Skocz do zawartości
Nerwica.com

Katorga


nerwosol24

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, nie wiem od czego zacząć tak na prawdę (mam 3 dychy na karku). Z resztą, już parę razy tu pisałem. O co chodzi? Przeżywam wewnętrzną katorgę od kilku lat i nie wiem jak mam sobie z nią poradzić. Powiedzieć o mnie wrak człowieka to byłby komplement. Cień człowieka, głaz z pustką w środku, to juz bliżej. Od kilku lat non stop myślę, czy mam schizofrenię czy jej nie mam. Wszystko zaczęło się parę lat temu, 5,6 nie pamiętam. Cała moja rodzina runęła w przepaść (w sensie matka, ojciec, najbliźsi), rozpadła się doszczętnie. To co przez całe moje życie wydawało się w miarę sprawnie funkcjonującym "organizmem" w jednej chwili stało się jedną wielką bańką mydlaną, sfałszowaną która w mgnieniu oka pękła. Na moich oczach wszystko runęło w dół. Kochająca się rodzina nagle okazała się jakimś dziwnym tworem. Według zeznań mojej matki okazało się, że tak na prawdę tylko dwa lata jej małżeństwa były w porządku. Potem zaczęły się problemy finansowe, zaciągane kredyty, długi. Ojcu "podobno" nie chciało się nigdy pracować i stąd wszyscy teraz cierpimy. Nie wiem nawet jak mam opisać ogrom bólu i myśli, które mi przelatują w głowie żeby cokolwiek wam powiedzieć. Popadliśmy w straszne kłopoty finansowe, które trwają i trwają i nic się nie da z tym zrobić. Parę lat temu umarła moja babcia, zostawiła dom. Sprzedaliśmy mieszkanie w bloku i przeprowadzilismy się do tego domu (w sensie ja z matką i ojcem). Myślałem że z pieniędzy za blok spłacą swoje długi i będzie po problemie....jak się okazało byłem w błędzie. Powiem pokrótce, że błędne zarządzanie finansami doprowadziło do tego, że żeby żyć moja matka musi teraz sprzedać ten dom po babci bo po prostu nie ma czasami co jeść. Komornik zabiera jej połowę pensji, rachunki nie popłacone, długi u ludzi, hekatomba...W międzyczasie moi starzy się rozstali. Mieszkałem sam z matką przez jakieś 5 lat, pracowałem za jakieś gówniane 1200 na rękę gdzie lepiej by było chyba nie mieć tych pieniędzy niż je mieć, bo jak dla mnie to jałmużna a nie pieniądz. Było ciężko. W międzyczasie wyszły na jaw jeszcze jakieś zobowiązania finansowe w stosunku do rodziny..trzeba było zaciągać kredyty...więc ponieważ nikt nie był zdolny musiałem to robić ja. W obecnej chwili mam ze dwa kredyty, dodam. Było to dla mnie i jest nadal katastrofalne obciążenie psychiczne...płacę za błędy moich starych. Ojciec stał się cieniem człowieka, nie mam z nim żadnego kontaktu praktycznie, nie potrafię z nim rozmawiać, odezwać się. Zaprasza mnie czasami żebym go odwiedził ale jestem zablokowany, nie wiem o czym mam z nim gadać...że doprowadzil do ruiny??? A może wina leży po obu stronach? Diametralnie zmieniło mi się pojmowanie mojej matki i ojca w mojej głowie....z ludzi, których kochałem i szanowałem stali się kimś kogo nienawidzę i jednocześnie kocham...przejdźmy może do meritum sprawy: od kilku lat winą za rozpad rodziny obarczam się ja! Wmówiłem sobie, że jestem opętany (sam nie wiem czy jestem czy nie)...jestem teraz w takim stanie, że non stop myślę, że jestem bogiem, albo szatanem...raczej ciągle tym drugim...wynika to z moich traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, o których pisałem we wcześniejszych postach. Powiedziałem o nich matce, matka powiedziała ojcu...pamiętam, że od tamtego