Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przegrywy


Mic43

Rekomendowane odpowiedzi

Każdej. Każdy kraj miał swój wariant. Lubię samodzielnie myśleć i nie chcę, żeby ktoś narzucał mi jakąś ideologię. Panowała bieda, a jedynym celem ludzkiego życia stało się przetrwanie. Z drugiej strony komuniści na prawdę wierzyli w słuszność tego co robią i w swoim mniemaniu budowali utopię. 

 

Minęło 36 lat i myślę, że najwyższy czas wybaczyć tamtym ludziom, a nie ciągle ich za coś winić. Podobnie ma się rzecz z drugą wojną światową. Polacy nadal nie wybaczyli, a PiS chciało dostawać reparacje od Niemców. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, naftan_limes napisał(a):

Każdej. Każdy kraj miał swój wariant. Lubię samodzielnie myśleć i nie chcę, żeby ktoś narzucał mi jakąś ideologię. Panowała bieda, a jedynym celem ludzkiego życia stało się przetrwanie. Z drugiej strony komuniści na prawdę wierzyli w słuszność tego co robią i w swoim mniemaniu budowali utopię. 

 

Minęło 36 lat i myślę, że najwyższy czas wybaczyć tamtym ludziom, a nie ciągle ich za coś winić. Podobnie ma się rzecz z drugą wojną światową. Polacy nadal nie wybaczyli, a PiS chciało dostawać reparacje od Niemców. 

Czytałeś coś Marksa?

21 minut temu, naftan_limes napisał(a):

Lubię samodzielnie myśleć i nie chcę, żeby ktoś narzucał mi jakąś ideologię.

To się chwali, ale nie da się nie korzystać z jakiejś istniejącej ideologii. Jesteśmy zanurzeni w szeroko pojętej kulturze, wraz z jej ideologiami, założeniami itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, to już by była stara literatura z XIX w. Lubię to stulecie, więc jakaś nikła szansa jest, że będę miał jeszcze styczność. 

 

Jeśli chodzi o utopijne myślenie, to sam się często zastanawiam czy to możliwe. Główny czynnik to ludzie, oni są słabym ogniwem. W tych czasach technika jest rozwinięta, a życie nadal jest żmudne i ciężkie. Stąd chociażby to forum.

 

Jeśli kiedyś powstanie lepszy świat to nie za pomocą reżimu, ani boskiej interwencji, tylko właśnie poprzez ludzi, którzy potrafią zmienić swe wnętrze. Takie forum jak to, umożliwia to. Psychologia to dobre narzędzie samorozwoju. Obyśmy się nie stali z tego powodu zbytnimi egoistami, bo psychologia ego próbuje wzmocnić, a nie osłabić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, naftan_limes napisał(a):

 

Jeśli kiedyś powstanie lepszy świat to nie za pomocą reżimu, ani boskiej interwencji, tylko właśnie poprzez ludzi, którzy potrafią zmienić swe wnętrze. Takie forum jak to, umożliwia to.

Ciekawa myśl. Mógłbyś rozwinąć trochę jak „to forum” potrafi zmienić wnętrze użytkownika?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, mrNobody07 napisał(a):

Ciekawa myśl. Mógłbyś rozwinąć trochę jak „to forum” potrafi zmienić wnętrze użytkownika?

Nie było to pytanie do mnie ale na moim przykładzie.

Dzięki forum żyję. Dzięki komuś stąd jeszcze piszę te słowa. 

Czy mnie to zmieniło? Jak nigdy nic.

Czasami coś niepozornie zwykłego zmieni życie a nawet je uratuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam na myśli może wyłączne forum. Raczej samą psychologię. Nie tylko leczy z chorób duszy, ale też pomaga w rozwoju, w dodatku o racjonalne podłoże. Nie sprawi że będziemy chodzić po wodzie, ale dam nam za to realne możliwości zmiany samych siebie. Ten świat zdominowany od lat przez religie potrzebował czegoś takiego jak psychologia. W moim przypadku psychoza łączy się z religijnością, psychologia daje realną pomoc, choć nie obiecuje tak wiele jak religia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przegrywy? Nie idźcie tą drogą… Pamiętam, jak 10 lat temu sam myślałem o sobie w ten sposób. Czułem się nikim, porównywałem się do innych i wychodziło mi, że nie mam szans. Używałem wobec siebie słów, których nigdy nie powiedziałbym do drugiego człowieka. To tylko pogarszało mój stan – nasilało lęki, poczucie winy i beznadziei.

Z perspektywy czasu widzę, że największym przełomem było to, że przestałem siebie stygmatyzować. Zrozumiałem, że to nie ja jestem „przegrywem”, tylko że zmagam się z chorobą, która zniekształca sposób myślenia o sobie.

Dziś mam rodzinę, stabilną pracę i – choć nadal bywa trudno – potrafię lepiej panować nad swoją chorobą. W dużej mierze pomogło mi to, że ktoś we mnie uwierzył, co doprowadziło do zmiany podejścia do siebie.

