Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

przecież ono nie jest niczym więcej, jak wyrazem własnych subiektywnych odczuć je wypowiadającego ( jeśli zakładamy, że obiektywna moralność nie istnieje), znaczy mniej więcej tyle, co "mordowanie mi się podoba (a morderców należy nagradzać)" ,tak samo jak "czarny kolor mi się podoba", a "pizza mi smakuje".

 

Jeśli obiektywna moralność nie istnieje, to nie znaczy, że musimy wpadać w subiektywizm. Możemy np. uznać, że wszystkie wypowiedzi dotyczące moralności są fałszywe, bo celują w coś obiektywnego, a to coś nie istnieje. Podobnie istnienie obiektywnej moralności nie musi oznaczać, że mówiąc o moralności, mówimy o czymś innym niż subiektywne odczucia.

Jeśli faktycznie zdanie "Morderstwo jest dobre" mówi o subiektywnych odczuciach, to oczywiście wycofam się z tego co powiedziałem. Wydaje mi się, że tak nie jest. Ostatecznie kwestią, która decyduje o tym czy mam racje czy nie jest to jakie znaczenia mają słowa "morderstwo", "jest" i "dobre" w tym kontekście.

 

Oczywiście, że ściśle rzecz biorąc to nie sposób traktowania decyduje czy coś jest złe czy dobre. Dlatego zwróciłem uwagę, że ta teza była dużym uproszczeniem. Łagodniej, chociaż nadal w dużym uproszczeniu, mogę powiedzieć: nic nie byłoby ani dobre, ani złe, gdyby nie istniał pewien sposób w jaki ludzie są traktowani w zależności od tego co robią. Oznacza to tyle, że np. gdyby nie było pewnego sposobu odnoszenia się do morderców, to morderstwa niekoniecznie byłyby złe. W stosunku do poprzedniego sformułowania tutaj wycofuję się z sugerowania, że istnieje związek przyczynowy idący od kary do uznania morderstwa za coś złego. Nadal jednak pozostaje jakiś związek między karaniem, a złem, w którym karanie jest źródłem uznania morderstwa za złe, a nie na odwrót.

Z grubsza można powiedzieć, że uważam, że obiektywna moralność nie istnieje. Nie wpadam jesdnak w subiektywizm, bo moralność jest oparta na pewnych praktykach, które są ustanowione w przestrzeni publicznej. A więc jeśli zdanie "Morderstwo jest złe" jest fałszywe, to nie jest fałszywe, bo stoi w jakiejś relacji do obiektywnej moralności (bo takowej nie ma), jest fałszywe, bo stoi w opozycji do unormowanego przez społeczeństwo sposobu mówienia o mordercach, morderstwach, oraz traktowania w odpowiedni sposób ludzi dopuzczających się zbrodni. Nie jest to więc również subiektywizm w czystej postaci.

 

Z tego powodu nie mogę się zgodzić z tym, że w podanym przez Ciebie przykładzie arabski gwałciciel nie robi nic złego. Jednak gwałt nie jest zły obiektywnie, ani subiektywnie. Określenie gwałtu jako czegoś złego ma swoje źródło (chociaż nie przyczynę) w normach kierujących naszym językiem i postępowaniem. Chociaż arabska dzicz ma swoje normy społeczne, które gwałty mogą dopuszczać, to my mówimy na gruncie naszych norm i naszego języka. I na tym gruncie gwałty są zawsze złe, niezależnie od okoliczności.

 

To widzę, że tu jednak , mamy też całkiem inne podejście. Dlaczego uważasz, że szkodliwe?

Powiedzmy, że dopuszczam, że wolna wola jest szkodliwa, nie upieram się przy tym, że na pewno mam rację. Mój argument sprowadza się do tego, że podkreślanie wolności woli powoduje zbyt wielkie zwrócenie uwagi na jednostkę jak źródło swojego postępowania. Tymczasem uważam, że jeśli chcemy wzmacniać pożądane zachowania to powinniśmy większą uwagę zwracać na środowisko w którym ludzie żyją, a nie na ich "wolne" decyzje.

