Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cześć, jestem K... i mam bardzo silną nerwicę....


kamien1526927156

Rekomendowane odpowiedzi

witam

nie szukam tutaj pomocy. nie traktuje tego forum jako alternatywy. traktuje go jako swoj dzienniczek. nie oczekuje wsparcia z waszej strony ani zrozumienia. chociaz to bedzie bardzo mile. moze nawet i troche pokrzepiajace. ludzi tkaich jak ja jest tutaj bardzo wielu. kazdy ma swoja historie, mniej lub bardziej wstrzasajaca. kazdy ma swoje oczekiwania do tego forum, czy od was. ja nie mam zadnych. nie mam tylko gdzie wylac swoich zali. nie licze na to, ze nawiaze tutaj przyjaznie. i wiele innych....

 

mam 31 lat. od dwoch lat jestem bez pracy. moj stan nie pozwala mi nawet na lepsze jej szukanie. cierpie na nerwice od dziecka. do tego doszly rozne fobie. do niedawna nie wiedzialam, ze to ma swoja jakas jednostke chorobowa. nawet nie wiedzialam, ze jestem chora.

 

przeszlam kilka zalaman nerwowych, w tym pierwsze w wieku 17lat. moja wychowawczyniu byla gwozdziem do trumny. zaczelam cpac w wieku 11lat. od 12 jestem calkiem czysta i nie mam nawet takich mysli, by szukac zapomnienia w dragach.

 

w moim zyciu wydarzylo sie wiele zla. i chyba za duzo jak dla mnie. nie wiem, czy jestem w stanie zatrzymac kolo w tak poznym wieku. bo im bardziej chce, im bardziej sie staram, zlosc, furia sa bardziej agresywne i wystepuja coraz czesciej.

 

wychowywalam sie w domu, w ktorym ojciec byl alkoholikiem. jest nadal mimo, ze nie pije. w domu , w ktorym awantury byly na porzadku dziennym. w ktorym agresja werbalna i niewerbalna byly norma. jako male dziecko nie bylam bita, dopiero w pozniejszym okresie, tak okolo 10tego roku zycia. mieszkalam w jednopokojowym mieszkanku bez kuchni. mieszkania na kupie. ale doskonale pamietam strach jaki mnie paralizowal, gdy ojciec nie wrocil an czas z pracy. balam sie potwornie. wiedzialam, ze znow beda krzyki, bicie.... ten strach jest do dnia dzisiejszego. boje sie pijakow. boje sie alkoholu....

 

w domu bylo pieklo, ale na podworku nie lepiej. ciagle mnie wyzywano, bito, opluwano. nawet najblizsze koelzanki podkladaly mi swinie i naigrywano sie ze mnie. nie raz spedzalam cale miesiace sama ze soba, na balkonie. wtedy zaczelam duzo czytac. i zaczelam wachac klej. to bylo lepsze niz wystawania na podworku i znoszenie szykan. jakos w wieku 13lat dostalam pierwszy raz ataku agresji. cos sie zmienilo we mnie. peklo. zaczelam sie bronic. zbudowalam wokol siebie mur i nie pozwalalam go dotknac nikomu. zaczelam oddawac kopniakiem na kopniaki. wyzwiskiem na wyzwisko. ta zlosc jaka we mnei anrastala powodowala, ze staje sie silniejsza. nie tylko fizycznie ale i psychicznie. zaczelam pewniej isc do przodu. wiedzialam, ze ludzie sie mnie boja. ale ta agresja powodowala, ze tracilam czesto kontrole nad swoim zachowaniem. zlamalam bratu reke. kolege chcialam pociac nozem. codziennie w glowie zabijalam ojca. stawailam mu sie, mimo ze wiedzialam, ze zaraz cos mi zrobi. chodzilam do meskiej szkoly. nikt mi nie byl w stanie podskoczyc. ta pewnosc siebie powodowala, ze nie myslalam nad skutkami. ze staje sie coraz mniej lubiana. w szkole bylam w deche rowniacha. dziewczyn 5 na krzyz i ... chlopakom imponowalam. ale w srodku dusilam mnooostwo emocji. te wszystkie lata upokozen jakie znosilam stawaly mi akzdego dnia przed oczyma i mowily- odegraj sie. wiec sie odgrywalam. na tyle na ile umialam. ale pewnego dnia czar prysnal. chlopak mnie zostawil, a w szkole zaczely sie problemy. wychowawczyni widzac moj slabosc, zaczela mnie gnebic. kazdego dnia. z tyg. na tydz. coraz abrdziej i abrdziej. obrazac przy kolegach, obrazac przy ich rodzicach.....wmawiac mi na akzdym kroku, ze ejstem beznadziejna, glupia, tepa... ze ejstem neiukiem... pewnego dnia sie zalamalam. drugi raz przeszlam zalamanie enrwowe. przestalam chodzic do szkoly. w dodatku zaczelam chorowac i grozil mi dlugi pobyt w szpitalu. i nie zdalam mimo, ze w 2 miesiace zaliczylam 3 miesieczny okres mojej nieobecnosci.