Nie jesteście gorsi. Nie jesteście „przegrywami”. To tylko głos choroby próbuje was do tego przekonać. I da się z tym wygrać – krok po kroku. Trzymajcie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Dryagan napisał(a):

Przegrywy? Nie idźcie tą drogą… Pamiętam, jak 10 lat temu sam myślałem o sobie w ten sposób. Czułem się nikim, porównywałem się do innych i wychodziło mi, że nie mam szans. Używałem wobec siebie słów, których nigdy nie powiedziałbym do drugiego człowieka. To tylko pogarszało mój stan – nasilało lęki, poczucie winy i beznadziei.

Z perspektywy czasu widzę, że największym przełomem było to, że przestałem siebie stygmatyzować. Zrozumiałem, że to nie ja jestem „przegrywem”, tylko że zmagam się z chorobą, która zniekształca sposób myślenia o sobie.

Dziś mam rodzinę, stabilną pracę i – choć nadal bywa trudno – potrafię lepiej panować nad swoją chorobą. W dużej mierze pomogło mi to, że ktoś we mnie uwierzył, co doprowadziło do zmiany podejścia do siebie.

Nie jesteście gorsi. Nie jesteście „przegrywami”. To tylko głos choroby próbuje was do tego przekonać. I da się z tym wygrać – krok po kroku. Trzymajcie się.

👏👏👏🫶

Godzinę temu, Fuji napisał(a):

Nie było to pytanie do mnie ale na moim przykładzie.

Dzięki forum żyję. Dzięki komuś stąd jeszcze piszę te słowa. 

Czy mnie to zmieniło? Jak nigdy nic.

Czasami coś niepozornie zwykłego zmieni życie a nawet je uratuje.

O kurde, aż tak? Super! ✊

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, mrNobody07 napisał(a):

👏👏👏🫶

O kurde, aż tak? Super! ✊

No aż tak kolorowo nie jest 😀.

Znaczy,  że żyje to już można uznać za sukces.

Ale ile cierpienia mnie to kosztowało później to Bóg jeden tylko wie. 

Zastanawiam się czy nie lepiej wtedy było zniknąć....odciążyć społeczeństwo. Bez mojej osoby na bank byłoby lepiej innym. 

Sam nie wiem co myśleć o tym.

Jedno wam powiem, że nie trzeba mieć peleryny i supermocny a można być bohaterem który ratuje świat, mały świat każdego z nas.

Jakaś siła czuwa nad każdym człowiekiem. 

Widocznie coś jeszcze do zrobienia tutaj mam.

Paradoks polega na tym, że nie wiem co 😀

Czasami się boję i nikt o tym nie wie. Pójdę sobie do lasu, usiądę na szczycie góry i poleci łza jak nikt nie widzi. Ujdzie ze mnie zła emocja i wracam żyć dalej. 

A wtedy..... siedziałem tak samo tylko w domu i wracać nie zamierzałem. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia wiem, jak łatwo wpaść w myślenie: „jestem beznadziejny, nikt mnie nie rozumie, nic się nie zmieni”. Te myśli przychodzą same, szczególnie gdy choroba ścina z nóg. Ale jeśli je w sobie pielęgnujemy – robimy z siebie cierpiętnika – to tylko pogłębiamy dołek. Nie chcę nikogo urazić, bo wiem, jak to boli. Ale prawda jest taka, że w pewnym momencie trzeba się zatrzymać i powiedzieć sobie: dość. Trzeba się zacząć programować na inne myślenie – nie na hurraoptymizm, ale na coś prostego: „mam wpływ na to, co będzie dalej, choćby mały”.

U mnie zmiana zaczęła się właśnie wtedy, gdy przestałem oczekiwać współczucia, a zacząłem szukać sposobów. To było trudne, wymagało wysiłku, czasem wbrew wszystkiemu. Ale z czasem przyniosło efekty – większą kontrolę nad chorobą, więcej spokoju, lepsze relacje.

Nikt nie jest skazany na cierpienie. Ale trzeba przestać samego siebie przekonywać, że nic się nie da zrobić. To od tego trzeba zacząć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Dryagan napisał(a):

Nikt nie jest skazany na cierpienie

nieprawda 🙂 jest mnóstwo osób, które cierpią i nie mają na to żadnego wpływu. W ogóle nie mamy wpływu na to, czy będziemy cierpieć, czy nie. Więc jesteśmy skazani na cierpienie, bo nie da się go wyrugować z życia. Jedni go mają więcej, inni mniej. Niektórych życie to tylko cierpienie i ich życie nie jest warte przeżycia, choć oni sami są wartościowi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, acherontia styx napisał(a):

bo chyba dużej części osób na forum takie uczucia towarzyszyły na jakimś etapie, bądź towarzyszą, ale co zmieni skupianie się na złości na los/karmę/inne osoby/cokolwiek?

