Skocz do zawartości
Nerwica.com

"Napis na murze" - krótka proza komediowa


antananarywa

Rekomendowane odpowiedzi

Napis na murze

 

Edukacja seksualna w moim życiu przebiegła dziwnie i wymuszenie.

 

Miałem wtedy dziewięć lat.

Szedłem osiedlem i czytałem napisy na murach. W pewnym momencie przystanąłem i aż oczy przetarłem ze zdumienia.

„Darek Bżęrzczyk wali konia!!!”

Przeczytałem jeszcze raz — ewidentnie ja. Imię w połączeniu z moim bardzo oryginalnym nazwiskiem nie mogło odnosić się do kogoś innego. Zmarszczyłem brwi. Bez sensu. Czemu miałbym bić tego biednego konia, co on mi takiego zrobił? Przecież ja kocham zwierzęta!

 

Trochę mnie to dręczyło. Liczyłem, że sprawa napisu jakoś się w klasie nagłośni i wywnioskuję jego drugie znaczenie — o ile jakieś istniało — z rozmów rówieśników. Pech chciał, że wszyscy milczeli jak zaklęci. Sam autor, że tak to szumnie nazwę, graffiti — również. Chociaż i tak nie miałem pojęcia, kto to jest.

 

— Ej, Piotrek — zagaiłem brata. Czytał książkę i nawet na mnie nie spojrzał. — Walisz konia?

Piotrek podniósł głowę znad książki, żeby zmierzyć mnie powoli trzeźwiejącym wzrokiem.

— Czy co robię?

— No czy walisz konia? — Nie mogłem zadać lepszego pytania szesnastolatkowi.

Jego mina stanowiła mieszankę rozbawienia i zakłopotania.

— Czemu ty mnie o takie rzeczy pytasz?

— No bo ktoś powiedział, że ja walę.

— Jak to ktoś ci powiedział? To sam nie wiesz? Zresztą ile ty masz lat, knypku? Musisz się bawić tym tam…, nie możesz samochodami?

— Przecież bawię się samochodami!

— To nie zadawaj mi durnych pytań. Jak podrośniesz, to…

— Nigdy nie będę bić koni!

— Nie mówi się „bić”, tylko… Aaach. — Przez twarz Piotrka przebiegł błysk zrozumienia. — Ktoś ci czegoś nagadał?

— Nie nagadał. Widziałem tylko.

Piotrek nie należał i nadal nie należy do cierpliwych osób.

— Weź, mów, bo dopiero zobaczysz. Gdzie widziałeś, co widziałeś i czyja to była wina?

 

Opowiedziałem bratu wszystko ze szczegółami, których nie było zbyt wiele. „Ktoś napisał na murze, że walę konia”. W tym momencie wzrosło wzburzenie Piotra, który za najwyższy punkt honoru postawił sobie obronę mojej niewinności. Za nic nie chciał mi wyjaśnić, czy „walenie konia” oznacza to samo co „bicie konia”. Miałem wrażenie, że jednak nie.

 

Śledztwo mojego brata nie przyniosło zbyt wielkich efektów. Większość dziewięciolatków ma podobny charakter pisma i żaden amatorski — a na profesjonalnego nikt nie chciałby tracić pieniędzy — grafolog nie stwierdziłby, kto jest twórcą napisu. Poza tym nie chciałem podkradać kolegom zeszytów, żeby grafolog mógł sobie porównać litery.

 

Ogólnie Piotrkowa kariera detektywa trochę zwolniła, kiedy zadał mi trzy pytania:

1. Wiesz, kto to napisał?

2. Wiesz, kto mógł to napisać?

3. Czy ty cokolwiek wiesz?

Na każde z nich odpowiedziałem, że nie. Trudno było z tego momentu ruszyć dalej ze śledztwem.

Ze względu na brak postępów postanowiliśmy umorzyć sprawę. Kupiliśmy farbę, wygrzebaliśmy z piwnicy pędzel i zamalowaliśmy napis. Znajdował się nisko, więc i ja sięgałem. Jeszcze raz zapytałem Piotrka, co to znaczy „walić konia”. Znów mnie zbył.

