Skocz do zawartości
Nerwica.com

[Opowiadanie] Cześć, Jedzenie.


Gość Japoniec

Rekomendowane odpowiedzi

- Cześć Jedzenie.

Wredne, złe i podstępne. Jednak jak bardzo przyjemne.

- Cześć – odpowiedziało, niby to obojętnie, ale miało już swój plan. I wiedziało, że i ja mam swój plan wobec niego.

Znajomość zwykle zaczyna się niewinnie. Powoli zaczynamy się poznawać od skromnego ‘cześć’ do głębszego ‘co tam u Ciebie?’’. I choć mijaliśmy się często już w swoim życiu, dopiero w chwili z myślą o odchudzaniu, zaczynamy pytać o zdrowych i niezdrowych kumpli jedzenia. O ich skład i wartość energetyczną. Chcemy pogłębiać znajomość bardziej i bardziej. Aż w końcu uzależniamy się od niej. Staje się toksyczna i niebezpieczna, jest jak narkotyk, któremu jedni ulegają, a drudzy – nie.

 

- On jest zły – szepcze mi cichutko do ucha, gdy sięgam ręką po batona z półki. Okręcam go w dłoniach parę razy, zerkam pod zagięcia i czytam drobny druczek. 509 kalorii, coś sztucznego, tłuszcze.. Przerażona odkładam smakołyk i wychodzę ze sklepu. Jedzenie głaska mnie po główce i uspokaja. Cieszy się z mojej silnej woli, gratuluje, sprawia, że czuję się doceniona. Jednak coś jest nie tak. Choć magiczne cyferki na wadze lecą w dół, odbicie lustrzane jest niezmienne, wszędzie jest za dużo. Wciąż gruba.

Ale Jedzenie chce mi pomóc, klepie mnie po plecach i zaczyna swoje czary. Postanawia potępić większą ilość swoich kumpli.

-Oni się źli, niezdrowi i pełni tłustych kalorii. Banany są złe, chleb – zły, węglowodany – nie, nie, nie.

Jedzenie ograniczyło mi spotkania z jego kumplami. Z początku było ich całkiem sporo, z czasem liczba zaczęła się zmniejszać, aż w końcu ograniczyła się do minimum. Jedzenie zamieniło przyjaciół we wrogów. W moich oczach zdawały się być mrocznymi jeźdźcami z piekieł, ubrane w smoliste szaty ociekające w tłuszcze i niezdrowe substancje. Nienawidziłam zła, a złem byli oni – znajomi Jedzenia, który sam w sobie okazał się był diabłem wcielonym. I choć jak nikt inny był sojusznikiem mroku, przywdział szatę mego anioła stróża, skutecznie zmieniając moje myśli. Panował nad moją głową, zmieniał obrazy. Chciał by m widziała się gruba. A o to obwiniałam już smolistych jeźdźców, kiedy, jak się potem okazało, byli małymi promyczkami w moim życiu. Świecącymi, drobnymi elfami, chcących dobra. Jednak jako przyjazne istoty, chcieli być przy mnie bardzo często. Chcieli siedzieć w mojej głowie bez przerwy i wprawiać mnie o zawrót na ich punkcie.

 

Gdy jednak elfy były jeźdźcami, każde spotkanie okazywało się wielką bitwą. Kazali mi wpuszczać zło na swój teren. Miałam witać ich z otwartymi rękoma (które były podtrzymywane na siłę) i otaczać się smolistą szatą.

Walczyłam zacięcie, czując jednak, że chyba zaczynam słabnąć. Że chyba czegoś brakuje. Czegoś, co chyba było zwane ŻYCIEM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×