Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

Marksizm, jak widzę, szerzy się tu w najlepsze...
No tak każdy ateista, wątpiący czy nieodpowiednio wierzący to komunista. Szkoła Rydzyka choć i nawet u niego nie wszyscy tak uważają.

Naprawdę potrzeba niewiele rozumu, by to pojąć.

Z tym się zgodzę, osoby gorzej wykształcone czy ogólnie z niższych warstw wierzą zwykle częściej i głębiej. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na razie pisze ogólnikowo, później przedstawie jak to wygląda np. we współczesnej annihilation theory, a jak w teorii powszechnego zbawienia.

 

Dla mojej natury annihilation theory jawi się niemal tak samo źle, jak teologia mówiąca o wiecznych, bolesnych mękach. Problem w tym, że dla mentalności najlogiczniejszą teologią jest teologia powszechnego zbawienia, a ta teologia w swoich bezpośrednich odmianach stoi w ewidentnej sprzeczności z dogmatyką i tradycją katolicką. W umyśle może pojawiać się u mnie też inna teologia - że wieczne potępienie człowieka jest realną możliwością, z której jednak ŻADEN człowiek w historii nie skorzysta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Kwestią indywidualnych przekonań jest jakie kto woli religijne księgi, spieranie się na temat wyższości jednej nad drugą nie ma najmniejszego sensu, bo każdy ma inny charakter, inne doświadczenia i odmienny światopogląd wyniesiony z innej strefy kulturowej

Nie. Wręcz przeciwnie, spieranie się o to, co jest prawdą ma wielki sens. Głosisz fałszywy relatywizm. A prawda jest jedna, tak jak jedna jest prawdziwa opowieść o świecie. Choć w innych kulturach są oczywiście ziarna prawdy, np. opowieść o potopie.

2. Czy cywilizacja europejska za sprawą religii chrześcijańskiej była najpiękniejsza i najsilniejsza? Miała jasne i ciemne strony, jak praktycznie każda religia i każda cywilizacja na świecie. Odkrycie geograficzne swoją drogą, postęp technologiczny- swoją, a krucjaty, inkwizycja, wojny religijne i mariaż tronu z kościołem w imię realizowania politycznych interesów swoją. Wykorzystywanie religii w polityce jest znane i praktyczne, ale jeśli usprawiedliwia się za jej sprawą przelew krwi, to nigdy nie wychodzi to na zdrowie.

Chińczycy wywodzą swoją kulturę z konfucjanizmu, tworzyli wielką, prężną i innowacyjną cywilizację przez znacznie dłużej niż tysiąc lat.

Miałem na myśli jakieś ogólne podsumowanie, choć oczywiście były złe rzeczy, ale nie myślę tu akurat o inkwizycji i krucjatach.

Mówiąc o najpiękniejszej kulturze myślałem raczej o literaturze,filozofii, muzyce, nauce niż cywilizacji. No i Kościele.

 

3. Imigranci docierają do zdegenerowanej Europy, bo liczą na łatwe pieniądze i łatwe kobiety. Dla kogoś żyjącego w nędzy to piękna perspektywa. Fakt, że Europejczycy pozwalają na taką wielką wędrówkę ludów raczej nie najlepiej o nich świadczy. Proszę nie winić samej rewolucji '68, marksizmu i diabli wiedzą jeszcze czego, nikt nie popada w degenerację bez przyczyny.

Myślę, że większość przybywa w normalnych celach, chce pracować i dostatnio żyć. Liczą na gościnność i wyrastającą z chrześcijaństwa życzliwość. Natomiast jak ktoś im naiwnie rozdaje pieniądze, to nie dziwię się, że biorą.

Wyjdzie na to, że uprawiam prozelityzm i może tak jest. Buddyzm godzi nauki ścisłe i empiryzm ze swą doktrynę. Co więcej Dalajlama powiedział, że jeśli współczesne odkrycia zaprzeczą doktrynie buddyjskiej, trzeba będzie ją zweryfikować wedle najnowszych odkryć.

:D To, co napisałaś w moich oczach tylko falsyfikuje buddyzm. Zresztą, nie uważam go za religię, a filozofię. Jak wiadomo poglądy na każdy istotny wymiar natury/kosmosu w przeciągu ostatnich 2 tys. lat zmieniały się co najmniej kilkakrotnie. Więc trochę marna byłaby to religia. Ale dziękuję za tą uwagę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie rzeczy takie jak brak wiary w życie pozagrobowe są nienaturalne. Wydaje mi się, że brak wiary w życie po śmierci może wyraźnie zwiększać ryzyko depresji. Jeżeli śmierć miałaby być końcem istnienia nas, to po co mielibyśmy w ogóle żyć? Takie życie, które byłoby unicestwialne, jawi mi się wręcz jako coś gorszego niż brak jakiegokolwiek życia. Po co ktoś miałby powstać, skoro kiedyś miałby zostać unicestwiony?

