Skocz do zawartości
Nerwica.com

kosz


xyyz96

Rekomendowane odpowiedzi

7 godzin temu, MarekWawka01 napisał:

Witaj 🙂

 

Posłuchaj, przeczytałem wszystko i doskonale cię rozumiem, bo miałem bardzo podobnie... Postaram ci opisać mój problem i spróbować cię jakoś wesprzeć 🙂

 

Z tym, że u mnie był to problem z mamą. Odkąd pamiętam moja mama była osobą strasznie wycofaną, była bardzo wyciszona, też było jej wszystko obojętne wokół, mówiła bardzo cichutko, udawała niewiniątko, bywała płaczliwa, przez co wszyscy się nad nią litowali, jednak nie była taka absorbująca jak twój ojciec, wręcz odwrotnie, była bardzo nieobecna. Cały czas siedziała w domu i jedyne czym się zajmowała to siedzeniem dosłownie przez cały dzień na kanapie i graniem w pasjansa i tylko pasjansa na laptopie, no i oczywiście telewizor włączony cały czas, kapcie wyjebane w kąt, łachy rozrzucone po kątach, zostawiała na kanapie i parapecie sól, krakersy i opakowania po jogurtach. Jednak była w stanie ugotować obiad, bo mój tata nie umiał, to ktoś musiał gotować. Nie chodziła do pracy, zwolniła się jakieś 4 lata temu, zaczęła pić po tym i tak się raz upiła, że doznała mikro-udaru przez który doznała później lekkiego niedowładu i pojechała do szpitala, do tego zdiagnozowali u niej nadciśnienie i stany depresyjne, dostała leki na nadciśnienie i na depresję, choć na depresję leczyła się już bardzo długo. Podejrzewam że przez te leki antydepresyjne ją zamulały, była odcięta od emocji, tylko siedziała i była w swoim świecie, nie dało rady z nią porozmawiać. Mało tego, ona nie potrafiła rozmawiać z ludźmi, dzwonili do niej rodzina czy znajomi, to opowiadała tylko o innych, np. wyjawiła znajomym, że ja byłem w psychiatryku, że jestem gejem itd strasznie mnie to denerwowało, nie potrafiła o sobie opowiadać, o pogodzie itd tylko o innych, nawet jak ktoś jej pytania zadawał przez telefon to mówiła tylko "tak" lub "nie", no i do tego też niewyraźnie mówiła przez ten niby udar. Nawet były sytuacje, że nie miała co robić i śledziła mojego facebooka i pocztę, nie wiem po jakiego /cenzura/a, w ogóle jak coś wyczaiła to kablowała tacie, że umawiam się z jakimiś dziwnymi ludźmi przez internet, takie tam... Sama nie potrafiła w ogóle wziąć spraw w swoje ręce, we wszystkim trzeba było jej pomagać, do tego mój tata jej strasznie ulegał. Jedyne co potrafiła sama robić to brać te pieprzone leki. Jeśli chodzi o mycie, to raczej się myła chociaż często chodziła w jednych leginsach czy bluzce. Moja mama akurat miała stwierdzone tylko zaburzenia depresyjne, lęków nie miała, choć jak musiała zadzwonić do lekarza albo coś formalnego załatwić, to coś ją tam chyba lekko łapało, w każdym razie lęków silnych raczej nie miała. No i najgorsze, że mój tata jej podlegał, bo pamiętam raz była sytuacja, że zostałem zaproszony na 18-stkę koleżanki i rodzice też byli zaproszeni bo to było na takiej sali to przyjęcie, to ona jak tam weszła to chciała już po 5 minutach wychodzić, bo muzyka jej za głośno grała, ona była dość bojaźliwa i nadwrażliwa czasem, no to tata oczywiście musiał ją odwieźć, ja oczywiście zostałem na imprezce, ale po prostu nie rozumiem jak można odwalać takie dziwne akcje... przychodzisz na imprezę do kogoś, to już trzeba zostać... Moja mama też mało o siebie dbała ogółem, nie przejmowała się zdrowiem, nie leczyła się na serce, nie robiła badań kontrolnych, bo były teleporady wygodniejsze no i nagle zmarła mi w lutym na ulicy. No cóż, trzeba było odprawić pogrzeb, co mnie denerwowało, bo z jakiej racji taki pogrzeb się jej należał, nagle trzeba było to znajomym opowiadać, choć wcześniej ona się nimi nie interesowała... Aż ja się zastanawiałem co by było gdybym to ja samobójstwo popełnił, bo chciałem to zrobić dawno przed jej śmiercią, to czy wtedy ktoś by mnie tak opłakiwał... No niestety coś było nie tak w relacji z mamą, przez co miałem do niej tyle negatywnych uczuć, po prostu nie interesowała się mną, mam takie wrażenie i nawet nie mogłem przyjąć do wiadomości tego że tak nagle zmarła, bo nie mogę znieść tego, że wszystko miała zapewnione i wszyscy się tak o nią martwili, bo nie pamiętam, żeby ona się kiedykolwiek martwiła o mnie, bo była momentami bez uczuć... To niesprawiedliwe i ja przez to coraz bardziej myślę o samobójstwie... Nie mogę tego po prostu znieść, że moja mama, która miała wszystko gdzieś tak po prostu odeszła, czuję się bezradny, bo nie mogę teraz nic z tym zrobić, choćby odbudować tej relacji czy może powiedzieć jej co o niej szczerze myślałem, że nie powinna mieć dzieci itd... Podsumowując moja mama nie interesowała się moim rozwojem, była za delikatna dla mnie czasem, nie umiała mnie wychować, w ogóle nie nadawała się na rodzica, ciągle mi jakieś pierdoły gadała, że jestem grzeczny, wrażliwy itd bo ona też taka była, a co mnie to obchodziło, psychika dziecka i tak jest dość wrażliwa i trzeba uważać, mam jakąś traumę przez mamę, której nie mogę teraz przepracować zbytnio, bo mi zmarła ehhh, pcha mnie to jeszcze bardziej do samobójstwa...

