy jest.

 

2 godziny temu, RosePrick napisał(a):

Ale nie ma czegoś takiego jak "brak zasad"! To weź ukradnij koleżance dychę z portfela i licz na to, że uzna to za niewielką sprawę. No bo to 'tylko' dycha. Podobnie jak coś, co proponujesz - ona nie ma dla Ciebie czasu, znika na tygodnie/miesiące/lata, ale jak czegoś potrzebuje, to się odezwie i zawsze będzie mogła na Ciebie liczyć. I vice versa - znikasz bez słowa na nie wiadomo ile, ale jak się poczujesz samotna i chcesz pogadać, to się odzywasz. W każdej chwili! Nieważne, czy jest środek nocy, czy środek dnia, Ty dzwonisz, a ona ma odebrać? Tak? No chyba że czegoś nie rozumiem... to wyjaśnij.

Ok, miałam w życiu różne znajomości - jedne na zasadzie listownej korespondencji, czyli emocjonalnie bardzo angażujące, gdzie czasem przychodziło i wychodziło tekstu na kilka stron A4. Jak siadałam do tekstu, to mijały mi godziny, a czasem nawet do kilku dni układałam wiadomość. Taki rodzaj znajomości sprawdza się u mnie tylko wtedy, kiedy mam nieograniczony czas odpowiedzi i to samo daję w zamian. Inne na zasadzie "real talku", gdzie często dostawałam wiadomość w momencie, w którym zajmowałam się po prostu sobą i nie chciałam nikim innym, nigdy długo nie trwały. Co poradzę, że nie chce mi się pisać akurat w momencie, kiedy drugiej osobie się chce. Żadna wiadomość mi oczywiście nie umyka, jesteśmy otoczeni technologią, mogę nie odpisać na coś błahego prowadzącego do byle-rozmowy, tak samo ktoś mi może nie odpisać, ale jakbym zobaczyła wiadomość proszącą o pomoc, to można na mnie liczyć i tego samego oczekiwałabym od przyjaciela.

 

2 godziny temu, RosePrick napisał(a):

To zdanie dobitnie dowiodło, że nie rozumiesz, na czym polega przyjaźń, czy w ogóle zdrowa relacja koleżeńska. "Żeby się tylko nie martwić o siebie" to po 2-3 tygodniach czy miesiącach dajemy znak życia... Naprawdę? Jestem w 100% przekonana, że jeśli po takim czasie nikt nie pytał, czy wszystko u Ciebie ok i skąd ta cisza, to się nie martwił, więc możesz sobie darować pisanie tej wiadomości - szkoda czasu i szkoda palców. "Sry"?! Coś takiego jest dopuszczalne w sytuacji, w której spóźnisz się 5 minut, a nie kiedy nie odzywasz się tygodniami i miesiącami do osoby, która jest Ci bliska. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nie widzisz w tym nic niewłaściwego.

No to widocznie nie rozumiem i będę szukać niezdrowych relacji.

Lub nie będę, bo już się zmęczyłam odpisywaniem :D Może przeprowadzę się do Meksyku, tam mają większy luz :D 

Edytowane przez little angel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, little angel napisał(a):

Również miałam na myśli realną paczkę kumpli, ale z jakimś wspólnym komunikatorem, na którym nie wymagano by ode mnie odpowiedzi tu i teraz, tylko kto by chciał (tak jak na forum), to by sobie pisał "in real time", wysyłał zdjęcia i takie tam, byle nie za dużo, bo bym nie wyrabiała z czytaniem tego wszystkiego. Ale tak sobie myślę, że takie pisanie na forum w zupełności zaspokaja mi potrzebę przynależności.

Ok, rozumiem.

 

15 minut temu, little angel napisał(a):

No ja takich pytań sobie nie zadaję, tylko odczytuję wiadomość, w której prawdopodobnie będzie zawarte po co piszą. I zdarzało się, że wracały do mnie osoby "po coś", to w zależności od prośby, załatwialiśmy sprawę (lub nie). Nawet jakbym miała być czyimś plasterkiem, a tak było, to nic mnie to nie kosztowało powspierać przez chwilę... Przecież nic się nie stało. Nie traktuję milczenia jako zaniedbanie czy brak szacunku.

Rozumiem. Ja sobie zadaję mnóstwo pytań w takich sytuacjach (teraz już się one praktycznie nie zdarzają). No dobrze, skoro Ci odpowiada rola plasterka, to przecież nie będę Ci wmawiała, że to jest złe! :D Ciebie to nic nie kosztuje, a mnie owszem, dlatego nic dziwnego, że mamy inny odbiór tego samego zjawiska, jakim jest funkcja plasterka. Ty nie traktujesz milczenia jako zaniedbanie czy wyraz braku szacunku, a ja tak i w tym również nie będziemy się zgadzać.

 

23 minuty temu, little angel napisał(a):

Zgadzam się z tym, dlatego wiele moich znajomości nie trwało długo, bo właśnie męczyło mnie to, że ktoś chciał pisać ze mną dzień w dzień czy spotykać się co tydzień, a jak tego nie dostawał, to się obrażał... No ja jestem przede wszystkim priorytetem. Nie kto inny. Lubię niewymagające znajomości, a w przyjaźni nie chodzi o to, żeby regularnie rozmawiać i się spotykać, bo inaczej łamie się jakieś niezapisane zasady, tylko żeby to wszystko robić, kiedy ma się ochotę, i przede wszystkim mieć do siebie zaufanie, co nie? Coś na zasadzie braterstwa, rodzeństwa. Jest nierozrywalna więź, a kontakt jest... kiedy jest.

