Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzisiaj czuje się...


katrin123

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Doktor Indor napisał(a):

Co nadal nic nie wnosi.

A Ty coś wnosisz?

 

Jeżeli są ci obojętni ludzie z problemami, to po co się tak rozpisujesz? Liczysz na oklaski?

 

Najłatwiej jest oceniac, i to z góry. Może kiedyś ktoś Ciebie tak dobije. Co za tupet.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Catriona napisał(a):

Ja poszłam na studia dzienne pracując równocześnie, żeby mieć za co żyć - kolega chlał.
Ja siedzę w pracy - kolega leży w  przyczepie.
 

Ma to sens oczywiście, nawet jest nieco zabawne, takie porównanie. Ale wiemy, że świat nie jest taki prosty, a psychika człowieka nie działa jak maszyna. Ludzie nie zachowują się często racjonalnie, ale kierują się emocjami i wyuczonymi nawykami…Samo to że @purpurowy jest osobą uzależnioną ( chyba krzyżowo ) do czego się otwarcie przyznaje , plus osobą bez wsparcia od najbliższych i w kryzysie bezdomności i wiele innych rzeczy świadczy, że ma cholernie ciężko. Oczywiście mógłbym napisać teraz jak bardzo sam sobie zgotował ten los, ale to byłoby mocno krzywdzące, egoistyczne i ogólnie rzecz biorąc najłatwiejsze do zrobienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, mrNobody07 napisał(a):

Nie użalam się nad @Purpurowy ale też bądźmy dla siebie empatyczni i spróbujmy wejść w jego buty

W tym konkretnym przypadku podejrzewam, że nadmierna empatia spowoduje jedynie dalsze pogłębianie się problemów. Przecież to widać, że Purpurowy karmi się współczuciem. Dostaje atencję, której potrzebuje, więc czemu miałby cokolwiek w swoim życiu zmieniać?

 

Jednocześnie widać, że chce coś zmienić. Ale głaskanie po główce tu nie pomoże. Tzn. chcecie to sobie głaszczcie. Ja nie będę.

 

20 minut temu, MicMic napisał(a):

Nie chcesz pomagać, współczuć itp. proszę bardzo

Nie współczuję jakoś szczególnie, ale mimo tego pomagam – te posty nie są pisane po to, żeby go dobić. Na szczęście nie ty jesteś ich adresatem, więc nie musisz tego rozumieć.

 

21 minut temu, MicMic napisał(a):

Ale jak nie masz niczego nowego do powiedzenia, to zawrzyj dziób. 

No i znów – nie ty będziesz mi mówił, kiedy i co mogę pisać 🙂 

 

 

2 minuty temu, Verinia napisał(a):

A Ty coś wnosisz?

Tak, ale nie ty jesteś osobą docelową tego, co piszę. Nie musisz rozumieć.

2 minuty temu, mrNobody07 napisał(a):

Ludzie nie zachowują się często racjonalnie, ale kierują się emocjami i wyuczonymi nawykami…

No i czyja to jest odpowiedzialność? Catriona ma go na siłę z tej przyczepy wyciągnąć, bo on się kieruje emocjami i nawykami? Niech się kieruje czym chce, jedynie sobie może los poprawić lub pogorszyć.

 

3 minuty temu, mrNobody07 napisał(a):

Oczywiście mógłbym napisać teraz jak bardzo sam sobie zgotował ten los, ale to byłoby mocno krzywdzące, egoistyczne i ogólnie rzecz biorąc najłatwiejsze do zrobienia

Jest zupełnie odwrotnie. Krzywdzące jest głaskanie osoby uzależnionej po głowie. Porozmawiaj sobie z kimś, kto się odbił od dna – jak to wyglądało. Czy pomagało, gdy rodzina głaskała po główce, usprawiedliwiała w pracy, spłacała jego długi? Czy może pomogło, gdy już znalazł się na dnie, sam, i wiedział, że ma tylko dwa wyjścia – albo znajdzie w sobie siłę i SAM wyjdzie z uzależnienia (a inni, terapia, itd. jedynie mogą mu w tym pomóc), albo po prostu stoczy się już zupełnie, w dalszej perspektywie do grobu.