 

Co do Twojego ojca to faktycznie może mieć teraz tą depresyjną fazę. Poza tym twój ojciec jest jakiś dziecinny, bo ciągle się o wszystko pyta, domaga się uwagi itd... zawsze taki był? Bo aż się zastanawiam czy zrobił się taki na skutek choroby czy po prostu taki jest. Tak z ciekawości chciałem spytać, jaki był przed chorobą, kiedy miał ten pierwszy epizod, bo teraz to już chyba trochę latek ma...

 

Wiesz tak nawiązując do mojej mamy to ci powiem, że nie da się nic poradzić, jeśli dana osoba nie będzie miała tej wewnętrznej motywacji do zmiany swojego zachowania. Nie zmienisz drugiego człowieka, jedyne co to możesz zmienić stosunek do niego, by móc z nim jakoś żyć. Bo podejrzewam, że przy takim dziecinnym zachowaniu twój tata chyba nawet nie jest świadomy do końca tego jaką krzywdę wam wyrządza. Wiesz psycholog czy psychoterapeuta też może bardzo niewiele zdziałać jeśli twój tata nie będzie widział u siebie problemu. Niestety mam też takie doświadczenia, że psycholog doszukuje się problemów u innych członków rodziny i szuka drugiego dna tam gdzie go nie ma, oni też mogą to źle zinterpretować i wam nawrzucać np. że to wasza wina itd. Jednak ja sądzę po swoich doświadczeniach, że problem jest tylko u ojca, bo wy robicie wszystko dla niego i to jest godne pochwały, że tak wytrzymujecie. 

 

Co do tej choroby dwubiegunowej na którą cierpi ojciec, to z tego co wiem, ta choroba niestety bywa ciężka w leczeniu, cięższa momentami nawet od schizofrenii. Czasem jeden lek może nie wystarczyć przy leczeniu chadu, czasem trzeba je łączyć, no i jak pacjent nie może sobie poradzić z chorobą wyłącznie lekami to można dołączyć psychoterapię, ale wtedy on musi wyrazić chęć. Pogadaj z lekarzem o tym, czy dało by się jakoś uskutecznić to leczenie, dobry lekarz powinien ci coś dobrego poradzić, może zalecić dołączenie kolejnych leków czy psychoedukację albo nawet przymusowy pobyt w szpitalu psychiatrycznym w celu lepszej diagnozy i lepszego dopasowania leków. Są i takie możliwości 🙂

 

Bardzo ci współczuję, bo to jest po prostu jeden wielki krzyż pański, co teraz z nim masz... Pamiętaj też, że nie musisz się zajmować swoim tatą 24h/d, zawsze możesz się wyprowadzić do kogoś z rodziny albo dobrego znajomego. Bo wiesz też osoby chore psychicznie jak już nie dają rady ze swoją chorobą niestety stają się coraz bardziej zależne od innych. Twój tata zawsze może trafić do domu opieki w takiej sytuacji, jak sam nie jest zdolny do życia, bo to bardzo mocno widać... Trzymaj się, życzę ci wszystkiego dobrego, jesteś silny!!! 🙂 Pozdrawiam, Marek.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×