Skocz do zawartości
Nerwica.com

Skrajności i brak stabilności


Gość Keji

Rekomendowane odpowiedzi

Cienka jestem jeśli chodzi o tematykę zaburzeń osobowości, tedy opiszę co mnie gnębi i może wy mi podsuniecie pomysł, z czego problem wynika (Może z DDD?) i czy w ogóle jest jakimś oddzielnym od nerwicy zaburzeniem.

 

Przede wszystkim, w moim umyśle panują totalne ekstrema. Wszystko jest albo czarne, albo białe, jakbym się zatrzymała w jakiejś wczesnej fazie rozwoju i tłumaczenie nic nie daje. Czuję się na przemian albo świetnie, gotowa do walki i pokonywania swoich zaburzeń, pełna siły i werwy, bądź totalnie przygnębiona, zdołowana i negująca wszystko, potępiająca siebie. Uczucia pośrednie nie mają u mnie racji bytu, każde kolejne zdarzenie czy myśl jest automatycznie przyporządkowywana do grupy "złe" albo "dobre".

 

Podobnie traktuję ludzi. Jeśli ktoś zachowuje się "po mojej myśli" i nie robi rzeczy, które odczuwam jako krzywdzące, wtedy wsadzam go do tej drugiej grupy, traktuję życzliwie, z poczuciem humoru, myślę w samych superlatywach, natomiast przy pierwszym lepszym zgrzycie od razu osoba staje się dla mnie ZŁA i wręcz czuję przymus, by ją od siebie odrzucić jak najdalej i potępić na wieki, a sama obrazić się na cały świat ze sobą samą włącznie ;) Skutkiem tego generalnie nie posiadam stałych uczuć względem żadnego człowieka, z każdym swoim nowym słowem i zachowaniem balansują oni w moich myślach na tej czarno-białej linii. Wręcz nie wiem, co naprawdę czuję do danej osoby, jakbym się tak zastanowiła to doszłabym do wniosku, że przez swoje uprzedzenia nikogo nie kocham, nie traktuję po przyjacielsku, nie lubię bardziej od innych czy nie ufam bardziej. Może wynika to z nieustannego poczucia zagrożenia, podświadomego wyczekiwania na to, aż ktoś zrobi coś, co będę mogła uznać za krzywdę -spełnić swoje oczekiwania tym samym- i od niego uciec i to oddala mnie od prawdziwych uczuć. Nie wiem, można się zaplątać.

 

Nie mam stałego obrazu swojej osoby, innych, wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, jakby w ogóle żadna stałość nie miała racji bytu. Nie posiadam nawet stałych zainteresowań, wszystko prędzej czy później schodzi do uczucia nienawiści, znudzenia etc.

 

Trochę wchodzi tutaj też perfekcjonizm. Jeśli jedna najdrobniejsza rzecz jest nie w porządku, to u mnie ciągnie to za sobą całą resztę. Głupi źle ułożony włos na głowie potrafi mnie wyprowadzić z równowagi, nie mogę skupić się na niczym, jeśli nie jestem pewna, że nie mam wszystkiego- zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz siebie- ułożonego na glanc. Jeśli coś jest nie tak, to myśl o tym nie daje mi spokoju- od syfa, który wyskoczył mi na ramieniu ("Oboże, pewnie teraz kuracja izotretynoiną pójdzie się rąbać i wszystko wróci, jak ja to przeżyję") po fakt, że mam nerwicę i myśl ta prześladuje mnie niemal w każdej minucie od wielu lat. Jeszcze np. Chcę schudnąć i raz zjem coś szkodliwego- wtedy wszystkie ćwiczenia i cały pomysł od razu idą w ruinę. Jeśli dostrzegam problem, nie jestem w stanie go odłożyć na bok tylko chciałabym się uporać w całości tu i natychmiast.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×