Znajomości nie są po to, by męczyć. Skoro się nie dobraliście pod względem częstotliwości kontaktu, to może i lepiej, że one nie przetrwały, bo żadna ze stron i tak nie miałaby z tej znajomości pożytku. Też nie chciałoby mi się pisać dzień w dzień, bo już się w życiu 'napisałam' i teraz mam zupełnie inne potrzeby. Spotkanie raz na tydzień, w mojej opinii, brzmi świetnie, ale w Twojej nie muszą.

 

33 minuty temu, little angel napisał(a):

a w przyjaźni nie chodzi o to, żeby regularnie rozmawiać i się spotykać, bo inaczej łamie się jakieś niezapisane zasady, tylko żeby to wszystko robić, kiedy ma się ochotę, i przede wszystkim mieć do siebie zaufanie, co nie? Coś na zasadzie braterstwa, rodzeństwa. Jest nierozrywalna więź, a kontakt jest... kiedy jest.

Nie zgodzę się z tym. Rodzeństwo jest niezbywalne, tzn. Twój brat czy Twoja siostra będzie nimi już zawsze, natomiast przyjaźń należy pielęgnować, bo inaczej się wypali. Ta dynamika przypomina dynamikę związku. Przyjaciół wybieramy sobie sami, podobnie jak partnerów - nie są to relacje dane na zawsze, tylko trwające i rozwijające się w pewnych warunkach. Wyobrażasz sobie związek, w którym parę łączy "nierozerwalna więź" i jednocześnie "kontakt jest... kiedy jest". (Nie mówię tu o małżeństwie z 20-letnim stażem, w którym jedno z nich pracuje i mieszka w innym kraju - bo to jest zupełnie inna sytuacja). Związki czy przyjaźnie są rozerwalne... Stały kontakt i aktywne uczestnictwo w życiu osoby, z którą się przyjaźnimy czy z którą jesteśmy w związku, jest konieczne do wywiązania się więzi. 😜 Może masz unikający styl przywiązania? (też mam, ale ja to widzę i staram się pracować nad tym, zdając sobie sprawę z tego, że bez stałego kontaktu, nie dam rady zbudować niczego sensownego, ani długofalowego, dlatego muszę wybrać pomiędzy swoim komfortem, a np. przyjaźnią czy związkiem). Tak, zaufanie jest fundamentem przyjaźni, ale jak Ty chcesz mieć zaufanie do kogoś, kogo praktycznie nie znasz? Przecież nie możesz ZNAĆ danej osoby, z którą masz sporadyczny kontakt!

 

52 minuty temu, little angel napisał(a):

często dostawałam wiadomość w momencie, w którym zajmowałam się po prostu sobą i nie chciałam nikim innym, nigdy długo nie trwały. Co poradzę, że nie chce mi się pisać akurat w momencie, kiedy drugiej osobie się chce. Żadna wiadomość mi oczywiście nie umyka, jesteśmy otoczeni technologią, mogę nie odpisać na coś błahego prowadzącego do byle-rozmowy, tak samo ktoś mi może nie odpisać, ale jakbym zobaczyła wiadomość proszącą o pomoc, to można na mnie liczyć i tego samego oczekiwałabym od przyjaciela.

Nic na to nie poradzisz i nie musisz nic radzić. Przecież w dobrej przyjaźni nie chodzi o to, żeby rzucać wszystko i odpisywać na wiadomości od przyjaciela (żeby było jasne - relacji internetowych nie traktuję jako przyjaźń, tylko jako relacje internetowe, a więc nic poważnego) masz na to cały dzień, czy następny dzień, ale w momencie, kiedy piszesz o obsuwie trwającej 2-3 tygodnie czy miesiącach to nie brzmi to "przyjacielsko"... Przyjaźń nie opiera się na wysyłaniu memów, czy filmików, dlatego nie dziwię się, że na takie wiadomości nie chce Ci się odpisywać i wolisz zająć się czymś innym (mi też się nie chce, ale to żadna przyjaźń, nie oszukujmy się).

20 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Obydwie formy relacji są ok, jeśli pasuje to stronom. Nikt nie ma takich pryncypiow żeby określać jedyne właściwe standardy przyjaźni, bo to nie rzecz żeby miała parametry 

Trochę jednak ma, ale jest to bardzo intuicyjne. Np. związek internetowy, w którym jeden mieszka na jednym końcu świata, a drugi na drugim, na żywo widzieli się tylko raz w życiu (albo jedynie przez skypea), obiektywnie nie jest żadnym związkiem, a jeśli tych dwoje tak to ustala, to się okłamują. Sami na siebie nakładają kajdany zobowiązań, bo w tym czasie, który poświęcają na samooszukiwanie się jaką są świetną parą, mogliby przeznaczyć na poszukiwanie kogoś ze swojego lub sąsiedniego miasta (może się boją bliskości, a jednocześnie do niej dążą, bo samotności też się boją - jestem to w stanie zrozumieć). Podobnie jest z przyjaźnią. Może zbyt poważnie traktuję to słowo i przez to ciężko jest mi zrozumieć ideę sporadycznego kontaktu w przyjaźni... Jeśli ktoś używa tego wyrazu do określenia kumpelstwa, to ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się @RosePrick. Też nie wydaje mi się, żeby realna więź była możliwa, gdy ludziom brakuje czasu na jej pielęgnowanie, czyli właśnie poprzez kontakt face to face. Ale jak ktoś chce sobie nazywać przyjaźnią takie relacje o jakich pisze @little angel, to ok.  Chociaż też sama częstotliwość spotkań jest tylko warunkiem koniecznym przyjaźni (w moim rozumieniu). Można się spotykać często, ale czas ten spędzać w sposób, który żadnej więzi czy tam bliśkości nie wytwarza. Z drugiej strony można spotykać się rzadziej, ale "bardziej jakościowo".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×