okresu zaczął gasnąć... Gdy byłem mały nie mówiłem im o moich problemach w tym temacie. Nie będę się zagłębiał ale dodam tylko, że sam wyszedłem z tego "siłą woli" można powiedzieć. Przez dłuższy okres na prawdę było ze mną w porządku, byłem zdrowy, zadowolony z życia, kochałem życie. Byłem pełen uczuć, miłości, pozytywu. Skończyłem studia, zakochałem się...niestety właśnie wtedy zacząłem sobie przypominać co się ze mną działo i podświadomie zmieniłem się na gorsze...sugerowałem mojej dziewczynie żeby ode mnie odeszła, nie mówiłem jej tego wprost tylko poprzez swoje zachowanie...no i tak właśnie się stało, rozstaliśmy się. Po kilku latach stwierdziłem że jeżeli nic nie zrobię ze sobą to oszaleję (choć chyba już za późno) i wyjechałem do stolicy. Pracuję, jakoś sobie radzę finansowo i tu kolejny "problem". Poznałem dziewczynę młodszą ode mnie. Na początku była po prostu koleżanką z pracy. Kiedyś poszlismy na spotkanie firmowe i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że ta dziewczyna jest praktycznie moim "klonem". Przegadałem z nią cały wieczór. Potem były następne...wychodziliśmy razem, zagłębialiśmy się w rozmowach i okazało się, że mamy mnóstwo wspólnych tematów. Jest to dziewczyna, która jak na swój wiek przeżyła bardzo dużo z tego co mi opowiadała...lubię rozmawiać o jej problemach i widzę, że to docenia. Poza tym jest śliczna, strasznie mi się podoba...wylądowalismy kiedyś na imprezie, przytuliła się do mnie...chciałem ją pocałowac i....po prostu nie potrafię, jestem zablokowany. Widuję się z nią często, ubóstwiam z nią rozmawiać. Potrafię ja przytulić, objąć, stać z nią godzinę na przystanku i czekać aż jej przyjedzie autobus, ale boję się, że to pójdzie za daleko...nie potrafię się zakochać. Nic nie czuję tylko pustkę. Pamiętam tylko, że "normalny" człowiek skakałby z radości w takim stanie, a ja nic...czuję tylko niesamowitą bliskość z nią ale boję się że to pójdzie za daleko bo moje problemy to nie są "zwyczajne" problemy, a nie przeszłoby mi to przez gardło, żeby jej powiedzieć. Mam problemy z wysławianiem się. Mam taki dziwny nerwowy tik. W dodatku cały czas z frustracji, myśli czy nie wiem jak to nazwać szuram zębami...Jak widzę, że ludzie widzą ten tik to mam ochotę schować się pod ziemię albo po prostu umrzeć. Mam dość tego cierpienia....wmawiam sobie że nie mogę kochać, chodzę z kamienną twarzą, nie potrafię okazywać emocji jak dawniej kiedy się cieszyłem z czegokolwiek...mam myśli samobójcze od dłuższego czasu. Tyle lat zbieram się do psychiatry a nie jestem w stanie tam iść, jest to dla mnie wstyd. Jestem zupełnie innym człowiekiem niż byłem, zupełnie jakby mi się osobowość zmieniła! Jedyne z czego się cieszę, to to że, znowu wyjdę z nią gdzieś na piwo, porozmawiamy, pośmiejemy się, ale gdy znowu przyjdzie ochota na bliskość ja podołam tylko do pewnego momentu, potem będzie niestety blok. Dodam, że moje życie seksualne można powiedzieć nie istnieje...zresztą to też odrębny temat, wstyd odnośnie mojej seksualności...mógłbym tu pisać i pisać. Najbardziej jednak boli ta blokada (i ten ciągły napór myśli, jakby w tle, nie dające spokoju), straszne to jest, ten kto nie był w takim stanie nie ma pojęcia co to znaczy..do czego ja się doprowadziłem? Do choroby psychicznej...straszny ból :( Istnieje jakaś szansa na wyjście z tego? Czy całe życie bede musiał brać leki? Boże