 

Głaskanie po głowie alkoholika robi mu krzywdę. Ja rozumiem, że niektórzy może nie rozumieją, że to, że w ogóle cokolwiek tutaj piszę, jest oznaką, że jednak chciałbym, żeby jego los się poprawił – ale tak jak mówię, nie musicie tego zrozumieć, nikt tego od was nie oczekuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Doktor Indor napisał(a):

W tym konkretnym przypadku podejrzewam, że nadmierna empatia spowoduje jedynie dalsze pogłębianie się problemów. Przecież to widać, że Purpurowy karmi się współczuciem. Dostaje atencję, której potrzebuje, więc czemu miałby cokolwiek w swoim życiu zmieniać?

 

Jednocześnie widać, że chce coś zmienić. Ale głaskanie po główce tu nie pomoże. Tzn. chcecie to sobie głaszczcie. Ja nie będę.

 

Nie współczuję jakoś szczególnie, ale mimo tego pomagam – te posty nie są pisane po to, żeby go dobić. Na szczęście nie ty jesteś ich adresatem, więc nie musisz tego rozumieć.

 

No i znów – nie ty będziesz mi mówił, kiedy i co mogę pisać 🙂 

 

 

Tak, ale nie ty jesteś osobą docelową tego, co piszę. Nie musisz rozumieć.

No i czyja to jest odpowiedzialność? Catriona ma go na siłę z tej przyczepy wyciągnąć, bo on się kieruje emocjami i nawykami? Niech się kieruje czym chce, jedynie sobie może los poprawić lub pogorszyć.

 

Jest zupełnie odwrotnie. Krzywdzące jest głaskanie osoby uzależnionej po głowie. Porozmawiaj sobie z kimś, kto się odbił od dna – jak to wyglądało. Czy pomagało, gdy rodzina głaskała po główce, usprawiedliwiała w pracy, spłacała jego długi? Czy może pomogło, gdy już znalazł się na dnie, sam, i wiedział, że ma tylko dwa wyjścia – albo znajdzie w sobie siłę i SAM wyjdzie z uzależnienia (a inni, terapia, itd. jedynie mogą mu w tym pomóc), albo po prostu stoczy się już zupełnie, w dalszej perspektywie do grobu.

 

Głaskanie po głowie alkoholika robi mu krzywdę. Ja rozumiem, że niektórzy może nie rozumieją, że to, że w ogóle cokolwiek tutaj piszę, jest oznaką, że jednak chciałbym, żeby jego los się poprawił – ale tak jak mówię, nie musicie tego zrozumieć, nikt tego od was nie oczekuje.

Ale ja doskonale rozumiem co masz na myśli , z większością tego co napisałeś się zgadzam. Ale sam byłem nie raz na przysłowiowym dnie i pamiętam jak właśnie pomoc od innych wiele mi pomogła. To jest nie do opisania uczucie wdzięczności. Bezradność, nieporadność, brak sił do walki o siebie i brak nadzieji potrafi człowieka sponiewierać okrutnie. I nie chodzi o głaskanie po głowie , absolutnie nie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Doktor Indor napisał(a):

W tym konkretnym przypadku podejrzewam, że nadmierna empatia spowoduje jedynie dalsze pogłębianie się problemów. Przecież to widać, że Purpurowy karmi się współczuciem. Dostaje atencję, której potrzebuje, więc czemu miałby cokolwiek w swoim życiu zmieniać?

 

Jednocześnie widać, że chce coś zmienić. Ale głaskanie po główce tu nie pomoże. Tzn. chcecie to sobie głaszczcie. Ja nie będę.

 

Nie współczuję jakoś szczególnie, ale mimo tego pomagam – te posty nie są pisane po to, żeby go dobić. Na szczęście nie ty jesteś ich adresatem, więc nie musisz tego rozumieć.

 

No i znów – nie ty będziesz mi mówił, kiedy i co mogę pisać 🙂 

 

 

Tak, ale nie ty jesteś osobą docelową tego, co piszę. Nie musisz rozumieć.

No i czyja to jest odpowiedzialność? Catriona ma go na siłę z tej przyczepy wyciągnąć, bo on się kieruje emocjami i nawykami? Niech się kieruje czym chce, jedynie sobie może los poprawić lub pogorszyć.

