Skocz do zawartości
Nerwica.com

życie pod kloszem


Gość Dejv

Rekomendowane odpowiedzi

hej. Szczerze nie mam pojęcia od czego zacząć... Dzień w dzień szukam rozwiązania mojego problemu , ale utkwiłem w błędnym kole bo nawet nie wiem na czym mój problem polega.

 

Od małego byłem osobą niezwykle samodzielną ,nigdy nie sprawiałem najmniejszego problemu rodzicą. Cichy ,spokojny , indywidualista i zarazem mający duże poczucie humoru.W wieku kilku lat rodzice stwierdzili ze jestem uzdolniony technicznie, pojazdy które robiłem z lego wprawiały w osłupienie... Schody zaczęły się gdy w wieku 6 lat zacząłem krzywo chodzić(stopy skrzywione do środka), gdy tylko nadażyła się okazja , tzn miałem odruch krzywego chodzenia ,a w pobliżu byli jacyś znajomi ludzie , padały z ust rodziców teksty typu " dawid jak chodzisz ?!", "nogi prosto! ".. specjalnie by mnie przed innymi skarcić. I tym sposobem zakończył sie jedyny szczęśliwy etap w moim życiu.

 

Zaczęła się szkoła , nawet dzieci potrafią wyczuć osobe zakompleksioną , będącą na poboczu i dać mu jeszcze bardziej w kość . No więc wracałem co kilka dni z płaczem do domu.. Jako introwertyk nie miałem problemów z nauką , w pierwszej klasie podstawówki rodzice byli wezwani do szkoły, z racji, że przewyższałem rówieśników z matematyki... ale od tamtego czasu aż po dzień dzisiejszy każda pochwała to dla mnie nóż w plecy. Nie wierzyłem w żadne dobre słowo skierowane pod moim kątem .

 

W wieku 9 lat przeprowadzka do Polski, nowe środowisko ... i łupież . Genialnie . Zamknąłem się jeszcze bardziej w sobie i poczułem ogromny dyskomfort wśród ludzi, co przeszło potem chyba w nieśmiałość. Żeby się dowartościować choć troche, osiągałem średnie powyżej 5.3 aż do ukończenia gimnazjum. Cierpiałem ,chciałem być wśród ludzi ,ale nie potrafiłem i dalej nie potrafie , byłem cały czas pospinany.

 

 

Na początku szkoły średniej miałem pierwszą dziewczyne ( wiem,wiem śmieszne). Zbyt mi na niej zależało , jednocześnie nie mając poczucia własnej wartości ,więc no finał chyba rysuje się oczywisty .. po miesiącu był koniec. Chciałem zmienić swoje życie , poniekąd się zmieniło ... dostałem trądziku (a ponoć leżącego się nie kopie.. ). Żyletka poszła w ruch.. ale żyje więc się chyba nie udało.

Byłem u psychologa , ale oczywiście blokada mózgu nie pozwalała powiedzieć co czuje, więc zrezygnowałem.

 

Przestałem się uczyć w liceum co pogorszyło jeszcze bardziej moje samopoczucie... Na dzień dzisiejszy studiuje w Krakowie, ale chyba juz niedługo, stan umysłu nie pozwala.

 

Przez ostatnie 4 lata czuje się gdybym w jakimś półśnie był , uczucie otępienia i zawroty głowy, pustka i nieklarowne myśli. Nie myśle negatywnie , poprostu w głowie mam taki "helikopter" . Kombinując stworzyłem sposoby na to by wychodzić z tej zamuły i poczuć sie dobrze, choć są coraz mniej skuteczne:

 

-skrajne wyczerpanie

- bardzo szybkie działanie

- skupianie się na świecie zewnętrznym , tzn opisywanie po cichu słowami co widze

- niedopuszczanie jakiejkolwiek myśli do siebie ( medytacja)

- udawanie że mam wysokie poczucie wartości , tzn chodze wyprostowany , głowa do góry , zajmuje 10m3 swoją osobą.

 

Kiedy sposób zadziałał , przebudzałem się , nie musiałem nikogo udawać ,brak lęków, chodzby przez kilka godzin, potrafie wtedy rozmawiac ze wszystkimi , być duszą towarzyską i mam dostęp do swojej inteligencji ale "helikopter bardzo szybko wraca"..

 

 

Życie ucieka mi przed nosem ...

Próbuje przez dzisiejszą noc deprywacji snu , może coś zdziała.

hmm ktoś coś zrozumiał z tego co napisałem :) ?

Z góry dzięki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×