 

Nie mające przyczyny, to takie, których nic nie powoduje, a są. Ich skutki to są rzeczy, które one same powodują, czyli rzeczy, które nie mogą zaistnieć bez nich.

Nie mające przyczyny, to takie, których nic nie powoduje. Takie, których nic nie powoduje, czyli nie mające przyczyny.

Ich skutki to są rzeczy, które one powodują, czyli te rzeczy, które są ich przyczynami.

Nadal nie rozumiem czym mają być te ostateczne przyczyny i czym różni się ostateczna przyczyna, od skutku, którego przyczyny nie da się odkryć. Powiedzenia w tym miejscu, że ostateczna przyczyna różni się tym od skutku, którego przyczyny nie da się odkryć, tym że te pierwsze nie ma przyczyny, a to drugie ma, jest dla mnie czymś podchądzącym pod błędne koło, bo w praktyce nie ma możliwości rozróżnienia tych dwóch. Ale ty w tym miejscu możesz po prostu ponownie podkreślić, że możliwość rozróżnienia, a realna różnica to dwie różne rzeczy. Wtedy pozostanie tylko stoczyć bitwę na poduszki, żeby przekonać się kto ma rację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Imre,

Jeśli obiektywna moralność nie istnieje, to nie znaczy, że musimy wpadać w subiektywizm. Możemy np. uznać, że wszystkie wypowiedzi dotyczące moralności są fałszywe, bo celują w coś obiektywnego, a to coś nie istnieje. Podobnie istnienie obiektywnej moralności nie musi oznaczać, że mówiąc o moralności, mówimy o czymś innym niż subiektywne odczucia.
W takim wypadku, znaczy to wszystko, że moralność nie istnieje. Jeśli coś nie istnieje subiektywnie i nie istnieje obiektywnie to znaczy, że tego nie ma. I wówczas zdania dot moralności są nie tyle fałszywe, co bezsensowne, bo odnoszą się do czegoś czego nie ma, więc nie można określić ich wartości prawdziwościowej. A swoją drogą ujęcie skrajnie subiektywne, też w zasadzie wyklucza moralność, bo sprowadza moralność do rozmowy o gustach smakowych:" robię to, bo mam na to ochotę"

 

nic nie byłoby ani dobre, ani złe, gdyby nie istniał pewien sposób w jaki ludzie są traktowani w zależności od tego co robią
Przecież człowiek sam może się odnosić do swoich własnych czynów i nie potrzeba mu do tego stada opiniodawców.

 

Oznacza to tyle, że np. gdyby nie było pewnego sposobu odnoszenia się do morderców, to morderstwa niekoniecznie byłyby złe

Myślałam, że wycofałeś się z tego, jakoby to sposób traktowania decydował o tym, czy coś jest dobre czy złe. Ok to zaadoptujmy tamten mój przykład do polskiej rzeczywistości, mamy polskiego męża i polską bitą i gwałconą w zaciszu domowym żonę, gdy nie robi tego co mąż chce. Żona robi dobrze ,czy źle gdy nie spełnia zachcianek męża- w końcu jej zachowanie, skutkuje pewnym traktowaniem przez męża?

 

Nadal jednak pozostaje jakiś związek między karaniem, a złem, w którym karanie jest źródłem uznania morderstwa za złe, a nie na odwrót.
Oczywiście, że tak. Karzemy, bo uważamy coś za złe wg naszej moralności, więc tamta teza, nie tyle była uproszczeniem, ile odwróceniem rzeczywistości do góry nogami.

 

Z grubsza można powiedzieć, że uważam, że obiektywna moralność nie istnieje. Nie wpadam jesdnak w subiektywizm, bo moralność jest oparta na pewnych praktykach, które są ustanowione w przestrzeni publicznej.
Rozumiem , zatem, że gdyby nie te praktyki, to kradł byś i mordował? jeśli nie? to dlaczego?

 

Z tego powodu nie mogę się zgodzić z tym, że w podanym przez Ciebie przykładzie arabski gwałciciel nie robi nic złego.
znaczy się, do określenia czy gwałt jest dobry czy zły, potrzebujesz, zasięgnąć opinii innych ludzi, ze swojej kultury o tym? bez tego nie byłbyś w stanie tego określić ? ew powiedziałbyś, że to ani złe ani dobre?a co gdy opinie na dany temat są sprzeczne? gdy ten sam czyn budzi różny odzew wśród społeczeństwa?