 

Jest zupełnie odwrotnie. Krzywdzące jest głaskanie osoby uzależnionej po głowie. Porozmawiaj sobie z kimś, kto się odbił od dna – jak to wyglądało. Czy pomagało, gdy rodzina głaskała po główce, usprawiedliwiała w pracy, spłacała jego długi? Czy może pomogło, gdy już znalazł się na dnie, sam, i wiedział, że ma tylko dwa wyjścia – albo znajdzie w sobie siłę i SAM wyjdzie z uzależnienia (a inni, terapia, itd. jedynie mogą mu w tym pomóc), albo po prostu stoczy się już zupełnie, w dalszej perspektywie do grobu.

 

Głaskanie po głowie alkoholika robi mu krzywdę. Ja rozumiem, że niektórzy może nie rozumieją, że to, że w ogóle cokolwiek tutaj piszę, jest oznaką, że jednak chciałbym, żeby jego los się poprawił – ale tak jak mówię, nie musicie tego zrozumieć, nikt tego od was nie oczekuje.

Teraz napisałeś z sensem, że odnososz się do jego uzależnienia. Tego zabrakło, ja zrozumialam że mówisz ogólnie o jego osobie 

Bo jest totalnie debilne twierdzić że to co z zewnątrz i wewnątrz wpływa tak samo na każdą jednostkę, i ta jednostka może zrobić to samo co ty, w identyczny sposób. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Doktor Indor napisał(a):

Jest zupełnie odwrotnie. Krzywdzące jest głaskanie osoby uzależnionej po głowie. Porozmawiaj sobie z kimś, kto się odbił od dna – jak to wyglądało. Czy pomagało, gdy rodzina głaskała po główce, usprawiedliwiała w pracy, spłacała jego długi? Czy może pomogło, gdy już znalazł się na dnie, sam, i wiedział, że ma tylko dwa wyjścia – albo znajdzie w sobie siłę i SAM wyjdzie z uzależnienia (a inni, terapia, itd. jedynie mogą mu w tym pomóc), albo po prostu stoczy się już zupełnie, w dalszej perspektywie do grobu.

 

Głaskanie po głowie alkoholika robi mu krzywdę. Ja rozumiem, że niektórzy może nie rozumieją, że to, że w ogóle cokolwiek tutaj piszę, jest oznaką, że jednak chciałbym, żeby jego los się poprawił – ale tak jak mówię, nie musicie tego zrozumieć, nikt tego od was nie oczekuje.

 

Bardzo dobrze piszesz dr Indiegogo.

Na niektórych działa tylko terapia szokowa. A jeśli on ma na tyle siły żeby opisywać tu swoje życie i wklejać zdjęcia z termometrem to moze znalazłby w sobie trochę siły do próby zmiany swego życia.

Kiedyś młodość i względne zdrowie się skończą i z czego będzie wtedy żyć. Czy ma jakieś pieniądze odłożone na czarną godzinę czy wypracowany jakiś kapitał emerytalny?

Chodzi o myślenie perspektywiczne.

A jak się jest "blisko dna" to bierze się robotę jaką dają a nie wybrzydza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, mała_mi123 napisał(a):

 

Bardzo dobrze piszesz dr Indiegogo.

Na niektórych działa tylko terapia szokowa. A jeśli on ma na tyle siły żeby opisywać tu swoje życie i wklejać zdjęcia z termometrem to moze znalazłby w sobie trochę siły do próby zmiany swego życia.

Kiedyś młodość i względne zdrowie się skończą i z czego będzie wtedy żyć. Czy ma jakieś pieniądze odłożone na czarną godzinę czy wypracowany jakiś kapitał emerytalny?

Chodzi o myślenie perspektywiczne.

A jak się jest "blisko dna" to bierze się robotę jaką dają a nie wybrzydza.

Masz 💯 racji i zgadzam się z tym co napisałaś, ale z jednym ważnym zastrzeżeniem: jak człowiek jest w tym beznadziejnym szambie, bardzo ciężko myśleć, a co dopiero działać racjonalnie. Dopiero jak się wydostanie z syfu, spojrzy na siebie z perspektywy stabilnej, trzeźwej osoby potrafi zrozumieć i się zdziwić mocno,  co się odwalało. 