 

Ale, z drugiej strony, niebyt jawi mi się jako coś lepszego niż ból i cierpienie, których to rzeczy moja natura "szczególnie nienawidzi". Jestem jakby ubogi, ułomny prostaczek, który "wariuje z lęku przed bolesnym potępieniem, przed doświadczeniem większego cierpienia". Bardziej niż sama możliwość wiecznego potępienia przeraża moją nędzną naturę to, na czym wieczne potępienie ma polegać i to, jak można się do niego doprowadzić (te, co mówią o bólu, cierpieniu, torturach - nawet na wizje nienieskończonych mąk w czyśćcu się przeraża, dla niej torturowanie jako takie jest straszliwym złem i ból sam w sobie jest wielkim złem, które tak naprawdę nie powinno mieć nigdy miejsca (a nawet najmniejszy grzech też nie powinien się nigdy wydarzyć w całym stworzeniu, ból to dla mnie "dziecko grzechu")). Moja mentalność "oburza się" na poglądy dotyczące losu potępionych ludzi. "Oburzają" ją także doktryny głoszące "trudność" czy "małą dostępność" łaski wiecznego zbawienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take,

 

Dla mnie rzeczy takie jak brak wiary w życie pozagrobowe są nienaturalne. Wydaje mi się, że brak wiary w życie po śmierci może wyraźnie zwiększać ryzyko depresji. Jeżeli śmierć miałaby być końcem istnienia nas, to po co mielibyśmy w ogóle żyć? Takie życie, które byłoby unicestwialne, jawi mi się wręcz jako coś gorszego niż brak jakiegokolwiek życia. Po co ktoś miałby powstać, skoro kiedyś miałby zostać unicestwiony?

 

Ale, z drugiej strony, niebyt jawi mi się jako coś lepszego niż ból i cierpienie, których to rzeczy moja natura "szczególnie nienawidzi". Jestem jakby ubogi, ułomny prostaczek, który "wariuje z lęku przed bolesnym potępieniem, przed doświadczeniem większego cierpienia". Bardziej niż sama możliwość wiecznego potępienia przeraża moją nędzną naturę to, na czym wieczne potępienie ma polegać i to, jak można się do niego doprowadzić (te, co mówią o bólu, cierpieniu, torturach - nawet na wizje nienieskończonych mąk w czyśćcu się przeraża, dla niej torturowanie jako takie jest straszliwym złem i ból sam w sobie jest wielkim złem, które tak naprawdę nie powinno mieć nigdy miejsca (a nawet najmniejszy grzech też nie powinien się nigdy wydarzyć w całym stworzeniu, ból to dla mnie "dziecko grzechu")). Moja mentalność "oburza się" na poglądy dotyczące losu potępionych ludzi. "Oburzają" ją także doktryny głoszące "trudność" czy "małą dostępność" łaski wiecznego zbawienia.

 

podobnie to odbieram

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, nie odpisałaś mi :P

i dobrze zrobiłaś, wiecie, doszedłem do pewnej refleksji i stwierdziłem, że nie bede tu forsował swoich racji, niech Ambaras myśli, że mnie zagiął, niech Refren myśli, że mnie zagięła, niech Carlosbueno myśli, że mnie zagiął, niech Take myśli, że mnie zagiął itd. itd.

 

ja swoje zdanie napisze i tyle, a Wy się tu napinajcie, prowadźcie debaty, bo się naoglądaliście na youtube "Dawkins vs ktoś tam" i teraz wielcy dyskutanci się znaleźli :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nie. Wręcz przeciwnie, spieranie się o to, co jest prawdą ma wielki sens. Głosisz fałszywy relatywizm. A prawda jest jedna, tak jak jedna jest prawdziwa opowieść o świecie. Choć w innych kulturach są oczywiście ziarna prawdy, np. opowieść o potopie.

 

2. Czy cywilizacja europejska za sprawą religii chrześcijańskiej była najpiękniejsza i najsilniejsza? Miała jasne i ciemne strony, jak praktycznie każda religia i każda cywilizacja na świecie. Odkrycie geograficzne swoją drogą, postęp technologiczny- swoją, a krucjaty, inkwizycja, wojny religijne i mariaż tronu z kościołem w imię realizowania politycznych interesów swoją. Wykorzystywanie religii w polityce jest znane i praktyczne, ale jeśli usprawiedliwia się za jej sprawą przelew krwi, to nigdy nie wychodzi to na zdrowie.