— Jak podrośniesz, to się dowiesz.

 

Nie wiem, ile zdołałem urosnąć w ciągu dwóch dni, ale nadszedł w końcu czas, bym poznał prawdę.

Na przyrodzie uczyliśmy się o ssakach. Lecieliśmy alfabetycznie, A — Antylopa, B — Bóbr… Doszliśmy do literki K, której przedstawicielem był koń i wówczas w końcu sali rozległ się chichot.

Nauczycielka postawiła na klasykę:

— Chłopcy, jak tak wam wesoło, to może się tym z nami podzielicie? Też się pośmiejemy. — Wtedy jeszcze ten tekst nie był taki nudny.

Szymon i Paweł, bo to oni chichotali, zamilkli zaraz i przeprosili niemrawo. Kilka minut później ktoś popukał mnie w plecy. Odwróciłem się. Beata podawała mi zgniecioną karteczkę, szepcząc:

— To od chłopaków z tyłu.

Rozwinąłem papier i przeczytałem: „Nie wal konia w lesie, bo cię koń poniesie”. Fajna rymowanka, pomyślałem. Teraz jednak wiedziałem już na milion procent — „walić konia” oznacza albo coś złego, albo żenującego. Jak na przykład dłubanie w nosie. Każdy to robi, ale niekoniecznie publicznie.

Nie miałem dobrego kontaktu z wychowawczynią, ba, nie miałem jakiegokolwiek, ale jako rozsądne chłopię zdecydowałem się zaufać osobie wykształconej. Po dzwonku zostałem dłużej w klasie. Z racji tego, że byłem nieprzyzwyczajony do rozmów w cztery oczy z autorytetami, czerwieniłem się jak piwonia, kiedy zaczynałem rozmowę:

— Proszę pani…

— Tak, Darku? — Nauczycielka pakowała swoje rzeczy do torebki. To była jej ostatnia lekcja.

— Bo ja bym chciał się zapytać.

— Tak? O co? Słucham.

— Tylko ja nie wiem, czy to coś złego. Jakby coś to ja przepraszam.

— Dobrze.

Unikałem wzroku nauczycielki.

— Co to znaczy „walić konia”?

Myślałem, że zdenerwuje się i zacznie krzyczeć. A ona ledwo powstrzymała śmiech!

Tego dnia po raz pierwszy w życiu usłyszałem trudne, długie słowo na „m”. Nauczycielka oszczędziła mi wielu szczegółów, ale i tak zrozumiałem, co trzeba.

 

— Piotrek, przecież ja tego nie robię! — krzyknąłem po powrocie ze szkoły.

Piotrek właśnie szykował się do wyjścia.

— No i tak trzymaj — odparł, chociaż nie mógł wiedzieć, do czego piję. Wiązał sznurówki z prędkością światła.

— To Szymon i Paweł!

— Co z nimi?

— To oni napisali, że ja… no wiesz!

— Że co ty?

Nagle trudne stało się cytowanie napisu na murze.

— Że ja… no wiesz!

Piotrek zajarzył.

— Ktoś cię edukował! — zauważył, zły. — A mówiłem, że jak podrośniesz! Dobra, pogadamy później.

 

Jeszcze tego samego dnia zmuszony byłem przejść obok pamiętnego muru. Pewien byłem, że zastanę nań ogromną plamę żółtej farby, ale napis powrócił!

Wróciłem wściekły do domu, Piotrek już na mnie czekał.

— Oni znowu to napisali! — ryknąłem.

Piotrek popatrzył na mnie ze spokojem, tak rzadkim u niego.

— Zamaluję to, a potem z nimi porozmawiam — powiedział. — Szymon i Paweł, tak? Jak wyglądają?

 

Napis więcej się nie pojawił, a ja zyskałem szacun wśród rówieśników. Co prawda wszystko to dzięki starszemu bratu, ale źle mi z tym nie było. Ba, nawet lepiej. Miałem plecy. I dopiero kiedy niefortunne graffiti zaczęło odpowiadać prawdzie, przypomniałem sobie o całej historii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×