Te emocje można przekuć w działanie, np polityczne. Można też spróbować samemu wymierzać sprawiedliwość lub zroganizować sobie podobnych i wspólnie działać na rzecz zmiany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Mic43 rozumiem Twój punkt widzenia. Jasne, że cierpienie jest częścią życia i nikt z nas nie ma nad nim pełnej kontroli. Nie chodzi mi jednak o cierpienie wynikające z wojen, chorób terminalnych czy innych dramatycznych okoliczności – mam na myśli przede wszystkim cierpienie psychiczne, z którym wiele osób z Forum się zmaga .I właśnie w tym kontekście uważam, że nie jesteśmy skazani – bo mamy wpływ na to, jak się do tego cierpienia odnosimy. Czy pozwalamy mu całkowicie przejąć nad nami kontrolę, czy próbujemy – mimo bólu, lęku czy rozpaczy – choć odrobinę się od tego oderwać. Nie chodzi o to, że cierpienie zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale o to, że możemy próbować budować wobec niego inną postawę.

Znam osoby z widoczną niepełnosprawnością, które każdego dnia mierzą się z ogromnymi ograniczeniami – a mimo to potrafią się uśmiechać, tworzyć relacje, mieć pasje, cieszyć się z małych rzeczy. Ich życie nie jest pozbawione cierpienia, ale nie jest też zbudowane wyłącznie na cierpieniu. Nie chcę przez to powiedzieć: „uśmiechnij się, wszystko będzie dobrze”. To byłoby naiwne i krzywdzące. Ale chcę powiedzieć: warto próbować spojrzeć na siebie inaczej, spojrzeć na swój problem inaczej, spojrzeć na swoją chorobę i swoje ograniczenia – inaczej. Bo jeśli sami wchodzimy w narrację, że jesteśmy przegrani i nasze życie nie ma sensu, to tylko utwardzamy to cierpienie w sobie. Czasem pierwszy krok to nie cudowna zmiana, tylko decyzja: „nie chcę siebie już więcej krzywdzić takim myśleniem”.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.06.2025 o 20:16, Raccoon napisał(a):

Ja się uważam za przygrywa 

Ja podobnie..... chociaż wczoraj spotkało mnie coś bardzo dziwnego i zdaję sobie sprawę, że ludzie z którymi byłem nie myśleli tak o mnie. Wręcz przeciwnie.

Ale w głowie siedzi co siedzi .....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, avesen napisał(a):

Nie kategoryzuję ludzi na przegrywów i wygrywów. Każdy człowiek ma własną drogę do przejścia, która jest jedyna w swoim rodzaju, a jeżeli jest wyjątkowa, to nie mam punktu odniesienia, żeby dokonać porównania. Porównywanie się do kogokolwiek, kto miał zupełnie inny start, jest bez sensu, do niczego nie prowadzi. Jednym przy narodzinach się poszczęści, drugim trochę mniej, ale wszyscy starają się jak mogą iść swoją drogą. Grunt to dopasować cele na miarę swoich możliwości, a nie oglądać się za innymi, bo zawsze znajdzie się ktoś lepszy, ładniejszy, zabawniejszy, mądrzejszy. Nawet jeśli nic się po drodze nie udaje, to idzie się dalej, widocznie innej drogi nie było, taka się trafiła, a jeszcze jest kawał życia do przejścia, którego nikt za nas na siebie nie weźmie.

Dobrze powiedziane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.06.2025 o 08:57, avesen napisał(a):

Porównywanie się do kogokolwiek, kto miał zupełnie inny start, jest bez sensu, do niczego nie prowadzi.

Prowadzi, tylko niekoniecznie do czegoś przyjemnego 🙂

W dniu 29.06.2025 o 08:57, avesen napisał(a):

Nie kategoryzuję ludzi na przegrywów i wygrywów

Może to właśnie cecha przegrywów, żeby nie poczuć, że są przegrywami? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli traktować świat z perspektywy cynizmu, że jest grą, to zawsze będą jacyś przegrani. Tylko, że to się nie opłaca. W sporcie wygrany jest tylko jeden, ewentualnie liczy się podium. Prawie wszyscy za to przegrywają.

 

Ale życie to nie jest gra. Wystarczy pograć w Mortal Kombat albo w Dooma, żeby docenić nasz świat, że nie jest jeszcze tak źle. 

 

Przegrywi wynikają z egoizmu. Należy tę etykietkę usunąć z głowy, bo jest toksyczna, krzywdząca. Stygmatyzuje. Też lubię sobie pożartować, ponabijać się z ludzi. Tylko, że nie robię tego poważnie. Każde życie ma wartość, każdy coś wnosi do naszego świata. Jeden polityk działa na szczeblu państwowym, inny lokalnym. Ale to nie znaczy, że jeden jest lepszy od drugiego. Działanie dla namacalnej, a nie abstrakcyjnej społeczności lokalnej, może być wręcz bardziej satysfakcjonujące.

 

Mnie od myślenia przegryw, wygryw ratuje wiara w duchowe przebudzenie. Nie ma wygranego bez przegranego. Wolność od ego i egoizmu sprawia, że traci się potrzebę podbijania świata i rywalizacja o to z innymi. Raczej człowiek czuje się częścią kosmosu i potrafi być życzliwym dla innych. Argument na socjalizm został skrytykowany. Mam nadzieję, że ten na oświecenie duchowe spotka się ze zrozumieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×