miesiac pozniej uslyszalam od znajomych, ze jestem nikim. zaczelam ponownie bac sie ludzi. do tego doszlo, to ze bylam coraz bardziej uzalezniona od cpania i alkoholu. pilam na umur. co mialam pod reka to palilam. cale wakacje. powrot do domu okazal sie szokiem. juz nie mailam znjaomych. juz nie mialam nikogo. znow wszystko robilam w 4 scianach. zaczelam panicznie bac sie wychodzic z domu. balam sie odrzucenia i krytyki. kolejny chlopak mnie zostawil. potem kolejny i kolejny. pewnego dnia zamknelam sie z domu i wychodzilam tyle co do skzoly. potem do pracy. kazde wyjscie bylo stresujace. ciagle ktos mnie za cos krytykowal- a ze nei cche dac sciagnac, a ze dostalam 5tke, a ze nie dalam lapowki dla nauczyciala... a w pracy, ze ejstem brzydka, ze nie mam ubran... najgorsze co wtedy uslyszalam to to, ze wygladam jak trup. blada i brzydka.... to mnie dobilo....

nie chcialam juz chodzic do rpacy, ale musialam. mialam dom na utryzmaniu- brata i mame. ojca wyplata szla na rachunki i dlugi....

wiec chodzilam ze spuszczona glowa. staralam sie nie sluchac tego co o mnie mowia. staralam sie nie nawiazywac blizszych relacji poza kolezankami z grupy.... i zawsze bylam dla kogos, kto mnie potrzebowal. na mnei zawsze mzona bylo liczyc.

otem poznalam chlopaka. bylismy ze soba 6lat... ale to byl zly zwiazek. nie chcialam od niego odejsc mimo, ze mnie bil, doprowadzal do szlau, ze deptal moja godnosc, ze wykanczal psychicznie... a ja rpzy nim stawalam sie potworem. agresja brala gore nad umyslem.... kazda obelga pod moim adresem powodowala taaaaki wzrost adrenaliny, ze zapanowanie and tym bylo niemozliwe... a potem nestepowala apatia. stan, w ktory nie potrafilam myslec pozytywnie. wciaz walkowalam jaka to aj glupia, brzydka, ze nikt mnie nie lubi, ze akzdy cche mnei skrzywdzic... do takiego stopnia to walkowalam, ze w to uwierzylam. i wierze nadal. stalam sie zaborcza, bardzoz azdrosna. juz nie tylko o kobiety, ale i kolegow.... tak bardzo balam sie odrzucenia, ze uwierzylam, ze tylko agresja ejst w stanie tmeu zapobiec. dzis ze soba nie ejstesmy. ma zone. lepsza ode mnie. bardzo ja kocha. zostawil mnie dla niej. ladniejsza, wyksztalcona i z praca. nie umiem przejsc and tym do porzadku dziennego. czuje sie gorsza od innych. brzydsza, tepa, niedouczona.... strach przed ludzmi jest jeszcze wiekszy.... wszyscy mnie zawsze w mniejszy lub wiekszy sposob skrzywdzili. ja odplacalam im sie tym samym.

