Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja

  1. poprostuktośtamtaka

    Powrót

    Cześć, jestem tu nowa, ale chyba jak zwykle za późno... Widze tu aktywności z 2016 roku, albo jest nadzieja i to mój laptop coś wolno działa hah No cóż jeśli jest ktoś kto nadal korzysta z tego forum to możecie śmaiło dać o sobie znać. Już nie daje sobie rady... Sama sobie się nie wygadam, zrezygnowałam pare miesięcy temu z psychoterapii na którą i tak wysłali mnie siłą. Czuje, że moja depresja tylko ukryła się na jakiś czas, ale powraca z mocniejszym kopem. A jak jest u was?
  2. Tak jak napisałam w tytule, uważam, że psychoterapia w każdym nurcie, czy psychodynamiczna czy poznawcza, czy leki nie leczą depresji, bo nie uderzają w jej przyczyny.One działają tylko na skutki choroby i to w małym stopniu. Ani leki, ani terapia nie dają trwałego efektu w postaci WYLECZENIA, one tylko zaleczają objawy, żeby potem wróciły ze zdwojoną siłą. Znam mnóstwo osób, niektóre z nich z terapii grupowej, każdy z nich miał już kilka nawrotów i choruje przewlekle( w tym ja). Prewencyjna terapia i leki nie pomogły im w zapobieżeniu kolejnemu nawrotowi.Przyczyną depresji są tendencje genetyczne oraz nasza indywidualna osobowość i cechy charakteru.Na to nie mamy wpływu, dlatego z miernym skutkiem możemy tylko zaleczać objawy.Sami popatrzcie, ile osób na tym forum leczy się całymi latami.Poprostu są jednostki słabe psychicznie, u których błahe dla innych zdarzenie wywoła ciężką depresję, a są takie których nie zaprowadzi do psychiatry jednoczesna śmierć kilku najbliżyc h osób z rodziny.Przeszłam już kilka terapii w różnych nurtach i żadna nie dała trwałych efektów. Niestety smutna prawda jest taka, że psychiatrzy i psychoterapeuci zarabiają tylko pieniądze na nas, sierotkach- Marysiach.
  3. Hypnoticeyes

    Hasiok

    Witam, Dziś lekarz przepisał mi na depresję lafactin oraz na zaburzenia snu trittico. Poinformowałam lekarza o tym że w związku ze stanem depresyjnym wzrosła moja waga. Moje pytania brzmią : Czy ktoś stosował te leki i zauważył zmiany jeśki chodzi o wagę ? Substancją czynną Lafactonu jest wenlafaksyna. Jak się ona ma do wagi ??? Ktoś pomoże ?
  4. Oliwia.

    Czy to nerwica?

    Dzień dobry. Nazywam się Oliwia. Mam 16 lat. Od początku tego roku uczęszczam do liceum. Co się z tym wiąże - nerwy z powodu zmiany szkoły, nowi ludzie, nauczyciele. Nigdy nie miałam takich problemów jakie mam teraz. Bardzo boli mnie głowa, czuje się przygnębiona. Jak mam cokolwiek powiedzieć na lekcji, chociażby przeczytać coś z podrecznika na głos, mój głos w tym momencie się strasznie zarywa + z nerwów połykam ślinę 100 razy na minutę. Robi mi się w tym momencie bardzo zimno i słabo, mój brzuch zaczyna bardzo boleć, czuję że zwymiotuję. Moje plecy tak zaczynają boleć, że ledwo co się ruszam. Melisa nie pomaga, nawet bym powiedziała że pogarsza sytuację, bo zaczyna mnie po niej bardzo mdlić a brzuch zaczyna bardziej bolec. Wszyscy ciągle mi powtarzają: „Nie denerwuj się!”, „Nie masz czym się przejmować”, „Jak się ciagle tak będziesz denerwować to wpadniesz w nerwicę” ale nic kompletnie nie pomaga, tym bardziej te słowa pogarszają to wszystko.. Po szkole płaczę bardzo często, czuję że nie mam siły.. moja mama bardzo mnie wspiera ale niestety w szkole to wszystko inaczej wyglada niż bym chciała. Bardzo proszę o pomoc:(
  5. Słoneczko 33

    Pomoc w depresji

    Witam jestem tu nowa i borykam się z początkującą depresją i proszę o pomoc Od dwóch tygodni jestem rozdrażniona i o wszystko się czepiam mojego partnera a on już pomału na tego dość. Jak mogę zacząć depresję i jak ratować związek bo jest kobietą w ciąży proszę pomoc
  6. aavnn

    Co się ze mną dzieje?