 

Miałem na myśli jakieś ogólne podsumowanie, choć oczywiście były złe rzeczy, ale nie myślę tu akurat o inkwizycji i krucjatach.

Mówiąc o najpiękniejszej kulturze myślałem raczej o literaturze,filozofii, muzyce, nauce niż cywilizacji. No i Kościele.

 

Myślę, że większość przybywa w normalnych celach, chce pracować i dostatnio żyć. Liczą na gościnność i wyrastającą z chrześcijaństwa życzliwość. Natomiast jak ktoś im naiwnie rozdaje pieniądze, to nie dziwię się, że biorą.

 

:D To, co napisałaś w moich oczach tylko falsyfikuje buddyzm. Zresztą, nie uważam go za religię, a filozofię. Jak wiadomo poglądy na każdy istotny wymiar natury/kosmosu w przeciągu ostatnich 2 tys. lat zmieniały się co najmniej kilkakrotnie. Więc trochę marna byłaby to religia. Ale dziękuję za tą uwagę.

 

Po kolei

 

1. Prawda jest jedna, ale podawana w rozmaity sposób. Takie religie jak chrześcijaństwo czy buddyzm mają z sobą wiele wspólnego. Wszystkie przekazania chrześcijaństwa można przełożyć na buddyzm i vice-versa. To co głosił Budda jest zadziwiająco zbieżne z tym, co głosił Chrystus. Bóg jakkolwiek go definiować, mówi do różnych ludzi w różny sposób, a święci chrześcijaństwa są czczeni również w buddyzmie, wprawdzie nie wszyscy, choćby dlatego, że za pontyfikatu Jana Pawła II szalenie się owych świętych namnożyło, czego nie wartościuje, bo może mieć to swoje plusy.. Nawet islam zawiera pewną cząstkę prawdy, bo Mahomet zapożyczył od innych religii również pewne pożyteczne cytaty i zagadnienia.

 

Świat nie ma końca, ani początku - Ja jestem Alfa i Omega

 

Ekskluzywizm religijny nigdzie nie prowadzi do niczego dobrego, w przeszłości, gdy religię traktowano poważniej niż teraz, prowadził do wojen religijnych i krucjat. Dzisiaj... do zwątpienia, bo wszak jest tyle religii, większość głosi że to one mają monopol na prawdę, a dobrzy ludzie są na każdej szerokości geograficznej. Zatem owi dobrzy ludzie są skazania na potępienie, tylko dlatego, że nie mają dostępu do sakramentów? Osobliwe podejście.

 

Można być katolickim buddystą, prawosławnym buddystą, protestanckim buddystą. W drugą stronę to nie działa, bo stoi temu na przeszkodzie właśnie chrześcijański ekskluzywizm.

 

Jeśli jesteś nowoczesnym katolikiem, w duchu posoborowym, winieneś akceptować ekumenizm i się z nim identyfikować. Jeśli stawiasz na tradycję i lefebrystów, to inna para kaloszy.

 

2. Czy dostatecznie znasz inne kultury, ich literaturę, filozofię i sztukę, by twierdzić, że akurat ta europejska jest najpiękniejsza i najbardziej wartościowa? Czytałeś chińską poezję, ich dzieła literatury i oglądałeś dzieła sztuki dostatecznie wytrwale, poznałeś kontekst kulturowy, by potem móc oceniać, co jest najpiękniejsze?

 

3.Z tego co mi wiadomo i co potwierdzają dotychczasowe wydarzenia, to właśnie miażdżąca większość owych imigrantów to faceci, zbieranina wszelkich bliskowschodnich cwaniaczków, którzy przychodzą na gotowe. Nie liczą na gościnność, a na naiwność, która nie jest cnotą. Na razie raczej się nie przeliczyli.

 

4.Znowu wartościujesz, jedna religia jest marna, a inna nie marna. Dla mnie wywyższanie jednej religii tylko dlatego, że jest ona niewytłumaczalna, zawiera zawiłe, niemożliwe do udowodnienia empirycznie i naukowo dogmaty jest niepotrzebne. To nigdy nie wychodzi na zdrowie. Każdy czci Boga na swój sposób, w najlepszy sposób można to czynić własnym sumieniem i postępowaniem. Dobremu człowiekowi żadna religia nie zaszkodzi w drodze do nirvany czy zbawienia, zaś złemu - w drodze do potępienia czy coraz większej degradacji.

