Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co jak ty okazujesz się osobą nie w porządku?


katia010

Rekomendowane odpowiedzi

27 minut temu, 123she napisał(a):

Też mam takie doświadczenie, że terapeutka mnie zostawiła z dnia na dzień samą po 4 latach.

Podaj namiary, żeby było wiadomo kogoś unikać. Ludzie, co z Wami? Nie macie jakiegoś poczucia godności? Za coś takiego powinno być odebrania prawa do wykonywania zawodu, chyba że miała super hiper ważny powód. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale czego to wymagać, rodzina potrafi traktować nie ludzko A co dopiero obcy ludzie. Takie jest zycie

Teraz, Mic43 napisał(a):

Podaj namiary, żeby było wiadomo kogoś unikać. Ludzie, co z Wami? Nie macie jakiegoś poczucia godności? Za coś takiego powinno być odebrania prawa do wykonywania zawodu, chyba że miała super hiper ważny powód. 

Ale jeśli wg prawa nie wiąże ich podawanie powodu to jak można im odebrać to prawo nie da się:/

A Ty chodziłes na terapię?

Mnie po neurologii jednej i drugiej wypisali że jestem zdrowa i elo. Dopiero po kolejnym podejściu u lekarza co skierował na drugi, powiedzial że w takich przypadkach kierują-ten szpital- do psychiatry x i dał numer. No nie kierują. Na tamtym etapie nie było opcji żebym się sama miała domyślić że to od psychiki!

Bliżej do chorób pnia mózgu było niż psychiki mozgu -.-

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Dalja napisał(a):

Ale jeśli wg prawa nie wiąże ich podawanie powodu to jak można im odebrać to prawo nie da się:/

Przecież prawo się stanowi, nie pochodzi od boga. Ulega zmianom, a zmiany są oddolne. Pisząc, że powinno się odebrać prawo do wykonywania zawodu mówię o tym jak prawo powinno być skonstruowane w tym przypadku, a nie jakie jest obecnie. 

Tak, chodziłem wiele lat i nadal chodzę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Mic43 napisał(a):

Przecież prawo się stanowi, nie pochodzi od boga. Ulega zmianom, a zmiany są oddolne. Pisząc, że powinno się odebrać prawo do wykonywania zawodu mówię o tym jak prawo powinno być skonstruowane w tym przypadku, a nie jakie jest obecnie. 

Tak, chodziłem wiele lat i nadal chodzę. 

Ach, rozumiem. No to masz rację 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mic43 napisał(a):

Podaj namiary, żeby było wiadomo kogoś unikać. Ludzie, co z Wami? Nie macie jakiegoś poczucia godności? Za coś takiego powinno być odebrania prawa do wykonywania zawodu, chyba że miała super hiper ważny powód. 

Zawód psychoterapeuty nie jest póki co usankcjonowany prawnie więc odpowiedzialność terapeutów w przypadku błędów podejrzewam, że jest żadna. To nie jest tak jak w przypadku lekarzy, że odpowiada się za błędy w sztuce medycznej. 

Znalazłam w jednym artykule zasady zakończenia terapii i m.in.:"

Jest dobrze ugruntowaną tradycją, że od początku podjęcia leczenia lekarz (i terapeuta) jest prawnie oraz etycznie odpowiedzialny za proces terapii dopóki leczenie nie zostanie prawidłowo zakończone za obopólną zgodą; pacjent nie zrezygnuje z terapii lub lekarz nie wycofa się z odpowiednim okresem wypowiedzenia, albo nie zapewni ciągłości opieki nad pacjentem przez innego terapeutę. W przeciwnym wypadku naraża się na zarzuty porzucenia pacjenta. Zakończenie leczenia jest procesem o wiele bardziej skomplikowanym niż relacja między usługodawcą a klientem i wymaga szczególnej ostrożności i rozwagi ze strony lekarza. Przepisy prawne regulujące relację lekarz−pacjent niewątpliwie nie są w stanie opisać możliwej liczby trudnych sytuacji i to na lekarzu będzie ciążyć obowiązek zapewnienia właściwej opieki.

Błędem zaniechania będzie przerwanie leczenia w postaci jednostronnego zerwania relacji lekarz−pacjent przez lekarza bez uzasadnionego wypowiedzenia lub bez zapewnienia alternatywnej opieki i w momencie, gdy zachodzi konieczność kontynuowania leczenia"

"Nie rekomenduje się zakończenia leczenia w sytuacji, gdy u pacjenta pojawiły się myśli lub tendencje samobójcze albo gdy terapeuta ocenia, że pacjent może stanowić zagrożenie dla innych. Nagłe przerwanie leczenia w takich okolicznościach będzie mieć prawdopodobnie negatywny skutek. Od strony prawnej będzie to prawdopodobnie rozpoznane jako wycofanie się z użycia własnych kompetencji w sytuacji, w której są one najbardziej potrzebne. Właściwym będzie prowadzenie terapii do momentu, gdy lekarz upewni się o możliwości skorzystania przez pacjenta z terapii alternatywnej. Nawet w przypadku nieplanowego lub awaryjnego zamknięcia praktyki pozostaje obowiązek zapewnienia jak najlepszej opieki nad pacjentami."

