Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychopata.


Liz_Vicious

Rekomendowane odpowiedzi

Przez dwa lata byłam w związku z psychopatą.

Uciekałam z domu, jechałam do niego (na drugi koniec Polski), było fantastycznie, dopóki nieświadomie robiłam coś źle -nawet jakieś zwykłe pierdoły - był podkładany nóż pod gardło, okradanie, czy wywalenie za drzwi. Czasami uciekałam od Niego kiedy spał. Nie odzywałam się miesiąc, po czym znów wsiadałam w pociąg. Nie potrafię bez Niego żyć, psychiatra twierdzi, że jestem uzależniona. Jest mi źle bez Niego, bo wiem, że takie zwykłe życie będzie po prostu wegetacją, a nikt mi Go nie zastąpi. Nikt nie będzie się ze mną ocieral o śmierć tak jak On, nikt więcej nie pomoże mi w życiu, nie pokieruje nim i nie powie mi jak powinnam żyć.

Ten mężczyzna manipuluje mną tak zwinnie, że po każdym zerwanym kontakcie z Nim (słyszę jego słowa w myślach) uważam, że jestem nic nie wartą dziwką, czuję się non stop brudna - tak jak zawsze powtarzał, że będzie bez niego...

Jestem od kilku tygodni na oddziale dziennym, dostałam depakine, ustabilizowało mi to trochę nastrój i tiki też zmniejszyło, ale wczoraj odezwałam się do niego. Jestem na siebie tak potwornie zła... Nie wiem czy to kontynuować, czy uciekać jak najdalej? Nie wiem już komu mam wierzyć, czy rodzinie, znajomym i lekarzom, że On jest zwykłym psychopatą, który chce mnie odciąc od prawdziwego życia i zniszczyć mnie kompletnie, czy Jemu, że mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej? (W dość dziwny sposób - zawsze mnie ograniczał, nawet mówił jak mam się ubierać i co jeść). Mam czasami dość tego rygoru, ale bez Niego czuję się taka pusta, nie mam pomysłu na życie i nie mogę sobie nikogo innego znaleźć - a tak potwornie boję się być sama...

Terapia nie skutkuje, co mam zrobić? Jechać do Niego i żyć jak w klatce, tylko z nim, czy zostać i czuć się wolna? Płakać mi się chcę na samą myśl, że muszę sama zdecydować o swoim życiu i że nikt się mną teraz nie zaopiekuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tego co piszesz wyglada to na typowy przypadek szczeniackiej, toksycznej pseudo-milosci. Obstawiam, ze koles jest od ciebie kilka lat starszy, pozuje na wielkiego cynika i inteligenta, daje ci do zrozumienia ze bycie z nim to najwieksze szczescie jakie cie moglo spotkac, kontroluje cie na kazdym kroku itp, przy czym jest podrecznikowym przykladem nieudacznika zyciowego. Zgadlem? : >

To co piszesz, ze nikt ci go nie zastapi, ze zycie bez niego bedzie puste itp. to tez typowe teksty rzucane przez nastoletnie dziewczyny, ktore boja sie zerwac z toksycznymi frajerami bo za wszelka cene nie chca byc same. Troche w stylu żon alkoholikow.

Jak dla mnie rozwiazanie tego jest tylko jedno - calkowite zerwanie kontaktu, nie odbieranie telefonow, nie odpisywanie na nic itp. Kluczowym krokiem bedzie przestanie samooszukiwania sie i wmawiania sobie, ze jest niezwykly i niezastapiony. Sama przekonasz sie po krotkim czasie, ze to nieprawda i, ze lepiej juz byc sama przez jakis czas, niz meczyc sie z takim zakompleksionym skurwysynem. Jestes mloda, inteligentna i ladna dziewczyna, i naprawde nie ma sensu marnowac sie emocjonalnie przez jakiegos podczlowieka : >

 

:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie - wmawia mi że jest niezastąpiony i że życie bez niego będzie jedynie wegetacją. Najśmieszniejsze jest to, że wmówił mi, iż jestem dziwką i doszło do tego, że myłam się kilkanascie razy dziennie..

