Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja historia. Ponoć dystymia. A może ukryta depresja?


KateRedhead

Rekomendowane odpowiedzi

Moja historia jest dość dziwna i szczerze mówiąc nie lubię o niej mówić. Zapewne zapytacie dlaczego? A no temu, że doskonale sobie zdaję sprawę, że ludziom zdarzają się większe tragedie w życiu niż to, co mnie spotkało i mimo tego potrafią cieszyć się życiem.

W 2011 roku na studiach poznałam chłopaka. Nasz związek trwał rok i w 2012 mnie zostawił. Po prostu stwierdził, że to nie to i zakończył relację. W dość krótkim czasie po tym widziałam go na własne oczy z inną, dużo młodszą ale nie o tym będę tu pisać. W każdym bądź razie z dzisiejszego punktu widzenia wiem, że ten chłopak był osoba toksyczna, która zrobiła sporo zamieszkania w moim życiu, umyśle i zdrowiu. Wiem również, że moim błędem było to, że myślałam o nim poważnie i wiązałam przyszłość.

Po tym jak mnie zostawił przyszła depresja, trwała u mnie około jakieś 2 lata. Pamiętam, że najgorsze były wieczory i noce, ciągle za nim płakałam i nie potrafiłam się uspokoić. Czułam okropny ból i rozpacz jakbym straciła część siebie. Potrafiłam wtedy jednak czuć i inne emocje, uczucia nawet te pozytywne jeśli ku temu była okazja. Z czasem depresja zaczęła zanikać a ja pomału wygasałam emocjonalnie.

Na przełomie 2013/2014 roku zaczęłam powracać do świata żywych. Życie nabierało znowu barw, potrafiłam cieszyć się życiem, muzyką, znajomymi. Nie wiem co miało na to wpływ, nie byłam pod opieką żadnego lekarza w tym czasie. Wróciło zainteresowanie facetami i libido. Nawet udało się mi nawet przez Internet poznać pewnego chłopaka, który mimo dzielącej nas odległości na mapie stawał się mi bliski w jakiś sposób.
Pamiętam jeden wieczór kiedy z nim pisałam i który wiele zmienił w moim życiu. Zabrzmi to dziwnie, ale poczułam pewną blokadę w głowie. Jakby ktoś wziął i wyłączył mi wtyczkę od mózgu. Nagła pustka, zero myśli i koncentracji. Uczucie waty w głowie. Pamiętam też nagły atak płaczu nad którym nie mogłam zapanować. Nie wiem co tego było powodem, podejrzewam że jakaś rana emocjonalna się otworzyła kiedy znowu zainteresowałam się jakimś facetem. Wiem, to głupie ale nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć.

Niestety ta pustka w głowie i blokada emocjonalna została mi do dziś i utrudnia życie. A mam już 28 lat skończone...

Wracając do tematu. W 2015 postanowiłam iść z tym do psychiatry. W mojej rodzinnej miejscowości potraktowano mój problem na zasadzie "przejdzie Pani i będzie ok". Byłam załamana bo wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak. Postanowiłam iść prywatnie na terapię. Chodziłam pół roku, w efekcie niewiele mi pomogła ale dzięki niej zrozumiałam problem, z którym muszę żyć. W 2016 roku wyjechałam do miasta w którym skończyłam studia i tu podjęłam pracę. Przez cały 2017 chodziłam na terapię na NFZ, chyba niezbyt się do niej przyłożyłam bo też niewiele mi pomogła.

W sierpniu 2018 roku postanowiłam jeszcze raz spróbować zawalczyć o siebie i poszłam prywatnie do psychiatry. Dostałam najpierw Edronax, potem do niego dopisano mi Spamilan. Nic nie dawały a czułam się na nich okropnie źle. Zostały zmienione na Efectin 75 i potem 150 ale również było źle. Dostałam Valdoxan który naprawdę pomaga mi dobrze spać i mieć ze snu energię do jego, żeby w ogóle wstać z łóżka. Niestety brak mi ciągle tej "iskry życia", blokada emocji ciągle jest i pustka w głowie. Zero libido, zero przyjemności z życia, jedzenia, muzyki, brak zainteresowania facetami. Żyję jak jakieś warzywo choć na pierwszy rzut oka moje życie jest normalne i w porządku...

