Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to jeszcze nerwica, czy już powinnam iść do lekarza?


robertina

Rekomendowane odpowiedzi

No jak ktoś chce się czepiać słówek to może się czepiać, ale żadne leczenie bez chęci i współpracy pacjenta, w ŻADNYM przypadku nie pójdzie, nie ważne o jakiej chorobie mówimy, jakiej natury, czy stricte somatycznej (np. niewydolność serca - nie stosując reżimu płynowego szybko się pożegnamy z tym światem a żaden lekarz nie będzie stał nad takim pacjentem i pilnował czy wypija mniej niż 1,5l płynu na dobę) czy psychicznej. 
Można chcieć i nie być na pewnym etapie w stanie, ale u autorki trwa to co najmniej 2 lata i ma coraz to nowe wymówki na coraz to nowe czynności (wystarczy przeanalizować jej wpisy od początku bytności na forum), nikt jej tu nie sugerował, że ma nagle zacząć ogarniać dziesięć rzeczy równocześnie, ale jeśli ktoś odmawia minimum z minimum, to cóż, jego decyzja. 
Niestety, ale jeśli pacjent nie chce współpracować i nie ma woli wzięcia odpowiedzialności za swój stan - współczesna medycyna jest bezradna, żaden specjalista niczego za pacjenta nie zrobi, nie machnie też magiczną różdżką.

 

@Mic43 jakbym miała tak skakać i głaskać wszystkich to dzisiaj byłabym już pewnie po pogrzebie dziewczyny, którą w marcu wysłałam wbrew jej woli do szpitala, bo wszystkim naokoło opowiadała ile to nie zjada, a jakoś BMI 10 w wieku 18 lat tego nie pokazywało, jedyne co pokazywało to to, że kłamie. Czy mnie za to nienawidzi? Nie wiem, nie pytałam, ale przynajmniej żyje i funkcjonuje normalnie, z tym, że ważąc 18kg więcej niż ważyła w marcu. Chcesz sobie głaskać czyjąś chorobę to głaskaj, ja nie będę przytakiwać czyimś chorobowym przekonaniom, bo jedyne do czego to prowadzi, to do pogłębiania choroby.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale nie piszcie w takim tonie. Ja rozumiem, że @robertina nic ze sobą nie robi. I to jest oczywiście złe. Bo z tego co doczytałam (a nie czytałam wszystkiego), to nie chodzi do lekarzy? 

Mam w rodzinie taką osobę, inna choroba, ale mniejsza o to. Od wielu lat nie wyszła nawet na balkon. Jednak zdarzył się cud i po ostatniej hospitalizacji wychodzi na spacery. WIecie, to może nie być dla was czymś wielkim, ale dla mnie i reszty rodziny jest. Czuje się lepiej. Dostała inne leki. Ja się tak bardzo z tego cieszę. Chcę żeby to trwało jak najdłużej. W jej przypadku wszystko zależało od leków. A jak jest w przypadku @robertina to nie wiem.

Bolą ją stawy.... możliwe, że z braku ruchu. ale dla mnie jedyną radą jest KOBIETO IDŹ DO LEKARZA. Może on Ci uświadomi, co powinnaś zrobić. Bo my tu gadu gadu, a nic widocznie z tego nie wynika.

 

Tak jak pisałam, nie czytałam wszystkiego. Może to zrobię i więcej się wypowiem, bo nie chcę gadać głupio.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Verinia napisał(a):

Jezeli ktos do mnie w trakcie depresji użyje sformułowania - Zacznij coś robić, małymi krokami. Będzie Ci lepiej po spacerze. Umów się na randkę. Wyjdź z domu. 

 

To ja odpowiadam

 

- nie wiesz jak jest w mojej głowie, nie wiesz jak depresja odbiera wszystkie siły fizyczne i psychiczne. Jest to nieustanny ból. Mogę się śmiać i rozmawiać, ale wiedz, że cierpię. Uciekam od ludzi. Jestem sama w pokoju. Ściągam maskę radosnej osoby i trwam. Sama ze swoimi demonami. Choroba mnie niszczy. Nie będzie normalnie. 

A jednak są osoby, ktore wychodzą z depresji, nawet cięzkiej, to jak to wytłumaczysz? Wiesz, kiedy to sie dzieje? Kiedy człowiek weźmie odpowiedzialność, (albo chociaz sprubuje wziąć) za swoj stan, swoje zycie, takze za swoją chorobę. I nie mowię, ze to sie zadzieje, ot tak, w jeden dzien czy po jednej sesji na terapii. Ale da się. I to jest owo światelko w tunelu i nadzieja na zmianę.  Ale wybor nalezy do danej osoby, czy chce sie z choroba mierzyc czy jej sie poddac. 

I, naprawde, wiem o czym piszę, epizody depresyjne to część mojego zycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Verinia napisał(a):

Bolą ją stawy.... możliwe, że z braku ruchu. ale dla mnie jedyną radą jest KOBIETO IDŹ DO LEKARZA. Może on Ci uświadomi, co powinnaś zrobić. Bo my tu gadu gadu, a nic widocznie z tego nie wynika.

