Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak pokonałam PSTD


Rekomendowane odpowiedzi

W moim przypadku PSTD rozwinął się na skutek ostrego mobbingu w pracy ze strony grupy kobiet. Pracowałam na wysokim stanowisku w banku, do moich zadań należała m.in kontrola ich działów. Po prostu wykonywałam swoją pracę, za co zostałam znienawidzona a chyba najbardziej przez zastępczynię mojego przełożonego, której pracę też kontrolowałam. Szefowa ta znana była już z działań wobec innych pracowników, poza tym cierpiała na ChaD, która uaktywniła się po jej powrocie do pracy z urlopu macierzyńskiego.

Nie będę opisywała tutaj zachowań mobingowych z ich strony, bo to zupełnie inny temat.

 

Pierwsze objawy szwankującego zdrowia zauważyłam u siebie po 5 miesiącach pracy, którą przecież bardzo lubiłam. Zauważyłam coraz większe problemy z zasypianiem i sennością w ciągu dnia, problemy z koncentracją, mową, brak łaknienia. Problemy zaczęły narastać po tym okresie i po powrocie szefowej.

Praktycznie każdy dzień był dla mnie walką, wysłuchianiem jaka jestem beznadziejna, że nie nadaję się d niczego i jak zdrowy facet może zadawać się z taką k.. jak ja, takim zerem (!...) jak ja. Czy ja chcę zająć jej miejsce itd, itd. Jej furia graniczyła z przemoca fizyczną.

Problemy uległy nasileniu po zgłoszeniu całej sprawy do przełożonego i zarządu.

 

Po około 3 mcach od powrotu szefowej, stan mojego zdrowia pogarszał się coraz bardziej. Dochodziło nawet o tego, że musiałam przerywać pracę w trakcie dnia, wyjść do kuchni lub do łazienki, bo dosłownie miałąm wrażenie,że świat się zatrzymał, wszystko wokół mnie wiruje a ta baba dosłownie jakby stała za mną i trzymała w ręku nóż ( faktycznie mieliśmy reorganizację biura i wybrała biurko tuż za mną, przez co cały cas obserwowała mnie, co robię a reszta biura miałą ubaw). Co weekend to migrena, koszmary nocne oczywiście na temat pracy. Planowane wyjście z moim facetem do znajomych często nie dochodziło do skutku, bo byłam non stop zmęczona, cały czas myślami skupiona wokół tego, co się dzieje w pracy. Mój facet coraz częściej namawiał mnie na wizytę u psychologa. W ciągu miesiąca schudłam 4kg.

 

Po kolejnej próbie podłożenia mi świni aby natychmiast usunąć mnie z pracy, po powrocie do domu, po prostu usiadłam na łóżku i rozbeczałam się, płakałam dosłownie całą noc. Kolejne 2 dni - a był to weekend - chodziłam dosłownie nieprzytomna. Mój facet i rodzice powiedzieli mi,że mam złożyć wypowiedzenie w poniedziałek.

Wybieram się w poniedziałek do pracy i nagle w drodze zrobiło mi się ciemno przed oczami, świat zaczął wirować, nie docierało do mnie zupełnie nic. Nogi jak z waty.

Karetka zjawiła się bardzo szybko, w szpitalu nie wytrzymałam i powiedziałam co się stało. Skontaktowali się z lekarzem rodzinnym i natychmiast zalecili wizytę u psychiatry. Zdiagnozowano silne stany lękowe, zaburzenia depresyjne na skutek stresu pourazowego. I zaczęło się leczenie za pomocą leków (Sertalina, Xanax, Zopitan, dodatkowo lek nasercowy Inderal). Dawki duże, ale w tym przypadku było to koniecznością.

Pierwsze tygodnie były po prostu koszmarne - antydepresanty często nasilają reakcje lękowe na poczatku leczenia. Byłam dosłownie jak zahipnotyzowana, przesypiałam pół dnia, zrobienie zwykłych zakupów w sklepie czy śniadania było ogromnym wysiłkiem.

Oczywiście w pracy wpadli w panikę i zaczeli mnie nękać pismami i straszeniem,że obetna mi pensję, że ma nie wygłupiać śie tylko wracać. A najbardziej panikował szef, do którego chyba dotarło co się dzieje. Baba w tym samym czasie wpadła dosłownie w furię.