 

wyjechalam do warszawy. mieszkalam z chlopakiem i jego bratem. to co tam przeszlam.... jest nie do opisania. czulam sie abrdzos amotna. nie znalam maista. nikogo nie znalam. nie moglam sie tam odnalezc. nie mialam wsparcia. nie moglam znalezc pracy. koncyzly mi sie pieniadze. nagle chlopak twierdzi, ze mam sie wyprowadzic bo mnie juz nie chce. balam sie wrocic do domu. zabralam stamtad wszystkie swoje rzeczy.... wiec jak mialam wrocic do domu, z ktorego ucieklam?? mialam wrocic do domu, gdzie ojciec leje mnie jak sa? ze stosuje wraz z amtka wobec mnie terror psychiczny?? ... tka wiec zalamalam sie.... znalalzlam prace.... szukalam pomocy.... zaczelo sie pranie mozgu. agresja w stosunku do mnie.... wyzywanie mnie nawet w sklepie. obrazanie mojej rodziny. nieliczenie sie ze mna w zadnym temacie dotyczacym mieszkania. oddawalam wszystkie swoje pieniadze... balam sie ich i balam sie wrocic do domu. trafilam do psychologa z zalamaniem nerwowym. stmatd do psychiatry po skierowanie na leczenie na OZ. nie bylam w stanie myslec, robic cokolwiek. prawie nie jadlam. prawie nie wychodzilam z domu. sikalam do lozka jak nie mialam sily wstac... i te ciagle wrzaski and moja glowa!!! ze sz... ze k..., ze pier.... ze psychicznie chora.... ze jestem suka i mam im sluzyc. musialam jezdzic w pole do ich rodziny i tam znosic kolejne szykany... balam sie o siebie i balam sie ich i balam sie wrocic do domu. tak bardzo sei wstydzilam. w dodatku wiara, ze moze jak sie poprawie, to wszystko sie ulozy. wiec zasuwalam w tym polu... potem wyejchalam z jednym z nich do danii.... namowil mnie. ze to szansa dla mnie, ze w ten sposob oddam im dlugi... wmowili mi, ze mam wobec nich kilka tys dlugow... ze mam je oddac ianczej wszyscy sie dowiedza, ze chodzilam do psychologa, ze bylam u psychaitrow (az 3) ... ze upublicznia moaj akrte choroby itp... wiec pojechalam. musialam dalej sluzyc... troche sie ustatkowalo. bylo rpzyjemnie... ale frustarcje ze znalezieniem rpacy byly odbijane na mnie... mnie meczylo wszystko. chcialam wracac do domu. do rodzicow. do rpzyajciol. ale udalo mi sie znalezc prace w irlandii. wrocilismy do polski przepakowac torby i zorbic zapasy.... oddalam wszystkie zarobione pieniadze wierzac,z e do tej irlandii pojedziemy. wszystko rpzecie zbylo zalatwione. obgadane.... w dniu wyjazdu znalazlam sie w lesie ze swoimi ubraniami i bez pieneidzy. wyrzucili mnie jak smiecia. dostalam strasznego napadu paniki. histerii. nie wiedzialm co mam robic. nastarszylam ich policja. jakis pan zabrla mnie na komisariat. skaldalam zeznania. zaczyli torpedowac telefonami, smsami... cala moaj rodzine...

i wrocilam do domu. smsy sie nie konczyly... zeznania wycofalam... ale booool jaki pozostal nie do opisania. siedzialam w domu 2 tyg i wstydzilam sie wyjsc. nie bylam w stanie normalnie funkcjonowac. plakalam dzien i noc. bylam sobie sama winna.... ale bylam nieco ocniejsza. wkoncu kilka miesiecy chodzilam na spotkania z psychologiem i an rozmowy z psychiatrami. na OZ nie trafilam- na szczescie. ale lęk jest coraz silniejszy.