11 minut temu, mała_mi123 napisał(a):

 

Chodzi o myślenie perspektywiczne.

 

Myślenie perspektywistyczne u osoby parę dni trzeźwej? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, mrNobody07 napisał(a):

Ale sam byłem nie raz na przysłowiowym dnie i pamiętam jak właśnie pomoc od innych wiele mi pomogła.

No to powiedz – jak chciałbyś pomóc Purpurowemu? Kupisz mu jedzenie, dasz palnik do ogrzewania i butlę z gazem (i będziesz przynosił nową, jak się skończy)?

 

Może pomożesz mu napisać CV i znaleźć pracę? Ale czy to jest konieczne? On nie jest głupi. Intelektualnie spokojnie ogarnie znalezienie pracy.

 

20 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Teraz napisałeś z sensem, że odnososz się do jego uzależnienia. Tego zabrakło, ja zrozumialam że mówisz ogólnie o jego osobie 

Nic nie zabrakło. Po prostu to on, a nie samozwańczy (i na dłuższą metę szkodliwi) obrońcy, był adresatem tego, co mówiłem. Nie widzę też powodu, dla którego miałbym cokolwiek tłumaczyć ludziom, którzy wcięli się w temat po to, żeby poczuć się lepiej, że bronią biednego, niesprawiedliwie ocenianego, uciśnionego.

 

20 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Bo jest totalnie debilne twierdzić że to co z zewnątrz i wewnątrz wpływa tak samo na każdą jednostkę, i ta jednostka może zrobić to samo co ty, w identyczny sposób. 

Każdy jest inny i reaguje inaczej, to akurat jest oczywiste. Natomiast też każdy jest kowalem swojego losu.

 

16 minut temu, mała_mi123 napisał(a):

A jeśli on ma na tyle siły żeby opisywać tu swoje życie i wklejać zdjęcia z termometrem to moze znalazłby w sobie trochę siły do próby zmiany swego życia.

Tak samo uważam.

 

Tam, gdzie stwierdziłem, że warto dać konkretne rady (odnośnie znalezienia normalniejszych znajomych), tam je dałem.

 

17 minut temu, mała_mi123 napisał(a):

Kiedyś młodość i względne zdrowie się skończą i z czego będzie wtedy żyć. Czy ma jakieś pieniądze odłożone na czarną godzinę czy wypracowany jakiś kapitał emerytalny?

To kolejny ważny temat i również coś, czego nikt mnie nie nauczył – sam musiałem sobie do tych wniosków dojść, gdy musiałem pożyczać od kolegi 50 zł, żeby mieć na jedzenie.

 

18 minut temu, mała_mi123 napisał(a):

A jak się jest "blisko dna" to bierze się robotę jaką dają a nie wybrzydza.

Gorzej, że on nie chce. A nie chce, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjmie, pogłaszcze po główce, zlituje się, i coś da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, mrNobody07 napisał(a):

jak człowiek jest w tym beznadziejnym szambie, bardzo ciężko myśleć, a co dopiero działać racjonalnie. Dopiero jak się wydostanie z syfu, spojrzy na siebie z perspektywy stabilnej, trzeźwej osoby potrafi zrozumieć i się zdziwić mocno,  co się odwalało. 

 

Tu też się zgadzam. Nie jest łatwo, każdy ma swoje tempo przeżywania żałoby czy tam wychodzenia z dołka psychicznego. Tylko żeby tego nie przedłużać, żeby się w tym nie zatracić i zapomnieć. Bo im dłużej się w tym siedzi tym trudniej będzie z tego wyjść. Czarna dziura będzie pochłaniać w coraz bardziej oddalone od świata realnego rejony. 

Dlatego dobrze mieć wtedy kogoś kto jeszcze w odpowiednim czasie zareaguje. Niech zrobi cokolwiek byleby zadziałało na taką osobę. W przenośni "potrzasnie, spoliczkuje, wyrzuci na bruk". Cokolwiek co przyspieszy duchowe przebudzenie u zatracającego się w otchłani człowieka. 

Na niektórych może zadziałać coś odwrotnego - podanie pomocnej dłoni, troska, uwaga, ciepło, poprowadzenie przez pierwsze kroki do poprawy jak rodzic uczący dziecko chodzić. 