 

Także ewidentnie porzucenie przez terapeutę bez podania powodu czy wskazania osoby u której można kontynuować terapię jest błędem. Tak samo jak zakończenie terapii w przypadku myśli "s". No ale wracając do punktu wyjścia: nie ma ustawy o zawodzie psychoterapeuty to pewnie ciężko by było pociągnąć kogoś do odpowiedzialności nawet jakby się chciało.

"Powody, dla których terapeuta nie może dalej prowadzić leczenia, powinny zostać omówione z pacjentem w sposób, który będzie dla niego zrozumiały i czytelny oraz pozwalający pacjentowi na zachowanie dla siebie szacunku."

Jeszcze ten fragment ominęłam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, od lat nie ma ustawy o zawodzie terapeuty, więc wiadomo że odpowiedzialność prawna jest żadna. Głosujmy dalej na po-PiS to nigdy nic się nie zmieni. 

To co napisałem tyczyło się tego jak prawo powinno wyglądać, lub tego, co jest w mojej opinii moralne i właściwe. To jest niesamowite, że ludzie w tym kraju dają się traktować jak przedmioty. 

Edytowane przez Mic43

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, bei napisał(a):

Ona pewnie to przepracowała ze swoim supervisor, ty nie miałeś pewnie okazji z nikim tego przepracować.

Nie miałem okazji, ale też nie miałem potrzeby.

 

5 godzin temu, bei napisał(a):

Mam wrażenie, że to wszystko i tak mogłoby być za mało i nie zapobiegłoby poczuciu porzucenia.

Nie zapobiegłoby, ale nie mam problemu z poczuciem porzucenia. Trudno, żebym nie czuł się po czymś takim w jakiś sposób porzucony. Ale też nie uważam takiego porzucenia za koniec świata. Gorsze tragedie mnie w życiu spotykały i przeżyłem. Generalnie lepiej lub gorzej, ale radzę sobie z takimi emocjami. Jesteśmy wszyscy dorośli.

 

4 godziny temu, Dalja napisał(a):

wustaw jej opinię, przecież to anonimowe.

Nie chodzi o anonimowość. Jeśli już miałbym coś robić, to pod nazwiskiem. Ale nie chcę. Tak jak mówiłem, dla mnie temat tej terapeutki, i terapii w ogóle, jest zamknięty, szkoda mojego czasu i energii.

 

3 godziny temu, bei napisał(a):

Ja nie piszę, że terapeutce nie można niczego zarzucić, nie wiem tego. Nie znam ani przebiegu całej terapie, ani tej ostatniej sesji. Nie jestem też specjalista od terapii. Jestem jednak daleka np. od tego:

Ostatnie dwie sesje to było wałkowanie relacji z matką, przed-przedostatnia dotyczyła sytuacji w pracy i relacji z ex (byłem wtedy po burzliwym rozstaniu, a w pracy zlikwidowali mój zespół), w zasadzie zupełnie nic nietypowego.

 

2 godziny temu, 123she napisał(a):

Czytałam te dwie pierwsze i są mega dobre, według mnie to najlepsze książki na temat zaburzeń dysocjacyjnych po traumie jakie powstały. Szkoda, że jeszcze nie są przetłumaczone na Polski, bo też  jestem zdania, że wiedza wśród psychologów, terapeutów czy psychiatrów jest na ten temat mała. Ja mam takie przemyślenia, że gdybym nie była lekarzem, nie wiedziała dokładnie co mi jest ani nie miałabym trochę więcej możliwości niż przeciętny człowiek to szansa na to, że ktoś by rozpoznał co mi jest byłaby znikoma. Nie mówiąc już o znalezieniu jakieś realnej pomocy. Musiałabym mieć jakieś mega szczęście...

