Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dziwna reakcja na alkohol oraz moja historia


Franz Maurer

Rekomendowane odpowiedzi

To jest mój pierwszy post na tym forum, więc wypada się przywitać :smile: także witam :D

 

Zacznę od początku.

 

Mój stan, w którym jestem dzisiaj zaczął się prawie rok temu (końcówka czerwca 2013). Zapoczątkował go "bad trip" po marihuanie. Nie był to mój pierwszy raz z tym narkotykiem - paliłem przez 5 lat (raczej weekendowo). W trakcie tego bad tripu czułem się bardzo słaby/miękki, miałem atak paniki, myślałem, że coś mi się stanie. Po godzinie było już względnie ok i jakoś w ciągu dnia (zapaliłem rano) doszedłem do siebie. Nie był to mój pierwszy bad trip po marihuanie. Wcześniej miałem jeszcze gorszy 3 miesiące wcześniej, ale też po godzinie się z niego ogarnąłem i potem było ok przez 3 miesiące nawet jak paliłem.

 

Po tym ostatnim bad tripie przez 3 dni było ok, ale potem zaczęła się jazda. Zaczęły się stany odrealnienia, czułem się jakbym znowu był na haju, że coś jest nie tak, że coś mi się zaraz stanie. Na początku to były takie momenty, które z czasem mijały, ale potem cały czas czułem się słaby i ogólnie dziwnie. Po tym zajściu już nie paliłem marihuany (niedługo minie 12 miesięcy bez palenia). Myślałem, że może jakaś choroba się przyczepiła albo alergia (którą mam od zawsze w tym okresie) daje jakieś dziwne objawy. Wziąłem tydzień urlopu, myślałem, że odpocznę i wszystko będzie ok. Po urlopie poszedłem do pracy, ale nadal było źle. Po dwóch dniach bardzo złego samopoczucia w pracy poszedłem do lekarza rodzinnego. Standardowo zostały zlecone badania krwi i moczu, ale wszystko wyszło w normie. Potem poszedłem drugi raz do rodzinnego, znowu zleciła jakieś dokładniejsze badania krwi i znowu wyszło wszystko OK. Poszedłem do niej trzeci raz, ale okazało się, że wyjechała na 2 tygodnie na urlop. Nadal czułem się mega źle. Nie chodziłem do pracy, bo po prostu czułem się tak słaby, że nie ledwo chodziłem. Na szczęście mam bardzo wyrozumiałego szefa i nie miałem z tym żadnego problemu, najważniejsze rzeczy ogarniałem z domu. Postanowiłem poszukać głębiej przyczyny mojego stanu.

 

Udałem się prywatnie do lekarza. Powiedziałem wszystkie moje objawy, powiedziałem też o tym, że pod koniec maja 2013 byłem na wycieczce po morzu śródziemnomorskim (bardzo dużo alkoholu było wypite w trakcie tej wycieczki). Zostałem na miejscu szczegółowo przebadany, serce, brzuch, tętno, ciśnienie, itd., itp. Wszystko OK. Zostało mi poradzone wykonanie badań na wątrobę, bo może z tej wycieczki coś się przyplątało. Zrobiłem badania i znowu wszystko wyszło OK. Byłem co raz bardziej załamany. Rozpoczęła się tułaczka po różnych lekarzach (wszystko prywatnie) i niezliczone ilości badań – wykluczono cukrzyce, problemy z żołądkiem, pasożyty, choroby tropikalne (byłem w Tunezji), trzustkę, tarczyce i wiele, wiele innych. Jedyne co znaleziono to, że miałem kiedyś kontakt z mononukleozą, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć kiedy (w momencie badania wirus nie był aktywny). Nigdy nie miałem objawów mononukleozy (a jest to poważna choroba – leczenie w szpitalu). Podobno 95% ludzi ma kontakt z tym wirusem i duża część z nich nie ma żadnych objawów. To wszystko trwało do grudnia 2013, a ja cały czas czułem się źle – słaby, ekstremalnie zmęczony, ciągle niewyspany. Stwierdziłem, że może muszę jeszcze poczekać, zaraz święta Boże Narodzenia, Nowy Rok, mam 2 tygodnie wolnego to wypocznę.