Kwestia wyczucia co danej osobie może pomóc, a w razie czego zmiana taktyki. Jeśli ktoś nie szanuje pomocy, dalej pogrąża się np. w nałogach to pozostaje tylko terapia szokowa. Niestety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, mała_mi123 napisał(a):

Kwestia wyczucia co danej osobie może pomóc, a w razie czego zmiana taktyki. Jeśli ktoś nie szanuje pomocy, dalej pogrąża się np. w nałogach to pozostaje tylko terapia szokowa. Niestety.

Purpurowy dostał tu już masę emocjonalnego wsparcia. Ludzie się spalali, żeby podejść empatycznie. Nic to nie dało – i moim zdaniem w tym przypadku nic to nie da. To jest ten drugi przypadek, który musi zobaczyć, że faktycznie życie nie daje mu taryfy ulgowej i są tylko dwie drogi, z czego jedna w końcu doprowadzi do cmentarza (i tak, już widzę, jak odpowiada „super, byle szybciej”, po to, żeby znów dostać atencję i głaskanie po główce).

 

Przy czym jeśli „empaci” (w cudzysłowie, bo z prawdziwą empatią to nie ma wg mnie nic wspólnego) chcą dalej głaskać po główce, to niech głaszczą. Nic mi do tego. Mam w sobie na tyle kultury, żeby nie pisać im, żeby „zawarli dzioby”.

Edytowane przez Doktor Indor

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Doktor Indor napisał(a):

No to powiedz – jak chciałbyś pomóc Purpurowemu? Kupisz mu jedzenie, dasz palnik do ogrzewania i butlę z gazem (i będziesz przynosił nową, jak się skończy)?

 

Może pomożesz mu napisać CV i znaleźć pracę? Ale czy to jest konieczne? On nie jest głupi. Intelektualnie spokojnie ogarnie znalezienie pracy.

 

Są np. Ośrodki interwencji kryzysowej, gdzie doradcy zawodowi, psychologowie, pracownicy socjalni- pomagają systemowo. I tak, napisanie Cv to może być bardzo dużo dla osoby w kryzysie. Pomóc w znalezieniu i utrzymaniu pracy. Są też terapie w ośrodkach zamkniętych czy ambulatoryjnie….

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, mrNobody07 napisał(a):

Są np. Ośrodki interwencji kryzysowej, gdzie doradcy zawodowi, psychologowie, pracownicy socjalni- pomagają systemowo. I tak, napisanie Cv to może być bardzo dużo dla osoby w kryzysie. Pomóc w znalezieniu i utrzymaniu pracy. Są też terapie w ośrodkach zamkniętych czy ambulatoryjnie….

Poczytaj posty Purpurowego. Nie z uwagi na treść, tylko na formę. Uważasz, że on nie będzie w stanie napisać CV?

Zupełnie inna sprawa, że nie w każdej pracy CV jest potrzebne. A jeśli pojawi się tu konkretne pytanie, jak napisać CV, co zawrzeć, ewentualnie prośba o to, żeby ktoś zerknął i powiedział, co poprawić, to będę pierwszym, który w tym pomoże.

Moim zdaniem tu trzeba po prostu zacisnąć zęby, spiąć dupę i iść do roboty, a nie chodzić po doradcach, psychologach i rozwodzić się nad tym, jak to jest źle. Doradca może być potrzebny komuś nieogarniętemu. On wbrew pozorom jest ogarnięty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

5 minut temu, Doktor Indor napisał(a):

Gorzej, że on nie chce. A nie chce, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjmie, pogłaszcze po główce, zlituje się, i coś da

 

Nie znam całej jego historii, nie wiem z czym się dokładnie mierzy.

Wiem tylko, że jak ludzie dawniej przymierali głodem na przedwiośniu mieszkając np. w 8-10 osób w ciasnej izbie to szli tam gdzie była szansa na jakiś zarobek żeby nie głodować, żeby zarobić NA BUTY, ktore były wówczas rarytasem, czy przysłać grosza wielodzietnej rodzinie. Rodzice rzadzili twarda ręką i nie pozwalali na lenistwo i marazm, bo wtedy wszyscy by z głodu na wsiach pozdychali.

