Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje spotkanie z prywatną bestią.


Marcepanek3

Rekomendowane odpowiedzi

Moje początki pisarstwa sprzed wielu laty, próbowałem pisania, aby wyrzucić z siebie nadmiar emocji i pozwolić ożyć intuicji.

 

W środku zimnej nocy budzę się cały spocony

Leżę spokojnie i patrzę na demony a -

Demony te to myśli to szczera prawda

Zapach pieprzu i myśl trująca martwa

 

Strach w umyśle cały czas pulsuje

Serce kontra rozum i wszystko wariuje

Noc wołała przytuliła się czule

Wyjmuję rewolwer i nabijam w niego kule

 

Zatrute myśli, a myśli te to żmija

Gdy próbuje spać sam się dobijam

Truję się myślą dlatego właśnie pisze

Dźwiękiem ołówka wypełniam głuchą cisze

 

Zegar wybijał godzina już trzecia

A ja leże na łóżku ledwo tli świeca

Ogień jej dogasa, uderzany wiatrem szumi

Mojej codzienności nikt nie rozumie

 

*

 

Zawiesiłem świadomość wysoko nad snem

Bo sen to bestia, która pożera mnie

Zjadła moją koronę, liście i pień

Ten cień, który za oknem wciąż chowa się

 

Czuję jego obecność – on na mnie czyha

Czuję jak się zbliża, lecz ja unikam

Korzeni dopaść mu nigdy nie pozwolę

Bo to są marzenia jeszcze nie spełnione

 

I tak ciemna noc powoli przemijała

W grobowej ciszy narastał głuchy hałas

Rzeczywistość dotknięta jak woda mętna

Coraz bardziej zaciskająca się pętla

 

Demony schowane za miłymi chwilami

Otuliły mnie zimnem i mrocznymi myślami

Usnąłem - emocje wygasły i zgasły neony

Godzinę później budzę się spocony

 

*

 

Leże w sarkofagu sam w pełnej ciemności

Jedynym przyjacielem jest ból łamiący kości

Czas złapał za szyje i postawił na moście

Na dole czuję łóżko i skacze w twardą pościel

 

Wewnątrz studni bezdźwięczna cisza

Zamknięty sarkofag w najgłębszych piwnicach

Kolor czarny - nie musisz otwierać oczu

Otwarte, czy zamknięte – żadna różnica

 

Godzinę później budzę się spocony

Już nie we śnie, lecz koszmarem nadal otulony

W szoku oddycham i odchylam żaluzję

Myślę o chwilach, których nie żałuję

 

Spokojnie pogodzony z losem sięgam po broń

Wiem co mam zrobić, czas nabić ją

Skroń od potu mokra i drżąca dłoń,

Myślę o swoim demonie i krzyczę: spłoń!

 

Rozum otruty i znowu ta pętla

Bębnem kręcę i powoli się żegnam

 

Widzę demony przebrane za myśli

Katuje mnie obecność ich wszystkich

Gdzie w tym sens?

Widzę jak latają kłócą się

A gdy o jakimś myślę zaraz wybucha

To rani serce zamiast ucha

 

Więc..

 

Trzymam w ręku szanse jedną na sześć

Naciskam na spust

Zostaje jeszcze pięć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×