A co z zachowaniem tamtej żony? powinna wzbudzić w sobie chęć, do robienia tego, na co mąż ma ochotę by uniknąć karania przez męża?

 

Jednak gwałt nie jest zły obiektywnie, ani subiektywnie.
Czyli gwałt nie jest czynem moralnym i gdyby tylko nie te negatywne postrzeganie społeczne, nie byłoby dla Ciebie problemem, aby gwałcić? :mrgreen:;)

 

Mój argument sprowadza się do tego, że podkreślanie wolności woli powoduje zbyt wielkie zwrócenie uwagi na jednostkę jak źródło swojego postępowania. Tymczasem uważam, że jeśli chcemy wzmacniać pożądane zachowania to powinniśmy większą uwagę zwracać na środowisko w którym ludzie żyją, a nie na ich "wolne" decyzje.
Rozumiem poniekąd co chcesz powiedzieć, że opinia społeczna jest czynnikiem kształtującym nasze zachowanie, z czym się nawet zgadzam, choć moim zdaniem w takim skrajnym podejściu , to dość tragiczna wizja, bo robiąca, z człowieka bierną marionetkę społecznych oczekiwań, bez własnej indywidualności i zdolności choćby do empatii, któremu jak nie przyłożyć pistoletu do głowy, to sam z siebie, nic społecznie korzystnego nie wykrzesa.

 

Ale ty w tym miejscu możesz po prostu ponownie podkreślić, że możliwość rozróżnienia, a realna różnica to dwie różne rzeczy.
A Ty uważasz inaczej? Sprawdzić czy coś jest przyczyną czegoś to można, np. usuwając domniemaną przyczynę i obserwując czy skutek nadal zachodzi. Natomiast co do ostatecznej przyczyny, to chyba tylko przez kontrprzykład, można zaprzeczyć, że coś nie jest ostateczną przyczyną , bo jest coś, bez czego to coś jednak znika. Jednak faktycznej pewności nie sposób, chyba uzyskać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mówię, że morderstwo jest złe, to nie mówię tym samym, że w społeczeństwie panują takie, a nie inne praktyki. Czyli nie muszę konsultować się z opinią innych, aby np. wiedzieć, że konkretne morderstwo jest złe.

Jeśli mówię, że przede mną rośnie drzewo, to nie mówię tym samym, że w języku, który dominuje w naszym społeczeństwie to co znajduje się przede mną jest nazywane drzewem. Czyli nie muszę się konsultować z innymi, żeby używać poszczególnych słów. Czy to oznacza, że moje posługiwanie się językiem jest zupełnie niezależne od tego jak używają go inni? Kiedy się już go nauczę, to w dużym stopniu tak. Ale wcześniej trzeba było przejść przez procesz uczenia, który nie byłby możliwy bez innych ludzi. Tak samo jest przy wydawaniu moralnych ocen. Nie muszę się odwoływać do opinii innych. Ale gdyby innych nie było to nigdy bym się nie nauczył czym są moralne oceny i jak się nimi posługiwać.

Tak więc indywidualne opinie mogą być zależne od opinii ogółu, nawet jeśli są wydawane w pełni samodzielnie. Tak samo mimo że znajomość języka jest zależna od tego jak używają go inni(bez innych nie można byłoby się go nauczyć), to mogę się nim posługiwać bez zasięgania rady innych.

 

To rozwiązuje kwestie tego czy uznawałbym gwałt za dobry, gdyby powszechnie był uważany za coś dopuszczalnego. Obecnie nie. Jednak gdybym urodził się w społeczeństwie w którym od dzieciństwa promowane są inne wzorce, gdzie gwałty nie są przedstawiane jako coś złego, to trudno znaleźć powód dla którego miałbym być inny niż wszyscy.

 

A Ty uważasz inaczej?