Ci ludzie szli na służbę, na saksy. Z jednym tobołkiem do mitycznej Ameryki. Naprawdę ludzie mieli trudniej pod względem logistycznym i życiowym ale jak bieda ścisnęła to znajdywali w sobie odwagę i determinacje.

Co się teraz porobiło z ludźmi. Może to socjal psuje..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, mała_mi123 napisał(a):

 

Tu też się zgadzam. Nie jest łatwo, każdy ma swoje tempo przeżywania żałoby czy tam wychodzenia z dołka psychicznego. Tylko żeby tego nie przedłużać, żeby się w tym nie zatracić i zapomnieć. Bo im dłużej się w tym siedzi tym trudniej będzie z tego wyjść. Czarna dziura będzie pochłaniać w coraz bardziej oddalone od świata realnego rejony. 

Dlatego dobrze mieć wtedy kogoś kto jeszcze w odpowiednim czasie zareaguje. Niech zrobi cokolwiek byleby zadziałało na taką osobę. W przenośni "potrzasnie, spoliczkuje, wyrzuci na bruk". Cokolwiek co przyspieszy duchowe przebudzenie u zatracającego się w otchłani człowieka. 

Na niektórych może zadziałać coś odwrotnego - podanie pomocnej dłoni, troska, uwaga, ciepło, poprowadzenie przez pierwsze kroki do poprawy jak rodzic uczący dziecko chodzić. 

Kwestia wyczucia co danej osobie może pomóc, a w razie czego zmiana taktyki. Jeśli ktoś nie szanuje pomocy, dalej pogrąża się np. w nałogach to pozostaje tylko terapia szokowa. Niestety.

Dokładnie tak. Bardzo mądre podejście. Kolega ma co czytać i wyciągać wnioski. Bo rzeczywiście widzę tutaj same dobre intencje. Takie pisanie zresztą to też jakaś forma pomocy. Jeżeli chcesz napisz do mnie @Purpurowyna pw podpowiem co możesz zrobić, bo jest sporo dobrych, mądrych ludzi którzy zawodowo ale i z serca pomagają osobą w trudnej sytuacji życiowej…zawsze jest wyjście 

Edytowane przez mrNobody07

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Doktor Indor napisał(a):

No to powiedz – jak chciałbyś pomóc Purpurowemu? Kupisz mu jedzenie, dasz palnik do ogrzewania i butlę z gazem (i będziesz przynosił nową, jak się skończy)?

 

Może pomożesz mu napisać CV i znaleźć pracę? Ale czy to jest konieczne? On nie jest głupi. Intelektualnie spokojnie ogarnie znalezienie pracy.

 

Nic nie zabrakło. Po prostu to on, a nie samozwańczy (i na dłuższą metę szkodliwi) obrońcy, był adresatem tego, co mówiłem. Nie widzę też powodu, dla którego miałbym cokolwiek tłumaczyć ludziom, którzy wcięli się w temat po to, żeby poczuć się lepiej, że bronią biednego, niesprawiedliwie ocenianego, uciśnionego.

 

Każdy jest inny i reaguje inaczej, to akurat jest oczywiste. Natomiast też każdy jest kowalem swojego losu.

 

Tak samo uważam.

 

Tam, gdzie stwierdziłem, że warto dać konkretne rady (odnośnie znalezienia normalniejszych znajomych), tam je dałem.

 

To kolejny ważny temat i również coś, czego nikt mnie nie nauczył – sam musiałem sobie do tych wniosków dojść, gdy musiałem pożyczać od kolegi 50 zł, żeby mieć na jedzenie.

 

Gorzej, że on nie chce. A nie chce, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjmie, pogłaszcze po główce, zlituje się, i coś da.

No ja nie czytałam całego wątku. Ale mi, z moimi umiejętnościami dedukcji, zabrakło. Nie napisałeś że zwracasz się do autora, i kompletnie inaczej zrozumialam ta wypowiedź. Natomiast ci co mają inne zdanie mysle że nie piszą po to by poczuć się lepiej (dlaczego ciągle domysły bierzesz za pewnik nunu), tylko każde posty jakie piszemy na forum, to wpisy czyta dużo ludzi i wyciągają wnioski dla siebie. Ja tak do tego podchodzę, że wszystko co pisze, jest nie tylko do jednej osoby, ale też do obserwatora 🤔 Ale nie wiem jak oni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, mrNobody07 napisał(a):

Myślenie perspektywistyczne u osoby parę dni trzeźwej?