 

-- N lut 24, 2013 4:30 pm --

 

Wiem ze to chore wszystko co wypisuje i sam nie wiem jak moge pisac takie rzeczy, ale z drugiej strony tak wlasnie wyglada moje zycie :( mam dosc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, nie wiem od czego zacząć tak na prawdę (mam 3 dychy na karku). Z resztą, już parę razy tu pisałem. O co chodzi? Przeżywam wewnętrzną katorgę od kilku lat i nie wiem jak mam sobie z nią poradzić. Powiedzieć o mnie wrak człowieka to byłby komplement. Cień człowieka, głaz z pustką w środku, to juz bliżej. Od kilku lat non stop myślę, czy mam schizofrenię czy jej nie mam. Wszystko zaczęło się parę lat temu, 5,6 nie pamiętam. Cała moja rodzina runęła w przepaść (w sensie matka, ojciec, najbliźsi), rozpadła się doszczętnie. To co przez całe moje życie wydawało się w miarę sprawnie funkcjonującym "organizmem" w jednej chwili stało się jedną wielką bańką mydlaną, sfałszowaną która w mgnieniu oka pękła. Na moich oczach wszystko runęło w dół. Kochająca się rodzina nagle okazała się jakimś dziwnym tworem. Według zeznań mojej matki okazało się, że tak na prawdę tylko dwa lata jej małżeństwa były w porządku. Potem zaczęły się problemy finansowe, zaciągane kredyty, długi. Ojcu "podobno" nie chciało się nigdy pracować i stąd wszyscy teraz cierpimy. Nie wiem nawet jak mam opisać ogrom bólu i myśli, które mi przelatują w głowie żeby cokolwiek wam powiedzieć. Popadliśmy w straszne kłopoty finansowe, które trwają i trwają i nic się nie da z tym zrobić. Parę lat temu umarła moja babcia, zostawiła dom. Sprzedaliśmy mieszkanie w bloku i przeprowadzilismy się do tego domu (w sensie ja z matką i ojcem). Myślałem że z pieniędzy za blok spłacą swoje długi i będzie po problemie....jak się okazało byłem w błędzie. Powiem pokrótce, że błędne zarządzanie finansami doprowadziło do tego, że żeby żyć moja matka musi teraz sprzedać ten dom po babci bo po prostu nie ma czasami co jeść. Komornik zabiera jej połowę pensji, rachunki nie popłacone, długi u ludzi, hekatomba...W międzyczasie moi starzy się rozstali. Mieszkałem sam z matką przez jakieś 5 lat, pracowałem za jakieś gówniane 1200 na rękę gdzie lepiej by było chyba nie mieć tych pieniędzy niż je mieć, bo jak dla mnie to jałmużna a nie pieniądz. Było ciężko. W międzyczasie wyszły na jaw jeszcze jakieś zobowiązania finansowe w stosunku do rodziny..trzeba było zaciągać kredyty...więc ponieważ nikt nie był zdolny musiałem to robić ja. W obecnej chwili mam ze dwa kredyty, dodam. Było to dla mnie i jest nadal katastrofalne obciążenie psychiczne...płacę za błędy moich starych. Ojciec stał się cieniem człowieka, nie mam z nim żadnego kontaktu praktycznie, nie potrafię z nim rozmawiać, odezwać się. Zaprasza mnie czasami żebym go odwiedził ale jestem zablokowany, nie wiem o czym mam z nim gadać...że doprowadzil do ruiny??? A może wina leży po obu stronach? Diametralnie zmieniło mi się pojmowanie mojej matki i ojca w mojej głowie....z ludzi, których kochałem i szanowałem stali się kimś kogo nienawidzę i jednocześnie kocham...przejdźmy może do meritum sprawy: od kilku lat winą za rozpad rodziny obarczam się ja! Wmówiłem sobie, że jestem opętany (sam nie wiem czy jestem czy nie)...jestem teraz w takim stanie, że non stop myślę, że jestem bogiem, albo szatanem...raczej ciągle tym drugim...wynika to z moich traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, o których pisałem we wcześniejszych postach. Powiedziałem