 

Jeśli klasyfikujesz buddyzm jako filozofię, to jednocześnie dajesz świadectwo swej ignorancji, zwyczajnie mało o buddyzmie wiesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiada sie, ze wiele religii na głębszym poziomie jest zbieżnych, czy to prawda?

 

Zaraz Ci przełożę dekalog na buddyjski

 

1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. - No to przykazanie akurat przełożyć ciężko, w buddyzmie nawet innowierca może dostąpić nirvany, byle robił to, co właściwe. Przekazanie to można wytłumaczyć tym, że Siła Wyższa rozmawiając z surową plemienną cywilizacją, znała jej naturę i nie mogła pozwolić sobie na zbytnie pobłażanie i tolerancję, wszak Żydzi wielokrotnie wcześniej udowodnili już, że nie można wobec nich być zbyt łagodnym.

2. Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno. - To również ciężko przełożyć, zapewne chodziło tutaj o traktowanie religii poważnie. Żydzi byli niesforni, mieli predylekcję do złotych cielców i innych wynalazków, trzeba było ich trzymać krótko na wodzy.

3.Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. - Przestrzegaj odpowiednich obrządków, niezależnie od tego czy polegają one na machaniu kołatką czy rytualnych modłach z całopaleniem

4.Nie zabijaj. - Nie zabijaj i nie wyrządzaj szkody istotom żyjącym.

5.Nie cudzołóż. - Zobowiązuję się przestrzegać nakazu, powstrzymywać się od złego zmysłowego prowadzenia się.

6. Nie kradnij. - Nie bierz tego, co nie zostało Ci dane.

7.Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. - Unikaj kłamstw i fałszu.

8.Nie pożądaj żony bliźniego twego, - W buddyzmie by figlować nie trzeba sakramentów, ale seks z czyjąś żoną czy córką będącą jeszcze pod opieką rodziców jest bardzo naganny.

9.Ani żadnej rzeczy, która jego jest. - Pożądanie, zazdrość w buddyzmie to jeden z głównych popędów, który należy zwalczać.

 

Ja jestem Alfa i Omega - czyli jestem wszech-wiecznym Rozumem i Siłą, która istniała zawsze i istnieć zawsze będzie.

 

Chrystus i Budda mówili zadziwiająco podobne rzeczy. Obaj stawiali na swoiście, tym razem dobrze rozumiany, kolektywizm, obaj podkreślali, że nic de facto nie można określić jako ''moje'', że dając komuś ze szczerego serca polepszasz swoją karmę, duszę, obaj uczyli w żebraczych de facto wspólnotach. obaj podkreślali, że dobra materialne są marne i przemijające, ktoś kto skupia się tylko lub głównie na nich, de facto straci, a nie zyska, mogę tak jeszcze długo wymieniać.

 

Obaj ci panowie żyli w odstępie okołu 500 lat, w całkowicie innych strefach kulturowych, przekazy o Buddzie dotarły do Europy ok. IIIw. przed Chrystusem. Nie mogły to być przekazy tak dokładne, żeby Chrystus mógł się na nich toczka w toczkę wzorować. Obie te jednostki, nie one pierwsze i nie ostatnie, były obdarzone oświeceniem czy też łaską, obie skazywały siebie na najgorsze katusze, byle dostąpić absolutu i pomóc innym, naprawdę można na temat tych podobieństw napisać dłuższą rozprawkę. Bóg przemawia do ludzi poprzez rozmaitych proroków i w rozmaity sposób, niezależnie od tego czy owi prorocy chodzą w todze, sukmanie czy też przepasce biodrowej.

 

Bóg, jakkolwiek pojmowany, kocha czy też współczuje wszystkim, mówi do ludzi w rozmaity sposób, by był zrozumiany i raczej nie raduje się widząc, że ludzie nawzajem wyrzynają sobie gardła byle potwierdzić, że moja religia i moja racja jest ''najmojsza'', wszyscy inni się mylą, więc powinni ulec konwersji albo umrzeć.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jak wiadomo poglądy na każdy istotny wymiar natury/kosmosu w przeciągu ostatnich 2 tys. lat zmieniały się co najmniej kilkakrotnie. Więc trochę marna byłaby to religia. Ale dziękuję za tą uwagę.

 

Skomentuję jeszcze to co powiedziałeś, owszem poglądy się zmieniały, ale buddyzm nigdy nie obstawał za poglądem, że ziemia jest płaska. Wszystko w osobliwy sposób zgadza się z najnowszymi odkryciami. Budda kazał nigdy nie wierzyć na słowo, lecz samemu sprawdzać empirycznie to co powiedział, buddyzm to połączenie religii i nauki.