 

Czyli problem z używkami? Odwyk, terapia, leczenie. Tylko on tego musi chcieć. Nie przymusimy nikogo.

Z terapii szokowej - zapytam tylko czy zdaje sobie sprawę z tego, że organy wewnętrzne/ zdrowie zaczną mu szwankować i to szybciej niż później.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Jeśli chodzi o alkoholików. No to jednej rzeczy tu brakuje - wstydu. Alkoholik nie ma siebie za alkoholika, dopiero zaczyna tak myśleć kiedy osiąga swoje dno, z naciskiem na swoje. Jak ojciec mój coś odjebie to zawsze 3 dni po się tego wstydzi, znacznie częściej niż dziadek, ale nadal nie jest to wstyd na tyle duży by uznał że jest uzależniony. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Dalila_ napisał(a):

 

 

Jeśli chodzi o alkoholików. No to jednej rzeczy tu brakuje - wstydu. Alkoholik nie ma siebie za alkoholika, dopiero zaczyna tak myśleć kiedy osiąga swoje dno, z naciskiem na swoje. Jak ojciec mój coś odjebie to zawsze 3 dni po się tego wstydzi, znacznie częściej niż dziadek, ale nadal nie jest to wstyd na tyle duży by uznał że jest uzależniony. 

Bo to klasyczny moralniak. To ma się nijak do poprawy. Mój robił tak samo. 

Byłem jedyną osobą do której czuł respekt. Reszta mogła go w d pocałować. Ale jak jak się uruchamiałem to już się przejmował. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Dalila_ napisał(a):

 

 

Jeśli chodzi o alkoholików. No to jednej rzeczy tu brakuje - wstydu. Alkoholik nie ma siebie za alkoholika, dopiero zaczyna tak myśleć kiedy osiąga swoje dno, z naciskiem na swoje. Jak ojciec mój coś odjebie to zawsze 3 dni po się tego wstydzi, znacznie częściej niż dziadek, ale nadal nie jest to wstyd na tyle duży by uznał że jest uzależniony. 

osoba uzależniona wbrew pozorom ma ogromne pokłady wstydu, lęku , bardzo dobrze rozumie co niszczy swoim piciem, zażywaniem, czy zachowaniem destrukcyjnym…Może przez substancje ma to „wytłumione” ale w środku jest- bardzo dużo zresztą 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, mrNobody07 napisał(a):

osoba uzależniona wbrew pozorom ma ogromne pokłady wstydu, lęku , bardzo dobrze rozumie co niszczy swoim piciem, zażywaniem, czy zachowaniem destrukcyjnym…Może przez substancje ma to „wytłumione” ale w środku jest- bardzo dużo zresztą 

 

Może jest, ale mi chodziło o granice gdy ten wstyd jest już za duży, i to jest tylko gdy osiąga swoje dno

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Fuji napisał(a):

Bo to klasyczny moralniak. To ma się nijak do poprawy. Mój robił tak samo. 

 

Nie zgodzę sie. Osoba uzależniona ma często ogrom wstydu w sobie, wspomniane „kace moralne” , niskie poczucie własnej wartości „stłumione” substancją/zachowaniem destrukcyjnym. Ale jest to na pierwszy rzut oka nie widoczne, bo schowane za maską …nie bez przyczyny uzależnienie jest chorobą, w pełnowymiarowym tego znaczeniu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, mrNobody07 napisał(a):

Nie zgodzę sie. Osoba uzależniona ma często ogrom wstydu w sobie, wspomniane „kace moralne” , niskie poczucie własnej wartości „stłumione” substancją/zachowaniem destrukcyjnym. Ale jest to na pierwszy rzut oka nie widoczne, bo schowane za maską …nie bez przyczyny uzależnienie jest chorobą, w pełnowymiarowym tego znaczeniu

Masz rację. Ale Fuji też ma, poprawy nie przynosi, czasem całe życie :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×