boje sie ludzi. nikomu nie ufam. nikomu nie wierze. wciaz w glowie mam, ze akzdy chce mnie tlyko skrzywdzic. wykorzystac. mam chlopaka od 1,5 roku. mialam. nie chce mnie. wiele zlego sie wydaryzlomiedzy nami. jest lakoholikiem. od 10miesiecy nie pije i jest trzezwy. wczesniej byl agresywny w stosunku do mnie. ja sie anuczylam panowac nad emocjami. wierzylam, ze jak rzestanie pic to wszystko bedzie dobrze meidzy nami. przestal pic w dniu smierci jego mamy. ale stal sie obcy dla mnie. wczesniej mnie zdradzil. nie, ze spal z jakas ale sprzedal moje bolaczki obcej mi osobie. ze zrobil ze mnie biedaczke w oczach swojej rodziny. flirtowal na portalu randkowym i sie umowil na randke. a ja nie umiem tego przebolec. od tamtej pory czuje sie znowu gorsza, brzydsza, niekochana. zla. moje nerwy zaczely puszczac. terapia zaczynala isc na marne. dziura robila sie coraz wieksza. az doszlo do tego, ze hamulce puscily. mialam ochote go zabic, bo zerwal ze mna. wczesniej mnie odpychal, odtracal, bawil sie moimi uczuciami. bawil sie mna. mowilam,z e to boli, ze nie moge juz panowac nad tym. zaczely sie histerie moje. do tego doszla obsesja, ze mnie zdradza.... ostatnio powiedzial, z emnie nie chce bo ejstem neizrownowazona psychicznie. i znow uwierzylam. siedze w domu i ponizam sie. wkrecilam sie w kolejna obsesje, ze nigdy nie wyjde za maz. ze nikt mnie nigdy nie pokocha. ze jestem taaaaak zla i odrazajaca!! nerwy mi puscily. byly agresywna w stosunku do niego. obrazilam go wielokrotnie. kompeltnie nad soba nie panowalam. nie umialam zatrzymac sie.

bardzo cierpie. nawet nie dla tego, ze on mnie nie chce, ale dla tego, ze nikt mnie nie chce bo jestem zla i psychicznie chora. boje sie, ze wyladuje w psychiatryku i juz nigdy stamtad nie wyjde.

 

mam bardzo silna nerwice, zaburzenia osobowosci, urojenia, fobie spoleczna, cierpie na ptworna zazdrosc- juz tego nie umiem kontrolowac....

 

czuje, ze trace kontrole nad calym swoim zyciem. wyobrazam sobie wszystko w czarnych kolorach...

 

w dodatku mam depresyjne stany. nie moge znalezc pracy. jak juz ktos mnie zaprosi, to slysze, ze ejstem brzydka, ze mam neiodpowiednie kwalifikacje, albo, ze jestem za stara....albo ze mam za wysokie kwalifikacje. nie jeste brzydka. tak mowia moi rpzyjaciele. i nie jestem nieinteligentna. ale obawiam sie, ze nawet jesli znajde prace, to w niej nie wytrzymam. wkurzaja mnie ludzie. wkurza mnie ich beztroska. chyba starcilam juz poczucie humoru....

 

bardzo szybko sie denerwuje. w zasadzie to juz z byle powodu. kazdy mowi- wyluzuj, ale ja nie umiem.... wszystko odbieram zbyt doslownie i zbyt osobiscie. chcialabym smiac sie. cieszyc zyciem....

 

bylam osttanio u psychiatry. wypisal leki i... tyle. nie wykupilam ich. nie takiej pomocy oczekiwalam. powiedzial, ze moj stan nie nadaje sie do szpitala na terapie calodobowa, a na terapie dzienna nie ma miejsc, poza tym mam wziac leki i rpyzjsc do kontroli. proponowal terapie indywidualna, ale za kase. kretyn.

 

jestem w tak kiepskim stanie, ze albo zabije siebie, albo kogos. ten depresyjny stan doprowadza mnie do szalu. nie ejstem w stanie trzezwo myslec.... szczerze mowiac, to nie mam ochoty lazic po psychologach i w kolko klepac jedno i to samo.... nie pomaga mi to. chcialabym zapomniec.... czekac na wizyte u psychologa po 2-3 tyg zanim skonczy sesje i powie, ze mam nerwice i zaburzenia osobowosci... ze na terapie. a terapie? hmmm moze w przyszlym roku.... nie chce tak!!! ja teraz potrzebuje pomocy a nie za rok.... boje sie, ze sie wykoncze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to masz problem, a najlepszym rozwiązaniem jego jest niestety uświadomienie sobie pewnej rzeczy, jeżeli sama nie zaczniesz uzupełniać swojej osobowości o te brakujące rzeczy, całe życie stracisz nad biadoleniem i użalaniem nad sobą, czego ci brakuje najbardziej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamien,

Witaj ,mam nadzieje ,że jednak znajdziesz na tym forum kilka z wymienionych nie szukanych przez Ciebie zjawisk .

Jestem pewien ,że znajdziesz tu zrozumienie i osoby z podobnymi przeżyciami .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×