Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co jak ty okazujesz się osobą nie w porządku?


katia010

Rekomendowane odpowiedzi

Wpisałam sobie w google, jak radzisz sobie z tym, gdy to ty jesteś toksykiem. W odpowiedziach wyszukiwarki znalazłam artykuły: jak rozpoznać toksyka, jak radzić sobie z toksykiem, toksycy są wśród nas. Ale wiadomo, co złego to nie my 😏.

 Natomiast może tutaj znajdę odpowiedź jak wy sobie radzicie z wiadomością zwrotną, że to wy byliście tą osobą nie w porządku? Że z waszych pojebanych domów wyrośliście na takich dzikusów, że to zupełnie normalne, że tyle osób się od was odwróciło w życiu? Że racja w tych konfliktach była po ich stronie? Są tacy wśród nas? Czy tylko ja jestem tą czarownicą, na którą wszyscy łącznie z wyszukiwarką polują?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem już na trzeciej w mojej życiu terapii. I czuję, że stoi ona w miejscu jak z resztą moje życie. Miałam raz taką myśl, po jednej z sesji, gdzie okazało się, że chcąc rozwiazać pewną relacyjną sytuację, postanowiłam, że w końcu SOBIE zaufam. Mam już 30chę na karku, to wydawać by się mogło, że mogę. I powiedziałam swojej znajomej szczerze co o niej myślę. Asertywnie, tak mi się wydawało, że stanęłam po swojej stronie. Skończyło się tak jak przewidywałam, zerwaniem znajomości. Jednak ta nasza ostra wymiana zdań nie dawała mi do końca spokoju. Podzieliłam się tym z moją psychoterapeutką. To co mnie ruszyło w słownym przysrywie mojej eks-koleżanki były słowa: " myślałam, że mogę Ci ufać i na tobie polegać". No i terapeutka na spokojnie wyjaśniła mi, że rozminęłyśmy się w tej rozmowie, wyjasniła mi drugą stronę. Okazało się, że ZNOWU zareagowałam niepotrzebnie defensywnie. I był to dla mnie cios. Tyle lat tkwić w tym samym. Po tylu terapiach, scieżkach duchowych, 12 tu krokach. Pamiętam jak wracałam z gabinetu na dworzec. Bo do mojej terapeutki , jak nie łączę się online, to dojeżdżam pociągiem. Podjeżdżał mój pociąg i pomyślałam, że gdyby tak się pod niego rzucić to w końcu byłby to prawdziwy ruch w moim życiu, prawdziwa transgeniczna podróż na drugą stronę. Cudowna odmiana i uwolnienie. 

Ale jak widać dalej tkwię w tym coraz pojebanym świecie, pojebana ja. Jestem na lekach. Może i jestem terapiodporna , ale lekooporna już nie. Nie mam.motywacji by się zabić, ale też nie mam motywacji do niczego, po prostu sobie tkwię. 

Tamtym fantazjowaniem nie podzieliłam się z moją terapeutką, nie chciałam jej przestraszyć. Zastanawiam się czy w ogóle, się z tym z nią dzielić. Tutaj się dzielę, bo jestem anonimowa. 

Antydepresanty zostały mi przypisane w związku z moim diagnozowaniem się na ADHD. ADHD jednoznacznie mi nie wykryto, wykryto natomiast depresję. Terapeutka też mnie wcześniej długo namawiała na farmokologię, by ustabilizować mój nastrój, który mocno wplywał na przebieg mojej terapii. W tym tygodniu nie mamy spotkania, bo o przekrętny losie, ma ona teraz szkolenie z maszynistami 🤣

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ogólnie na swoj temat raczej dobre zdanie, ale też popelnilam w zyciu różne błędy, zachowałam się nie tak jak należy.

Jeśli zauważyłaś u siebie tendencje do bycia toksyczną osobą to już jest krok w strone by to zrobić. Może uda wam sie z terapeutką to ogarnąć. Ja uważam że terapeuci powinni mieć taki warsztat, żeby sobie radzić z tym co się im mówi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pokaż mi tego kto nie jest toksyczny, i niech pierwszy rzuci kamieniem w ciebie, że ty jesteś 🙂

 

Co możesz z tym zrobić? 
Może najlepiej nic, nie oceniać się. Chociaż czasami można pewne rzeczy obrócić w żart, a są tacy co tak to dobrze potrafią i potem coś im uchodzi całkowicie na sucho.
Ale, tak zwyczajnie to rozwijać się jak najlepiej możesz, potrafisz, korzystać z energii czasu i możliwości danego dnia, by stawać się trochę innym, jakim chcesz być.


