Skocz do zawartości
Nerwica.com

na dole nie pytaj.. [proza]


NemesisDivine

Rekomendowane odpowiedzi

Wrzucę coś na początek..dobry, czy raczej niezachęcający, to się okaże..

Pisańsko nie pierwszej już świeżości, gdzieś w inspiracji cyklem Archipelagi, z reminiscencją Stasiuka, ze słownictwem podwórkowym..

 

Ranek. Na dworze szaruga. W domu cisza, wszyscy śpią. Otwieram okno, z paczki wyciągam papierosa, odpalam. Tytoniowy dym zlewa się z mokra mgłą. Mieszają się doskonale i nie wiadomo już nawet, co jest co.

Przed blokiem siedzi pies, zwykły kundel, czarny z jasnym podpalaniem. Jest niespokojny, ciągle drapie szyje. Musi mieć pchły. Obserwuje go bezwiednie. Chude to, żebra odstają nawet spod gęstego futra.

W głowie totalna pustka, wynik wczorajszego przepicia. Stan nieświadomości na jawie, nadprzestrzeń odrzuconej grawitacji i ciągów przyczynowo skutkowych.

Mam kontrole nad ciałem, ale nie mogę opanować oczy i uszy. Widzę i słyszę sennie. Tak działa kodeina dnia powszedniego. Zbyt duża dawka codzienności powoduje osłabienie zmysłów niezdatnych już do najmniejszego wysiłku.

Dźwięki same dochodzą do mnie- szelesty na podwórku, oddechy śpiących w mieszkaniu. Spokojnie przepływają przez uszy, czy też wcale w nie nie wchodząc, opływając ich delikatne płatki oprawione w cienka skórę. Nie szukam ich, same przychodzą i same dla siebie są celem.

Kończę papierosa, niedopałek wylatuje przez okno.

W pokoju duszno. Powietrze wciąż gęste wczorajszą atmosferą. Bo była wódka i nawet na zagryzkę przynieśli domowy placek. Wcale niczego sobie impreza. Chłopaki wesołe i chętne. Ten, co niedawno wyszedł to był pierwszy chojrak, pewny siebie i hardy, że niby taka recydywa. I przycisnęło go też bardzo, łap przy sobie utrzymać nie potrafił. Zbych patrzył na to spode łba. On nie lubi jak ktoś bez jego zgody ciągnie do jego kobiety. Pili i dyskutowali o robocie, o tym, co i jak skołować, żeby zarobić na lewo. Oni teraz wszyscy pracują na budowie. Mówią, że robota ciężka, po dziesięć godzin, bo terminy i kierownik, choć swój chłop, goni ciągle.

Chrapanie za ścianą podrywa mnie z parapetu. Jak porażona podbiegam do szafy, szukam ubrań. Cały marazm zniknął gdzieś niespodziewanie, jak by odcięty ostrym świszczącym dźwiękiem. Dziwną niemoc paraliżującą jakąkolwiek czynność zastępuje potrzeba działań. Paląca, ogromna, z mocą równa wcześniejszemu poczuciu głębi bezcelowości atakuje teraz, przywołując do euforycznej aktywności ciało i myśli.

Zbycha nie ma w domu. Poszedł wczoraj z tamtymi doprawić na mieście i jeszcze nie wrócił. On może tak długo. Jak złapie smak i towarzystwo, to i kilka dni go nie ma. Wraca potem bez pieniędzy, z pomiętą nieogolona twarzą i czerwonymi oczami.

Nie pytam o nic, bo i po co, schemat znam bardzo dobrze. Balowali po knajpach, jak zabrakło gotówki to bunkrowanie na meliny, bo tam zawsze znajdzie się taki, co przyniesie flaszkę.

W końcu i to chlanie się kończy, trzeźwieją i przypominają sobie o robocie, że ten szef, co to krzyczy o terminy, to z pewnością wypierdoli na zbity pysk jak się nie pojawią. Zbych wtedy zawsze do domu wraca, nic nie mówi, tylko myje się i do łózka, żeby odespać i sił do harówy nabrać.