    Otóż już w podstawówce miałam problemy z rówieśnikami, przez co również z akceptacją samej siebie i swojego wyglądu. Nie byłam lubiana, było to po prostu widać. Dodatkowo niektórzy śmiali się ze mnie i obrażali od grubasów itd. W gimnazjum też słyszałam parę przykrych komentarzy, nie było jednak ich tak dużo jak w podstawówce. Jednak zostało mi to wszystko do dziś. Powiem wprost- nienawidzę siebie, swojego charakteru ani swojego ciała. Jeżeli chodzi o twarz, to raz uważam że nie jest najgorsza a raz że jest brzydka. Okaleczam się. To jest moja kara za to jaka jestem. Ciągle myślę o głodzeniu się- marzę o byciu szczupłym. Co do społeczeństwa- boję się ludzi. co chwilę myślę że ktoś mnie obgaduje. śmieje sie ze mnie albo coś złego sobie myśli. Boję się robić przy nich cokolwiek, jednym słowem boję się być wśród ludzi. Mam gdzieś prawie wszystko. Nie uczę się, mam gdzieś oceny, mam gdzieś czy ktoś odwróci sie ode mnie czy nie, jestem samotna, jednak mam gdzieś relacje z innymi. Totalnie tego nie rozumiem. Czuję jakbym nie miała nawet emocji. Potrafię być oschła dla własnej młodszej siostry, nie wzruszam się, jednak potrafię się śmiać, są rzeczy które potrafią mnie rozbawić. Myślałam że to może być depresja, ale przecież ja nie chodzę smutna, lecz szczęsliwa też nie jestem. Czuję jakbym była hmm.. obojętna? Nie wiem. Nawet nie współczuję innym. Płaczę jak ktoś powie że jestem gruba, albo powie cokolwiek na temat mojej wagi. Jestem przewrażliwiona na tym punkcie. Co chwilę boję się że mijające mnie osoby będą miały o mnie takie zdanie. Bardzo lubię, znaczy lubiłam śpiewać. Mimo że czasem dalej śpiewam, nie sprawia mi to takiej radości jak kiedyś. Czuję, jakbym również nie miała żadnej pasji. Myślałam kiedyś o samobójstwie, ale nie w sensie że chciałam się zabić. Po prostu przeszło mi to przez myśl, ale wiem, że wcale nie chcę umrzeć. Jestem leniwa. Wiele rzeczy nie chce mi się robić. Najchętniej siedziałabym w domu. Proszę, powiedzcie mi, co się ze mną dzieje. Nic z tego nie rozumiem.
  7. Chciałam dzisiejszy dzień spędzić produktywnie ale zafiksowałam się na jednym temacie ktory nie daje mi spokoju.Wracam do niego czesto ale z reguły jestem na tyle zajeta że nie mam czasu tak długo o tym rozmyślac.Jakis czas temu skończyłam 20 lat.Nigdy nie byłam błyskotliwa,zazwyczaj siedziałam w tej mocno przeciętnej części klasy.Widziałam braki w moim funkcjonowaniu ale dopóki miałam tam pare paskow na świadectwach i jako tako zdałam maturę to nie przejmowałam się tym zbytnio dopóki nie poszłam na studia.Nie są ciężkie do ogarnięcia pod względem ilości materiału ale za to są bardziej praktyczne i dopiero teraz gdy na studiach wykonuje polecenia,gdy każdy może zobaczyć krok po kroku co i jak robię,jak myślę powoduje to że mam ochote rzucić się z mostu Najwolniej myślę.Nie umiem wpasc na rozwiązania problemów.Ciezko zapamiętuje.Jestem po prostu niekompetentna i nikt kto mnie zna nie powierzył by mi trudniejszych zadań.Codziennie tone we wstydzie i zażenowaniu sobą bo mimo że to widzę nie mogę nic na to poradzić.Raczej to genetyczne.Ojciec mimo że skończył prawo wydaje się tak samo mało ogarnięty,chyba ma podobną ciężkość myślenia,rozumienia.To mi rujnuje życie.Nie mam życia towarzyskiego.Niektorzy ludzie z grupy traktuja mnie przez to podrzędnie.Nie szanują mnie,są zdenerwowani jak tylko się odzywam raz na jakiś czas.Nie chce być najlepsza,tylko taka jak inni,żeby nie wstydzić się siebie i czuć że jestem warta czegokolwiek co osiągnęłam w zyciu.Probowalam jakiś zenszeni, miłorzębu,ashwagandy bez żadnej poprawy.Bylam na psychoterapii z powodu leku społecznego ale nie jest to głównym powodem moich problemów.Nie wiem czy nie spróbować z psychiatra i przepisaniem czegoś na receptę co faktycznie by mi pomogło.Ale tez nie wiem czy chciałby mi coś przepisać jak jedyne co mi może dolegać to chyba niskie iq.
  8. Betixa