W każdym bądź razie nie pojechałam. Nie zmarnuję swojego życia po to, żeby on mógł się mną pobawić, a potem znaleźć inną naiwną nastolatkę. Będzie mi tego niestety brakować, ale myślę, że dam radę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maj gad..Pamiętasz przecież że kazał Ci nawet zabrać papiery ze szkoły..Logicznie rzecz biorąc jak może mówić że chce dla Ciebie najlepiej skoro każe Ci polegać tylko na nim..Wytrzymaj i się nie odzywaj,możesz z nami pogadać..A z tym zwyczajnym życiem..Nie mam Ci tu co za bardzo poradzić..czuję dokładnie to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liz na moje oko trzeba niestety trochę w tym posiedzieć i poszperać sama wiem, że takie dłubanie jest cholernie nieprzyjemne i dłuuuugie, pytanie to z czego się zrodziła aż taka potrzeba zależności i wiara w czyjeś słowa, które rzekomo Cię określają, możesz zerwać ten kontakt, ale ta potrzeba prawdopodobnie nie zniknie i mimo, że np skończysz tę znajomość pojawi się w innej sytuacji, trzeba się dowiedzieć z czego to wszystko się bierze, to nie nastąpi z dnia na dzień, ale póki co trzeba starać się urywać ten kontakt

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co piszesz, ze nikt ci go nie zastapi, ze zycie bez niego bedzie puste itp. to tez typowe teksty rzucane przez nastoletnie dziewczyny, ktore boja sie zerwac z toksycznymi frajerami bo za wszelka cene nie chca byc same. Troche w stylu żon alkoholikow.
Hm

 

Czy ja wiem, czy takie szczeniackie... mam sporo lat a mimo to nadal borykam się z identycznym problemem. Jedyne, co udało mi się zrobić w ramach Twojej rady to nie marnować 2, 3 lat tylko góra pół roku na takie relacje... co wcale nie wydaje mi się nic rozwiązywać, ponieważ skutkuje to wyłącznie częstszymi i intensywniejszymi epizodami... a stare mimo zależności mimo wszystko wracają i tak - jak bumerang.

 

Liz_Vicious, Twoja historia to wyjątkowy przykład toksyczności, na który można się natknąć. Aż tak hardcorowo (z przystawianiem noża do gardła...) nie miałam do tej pory... przeważnie to ja jestem tą agresywniejszą stroną, która wyzwala się przez prowokacje, i to ja zazwyczaj wychodzę, wyrzucam lub uciekam.... a potem uszkadzam sama siebie. Wiem jedno, że trwanie w takich relacjach powoduje coraz większe zamieszanie. W pewnym momencie nie można już określić nic logicznie, żadna myśl nie wydaje się rozsądna i wiarygodna. Przede wszystkim jednak, trzeba popracować nad swoją samooceną i pewnością. Moim problemem jest potrzeba posiadania wsparcia w kimś, bo poza tym jestem samodzielną osobą, Twoim - jak mi się wydaje, jest bezradność. Takie osoby będą to wykorzystywać i kierować tobą jak zechcą. Na to właśnie nie możesz pozwolić. To Twoje życie i ciało - powinnaś sama nauczyć się nim kierować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Staram się, ale niestety to nie takie łatwe. Przy nim byłam tą uległą stroną - on był agresywny, ja mu się całkowicie poddawałam, z kolei kiedy chcę sobie ułożyć życie na nowo i jestem w nowym związku to zamieniam się DOKŁADNIE w niego. Zachowuję się tak samo, stawiam warunki, jestem agresywna, rzucam się na partnera, krzywdzę go psychicznie i fizycznie. Nie wiem co to jest? Czy ja się mszczę na innych partnerach za to, że nie mogłam być z tym psychopatą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Liz_Vicious, ależ ja to rozumie aż mnie zadziwia, gdy Ciebie czytam. Mój pierwszy związek, lata, lata temu również polegał na uległości. Byłam młoda i dopiero kreowałam swój sposób na życie. Chłopak był sporo starszy ode mnie więc rozumiesz... Potem zamieniałam się w coraz większego potwora. Każdy następny związek był coraz bardziej burzliwy. Zastanawiam się, skąd u Ciebie wzięło się takie bierne podejście do kierowania sobą samą. W moim przypadku wiązało się to z dzieciństwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×