Ubrana siedzę na rozścielonej kanapie. Z resztą ona nigdy nie jest zasłana, jedynie co nakryta puchatą kapą. Lubię tę miękką narzutę. Czasem kładę się na niej i wbijam palce między długie sztuczne włókna. Pozorne poczucie bezpieczeństwa i ciepła ogarnia ciało, zaczynając od dłoni, wolno przechodzi na ramiona i tułów. Dziecinna lekkość bycia. Wyobrażenie rzeczywistości bardziej pełnej i czystej od tej realnej.

W moim świecie nie ma miejsca na rzewne czułości, jest twardo i szybko, zawsze celowo. Każdy krok może okazać się błędem, więc i wszelkie namysły i wahania są zbędne. Żyje się odruchami, popędem płciowym, głodem, rządzą pieniędzy czy wódki. Skarlało sumienie, żeby móc żyć zastąpił je relatywizm. Aniołowie stróże wymarli na kiłę, albo gniją w kancerze, nie troszcząc się już wcale o swych podopiecznych sprowadzonych w zupełności do sfer profanum. Chrześcijański grzech, poczucie winy i postanowienie poprawy już dawno straciły tu racje bytu, a nawet jeżeli ktokolwiek je deklaruje, robi to jedynie w przypływie bardziej niż zwykle ludzkich uczuć, by za chwilę znów powrócić do tego co było.

Ty to mądrze nazywasz i głęboko odczuwasz, bo jesteś baba, tak mówi Zbych zawsze, kiedy próbuje z nim o tym rozmowy. Mimo wszystko on wcale nie jest taki zły. Jak był młodszy to nie pił, bo mówił, że on nie chce jak inni, pieniądze przechlewać i łapę do kobiety ciężką mieć, ale jak na robotę poszedł, pierwsze prawdziwe nerwy, to i się złamał. Za złe mu tego mieć nie można. Teraz to i pociąg do kieliszka ma i do bicia zapęd, ale dalej, nie to co inny, on bardziej delikatny, taki, jakby zdradzony przez los idealista. Przystosował się bo musiał, jak wszyscy tutaj. Jak ja na robotę idę, to Zbychu tylko zęby zaciska i nic nie mówi, poważnieje, a gul to mu skacze.. Ciężko jest, to i wyboru nie ma. Przy tym ja mam z tego nienajgorsze pieniądze. Czasem zawiany, obiecuje, że kiedyś zabierze mnie z ulicy na dobre i już nie puści, dobrze, że to mu paruje ze krwi wraz z procentami.

Mieszkamy na sublokatorce u takiej jednej starej. Z nią jeszcze syn z żoną. Oni zajmują jeden pokój, my drugi. Młodzi pracują w szkole, on geografii, ona polskiego uczy, ale bieda u nich jak i u nas. Stara już z domu nie wychodzi, tylko siedzi w kuchni, radia słucha albo z sąsiadkami herbatę pije. Lubią ją i często na plotki przychodzą. Ona to i gadać nie ma dużo o czym, więc siedzi, słucha i tylko przytakuje. Taka cicha, nie narzuca się nikomu, ale o każdym w domu wie wszystko.

Teraz stara znów postękuje w swoim pokoju. Coraz ciężej jej wstawać. Zastanawiam się, czy nie iść pomóc, ale nie mogę się zdecydować ostatecznie. Kobieta ma takie zimne błękitne oczy, takie, za którymi z pewnością nie jeden chłopak wzdychał urzeczony. Jak wojna wybuchła ona zaciągnęła się do AK jako sanitariuszka. Wtedy napatrzyła się na śmierć, dziesiątki rannych konały na jej rękach, setki w polowych szpitalach, gdzie pracowała. Wtedy jej oczy musiały zgasnąć. Z płynnego błękitu przeszły w krystaliczny akwamaryn. Teraz kiedy patrzy na człowieka, nie wiadomo tak naprawdę, co o nim myśli. Jeżeli oczy są zwierciadłem duszy to jej umarła, tam, na ulicach powstańczego miasta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×