 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toksyczny jest raczej ten kto się narzuca, jest nachalny. Ja w sumie lubię pisać w internecie, ale poza nim, mogłabym przebywać najlepiej w swoim towarzystwie czy zwierząt, dzieci. Nie mam potrzeby np. iść do kogoś i tak się wprosić na kawę, herbatkę i opowiadać jakieś pierdoły. Czy np. obgadywać się w jakimś gronie za czyimś plecami, jak już to wolę napisać publicznie, ogólnie, co o kim myślę, wtedy każdy wie i zwykle jest to sprawiedliwa ocena. Nie patrzę na miłość, sympatię tylko na uczynki, zachowanie i też tego samego oczekuję. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, katia010 napisał(a):

Jestem już na trzeciej w mojej życiu terapii. I czuję, że stoi ona w miejscu jak z resztą moje życie. Miałam raz taką myśl, po jednej z sesji, gdzie okazało się, że chcąc rozwiazać pewną relacyjną sytuację, postanowiłam, że w końcu SOBIE zaufam. Mam już 30chę na karku, to wydawać by się mogło, że mogę. I powiedziałam swojej znajomej szczerze co o niej myślę. Asertywnie, tak mi się wydawało, że stanęłam po swojej stronie. Skończyło się tak jak przewidywałam, zerwaniem znajomości. Jednak ta nasza ostra wymiana zdań nie dawała mi do końca spokoju. Podzieliłam się tym z moją psychoterapeutką. To co mnie ruszyło w słownym przysrywie mojej eks-koleżanki były słowa: " myślałam, że mogę Ci ufać i na tobie polegać". No i terapeutka na spokojnie wyjaśniła mi, że rozminęłyśmy się w tej rozmowie, wyjasniła mi drugą stronę. Okazało się, że ZNOWU zareagowałam niepotrzebnie defensywnie. I był to dla mnie cios. Tyle lat tkwić w tym samym. Po tylu terapiach, scieżkach duchowych, 12 tu krokach. Pamiętam jak wracałam z gabinetu na dworzec. Bo do mojej terapeutki , jak nie łączę się online, to dojeżdżam pociągiem. Podjeżdżał mój pociąg i pomyślałam, że gdyby tak się pod niego rzucić to w końcu byłby to prawdziwy ruch w moim życiu, prawdziwa transgeniczna podróż na drugą stronę. Cudowna odmiana i uwolnienie. 

Ale jak widać dalej tkwię w tym coraz pojebanym świecie, pojebana ja. Jestem na lekach. Może i jestem terapiodporna , ale lekooporna już nie. Nie mam.motywacji by się zabić, ale też nie mam motywacji do niczego, po prostu sobie tkwię. 

Tamtym fantazjowaniem nie podzieliłam się z moją terapeutką, nie chciałam jej przestraszyć. Zastanawiam się czy w ogóle, się z tym z nią dzielić. Tutaj się dzielę, bo jestem anonimowa. 

Antydepresanty zostały mi przypisane w związku z moim diagnozowaniem się na ADHD. ADHD jednoznacznie mi nie wykryto, wykryto natomiast depresję. Terapeutka też mnie wcześniej długo namawiała na farmokologię, by ustabilizować mój nastrój, który mocno wplywał na przebieg mojej terapii. W tym tygodniu nie mamy spotkania, bo o przekrętny losie, ma ona teraz szkolenie z maszynistami 🤣

Cześć, jeżeli masz myśli samobójcze to powiedz o tym terapeutce (a skoro bierzesz antydepresanty to pewnie masz też wizyty u psychiatry, jeżeli tak to koniecznie powiedz o tym lekarzowi). Od prawie 4 lat leczę się na ciężką depresję, nie uczestniczyłem w terapii chociaż miałem takie zalecenia (sam zdecydowałem - nie chciałem po raz kolejny/z kolejną osobą wchodzić w bagno moich myśli). Leki w końcu zaczęły działać ale zmieniłem też radykalnie moje życie. Obecnie jest ok, znalazłem sens życia, mam nowe pasje/zainteresowania... żyję. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Maat napisał(a):

A jak to jest, że są ludzie, którzy mi nic złego nie zrobili,a nie trawię ich na sam widok ☹️

Nie znoszę ich głosu,sposobu chodzenia, wyglądu, żołądek mnie nieraz aż boli.☹️

Też jestem jakiś taki toksyk.☹️

Podświadomość? Może ci kogoś przypominają, albo wywołują jakieś skojarzenia. Mi sie wydaje, że same odczucia nie swiadczą o toksyczności, bo ważne jest to co z nimi się robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Maatja nie uważam żeby pisanie o sobie było zaśmiecaniem wątku założonego przez inną osobę. Nie wiem co myśli autorka, ale  ja myślę że pisząc o sobie dajemy komuś szanse na zobaczenie tego że ktoś inny ma/miał podobnie. Mi osobiscie to pomaga i duzym przełomem było dla mnie odkrycie,  że "nie tylko ja tak mam". Sama opisuje jak coś wyglądało u mnie. Może kogoś to wkurzyć bo pomyśli że nie jestem nim, ale może kiedyś komuś to pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię tych etykietek typu 'toksyk'. Co to w ogóle znaczy? 

Nie wiem też czy da się stwierdzić jednoznacznie kto w danej sytuacji był winny, więc może za bardzo sobie ciśniesz? 