Tylko że każdy normalny człowiek pójdzie do lekarza jak coś go boli. Autorka nie, bo nie wychodzi z domu. A za miesiąc założy kolejny temat co to jej nie dolega i co ma zrobić. Po co to pisanie skoro nie wyjdzie z domu do lekarza nie mówiąc o wyjściu na badania? Żeby zdiagnozować stawy wymaga to co najmniej wyjścia na badania laboratoryjne. Możecie sobie pisać i 30x a autorka i tak tego nie zrobi.
 

 

9 minut temu, którędy_do_lasu napisał(a):

Kiedy człowiek weźmie odpowiedzialność, (albo chociaz sprubuje wziąć) za swoj stan, swoje zycie, takze za swoją chorobę. I nie mowię, ze to sie zadzieje, ot tak, w jeden dzien czy po jednej sesji na terapii.

Dokładnie. Zrozumienie, że za swój stan odpowiadam tylko i wyłącznie ja, nie okoliczności zewnętrzne, nie inni ludzie, specjaliści, jest pierwszym krokiem to zmiany swojego stanu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Była taka dziewczyna z CHAdem w szpitalu i miała okres depresyjny. Nie wychodziła z łóżka, nie myła się. Psychiatra już długo zmieniała jej leki, ale mną nadal nie wstawała. Lekarka powiedziała, że musi dać coś z siebie. Spacerować, chodzić na zajęcia, rozmawiać z pacjentkami. Zmuszać się do czynności, bo jak powiedziała... Leki to nie wszystko. Musi sama zawalczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Catriona @którędy_do_lasu piszcie sobie co tam chcecie, mam, wrażenie jakbyście w ogóle nie rozumieli o co chodzi w temacie, jakbyście przemykali po powierzchni, nie chcieli się jakoś intelektualnie wysilić, a jedynie powtarzać utarte banały. 

Wiem, że choćbym udowodnił moją rację z matematyczną precyzją, to i tak nie będzie to miało znaczenia. To mega frustrujące (ale znane mi z życia w realu - po prostu większość ludzi nie myśli kategoriami nauk ścisłych), dlatego ja już kończę wymianę zdań w tym wątku, zanim się całkiem odpalę i to na darmo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mic43 napisał(a):

@Catriona @którędy_do_lasu piszcie sobie co tam chcecie, mam, wrażenie jakbyście w ogóle nie rozumieli o co chodzi w temacie, jakbyście przemykali po powierzchni, nie chcieli się jakoś intelektualnie wysilić, a jedynie powtarzać utarte banały. 

Wiem, że choćbym udowodnił moją rację z matematyczną precyzją, to i tak nie będzie to miało znaczenia. To mega frustrujące (ale znane mi z życia w realu - po prostu większość ludzi nie myśli kategoriami nauk ścisłych), dlatego ja już kończę wymianę zdań w tym wątku, zanim się całkiem odpalę i to na darmo. 

Bo błędnie zakładasz że istnieje jakaś racja w przypadku rzeczy subiektywnych. Dlatego nie da się udowodnić jej. Ile ludzi tyle opinii, poglądów. Czy nie tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Dalila_ napisał(a):

Bo błędnie zakładasz że istnieje jakaś racja w przypadku rzeczy subiektywnych. Dlatego nie da się udowodnić jej. Ile ludzi tyle opinii, poglądów. Czy nie tak?

Tylko, że nie wszystko jest subiektywne. Najbardziej skrajnie, prawdy matematyczne nie są subiektywne. Logika klasyczna nie jest subiektywna. Tak samo jest z metytoryczną dyskusją i argumentacją, która musi spełniać pewne obiektywne rygory. 

Jeśli ktoś twierdzi, że inna osoba czegoś "nie chce", to ciężar dowodu takiego faktu leży po jego stronie. Jeśli ktoś twierdzi, przykładowo, że wszystkie kaczki są zielone, to on musi podać dowód tego faktu - a jeśli ja twierdzę, że nie ma takiej pewności, to nie muszę tego udowadniać, jest to zdanie obiektywnie prawdziwe, do momentu, gdy druga strona nie potwierdzi swojego twierdzenia. To nie jest jakiś mój wymysł -  https://pl.wikipedia.org/wiki/Popperyzm. To jest niesamowite, że uczą w szkołach totalnego, nieprzydatnego gówna (jak budowa kutasa słonia, czy tego gdzie się wydobywa w Polsce jakieś gówno), a nie tego, jak działa nowoczesna nauka. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Dalila_ napisał(a):

A wiecie co, możliwe że uleczyć może czas. Ja depresję jak zlicze miałam 5 lat przeszlo, dopiero pod koniec tego czasu odpuszczala. Ale to była moja depresja więc nie wyglądała tak jak u niej. Ile to trwa autorko ?