    Kolejny epizod depresji

    Gdy po remisji następuje kolejny epizod depresji to czy rozwija się on powoli jak ten pierwszy, czy od razu powraca finalny stan sprzed remisji?
  9. Betixa

    Wymóg psychoterapii

    Czy antydepresant pomoże na wszystkie objawy depresji, czy niektóre z nich pozostają mimo farmakoterapii i konieczna do ich zwalczania jest psychoterapia? Słyszałam, że np. niskie poczucie własnej wartości nie zniknie dzięki lekowi, że ten objaw depresji wymaga pomocy psychoterapeuty, ale nie wiem czy to prawda. Jeśli to prawda, to jakie jeszcze objawy wymagają psychoterapii?
  10. Betixa

    Anhedonia

    Czy antydepresant pomoże na anhedonię?
  11. Czy to normalne że po zaniechaniu aktywności fizycznej przez depresję, gdy próbowałam do niej wrócić to nie mogłam, bo szybko się męczyłam i odczuwałam ból? Jak sobie z tym poradzić?
  12. Betixa

    Brak sił

    Przez depresję nie mam siły pracować nad sobą na psychoterapii. Czy dzięki antydepresantowi będę miała siły na psychoterapię?
  13. Transwestyta

    Szukam Pomocy !

    Witam , jestem normalnym spokojnym 28-latkiem , ale odkąd pamiętam mam całe życie depresję.. Mój ojciec był alkoholikiem...Ogólnie miałem ciężkie dzieciństwo. Nic mi w życiu nie wychodziło i nie wychodzi , nawet normalnej pracy nie mogę znaleźć (mam dochód pieniędzy , ale o tym później). Potrzebuje porady od jakiegoś specjalisty co jest ze mną nie tak , bo jak byłem małym chłopcem pragnąłem być dziewczynką i tak zostało do tej pory.. Na codzień chodzę normalnie ubrany jak facet i nikt o niczym nie wie.. Pod spodem noszę damską bieliznę a w zaciszu się przebieram , ale żeby tego było mało spotykam się od jakiegoś roku ze starszymi Panami.. Ja mam 28lat a oni około 50-60lat. Do tej pory spotkałem się z pięcioma zupełnie mi obcymi mężczyznami i uprawiałem sex oralny bez zabezpieczenia za dodatkowe pieniądze.Mam silną depresję i tylko to mnie odstresowuje i uspakaja gdy oddaje swoje ciało obcej osobie.. Nie wiem jak z tym skończyć i przestać to robić , bo gdy tylko wzmaga się depresja to od razu mam życie gdzieś i umawiam się na spotkanie z jakimś obcym facetem poznanym na portalu erotycznym ponieważ taki posiadam. Po pierwszym spotkaniu z klientem miałem wyrzuty sumienia a zarazem czułem podniecenie .. Jestem bardzo szczuply i nie mogę przytyć przez tą depresję , ale z jednej strony mi to odpowiada , bo czuję się sexowny a na dodatek zrobiłem sobie ostatnio kolczyk w pępku. Na spotkaniu w samochodzie u tego Pana jak uprawialiśmy sex oralny to skończyl mi w jamie ustnej i to połknąłem .. Nigdy się nie badałem i boję się to robić , ale ogólnie czuje się zdrowo i wyglądam , ale gorzej jest z moją psychika, bo wiem , że sam z tym nie skończę a boję się z kimś prywatnie w realu o tym porozmawiać
  14. Betixa