Nie masz co oszczędzać terapeutki, od tego jest. Ja mówiłem swojej, że obiłbym jej ryj i od tego nie umarła, choć mówiła, że się mnie boi i zastanawiała się czy nie przerwać terapii - ale, póki co, sprawa wyjaśniona. Tak więc myśli samobójcze pacjentów to dla nich chleb powszedni. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Nie lubię tych etykietek typu 'toksyk'. Co to w ogóle znaczy? 

Nie wiem też czy da się stwierdzić jednoznacznie kto w danej sytuacji był winny, więc może za bardzo sobie ciśniesz? 

Nie masz co oszczędzać terapeutki, od tego jest. Ja mówiłem swojej, że obiłbym jej ryj i od tego nie umarła, choć mówiła, że się mnie boi i zastanawiała się czy nie przerwać terapii - ale, póki co, sprawa wyjaśniona. Tak więc myśli samobójcze pacjentów to dla nich chleb powszedni. 

 

Mówisz terapeutce, że obiłbyś jej ryj? WTF...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Dalja napisał(a):

😂😂 dobre haha. To znaczy na pewno nie wskazane

 

@Cień latającej wiewiórkiddlaczego zmieniłeś awatara ten też fajny Ale tamta wiewiórka zawsze mi się podobało jak ja widziałam 

Poprzedniej terapeutce mówiłem gorsze rzeczy, służyło to udowodnieniu pewnego twierdzenia, a nie straszeniu czy tam czemukolwiek. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mic43 napisał(a):

Poprzedniej terapeutce mówiłem gorsze rzeczy, służyło to udowodnieniu pewnego twierdzenia, a nie straszeniu czy tam czemukolwiek. 

Ach Jak mnie ciekawi jakiemu, może "kobiety ppodświadomie lecą na dupkow"😁😁😁

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.06.2025 o 22:44, Mic43 napisał(a):

Ja mówiłem swojej, że obiłbym jej ryj i od tego nie umarła, choć mówiła, że się mnie boi i zastanawiała się czy nie przerwać terapii - ale, póki co, sprawa wyjaśniona. Tak więc myśli samobójcze pacjentów to dla nich chleb powszedni. 

Przynajmniej podała ci powód potencjalnego przerwania terapii. Moja nie była na tyle uprzejma.

 

@Dalja jakoś ta wiewiórka bardziej przypadła mi do gustu, chociaż ma zbyt okrągły pyszczek. Ale kolory mi się podobają.

Edytowane przez Cień latającej wiewiórki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Przynajmniej podała ci powód potencjalnego przerwania terapii. Moja nie była na tyle uprzejma.

Skrajnie nieprofesjonalne podejście. Na Twoim miejscu bym ją obsmarował wszędzie, gdzie można. Pewnie na NFZ? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Skrajnie nieprofesjonalne podejście. Na Twoim miejscu bym ją obsmarował wszędzie, gdzie można. Pewnie na NFZ? 

Prywatnie. Nawet na przedostatniej sesji zakomunikowała, że musi podnieść stawkę z powodu inflacji (każdemu klientowi, nic osobistego). Zgodziłem się bez problemu.

 

Wyglądało to tak: „Rozmawiałam z moim supervisorem i niestety nie mogę kontynuować z panem terapii”. Naturalnie zapytałem o powód takiej decyzji, bo nic tego nie zapowiadało. „Niestety nie mogę podać panu powodu”. No i tyle, no i cześć. Takie podsumowanie kilku lat terapii, budowania zaufania, powolnego otwierania się.

 

Mam swoje domysły, ale każdy może być tak samo błędny, jak pozostałe. Nie mam konkretu, więc nie wiem, co stało za jej decyzją. Napisałem jej, chyba po roku czy półtora, maila, zamykającego z mojej strony ten rozdział. Nie raczyła odpowiedzieć (a dalej kontynuuje praktykę, choć tego też nie chciała mi na początku zdradzić, gdy spytałem, czy po prostu zamyka praktykę, czy jedynie kończy terapię ze mną).

 

Poprzedni terapeuta (supervisor jeszcze poprzedniej terapeutki, do którego tamta mnie skierowała, gdy ją temat przerósł) przynajmniej powiedział na koniec jasno: „Sam pan widzi, że nic, co mogę panu zaoferować, nie działa. Życzę panu, żeby znalazł pan kogoś, kto będzie potrafił panu pomóc”.

 

Nie znalazłem, a po tej ostatniej terapeutce dałem już sobie spokój z terapią. Szkoda czasu, patrząc z perspektywy i tak nic mi nigdy te terapie nie dawały. Konkretnych problemów, z którymi przyszedłem, mimo prawie 20 lat w terapii i 5 podejść terapeutycznych nie udało się nawet lekko poprawić, nie mówiąc o rozwiązaniu, a na budowanie relacji terapeutycznej z kolejną osobą nie mam już ani przestrzeni, ani siły, ani ochoty.

 

Co do obsmarowania w internecie – nie jestem osobą, która bawiłaby się w takie przepychanki. Chciałem podjąć trochę inne kroki, ale dałem sobie spokój. Szkoda mojego czasu.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×