Kadry wysłały mnie do lekarza zakładowego, któemu przedstawiłam wszystkie diagnozy. Oczywiście chciał je podważyć, ale nie miał żadnego pola manewru.

 

Będąc praktycznie u kresu sił, musiałam się jeszcze zmobilizować do rozmowy z prawnikiem.

 

Kolejne tygodnie to nasilenie dalsze tych objawów. Doszło do tego, że śniła mi się na okrągło własna śmierć. Rodzina zaczęła sama wydzielać mi leki, które biorę. Dochodziło do tego,że czytając artykuły prasowe o mobbingu wszystko mi się przypominało i dostawałam napadów paniki.

 

Koszmar, którego nie życzę nikomu. Ja nazywam dzisiaj to spojrzeniem śmieci w oczy.

 

Co mi pomogło w wyleczeniu się z PSTD?

1. Dobry psychiatra, dobre leki ( ważne aby antydepresanty wprowadzać stopniowo). Mi akurat bardzo pomogła Sertalina. Przy problemach sercowych, ważna jest regularna kontrola u lekarza, ponieważ antydepresanty mają to do siebie,że zaburzają rytm serca;

2. Wsparcie najbliższych;

3. Regularne jedzenie ( schudłam 10kg w trakcie przyjmowania Sertaliny);

4. Rezygnacja z kawy, mocnej herbaty, przyjmowanie dużych dawek magnezu i wit B;

5. Dużo snu, ale tez regularne spacery na świeżym powietrzu, lekka gimnastyka (zrezygnować z siłowni, ponieważ to dodatkowo osłabia organizm);

6. Psychoterapia, intensywna zwłaszcza w pierwszych tygodniach - spotykasz się i rozmawiasz o tym, wyrzucasz to z siebie.

Bardzo ważne jest też to,że rozmawiasz z osobą niezwiązaną z Tobą, kto da ci nowe spojrzenie na to co się dzieje. Partner nie musi też wysłuchiwać tego co się dzieje w pracy.

7. To co powiedział mi psychiatra i psycholog i lekarz rodzinny, nawet prawnik - natychmiastowe odcięcie źródła stresu. Jakakolwiek walka z firmą w sądzie to pyrrusowe zwycięstwo. Odszkodowanie często nie pokrywa koztów sądowych, tylko mały procent spraw można wygrać, firma nie cofnie się przed niczym, aby udowadniać,że nie sa winni. Nie wymienię tutaj kosztów osobistych - zerwanie związku, totalne załamanie psychiczne. Akurat w moim przypaku pracodawca sam zgłosił się z chęcią ugody, ponieważ wiedzieli od początku co się działo.

8. Po rozwiązniu umowy o pracę - poczułam totalną ulgę (fizycznie i psychicznie);

9. Pierwsze efekty poprawy zdrowia odczułam na wiosnę - wtedy włączono mi terapię za pomoca biofeedbacku - trwało to ok 4 mcy i daje rewelacyjne efekty w walce PSTD;

10. Po 8 mcach przyjmowania leków stopniowo odchodziłam od nich. Na tym wróciłam do czynnego uprawiania sportu;

11. Poszperałam w internecie i odkryłam,że jest tysiące ludzi takich jak ja.To co mnie spotkało nie ma żadnego związku ani z moją pracą ani w ogóle z moimi kompetencjami. Po prostu natrafiłam na grupę psychopatów.

 

Zrozumiałam coś bardzo ważnego - nawet w najcięższej sytuacji na rynku pracy nie wolno dopuścić aby tak Cię traktowano. Odejdź natychmiast, nie zaciskaj zębów i nie myśl o przeczekaniu,bo to nie minie. Pamiętaj,że mobbing może doprowadzić do śmierci. Ja się o nią otarłam.

Odchodząc nie jesteś tchórzem, wygrywasz walkę o odzyskanie siebie.

 

Dzisiaj wróciłam już do świata żywych, szukam nowej pracy, całkowicie przewartościowałam własne życie. Przechodząc koło budynku mojego byłego już pracodawcy - nie odczuwam lęku a spotkanie szefowej niw wywołuje we mnie paniki (to raczej ona odczuwa ją widząc mnie).

 

Życzę wszystkim sukcesów w walce o odzyskanie siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×