 

akwen,

mądrze piszesz w tej wypowiedzi do Ambarasa, tej do mnie jeszcze nie przeczytałem :tel:

 

Dziękuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

akwen,

1. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną. - No to przykazanie akurat przełożyć ciężko, w buddyzmie nawet innowierca może dostąpić nirvany, byle robił to, co właściwe. Przekazanie to można wytłumaczyć tym, że Siła Wyższa rozmawiając z surową plemienną cywilizacją, znała jej naturę i nie mogła pozwolić sobie na zbytnie pobłażanie i tolerancję, wszak Żydzi wielokrotnie wcześniej udowodnili już, że nie można wobec nich być zbyt łagodnym.

 

ja myślę, że tutaj chodzi o idolatrię, a co do reszty wypowiedzi to faktycznie są one podobne.

te czasy około końcówki starej i początku nowej ery to był chyba przełom na masową skalę, przejście z moralności plemiennej do moralności uniwersalnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

ja myślę, że tutaj chodzi o idolatrię, a co do reszty wypowiedzi to faktycznie są one podobne.

te czasy około końcówki starej i początku nowej ery to był chyba przełom na masową skalę, przejście z moralności plemiennej do moralności uniwersalnej.

 

Jeśli myślisz o przejściu z moralności i etyki starego testamentu, do nowego - faktycznie. Moim zdaniem istnieje wiele światów, wiele z nich myśli, że są osamotnione, my zamieszkujemy tylko jeden z nich, czas jest nieograniczony i miał okazję oglądać wielu proroków, którzy ciągle uczyli ludzkość podstawowych prawd na nowo, bo jeśli czegoś się nie ćwiczy, szybko się tego zapomina, a ludzie wytrwale i z uporem wciąż powtarzają stare błędy, niezależnie od epoki.

 

Jak wspominałem, nie lubię wartościować, ale dla mnie okres jednego życia jest za krótki, by udowodnić swoją prawdziwą naturę. Jak 6-miesięczny płód poddany aborcji, ma odpowiadać na równi z 60-latkiem? Jak taki płód ma zdać ze swych poczynań rachunek sumienia? Życie, ewolucja i ludzkość to nagromadzenie ogromnej ilości korzystnych i niekorzystnych przypadków, w życiu nie ma przypadków - to by było za proste. Jest skutek i jego przyczyna.

 

Zapomniałem w powyższym zestawieniu o jednym przykazaniu

 

3. Czcij ojca swego i matkę swoją. - czyli zaakceptuj swoją karmę, modyfikuj ją, ale na nią nie złorzecz. To się bardzo sprawdza w codziennym życiu, bo jeśli ktoś zaczyna złorzeczyć na swoich rodziców, jacy by nie byli, choćby najgorsi, niemal zawsze spotyka się z negatywną reakcją i obrzydzeniem. Podobnie jeśli ktoś zaczyna głośno chwalić się tym, że ma myśli samobójcze czy też uważa to życie za jedno wielkie bagno. Wnet zaroi się wokół niego od krytyków lub ciekawych kibiców, którzy doradzą jak ma się zabić i gdzie.

 

Nie ma pełnej woli na tym świecie, człowiek nie jest punktem na nieokreślonej przestrzeni, który może podążyć gdzie tylko chce i jak chce. Inne możliwości z natury rzeczy ma syn z zamożnej porządnej rodziny z klasy średniej, a inne dzieciak z zapijaczonej aspołecznej patologii. Nie mam na myśli tylko warunków materialnych.

 

Mimo tego, jeśli ów dzieciak z patologii zacznie złorzeczyć na swoją rodzinę i swój los, to czeka go ostracyzm. Po prostu musi zaakceptować swój los, modyfikować go, ale nie narzekać. Czyli przełknąć tą karmę, która ma i iść do przodu.

 

Podobnie ludzi chorzy na depresję czy pokrewne schorzenia psychicznie również nie mogą liczyć na akceptację. Przecież życie jest takie piękne, a ktoś tylko użala się nad sobą, leży bezczynnie w łóżku i złorzeczy jacy ci ludzie są źli, a świat niesprawiedliwy. Gdyż świat to zbiór naczyń połączonych, dla kogoś kto przebywa w zdrowym środowisku, a nie-zdrowego unika, cóż - ma prawo postrzegać świat jako piękny, zaś bezczynność i użalanie wybito mu z głowy już na wczesnym etapie życia.Ktoś kto od małego wdycha miazmaty, również ma swoiste prawo uważać, że życie to bagno, ale niestety nie może wówczas liczyć na zrozumienie.