Może wyraziłem się nieprecyzyjnie. Nie wiem czym różni się ostateczna przyczyny od skutku, którego przyczyna jest absolutnie niemożliwa do zlokalizowania. Jeśli jedyna metoda postępowania w takim wypadku to kontrprzykład, to nie wiem czym się różni ostateczna przyczyna od zdarzenia dla którego nie udało nam się znaleźć kontrprzykładu lub nawet zdarzenia dla którego nigdy nie znajdziemy kontrprzykładu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Imre, czyli mówiąc, że morderstwo jest złe, posługujesz się jednak swoją subiektywną moralnością, będącą jakąś tam wypadkową zasad panujących w danym społeczeństwie, choć te Twoje oceny moralne, nie muszą się koniecznie zawsze pokrywać z tymi jakie występują w społeczeństwie, co oznacza, że nawet jeśli to społeczeństwo jest środowiskiem tworzenia zasad moralnych to one same wynikają najpierw z subiektywnych odczuć jednostki, a dopiero potem są obiektywizowane na gruncie społecznym. Chociaż nie, raczej na odwrót- to konfrontacja naszego zachowania z oceną społeczną, prowadzi do wytworzenie się w nas własnej opinii na takie, a inne zachowanie.

 

Jeśli mówię, że przede mną rośnie drzewo, to nie mówię tym samym, że w języku, który dominuje w naszym społeczeństwie to co znajduje się przede mną jest nazywane drzewem.

No wg mnie to właśnie znaczy, również, choć nie upieram się,że to wszystko co znaczy. Język chyba właśnie temu służy- umożliwieniu komunikacji, jaki byłby sens tworzenia języka, gdyby, każdy miał własny język, którego inni by nie rozumieli?

 

Tak samo jest przy wydawaniu moralnych ocen. Nie muszę się odwoływać do opinii innych. Ale gdyby innych nie było to nigdy bym się nie nauczył czym są moralne oceny i jak się nimi posługiwać.
Rozumiem czy po prostu uważasz moralność za twór czysto społeczny, poniekąd się z tym zgadzam, choć w takim wypadku nie mogę się zgodzić z tym, że postrzeganie jednostek jako dysponujących wolną wolą jest czymś szkodliwym, bo przecież moralność społeczna, też zasadza się na taki założeniu, inaczej traktujemy osoby, które zrobiły coś w sposób wolny, a inaczej osoby, które dopuścił się takiego, a nie innego czynu, pod wpływem choroby czy przymusu. Co szkodliwego w takim traktowaniu?

 

Może wyraziłem się nieprecyzyjnie. Nie wiem czym różni się ostateczna przyczyny od skutku, którego przyczyna jest absolutnie niemożliwa do zlokalizowania. Jeśli jedyna metoda postępowania w takim wypadku to kontrprzykład, to nie wiem czym się różni ostateczna przyczyna od zdarzenia dla którego nie udało nam się znaleźć kontrprzykładu lub nawet zdarzenia dla którego nigdy nie znajdziemy kontrprzykładu.
Nie no moim zdaniem precyzyjnie się wyraziłeś. No po prostu ,masz problem z tym, że jak nie możesz czegoś sprawdzić i się przekonać czy jest tak, czy tak, to skąd masz wiedzieć jak jest. Choć w omawianym przypadku, w odniesieniu do wolnej woli, jest to problem teoretyczny jedynie tak naprawdę, bo praktycznie jest tak, że jednak ludzie bez sprawdzenia czegokolwiek, opierając się na samym poczuciu działania w sposób wolny, są skłonni uznawać się za jednostki dysponujące wolną wolą, a zatem jedyny problem jaki może tutaj dla nich zaistnieć, to jakiś czynnik tę ich wolną wolę w sposób zdecydowany podważający.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście nie mówię nic co przeczyłoby temu, że oceny moralne ostatecznie osadzają się na subiektywnych odczuciach jednostki. Nie mówię też nic co by to potwierdzało. Przecież wierzący mogą powiedzieć, że subiektywne odczucia są całkiem niezłym kryterium weryfikowania obiektywnej moralności. W gruncie rzeczy do tego sprowadza się chrześcijańska wizja sumienia. Ktoś inny może powiedzieć, jak sugerujesz, że sumienie jest konstrukcją społeczną. Inni powiedzą, że to teoria ewolucji dostarcza ostatecznych podstaw moralności.