Proszę o jakąś pomoc, poradę. Nie mam pojęcia jak wyjść z tego stanu. To jakieś cholerne błędne koło. Nie życzę tego nikomu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@KateRedhead myślę że to że ktoś przeżył jakieś wielkie tragedie w przeszłości i mimo tego nadal funkcjonuje nie świadczy tak na prawdę o niczym. A już na pewno nie o tym że nie powinnaś pisać o tym co Cię spotkało czy czuć się przez to jakaś - nie wiem - gorsza? słabsza? Czy co tam w głowie zamigało i spowoduje dyskomfort.

Poza tym licytowanie się na ciężar doświadczeń życiowych zawsze uważałem delikatnie mówiąc za słabe ;) .

Oczywiście diagnozy przez internet nit Ci nie wystawi. I tu pytanie: czy to Twoje podejrzenie dystymii to jest tylko Twoje podejrzenie, czy lekarz coś takiego zasugerował?

Pisałaś o:

- długich okresach obniżonego nastroju

- anhedonii

- pośrednio wydaje mi się że gdzieś tam jeszcze obniżona samoocena wyszła (samo to że nie lubisz mówić o swoich problemach i porównujesz je z innymi na to wskazuje, mogę się mylić ofcoz popraw mnie jak się pomyliłem).

To by faktycznie wskazywało na dystymię, ale to nie są wszystkie kryteria diagnostyczne.

Jak u Ciebie ze snem? Z apetytem? Z aktywnością zawodową? Czy czujesz się cały czas zmęczona bez powodu? 

Piszę trochę z pamięci, pewnie parę kryteriów jeszcze by się wyguglało, ewentualnie można podpytać panią psycholog w odpowiednim wątku na forum: tu .

Pisałaś jeszcze o tym, że chodziłaś prywatnie na terapię a potem na NFZ. W jakim nurcie/nurtach odbywały się te terapie? A to że - jak twierdzisz - nie przyłożyłaś się do nich z czego wynikało? Albo inaczej, co Ci przeszkadzało w większym zaangażowaniu w nie?

 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dystymia to przewlekła depresja. Z okresami nasileń i remisji. Podobno o podłożu nerwicowym, zresztą kurde podobno, samemu się na sobie wie, że depresja idzie z nerwicami za rękę. 

Wiesz jaka jest jedyna pomoc, porada. Znaleźć dobrego/ych specjalistów (psychiatra, psychoterapeuta)/grupę terapeutyczną/ludzkie wsparcie-empatię-rozmowę/cel w życiu/hobby/rozrywkę. Najlepiej wszystko to razem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o sen: bez leków mogłabym spać i spać. Byłam ciągle zmęczona a wstanie z łóżka było dla mnie ciężkie. Dopiero Valdoxan pomógł mi to zmienić.

Apetyt - jem bo jem, czasami mam smak na określoną rzecz np. naleśniki ale nie czerpię z tego przyjemności, satysfakcji. Potrafię natomiast ocenić czy mi coś smakuje czy nie. 

Jeśli chodzi o życie zawodowe - pracuję, chodzę do pracy. Ukończyłam 3 kierunki studiów. Zmuszam się do tego, żeby próbować wziąć się w garść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ach, zapomniałam. Cóż, niestety nie wiem w jakim nurcie bo wtedy totalnie się tym nie interesowałam. Na pewno nie były psychodynamiczne. 

Co do tego co mi utrudniało pracę podczas ich trwania - jak mam pracować z emocjami i je uwalniać skoro ich nie czuje? Pytania typu "co Pani czuje" bardzo mnie męczyły. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@KateRedhead ja bym Ci radził spróbować jeszcze raz z terapią. Odnośnie tej blokady emocji to wierz mi, te emocje gdzieś tam w Tobie są, tylko coś (a w zasadzie "ktoś" - Ty sama) nieświadomie je gdzieś wypierasz. Tylko co jest w nich tak strasznego? Czemu trzeba je gdzieś stłumić? Czy chodzi o jakieś konkretne emocje z kategorii trudnych? (złość, smutek, frustracja itp.)? 

Ja w czasie terapii wiele razy mówiłem o tym że nic nie czuję. Terapeutka kiedyś to ironicznie skwitowała, że jeśli to świadczyłoby o uszkodzonym mózgu, ale to raczej wykluczałoby depresję. I miała rację. Okazało się, że tam pod tym płaszczykiem braku uczuć hula ich całkiem spora ilość ;) .

Btw. tu masz wątek odnośnie blokad w terapii:

I tu jeszcze drugi wątek osób, które piszą o swoich doświadczeniach w trakcie jej trwania:

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×