 

Zaśmiej się, a cały świat będzie śmiał się z tobą, zapłacz, a będziesz płakał w samotności. - Oh Dae Su.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wierzę w karmę i wcielenia. Dla mnie to też wygląda smutno. Smutne byłoby to, gdybyśmy byli tylko którym tam wcieleniem, a nie niepowtarzalnymi osobami, nie niepowtarzalnymi ludźmi!

 

Natura myśli, że taki zmarły przed porodem powinien po prostu wejść szybko do Nieba, otrzymać łaskę chrztu i wiecznego zbawienia. Siebie, przez swoje wygodne i beztroskie życie, moja mentalność może uważać nawet za niższego od zmarłego dziecka nienarodzonego - ono nie miało szansy nacieszyć się światem, a ja mam. I żyje mi się wygodnie, nie znam prawdziwej nędzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadam tutaj jetodikowi na ten post. :)

Nie wiem jak to się przedstawia u reszty wywołanych do tablicy, ale ja:

Nie jestem ateista, tylko niewierząca, a istnienie bozi mi zwisa.

Ciągnie mnie nie tyle do śmierci, co do nieistnienia.

Owa ciągota, nie jest spowodowana niewiarą w bozie, tylko nienawiścią do życia.

Żaden "kryzys wiary", jak to określiłeś, nie jest przyczyną owej ciągoty, ponieważ zachodziła ona również gdy owego "kryzysu" nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest niesamowite, zestawienie eschatologii Biblijnej z hadisami muzułmańskimi.

http://www.fronda.pl/a/czy-mahdi-to-islamski-wyslannik-antychrysta,47958.html

Stek bzdur a islam to stek wyjątkowo szkodliwych bzdur w które wierzy banda idiotów niestety jest ich 1,5 mld i chcą zawładnąć światem a lewactwo im w tym jeszcze pomaga.

 

A co do dekalogu to poza pierwszymi trzema przykazaniami reszta to uniwersalne zasady moralne obowiązujące w danych ludach, bo przynajmniej pierwotnie dekalog odnosił się do ludu Izraela i w starciu z innymi narodami te przykazania jak np. nie zabijaj, nie kradnij nie obowiązywały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

A co do dekalogu to poza pierwszymi trzema przykazaniami reszta to uniwersalne zasady moralne obowiązujące w danych ludach, bo przynajmniej pierwotnie dekalog odnosił się do ludu Izraela i w starciu z innymi narodami te przykazania jak np. nie zabijaj, nie kradnij nie obowiązywały.

 

Skądś te uniwersalne zasady moralne się wzięły, wpłynęły na ludzką świadomość równolegle na różnych szerokościach geograficznych i to prawdy wcale nie takie oczywiste. Aztekowie czy Inkowie uważali rytuał zadawania śmierci za podtrzymujący życie na planecie, rozmaicie postrzegane bóstwo jak najbardziej może być też krwiożercze. Te zasady wcale nie są dla każdej strefy kulturalnej uniwersalne.

 

Wśród amazońskich Indian pojęcie własności prywatnej zasadniczo nie istnieje, jak można tam kraść lub nie-kraść?

 

Podczas wojny nikt nigdy nie certolił się z cudzą własnością i życiem , w szczególności w antyku. Żydzi nie byli tu gorsi od Rzymian czy Greków.

 

Ja nie wierzę w karmę i wcielenia. Dla mnie to też wygląda smutno. Smutne byłoby to, gdybyśmy byli tylko którym tam wcieleniem, a nie niepowtarzalnymi osobami, nie niepowtarzalnymi ludźmi!

 

Natura myśli, że taki zmarły przed porodem powinien po prostu wejść szybko do Nieba, otrzymać łaskę chrztu i wiecznego zbawienia. Siebie, przez swoje wygodne i beztroskie życie, moja mentalność może uważać nawet za niższego od zmarłego dziecka nienarodzonego - ono nie miało szansy nacieszyć się światem, a ja mam. I żyje mi się wygodnie, nie znam prawdziwej nędzy.

 

Umysł jest unikalny i niepowtarzalny, może się zmieniać w ciągu kolejnych inkarnacji, ale przymioty umysłu są zachowane. Zasadniczo ktoś gwałtowny i ulegający popędom, będzie w kolejnym wcieleniu jeszcze większym gwałtownikiem, chciwcem i rozpustnikiem. Tchórz, będzie jeszcze większym tchórzem, zbir - pozostanie zbirem, tylko będzie ponosić dotkliwsze konsekwencje swej profesji. Karmę można oczywiście złamać, ale nie jest to ani proste, ani bezbolesne. Jeśli ktoś zacznie przełamywać swe złe skłonności, może liczyć na poprawę w przyszłości.