 

Niestety nic się nie zmieniało. Cały czas byłem ekstremalnie zmęczony. Ledwo mogłem się skupić na czymkolwiek. Cały czas miałem wrażenie, że jestem na coś chory. W lutym znowu zrobiłem sobie badania krwi i znowu wszystko wyszło wręcz wzorcowo. Byłem załamany. Bałem się, że już zawsze będę się tak czuł. Na spotkaniu rodzinnym u mojej babci powiedziałem moim rodzicom (od stycznia 2014 mieszkam już na swoim z dziewczyną), że cały czas źle się czuję. Ojciec zasugerował, że może to na tle nerwowym/psychicznym, że może powinienem udać się od psychiatry (ojciec korzystał kiedyś z pomocy psychiatry, właśnie na problemy z nerwicą). Stwierdziłem, że pójdę – oczywiście prywatnie. Była to dobra decyzja. Trawiłem na bardzo fajną panią doktor. Dostałem leki. Teraz mijają 3 miesiące, kiedy je zażywam. Obecnie jestem na Prefaxine (wenlafaksyna) 225mg i Mirragen (mirtazapina) 30mg. Dużo lepiej sypiam, mam więcej energii, jest ogólnie lepiej, niż było, nie mam już lęków. Nie jest jeszcze dobrze, ale widzę poprawę. W międzyczasie rozpocząłem także psychoterapię u psychoterapeuty-seksuologa, bo mam problem z uzależnieniem od pornografii i masturbacji. Ogólnie odkąd wpadłem w ten dziwny stan mocno zacząłem spoglądać na swoje życie. Stwierdziłem, że to wszystko mogło się zacząć dużo wcześniej, że ten bad trip mógł wzmocnić coś co cały czas było lub po prostu wtedy to wszystko wyszło na zewnątrz.

 

Trochę się rozpisałem, ale chciałem podać jak najwięcej szczegółów. Co do tematu mojego posta – od momentu tego ostatniego bad tripa mam dziwną reakcję na alkohol i kawę. Czasami już po łyku czuję działanie tych używek. Ogólnie tak jakbym bardzo szybko reagował na alkohol. Dzisiaj np. wypiłem jedno piwo o mocy 2% (jakiś mix piwa i oranżady typu Shandy), więc bardzo słaby alkohol, a czułem się już w trakcie picia źle, a po wypiciu jakbym wypił dwa piwa i miał po nich kaca. Po alkoholu mam jakby zwiększone lęki, intensyfikuje się moje odrealnienie. Przed braniem leków też tak się czułem. Co jest jeszcze dziwnego od momentu pierwszego „uderzenia” alkoholu mogłem wypić nawet dużo (5 piw albo 0,3 wódki) i nie byłem mega pijany, czy coś takiego. Teraz jestem na lekach, więc jak wiadomo nie można ich miksować z alkoholem, no ale żeby nawet 0,5L 2% piwa powodowało takie efekty? Może to efekt tego, że cały czas jestem zmęczony, że przez tyle czasu nie mogłem odpocząć, że organizmu potrzebuje jeszcze długiego okresu czasu, żeby wrócić do normy. Co jeszcze zauważyłem od długiego czasu mam obniżoną temperaturę ciała. Teraz po lekach jest lepiej, ale wcześniej cały czas miałem 36,0-36,2. Nie było mi zimno, ani nic. Podobno w stanach depresyjnych to normalne. Obecnie staram się uprawiać sport – jazda na rowerze, ćwiczenia w domu. Nie mam problemu z większym wysiłkiem. Ogólnie po tych lekach mam wrażenie większej energii i motywacji (szczególnie w pracy).

 

Boje się, że już nigdy nie będę mógł normalnie wyjść z przyjacielem na 1-2 piwa do naszego ulubionego pubu i czuć się normalnie, tak jak kiedyś. Nie, żebym musiał pić, czy coś takiego, bo osoby mi bliskie rozumieją mój stan i to, że zażywam leki, ale po prostu cały czas od momentu tego bad tripa mam wrażenie, że jest inaczej, że nie czuje się tak samo jak wcześniej, czyli przez całe swoje życie. Boje się, że tak będzie już zawsze.

 

Będę wdzięczny za odpowiedzi na tego posta, oczywiście jeżeli będą jakieś pytania to z chęcią odpowiem – trochę się rozpisałem, więc możliwe, że o czymś mogłem zapomnieć lub coś jest nielogiczne :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja odpowiem na Twojego posta.

Historia bardzo podobna do mojej. Wszystko zaczęło się od jednego bad tripa, tyle że marihuana aktywowała coś co było we mnie dużo wcześniej i pewnie prędzej czy później i tak by wyszło.

A! I mój bad trip był tak bardzo baaaaaaad, że karetka zabrała mnie do szpitala. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luluu, dzięki za odpowiedź :smile: Widzę, że chyba jesteś z Poznania, bo udzielasz się w poznańskim wątku - chyba będę musiał się wybrać na najbliższe spotkanie "pyr". Z chęcią bym się zintegrował z ludźmi, którzy chociaż trochę będą w stanie zrozumieć to jak się czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×