Też mam takie doświadczenie, że terapeutka mnie zostawiła z dnia na dzień samą po 4 latach. Było to dla mnie straszne doświadczenie, bo było mi ciężko wtedy, cały czas myślałam o odejściu a tu nagle jeszcze zostałam sama z tym. Nie dostałam namiaru na kogoś innego, chociaż to takie minimum co terapeutka powinna była zrobić. Nie mówiąc już o tym, że zostawienie kogoś z dużym ryzykiem samobójstwa samego jest bardzo wątpliwe etycznie. No ale nie roztrząsałam tego, też nie pisałam złych opinii. Chciała mi pomóc ale nie umiała, zdecydowanie ją to przerosło. Do obecnej terapeutki dostałam namiar przez kogoś z uczelni, to pani profesor  zajmującą się traumą i dysocjacją. Ją też czasami moja terapia przerasta ale próbuje i się nie poddaje. Niestety przez to, że dwie osoby do których poszłam po pomoc mnie "porzuciły" to zastało mi coś takiego, że boję się, że obecna terapeutka też mnie zostawi także powinnam podziękować tym osobom:/ za każdym razem jak mam odwołaną sesję to jest dla mnie trudne, nie ważne ile razy terapeutka powiedziała mi, że nie zrobi tak samo.

 

A Ty jak długo chodziłeś do tej terapeutki, która Cię tak z dnia na dzień zostawia jak mogę zapytać?

Tak, to prawda, zaburzenia dysocjacyjne są bardzo trudne. Ludzie po prostu nie mają na ten temat wiedzy, przez to próbują leczyć inne zaburzenia, które rozpoznają, a których których klient wcale nie ma, i dziwią się, że to nie działa. Chodziłem do niej 8 lat.

 

2 godziny temu, Dalja napisał(a):

I pewnie sprawdzana jak przypadku naszej wiewiórki że już nie mogą pracować z tym pacjentem bo pani się zakochała np oczywiście 

Wątpię żeby to było akurat to, ale też mi to przeszło przez myśl. Terapeuta chyba umiałby rozłożyć zauroczenie na czynniki pierwsze, zobaczyć, z jaką niezaspokojoną potrzebą się wiąże. Ale nie wiem.

Edytowane przez Cień latającej wiewiórki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Ale też nie uważam takiego porzucenia za koniec świata. Gorsze tragedie mnie w życiu spotykały i przeżyłem. Generalnie lepiej lub gorzej, ale radzę sobie z takimi emocjami. Jesteśmy wszyscy dorośli.

Co ma dorosłość do tego? W sensie jak ktoś sobie nie radzi z poczuciem odrzucenia, to nie jest dorosły? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Co ma dorosłość do tego? W sensie jak ktoś sobie nie radzi z poczuciem odrzucenia, to nie jest dorosły? 

Dojrzały chciał powiedzieć. Zależy jak bardzo sobie nie radzi z odrzuceniem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Mic43 napisał(a):

Co ma dorosłość do tego? W sensie jak ktoś sobie nie radzi z poczuciem odrzucenia, to nie jest dorosły? 

Może źle to ująłem. Generalnie uważam, że to my odpowiadamy za swoje emocje i jeśli sobie z nimi nie radzimy, to powinniśmy nad tym pracować, a nie przerzucać odpowiedzialność za swoje emocje na drugą stronę relacji (choćby nawet był to terapeuta).

3 minuty temu, Dalja napisał(a):

Dojrzały chciał powiedzieć. Zależy jak bardzo sobie nie radzi z odrzuceniem. 

Tak, chyba słowo „dojrzały” lepiej tu pasuje. Tzn. nie mam problemu z tym, że ktoś sobie nie radzi z emocjami. Też sobie czasem nie radzę. To normalne, to ludzkie. Mam problem z tym, gdy ktoś odpowiedzialność za swoje emocje przerzuca na mnie. Dlatego sam staram się być taką osobą, z jakimi chcę się zadawać. Jak mnie coś przerośnie, to biorę to na siebie, staram się potem naprawić sytuację, itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Mam problem z tym, gdy ktoś odpowiedzialność za swoje emocje przerzuca na mnie. Dlatego sam staram się być taką osobą, z jakimi chcę się zadawać. Jak mnie coś przerośnie, to biorę to na siebie, staram się potem naprawić sytuację, itd.

Nooo myślę, że niektórzy mogą być tak "popsuci", że nie będą w stanie brać na siebie pewnych rzeczy, czy też przyznać się do winy, przeprosić. Szczególnie osoby że starszego pokolenia, wychowane w zupełnie inny sposób. Nie potrafię sobie np wyobrazić, że jakiś toksyczny dziadek z prowincji idzie na terapie, bo taka moda. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, Mic43 napisał(a):

Nooo myślę, że niektórzy mogą być tak "popsuci", że nie będą w stanie brać na siebie pewnych rzeczy, czy też przyznać się do winy, przeprosić. Szczególnie osoby że starszego pokolenia, wychowane w zupełnie inny sposób. Nie potrafię sobie np wyobrazić, że jakiś toksyczny dziadek z prowincji idzie na terapie, bo taka moda. 