 

Język chyba właśnie temu służy- umożliwieniu komunikacji, jaki byłby sens tworzenia języka, gdyby, każdy miał własny język, którego inni by nie rozumieli?

Ja mówię, że jeśli ktoś mówi "rośnie drzewo" to zakładając, że rozumie znaczenie słów, które wypowiada, to mówi coś prawdziwego lub fałszywego niezależnie od tego czy jest ktoś kto podziela jego opinię w tej konkretnej kwestii.

 

Co szkodliwego w takim traktowaniu?

Zależy z jakiej perspektywy. Może nie szkodliwe ale niekorzystne. Np. z punktu widzenia inżynierii społecznej można byłoby skuteczniej kontrolować ludzi, gdyby zapomnieć o wolnej woli, i zabrać się za projektowanie środowiska w którym się rozwijają. Oczywiście myślę, że akurat ten fakt został już dawno zauważony przez odpowiednie grupy :)

Czasem odwołanie się do wolnej woli jest korzystne. Np. można wtedy nie brać odpowiedzialności za innych. Nie mówiłem o absolutnej szkodliwości, tylko swoim subiektywnym przeczuciu, które w zależności od przyjętych kryteriów może być prawdziwe lub nie.

 

No po prostu ,masz problem z tym, że jak nie możesz czegoś sprawdzić i się przekonać czy jest tak, czy tak, to skąd masz wiedzieć jak jest.

Ja mam wątpliwości czy każde gramatycznie poprawne zestawienie słów ma sens.

Czym różni się ostateczna przyczyna od skutku, którego przyczyny nie da się odkryć? No jak to czym?! Tym, że jedno ma przyczynę, a drugie nie.

Czym się różni kwadratowe koło od koła? Tym, że pierwsze jest kołem i kwadratem, a drugie tylko kołem.

Skąd wiemy czym się różni kura od czegoś co wygląda jak kura, zachowuje się jak kura, wydaje jajka, kopuluje z przedstawicielami kurzego gatunku, można ją upiec i będzie smakować jak każda inna kura, i dodaj dalej wszystko inne co wiadomo o kurach? No jak to czym?! Tym, że to pierwsze jest kurą, a drugie nie.

Mnie takie mówienie nie przekonuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Imre,

Oczywiście nie mówię nic co przeczyłoby temu, że oceny moralne ostatecznie osadzają się na subiektywnych odczuciach jednostki. Nie mówię też nic co by to potwierdzało.

A na czym jeszcze mogłyby się opierać wg Ciebie , jeśli nie na tym, skoro wg Ciebie obiektywna moralność nie istnieje? To na czym w końcu się opierasz stwierdzając, że morderstwo jest złe?

 

Ja mówię, że jeśli ktoś mówi "rośnie drzewo" to zakładając, że rozumie znaczenie słów, które wypowiada, to mówi coś prawdziwego lub fałszywego niezależnie od tego czy jest ktoś kto podziela jego opinię w tej konkretnej kwestii.
Ok, czyli odnosisz się do obiektywnej prawdy o rzeczywistości, w takim razie, nie rozumiem, do czego był ten przykład, skoro obiektywnej moralności nie uznajesz. :smile:

 

Ja nie uważam, że sumienie jest całkowicie konstruktem społecznym( jeśli gdzieś napisałam coś takiego, co by to sugerowało, to raczej z Twoich wywodów o karzącym społeczeństwie, można by coś takiego wysnuć, że Ty tak uważasz). Moim zdaniem sumienie wyrasta z poczucia sprawiedliwości , z którym każdy się raczej rodzi, bo trudno przypuszczać, żeby 15 miesięczne dzieci, już się naumiały tego, co to znaczy "po równo", a najwyżej kształtuje się w wyniku interakcji ze środowiskiem.

http://www.robocamp.pl/news/sprawiedliwosc-wsrod-maluchow

 

Mnie takie mówienie nie przekonuje.
Nie musi, tylko dziwne, że jakoś "własna" definicja wolnej woli jako możliwości zrobienia czegoś innego, niż się zrobiło, pomimo braku możliwości weryfikacji tego, czy faktycznie było to możliwe, już Cię przekonuje. :bezradny: Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

racjonalisci, którzy racjonalizujecie sobie świat aby móc spokojnie zasnąć... takie pytanko, czy jesteście racjonalistami do końca?

i uznajecie świat jako totalny chaos?