 

Umysł może się zmieniać przez eony czasu, może dążyć ku oświeceniu lub ulegać degradacji, ale każdy jest poniekąd unikalny i nie-unikalny, ciężko to wyjaśnić jeśli ktoś nie zna podstaw buddyzmu.

 

Dla mnie jedno krótkie życie wygląda smutno. Żywot jętki, które w każdej chwili może zostać bezpowrotnie zerwany, łatwo być dobrym i szlachetnym, gdy żyje się w puchach i pałacach. Gorzej, gdy ma się zdecydowanie mniej zabawną sytuację.

 

W takim żywocie każda utracona osoba boli, każde utracone miejsce boli i każdy utracony przedmiot- także boli. I człowiek cały czas boi się, że coś straci, a potem rozpacza latami nad ową utratą i traci jeszcze więcej. Jeśli jest z natury bojaźliwy, to w ogóle kieruje nim wyłącznie strach, a jeśli dostanie jakiś ochłap od losu, uznaje go za ziarno dla ślepej kury, ziarno którego za żadną cenę nie można stracić.

 

Człowiek składa się z ciała i umysłu, ciało traci wraz ze śmiercią, ale umysł pozostaje wieczny, nim nie osiągnie nirvany, wówczas całkiem traci swoje ''ja'' (wiem, że to brzmi dziwnie, po prostu trzeba znać podstawy).

 

Wszystko przemija i zmienia swoją postać. Umysł ulega zmianom, ale jeśli ktoś nad sobą pracuje, zachowa swoje pozytywne przymioty umysłu.

 

Niby dlaczego płód zabity w łonie matki ma mieć fory i iść od razu do nieba? Tylko dlatego, że umarł wcześniej? Może miał fatalne skłonności, które uczyniłyby z niego zbrodniarza albo smykałkę do prowadzenia pro-społecznej działalności. A tu - bach - płodzie, umarłeś wcześnie, więc dajemy Ci niebo. Nic nie musisz udowadniać, trochę to osobliwe.

 

Albo schizofreniku czy tam, DDA, byłeś gwałtowny, działałeś nieracjonalnie, szkodziłeś bliskim, więc lecisz do piekła, krótka piłka. Twoja choroba nie ma znaczenia, trzeba było nie być chorym psychicznie...

 

Człowiek, któremu przypadło żyć w dobie wojennej, siłą rzeczy musi zabijać, jak potem zda z tego rachunek sumienia? Ładnie przeprosi? to by było za proste.

 

Każdy trafia w takie otoczenie i takie warunki, do jakich ma predyspozycje. Ktoś ma duszę wojownika, lubi bronić i nie boi się śmierci, da mu się tę sposobność. Ktoś lubi uciekać, na-ucieka się w życiu do syta, ktoś szaleje na myśl o kobiecym ciele, jest nim obłąkany, dostanie je na własność, dosłownie. Jeśli pod wpływem bodzców złamie swe uwarunkowanie, może liczyć na poprawę w przyszłości, dalej ulegając swym skłonnościom - przyjdzie mu się dalej staczać.

 

Jaki rachunek sumienia ma zdać zepsuty mały dzieciak? Psuł zabawki, złorzeczył na matkę i bił kolegów, umarł wskutek wypadku samochodowego. I co? Pan Bóg wyliczy mu wszystkie złe uczynki i uzna, że w takim razie- chłopcze, za tyle zepsutych samochodzików i koleżanek ciągniętych za warkocz lecisz do czyśćca, ni chu chu. Nic to, że nie miałeś okazji dojrzeć i ostatecznie wykształcić swój charakter.

 

Chrystus zawsze daje szansę, w każdej chwili, nawet najgorszemu łajdakowi, ale nieraz naprawdę nie starczy czasu by naprawić wszystko, co się latami psuło. Trzeba mieć trochę więcej lat do przerobienia.

 

Życie samo w sobie jest przemijaniem, ludzie żyją w swoim potomstwie. Dla mnie logicznym jest, że podobnie jak człowiek musi umieć rozstać się z pięknym ciałem, bo lata i choroby robią swoje, z bliskimi, bo Ci umierają, nieraz z majątkiem, bo życie pisze rozmaite scenariusze, tak w końcu przychodzi mu pożegnać się ze wszystkim i zacząć coś od nowa.