o nich matce, matka powiedziała ojcu...pamiętam, że od tamtego okresu zaczął gasnąć... Gdy byłem mały nie mówiłem im o moich problemach w tym temacie. Nie będę się zagłębiał ale dodam tylko, że sam wyszedłem z tego "siłą woli" można powiedzieć. Przez dłuższy okres na prawdę było ze mną w porządku, byłem zdrowy, zadowolony z życia, kochałem życie. Byłem pełen uczuć, miłości, pozytywu. Skończyłem studia, zakochałem się...niestety właśnie wtedy zacząłem sobie przypominać co się ze mną działo i podświadomie zmieniłem się na gorsze...sugerowałem mojej dziewczynie żeby ode mnie odeszła, nie mówiłem jej tego wprost tylko poprzez swoje zachowanie...no i tak właśnie się stało, rozstaliśmy się. Po kilku latach stwierdziłem że jeżeli nic nie zrobię ze sobą to oszaleję (choć chyba już za późno) i wyjechałem do stolicy. Pracuję, jakoś sobie radzę finansowo i tu kolejny "problem". Poznałem dziewczynę młodszą ode mnie. Na początku była po prostu koleżanką z pracy. Kiedyś poszlismy na spotkanie firmowe i zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że ta dziewczyna jest praktycznie moim "klonem". Przegadałem z nią cały wieczór. Potem były następne...wychodziliśmy razem, zagłębialiśmy się w rozmowach i okazało się, że mamy mnóstwo wspólnych tematów. Jest to dziewczyna, która jak na swój wiek przeżyła bardzo dużo z tego co mi opowiadała...lubię rozmawiać o jej problemach i widzę, że to docenia. Poza tym jest śliczna, strasznie mi się podoba...wylądowalismy kiedyś na imprezie, przytuliła się do mnie...chciałem ją pocałowac i....po prostu nie potrafię, jestem zablokowany. Widuję się z nią często, ubóstwiam z nią rozmawiać. Potrafię ja przytulić, objąć, stać z nią godzinę na przystanku i czekać aż jej przyjedzie autobus, ale boję się, że to pójdzie za daleko...nie potrafię się zakochać. Nic nie czuję tylko pustkę. Pamiętam tylko, że "normalny" człowiek skakałby z radości w takim stanie, a ja nic...czuję tylko niesamowitą bliskość z nią ale boję się że to pójdzie za daleko bo moje problemy to nie są "zwyczajne" problemy, a nie przeszłoby mi to przez gardło, żeby jej powiedzieć. Mam problemy z wysławianiem się. Mam taki dziwny nerwowy tik. W dodatku cały czas z frustracji, myśli czy nie wiem jak to nazwać szuram zębami...Jak widzę, że ludzie widzą ten tik to mam ochotę schować się pod ziemię albo po prostu umrzeć. Mam dość tego cierpienia....wmawiam sobie że nie mogę kochać, chodzę z kamienną twarzą, nie potrafię okazywać emocji jak dawniej kiedy się cieszyłem z czegokolwiek...mam myśli samobójcze od dłuższego czasu. Tyle lat zbieram się do psychiatry a nie jestem w stanie tam iść, jest to dla mnie wstyd. Jestem zupełnie innym człowiekiem niż byłem, zupełnie jakby mi się osobowość zmieniła! Jedyne z czego się cieszę, to to że, znowu wyjdę z nią gdzieś na piwo, porozmawiamy, pośmiejemy się, ale gdy znowu przyjdzie ochota na bliskość ja podołam tylko do pewnego momentu, potem będzie niestety blok. Dodam, że moje życie seksualne można powiedzieć nie istnieje...zresztą to też odrębny temat, wstyd odnośnie mojej seksualności...mógłbym tu pisać i pisać. Najbardziej jednak boli ta blokada (i ten ciągły napór myśli, jakby w tle, nie dające spokoju), straszne to jest, ten kto nie był w takim stanie nie ma pojęcia co to znaczy..do czego ja się doprowadziłem? Do choroby psychicznej...straszny ból :( Istnieje jakaś szansa na wyjście z tego? Czy całe życie bede musiał brać leki? Boże

