Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli przedsamobójcze


kreatka

Rekomendowane odpowiedzi

Czy jest tu ktoś po próbie/-ach samobójczej/-ych? Albo po prostu tak ktoś będzie potrafił odpowiedzieć mi na pytanie... Kiedy myśli samobójcze zaczynają być naprawdę niepokojące - kiedy trzeba zacząć się martwić, że zbliżam się niebezpiecznie do tej cienkiej granicy, za którą przechodzi się do działania.

 

Ja swoich myśli s. nigdy nie traktowałam zbyt poważnie, wyobrażanie sobie swojego pogrzebu itp było dla mnie formą odreagowania - tak to interpretowałam, ale zauważam z upływem czasu niepokojącą zmianę, która następuje stopniowo w tym, w jaki sposób myślę o ewentualnym samóbójstwie. Między innymi chodzi o to, ze myślę o tym, jak o czymś co jest pożądane, ale brak mi odwagi, żeby podjąć decyzję i przejść do działania co przynosi taki skutek, że z czasem zbieram w sobie siły (nie do końca świadomie, ale doszłam ostatnio do takiego wniosku, że tak się dzieje) do tego, żeby jednak się przełamać, tak jakby chodziło o jakąś zwykłą życiową decyzję/zmianę, której się boję, ale staram się przełamać, żeby to w końcu zrobić.

 

Czuję też złość, kiedy myślę o tym, że wiem, ze i tak tego nie zrobię, coś się we mnie buntuje i chcę własnie to przełamać, żeby nie tkwić w martwym punkcie. Znowu - tak jakby chodziło o przełamanie zwykłej życiowej stagnacji.

 

Mam też coraz wyrazistsze wizje siebie, jak robię sobie krzywdę, niekoniecznie się zabijam, ale np okaleczam (jak dotąd mi się nie zdarzało), choć wizję siebie martwej (no i oczywiście nieśmiertelna wizja pogrzebu) też miewam.

 

Na ten moment nadal wiem, ze nie mam tyle odwagi, żeby podjąć taką decyzję, ale zastanawiam się czy jeśli zmiany nadal będą postępować czy w końcu nie dojdę do momentu, kiedy będę już w stanie podjąć tę decyzję..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Gdyby nie myśl o samobójstwie, już dawno bym się zabił". :)

Emil Cioran

 

Czasem właśnie tak jest, że myślenie i planowanie s. przynosi ulgę. Ja też czasem sobie to wyobrażam, ale kwestie estetyczne są dla mnie nie do przejścia. Zresztą są też inne "przeszkody". Myślę, że jeśli ktoś chce się naprawdę pozbawić życia, nie zważa na nic, na żadne zewnętrzne i wewnętrzne bariery, po prostu robi to i już. Trudno mi powiedzieć, kiedy masz uważać, że to właśnie "ten moment", ale może spróbuj pójść w innym kierunku, czyli w kierunku życia. Wiem, że to trudne, a moja rada banalna, ale spróbuj. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Racja, to chyba trochę sprawa odreagowania. Sama przez podobny okres życia przechodziłam. Myślę, że jest się bezpiecznym, póki ma się w głowie jeszcze jakieś scenariusze na uzyskanie pomocy, np. wyobrażasz sobie, że sobie podcinasz żyły, a ktoś nagle wchodzi do pokoju albo myślisz o tym, żeby coś sobie zrobić, ale coś w środku mówi, że nie warto i może lepiej udać się natychmiast do szpitala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobny problem, i wiem że myśli samobójcze potrafią doprowadzić do czegoś strasznego.

Te myśli towarzyszyły mi on młodych lat, w sumie od wieku dojrzewania. Te pierwsze zawody miłosne, problemy w szkole, nerwy i stres, rówieśnicy, wszystko to powodowało że człowiekowi odechciewało się żyć. Często mówiłem sobie że to już koniec, że coś sobie zrobię, ale chyba nigdy nie miałem odwagi. Później jeszcze doszła ta nerwica, i już miałem wrażenie że stoję na krawędzi, że już dłużej nie dam rady... Chodziłem po lekarzach, każdemu opisywałem moje objawy, a on w sumie to rozkładał ręce. Do tego jak mówiłem mojej narzeczonej o moich myślach samobójczych, to ona mówiła żebym jej nie wkurzał...

Nawet gdzieś za oknem wybrałem sobie drzewo na którym w przyszłości bym się powiesił....

Dopiero gdy byłem na którejś tam wizycie u psychiatry ,ona też weszła do gabinety,zrozumiała że mówiłem na serio...

Teraz gdy jest mi trochę lepiej, to jakoś te myśli odeszły, i mam nadzieję że bezpowrotnie. Wiem natomiast że tego typu myśli nie są oznakom jakiejś tam choroby psychicznej, ale sygnałem, wołaniem człowieka, że coś jest z nim nie tak, coś tak w środku go męczy, i nie daje normalnie żyć, a kwestia ,,granicy" jest tylko narzucona przez nas samych, sam się o tym przekonałem, bo gdy myślałem że jest już na prawdę źle, to życie mi pokazało, że może być jeszcze gorzej, i że to co myślałem że jest już moim maxiem, jest tylko kolejnym etapem bezsensu...

Tak że jak masz tego typu myśli, to radził bym ci szczerze porozmawiać z kimś, niekoniecznie ze specjalistą, ale nawet z kimś bliskim, to trochę cię rozładuje i da siłę do dalszej walki.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×