 

25 lat, od 4 roku życia. Nic się przez ten czas nie zmieniło, czasem są lepsze okresy, czasem gorsze, ale mniej-więcej jest tak samo. Zaczęło się od traumy, ale fobia, która jest bazą tej nerwicy, była obecna już wcześniej, w zasadzie od zawsze. Ale, bez nerwicy jakoś ją ogarniałam, teraz nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Mic43 napisał(a):

Tylko, że nie wszystko jest subiektywne. Najbardziej skrajnie, prawdy matematyczne nie są subiektywne. Logika klasyczna nie jest subiektywna. Tak samo jest z metytoryczną dyskusją i argumentacją, która musi spełniać pewne obiektywne rygory. 

Jeśli ktoś twierdzi, że inna osoba czegoś "nie chce", to ciężar dowodu takiego faktu leży po jego stronie. Jeśli ktoś twierdzi, przykładowo, że wszystkie kaczki są zielone, to on musi podać dowód tego faktu - a jeśli ja twierdzę, że nie ma takiej pewności, to nie muszę tego udowadniać, jest to zdanie obiektywnie prawdziwe, do momentu, gdy druga strona nie potwierdzi swojego twierdzenia. To nie jest jakiś mój wymysł -  https://pl.wikipedia.org/wiki/Popperyzm. To jest niesamowite, że uczą w szkołach totalnego, nieprzydatnego gówna (jak budowa kutasa słonia, czy tego gdzie się wydobywa w Polsce jakieś gówno), a nie tego, jak działa nowoczesna nauka. 

Obiektywna prawda często jest g. warta. Bo zawsze będą osoby które mają inne myślenie i uważają za prawdę, jak antyszczepionkowcy, plaskoziemcy. Właściwie chodziło mi o 2 rzeczy. To czy chce czy nie chce nie może być roztrzygniete bez udziału robertina. A pojęcie 'racji' musiałoby być czymś uniwersalnym żeby to udowadniac🤔 w sensie nie jest to do zrobienia, bo taki dowod musiałby być uznany przez wszystkich? A to nie nastąpilo jak dotąd. Nie wiem co to filozofia ale lubię się zastanawiac. Nawet ciężko mi sobie wyobrazić że istnieje narzędzie do rozsądzania. Bo weźmy na to że ja stwierdza sobie że wszystko jest iluzją i nie istnieje. I co? 

2 minuty temu, robertina napisał(a):

 

25 lat, od 4 roku życia. Nic się przez ten czas nie zmieniło, czasem są lepsze okresy, czasem gorsze, ale mniej-więcej jest tak samo. Zaczęło się od traumy, ale fobia, która jest bazą tej nerwicy, była obecna już wcześniej, w zasadzie od zawsze. Ale, bez nerwicy jakoś ją ogarniałam, teraz nie.

I naprawdę nie poznałaś osoby która Cię wesprze w zmianie :C straszne, przykro mi, faktycznie wyjście z takiego stanu musi być bardzo trudne samemu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Dalila_ napisał(a):

 

I naprawdę nie poznałaś osoby która Cię wesprze w zmianie :C straszne, przykro mi, faktycznie wyjście z takiego stanu musi być bardzo trudne samemu

 

Kiedy byłam dzieckiem i mama szukała dla mnie pomocy, powiedziano jej, że wyrosnę z nerwicy a potem, że to ADHD a nie nerwica. Oczywiście, leczenie na ADHD nic nie dało, tylko dołożyło mi gorszej traumy (choć rozumiem, dlaczego dano mi taką diagnozę, bo rzeczywiście ciężko mi się ogarnąć tyle, że u mnie to wynika z lęku, który specjaliści konsekwentnie ignorowali), dopiero, kiedy w wieku 10 lat przestałam wychodzić z domu i prawie zawaliłam szkołę, trafiliśmy na psychologa, który wykluczył ADHD (znalezienie go zajęło nam dwa lata), ale wydaje mi się, że nie umiał mi pomóc. Od tamtej pory zmieniałam psychologów kilka razy, ale odnoszę wrażenie, że skupiali się na skutkach a nie przyczynach. Bardziej ich interesowało gadanie ze mną o tym, że mnie dzieci w szkole nie lubiły, zamiast zrozumieć, że nie lubiły mnie przez ataki lęku, jakie miałam na ich oczach. Dopiero chyba moja obecna terapeutka jest kompetentna, ale mamy do przepracowania 10 razy więcej, niż kiedyś, plus dodatkową, silną traumę, jaką przeżyłam 7 lat temu a przed którą uciekłam w silne psychogenne objawy jelitowe podobne do IBD (dosłownie lekarze mnie na nie leczyli, zanim wyszło, że to wynik traumy). I mamy dwie traumy do pracy i jeszcze lata schematów do obalenia. To podobno zajmie wiele czasu... ale niestety go nie mam. Już niedługo będę za stara na założenie rodziny, na edukację już jestem za stara i pewnie skończę gdzieś w magazynie z maturą na 95%. Więc, trudna to jest sprawa i jak mi mówią, że mam się ruszyć... ja nie mam siły a zmuszanie się to kolejny stres. I potem ta czynność, do której się zmuszałam jest już dla mnie traumatyczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×