 

Narodziny są cierpieniem, życie jest cierpieniem, śmierć także jest cierpieniem, ale można mieć nawet w tym cierpieniu trochę miłego, jeśli jest się mądrym i dobrym człowiekiem, który nie marnuje swego potencjału.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skądś te uniwersalne zasady moralne się wzięły, wpłynęły na ludzką świadomość równolegle na różnych szerokościach geograficznych i to prawdy wcale nie takie oczywiste.
wzięły się z tego że współpraca, nie krzywdzenie się, przynajmniej w ramach stosunkowo niewielkich wspólnot jest dużo korzystniejsze niż walka, rywalizacja, przemoc. Oczywiście były krwiożerce kultury jak Aztekowie, Majowie ale nawet oni na swoje ofiary krwi wybierali czy wręcz wyłapywali często tzw "obcych" nie swoich.

 

Żydzi nie byli tu gorsi od Rzymian czy Greków.
a kto mówił że byli gorsi, chyba dopiero Jezus to zmienił bo bratał się z nielubianymi obcymi ludami np Samarytanami i wyznawał nadstawianie drugiego policzka zamiast walki. No ale ktoś kto sądzi że gdyby nie Chrześcijaństwo, czy inne religie na świecie byłoby jeszcze więcej przemocy, wojen, upadku moralności się wg mnie myli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wzięły się z tego że współpraca, nie krzywdzenie się, przynajmniej w ramach stosunkowo niewielkich wspólnot jest dużo korzystniejsze niż walka, rywalizacja, przemoc. Oczywiście były krwiożerce kultury jak Aztekowie, Majowie ale nawet oni na swoje ofiary krwi wybierali czy wręcz wyłapywali często tzw "obcych" nie swoich.

 

Każdy ma swoje wytłumaczenie.

 

Koincydencje między tyloma religiami mogą być dziełem przypadku, ale - nie chce się powtarzać.

 

Krwiożercze kultury pokroju Azteków miały dziwną tendencję do popadania w degradację. Cywilizacje pre-kolumbijskie Ameryki Środkowej i Ameryki Południowej nawet nie tkwiły w stagnacji, one się cofały przez całe stulecia.

 

a kto mówił że byli gorsi, chyba dopiero Jezus to zmienił bo bratał się z nielubianymi obcymi ludami np Samarytanami i wyznawał nadstawianie drugiego policzka zamiast walki. No ale ktoś kto sądzi że gdyby nie Chrześcijaństwo, czy inne religie na świecie byłoby jeszcze więcej przemocy, wojen, upadku moralności się wg mnie myli.

 

Zło tkwi w człowieku i podąży za nim wszędzie, poszczególne religie mogą tylko tendencje te osłabiać albo wzmacniać

 

Zasadniczo trudno debatować czy świat bez religii byłby lepszy czy gorszy, gdyż religia zawsze była nieodłącznym towarzyszem ludzkości, można to oczywiście uznać za kolejny przypadek. Podobnie jak i to, że społeczeństwo, które o religii zapomina ma skłonność do działania w sposób co najmniej niemądry, że przytoczę choćby przypadek zapraszania imigrantów do Europie Zachodniej czy też skutki przymusowej sekularyzacji Rosji na początku XXw., raczej nie wyszło to temu społeczeństwu na zdrowie. Oczywiście fakt, że owi wojownicy nowego człowieka i nowego świata, którzy wprowadzali w tamtym kraju nowy ład byli wściekle anty-religijni to również kolejny przypadek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś chodziłam do kościoła, teraz już nie, wierzę w życie pozagrobowe, ale nie w kościół, jestem bardzo uduchowioną osobą i mam zdolności paranormalne np. prorocze sny, intuicję, czytanie w myślach, telepatia, jasnowidzenie.

Przydałaby się jeszcze telekineza....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczo trudno debatować czy świat bez religii byłby lepszy czy gorszy, gdyż religia zawsze była nieodłącznym towarzyszem ludzkości, można to oczywiście uznać za kolejny przypadek. Podobnie jak i to, że społeczeństwo, które o religii zapomina ma skłonność do działania w sposób co najmniej niemądry, że przytoczę choćby przypadek zapraszania imigrantów do Europie Zachodniej czy też skutki przymusowej sekularyzacji Rosji na początku XXw., raczej nie wyszło to temu społeczeństwu na zdrowie. Oczywiście fakt, że owi wojownicy nowego człowieka i nowego świata, którzy wprowadzali w tamtym kraju nowy ład byli wściekle anty-religijni to również kolejny przypadek
Troche mnie dziwi, co piszesz, ISIS kierujace się religia dziala w sposób madry ? a działania KK bezwglednie tepiace wszelki postep w średniowiecznej Europie to chyba niezbyt mądre także było. BTW, dla mnie ideologia multi-kulti, albo kiedyś stalinizm , faszyzm, to także wspołczesne religie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×