Czy wiara w Stwórcę sprawia, że sen staje się niespokojny i ulega deprawacji :D ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, gdyby mi ktoś powiedział, że na pewno wrócę na ten świat nawet w innej postaci albo ktoś skaże mnie na wieczność, to bym się przejął, na szczęście prawdopodobieństwo tego wynosi dokładnie 0,0000000.......(wstaw dużo zer)1%, skąd 1? Z abstrakcyjnego myślenia, któremu nie przypisuję żadnych profetycznych czy pozaziemskich właściwości, zwyczajna cecha mojego organizmu. Ta jedynka to dlatego, że podnieca mnie ten romantyczny egoizm człowieka, który myśli, że coś znaczy, chociaż jest gówno znaczącym kmiotkiem, któremu codziennie gwiazdy śmieją się w twarz swoją długowiecznością. Nie mogę więc powiedzieć, że jestem pewien tego, że po śmierci nic nie ma, ale to takie same rozdrabnianie się jak bycie agnostykiem zamiast ateistą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, dzisiaj nie poderwałem żadnej laski, za to mojej zaimponowałem eleganckim tańcem synchronicznym jaki jej zaprezentowałem do piosenki "how deep is your love" :]
Zastanawiam się jaką laskę masz na myśli, kobietę czy swoją. :angel:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A na czym jeszcze mogłyby się opierać wg Ciebie , jeśli nie na tym, skoro wg Ciebie obiektywna moralność nie istnieje? To na czym w końcu się opierasz stwierdzając, że morderstwo jest złe?
Ok, czyli odnosisz się do obiektywnej prawdy o rzeczywistości, w takim razie, nie rozumiem, do czego był ten przykład, skoro obiektywnej moralności nie uznajesz. :smile:

Jestem tak skrajnym relatywistą, że nawet relatywizm uznaję za relatywny, i wobec tego uznaję, że obiektywna moralność jest relatywna. I przy odpowiedniej relatywizacji mogę nawet powiedzieć, że relatywizm jest fałszywy i istnieje obiektywna moralność :)

 

Nie musi, tylko dziwne, że jakoś "własna" definicja wolnej woli jako możliwości zrobienia czegoś innego, niż się zrobiło, pomimo braku możliwości weryfikacji tego, czy faktycznie było to możliwe, już Cię przekonuje. :bezradny:

Powiem więcej. Ciebie takie mówienie też nie przekonuje.

Nie mówiłem, że podana przeze mnie definicja wolnej jest wg mnie satysfakcjonująca. Przecież zorientowałaś się już chyba, że wolna wola to wg mnie społeczny wymysł i zasadniczo jest ona zgodna, jak każda fikcja, ze wszystkim z czym chcemy żeby była zgodna :)

 

Swoją drogą ciekawe czy Imre traktuje to jako podryw, czy raczej jako wkurw. :mrgreen:

To chyba oczywiste, że jest to takie zalotne droczenie się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lubię Twoje poczucie humor, z tym "dżentelmenem" to pojechałeś. :great:

 

Dzielcie się zatem i rozmnażajcie, jak to Terlikowski zaczął namawiać (tylko prokreacja uchroni nas przed zalewem islamistów!).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bonsai, w żadnym wypadku, tu akurat, przyznaje rację Truchłowi - ten świat nie osiągnął jeszcze poziomu moralnego by powoływać nowe istoty do życia.. myślałem raczej o czymś innym, przykładowo od jakiegoś czasu namawiam ego do pewnej terapii, mowie jej: wsiadam w samochód i przyjeżdżam sprawić takie grzmoty (jak mawiał pewien konfesjoner), że z ponurej nihilistki zamienisz się w propagatorke światła, miłości i pozytywnego myślenia, a ona NIE :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jetodik, moja intuicja (zawodzi często, więc można o kant dupy to potłuc) podpowiada mi, ze ego nigdy się nie ujawni ani nie przejdzie na jasną stronę mocy. Taka syzyfowa praca. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×