 

-- N lut 24, 2013 4:30 pm --

 

Wiem ze to chore wszystko co wypisuje i sam nie wiem jak moge pisac takie rzeczy, ale z drugiej strony tak wlasnie wyglada moje zycie :( mam dosc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś dorosłym facetem...nie możesz żyć w cieniu osiągnięć i porażek Twojej rodziny...zacznij Tworzyć swoją według zasad, które uświęcasz. Nie jesteś już dzieckiem uzależnionym od tego, co stało się między mamą, a tatą... jesteś silnie związany emocjonalnie z tym i ciężko Ci sobie z tym poradzić... ale możesz albo się z tym zmagać i poddawać jeśli nie masz w sobie siły i woli, albo się od tego odciąć i tworzyć swój własny rozdział. Nie jesteś już dzieckiem, nawet jeśli odebrano Ci część dzieciństwa, jesteś wyraźnie wrażliwą jednostką i na tej podstawie stwórz rodzinę którą w wyjątkowy sposób się zaopiekujesz tworząc jej to co odebrano Tobie, zaadoptuj też mamę ;)

 

-- 26 lut 2013, 22:37 --

 

Aha z tego co piszesz to rzeczywiście działasz i się starasz (kredyty i odpowiedzialność) nie wmawiaj sobie na siłę schizy...bo jeśli zbyt często spoglądasz w ciemność to wiedz, że ona w końcu spojrzy także na ciebie ;)...albo nam nie mówisz wszystkiego, jak popiszesz to może doczytamy miedzy zdaniami, albo nie masz powodów martwić się schizofrenią tylko nadmiarem odpowiedzialności ok?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesteś dorosłym facetem...nie możesz żyć w cieniu osiągnięć i porażek Twojej rodziny...zacznij Tworzyć swoją według zasad, które uświęcasz. Nie jesteś już dzieckiem uzależnionym od tego, co stało się między mamą, a tatą... jesteś silnie związany emocjonalnie z tym i ciężko Ci sobie z tym poradzić... ale możesz albo się z tym zmagać i poddawać jeśli nie masz w sobie siły i woli, albo się od tego odciąć i tworzyć swój własny rozdział. Nie jesteś już dzieckiem, nawet jeśli odebrano Ci część dzieciństwa, jesteś wyraźnie wrażliwą jednostką i na tej podstawie stwórz rodzinę którą w wyjątkowy sposób się zaopiekujesz tworząc jej to co odebrano Tobie, zaadoptuj też mamę ;)

 

-- 26 lut 2013, 22:37 --

 

Aha z tego co piszesz to rzeczywiście działasz i się starasz (kredyty i odpowiedzialność) nie wmawiaj sobie na siłę schizy...bo jeśli zbyt często spoglądasz w ciemność to wiedz, że ona w końcu spojrzy także na ciebie ;)...albo nam nie mówisz wszystkiego, jak popiszesz to może doczytamy miedzy zdaniami, albo nie masz powodów martwić się schizofrenią tylko nadmiarem odpowiedzialności ok?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeżyłeś piekiełko , nie daj sobie wcisnąć leków , nie są potrzebne!

Potrzebujesz spokoju , i jakiegoś zajęcia lub najlepiej pracy aby nie myśleć o tym co cię spotkało.

Najważniejsze to przestać się masturbować! Potem można zająć się sfera emocjonalna i uporządkować swój świat.

W Polsce obowiązuje kult Matki Polski, a one nienawidzą facetów ale o tym nie wiedzą!

To forum jest sfeminizowane!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeżyłeś piekiełko , nie daj sobie wcisnąć leków , nie są potrzebne!

Potrzebujesz spokoju , i jakiegoś zajęcia lub najlepiej pracy aby nie myśleć o tym co cię spotkało.

Najważniejsze to przestać się masturbować! Potem można zająć się sfera emocjonalna i uporządkować swój świat.

W Polsce obowiązuje kult Matki Polski, a one nienawidzą facetów ale o tym nie wiedzą!

To forum jest sfeminizowane!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Polsce obowiązuje kult Matki Polski, a one nienawidzą facetów ale o tym nie wiedzą!

To forum jest sfeminizowane!

Ja nie ja jestem z Wenus i lubie bardzo facetów ale tylko tych z Marsa ;)

Teraz do Ciebie nerwosol24 napewno nie jestes winien rozpadu małżeństwa Twoich rodziców. Oni sa dorośli i to ich wybory. Teraz Ty jesteś dorosły i dokonujesz swoich wyborów. Pomoc psychologa byłaby jak najabrdziej sensowna. Polecam i pozdrawiam serdecznie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W Polsce obowiązuje kult Matki Polski, a one nienawidzą facetów ale o tym nie wiedzą!

To forum jest sfeminizowane!

Ja nie ja jestem z Wenus i lubie bardzo facetów ale tylko tych z Marsa ;)

Teraz do Ciebie nerwosol24 napewno nie jestes winien rozpadu małżeństwa Twoich rodziców. Oni sa dorośli i to ich wybory. Teraz Ty jesteś dorosły i dokonujesz swoich wyborów. Pomoc psychologa byłaby jak najabrdziej sensowna. Polecam i pozdrawiam serdecznie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×