A to prawda, świata nie zmienimy, możemy tylko zmienić siebie i samemu decydować, z kim chcemy mieć kontakt, a z kim nie. Z tego powodu zerwałem kontakt z siostrą mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.06.2025 o 22:36, Dalja napisał(a):

Ale z punktu widzenia dobrych manier to wypada podawać powód lub choćby zasugerować że się nie może bo coś tam albo  powiedzieć ogólnie. Albo nawet okłamac kłamstwa w dobrej wierze też istnieja

Dokładnie. Przecież chyba nikt nie ma pretensji że terapeutka zrezygnowała nagle z prowadzenia dalszej terapii, bo ma do tego pełne prawo i pewnie solidny powód, ale o formę zakończenia. Sposób w jaki to zakomunikowała …pacjent zaangażowany dostaje niczym „młotkiem w głowę” i jest to cała paleta emocji….

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.06.2025 o 18:37, katia010 napisał(a):

Wpisałam sobie w google, jak radzisz sobie z tym, gdy to ty jesteś toksykiem. W odpowiedziach wyszukiwarki znalazłam artykuły: jak rozpoznać toksyka, jak radzić sobie z toksykiem, toksycy są wśród nas. Ale wiadomo, co złego to nie my 😏.

 Natomiast może tutaj znajdę odpowiedź jak wy sobie radzicie z wiadomością zwrotną, że to wy byliście tą osobą nie w porządku? Że z waszych pojebanych domów wyrośliście na takich dzikusów, że to zupełnie normalne, że tyle osób się od was odwróciło w życiu? Że racja w tych konfliktach była po ich stronie? Są tacy wśród nas? Czy tylko ja jestem tą czarownicą, na którą wszyscy łącznie z wyszukiwarką polują?

A to jest bardzo dobry znak, uważam jeśli widzisz swoje słabe strony „toksyczność” Serio znaczy że masz jakiś dystans do siebie i pewien wgląd.  Jest to zderzenie z cieniem, które otwiera oczy bardzo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.06.2025 o 21:10, mrNobody07 napisał(a):

Dokładnie. Przecież chyba nikt nie ma pretensji że terapeutka zrezygnowała nagle z prowadzenia dalszej terapii, bo ma do tego pełne prawo i pewnie solidny powód, ale o formę zakończenia. Sposób w jaki to zakomunikowała …pacjent zaangażowany dostaje niczym „młotkiem w głowę” i jest to cała paleta emocji….

To nawet gorzej niż jakby nic nie powiedziała. Tylko jeszcze mówi że góra tak każe z jakiegoś powodu istniejącego Ale tobie go nie powiemy bo idź się bujaj........ jeszcze człowiek się ma zamartwiac co z nim nie w porządku pf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Dalja napisał(a):

To nawet gorzej niż jakby nic nie powiedziała. Tylko jeszcze mówi że góra tak każe z jakiegoś powodu istniejącego Ale tobie go nie powiemy bo idź się bujaj........ jeszcze człowiek się ma zamartwiac co z nim nie w porządku pf

Racja, to jest najgorsze zostać bez terapii nagle i z myślami: dlaczego, co zrobiłem, to moja wina , nawet terapia mi nie wychodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co ciekawe jeszcze przed terapią momentami zdawałem sobie sprawę z moich myśli typu: "gdzie popełniłem krytyczny błąd",". Co jeszcze ciekawsze byłem przekonany, że to nie moja wina, że rzuciłem nie tyle naukę gry na pianinie, co po prostu granie, które jako jedyna rzecz na świecie sprawiała, że żyję i chciałem ją rzecz zachować wyłącznie dla siebie. Terapii nie byłem w stanie znieść ani indywidualnej, ani grupowej przez zwykły głupi stres i prawie nic z terapii nie wyniosłem. Odczuwałem silne zaburzenia lękowe, gdy miałem coś opowiadać, zdarzały się też napady paniki (drżenia mięśni, płytki oddech, podwyższone ciśnienie tętnicze, tętno, intensywna potliwość między innymi) bardzo negatywne doświadczenie, ale mimo wszystko obydwie terapie zostały mi zaliczone. Rzadkie wypady wśród przyjaciół (nie znajomych) pomimo zaburzeń lękowych i prawie żadnych emocji z mojej strony, bo ciągle czułem lęk, (pośród obcych ludzi jest on nasilony), po powrocie odczułem ulgę w moich zaburzeniach. Nie na długo, ale przez 1-2 dni czułem się lepiej, niż normalnie, bez alkoholu, oraz innych używek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×