    Lek przeciwdepresyjny

    Czy lek przeciwdepresyjny zlikwiduje trudności z koncentracją i utratę zainteresowania zainteresowaniami które kiedyś cieszyły?
  15. Hej, nie przedłużając miałam dziś umówioną wizytę u psychiatry, jednak jestem w takim dole, że nie dałam rady ani pojechać do przychodni czy nawet zadzwonić. Psychiatra dzwoniła do mnie dwa razy, ale nie byłam w stanie odebrać. Czuję wstyd i jestem zawiedziona, że zamiast iść do przodu w dobrą stronę to ostatnio jest tylko gorzej, bo staczam się coraz bardziej na dno. Czuję, że zawiodłam swoją psychiatrę u której leczę się wiele lat. Mieliście kiedyś taką sytuację, że nie pojawiliscie się na sesji bez żadnego wyjaśnienia? Wiem, że źle zrobiłam, ale jestem w takim stanie, że nie mogłabym dziś rozmawiać nawet z psychiatrą.
  16. Hej. Mam od kilku miesięcy dosc dręczącą sprawę. Czuję się winna ponieważ urwałam kontakt z kiedyś bliskimi mi osobami. Szczególnie jedna z nich była bardzo bliska, ponieważ miałam z nim przyjacielskie relacje od małego dziecka. Historia wygląda tak, że ta bliska mi osoba związała się z inną osobą i tak od kilku lat tworzyliśmy 3 osobową grupkę przyjaciół, często ich odwiedzałam przy każdym możliwym wolnym czasie. Było naprawdę świetnie, jednak jakoś półtora roku temu coś zaczęło się coraz mniej między nami układać. Zaczęło się od mojego wyjazdu za granicę do pracy. Bardzo rzadko wtedy ze sobą rozmawialiśmy. Po powrocie do Polski wpadlam w kilkumiesięczną głęboka depresję. Nie odzywałam się do nikogo, nawet najbliższych osób. Wtedy dostałam długa wiadomość na naszym czacie grupowym o tym, że jest im przykro, że ich olałam i się wogole nie odzywam i mam ich za przeproszeniem w dupie. Po tej wiadomości próbowałam ratować naszą relację, jednak zauważyłam, że jakoś nie idzie nam rozmowa, tak jakby była prowadzona bardzo na siłę i nie czuliśmy już tej samej więzi do siebie co kiedyś. Wogole doszło też do mnie, że dość bardzo się zmieniliśmy. Przestały mnie jarać rzeczy, które były kiedyś naszym tematem do rozmów, nie śmieszyły nas te same rzeczy, poza tym bardzo zmienił mi się światopogląd, który jest zupełnie inny niż ich i nie nie chodzi mi o politykę, która coraz częściej była poruszana w naszym gronie co też zaczęło mi przeszkadzać, bo prowadziło to tylko do narzekania, wyzywania i gnojenia innych, czego nie lubię. I teraz tak. Z jednej strony czuję się winna, ponieważ zostawiłam przyjaciół, nie odzywałam się i nie odpisywałam na wiadomości, z drugiej strony rozumiem dlaczego do tego doszło i że ta relacja zaczynała być toksyczna, więc coraz rzadziej chciałam mieć z tym cokolwiek wspólnego. Czuję się jak egoistka i nie wiem czy nie powinnam po kilku miesiącach ciszy coś zdziałać i spróbować uratować nasza relację. Myślę o tym codziennie od tych kilku miesięcy i mam wyrzuty sumienia...
  17. Hej, miałam przed chwilą bardzo bardzo złą chwilę..przepraszam jeśli ten wpis jest chaotyczny, ale jestem pod wpływem negatywnych emocji. Dorabiam sobie latem w budce z lodami. Przed chwilą miałam grupę klientów ekstrawertyków myślę, że blisko przed trzydziestką. Od samego początku czułam, że mają mnie za gorszą, mówili do mnie wywyższający się tonem. Zwłaszcza jedna parka, widać, że zadbani, drogo ubrani, opaleni. Kiedy kupili już lody patrzyli się na mnie jakby coś ze mną było nie tak, mówili coś szeptem na ucho i mieli pogardliwą minę. Później wyszłam na chwilę dopełnić wodę w misce dla piesków to jedna dziewczyna z ich grupy się za mną oglądała i parsknela do kolegi obok. Oczywiście w mojej głowie ukazały się momenty kiedy w podobny sposób byłam wyśmiewana i obgadywana w szkole wiele wiele lat temu i nagle wróciło coś co myślałam, że mam już z glowy. Od kilku lat mam problem z radzeniem sobie z poczuciem niższości, po prostu czuję gdy ktoś ma mnie za śmiecia przez co moje ciało nagle się napina, mam ochotę czymś rzucić, okaleczyć się i krzyknąć żeby się ze mnie nie śmiali. Piszę to, bo naprawdę bardzo dawno nie miałam tego i myślałam, że mój mózg się już z tym uporał. Przez długi czas spotykałam różnych tego typu ludzi ludzi, ale zawsze to olewalam i dalej robiłam swoje, ale ten przypadek wyprowadził mnie z równowagi do tego stopnia, że chciałam wybiec z budki i zapytać się ich co ich tak we mnie śmieszy i żeby mi o tym powiedzieli bo nie zniosę już tego napięcia emocjonalnego i stanu niewiedzy na szczęście jakoś to opanowałam, więc to duży plus bo zawsze jak miałam ataki to zaczynałam krzyczeć, szarpać za włosy i walić głową w ścianę. Wiem, brzmi drastycznie ,ale niestety coś w mojej głowie stało się takiego, że reagowałam tak na wiele przykrych rzeczy. Niech ktoś napisze czy jest szansa by takie napady nie wracaly? Naprawdę byłam w szoku, bo od ponad roku nie przypominam żebym miała coś takiego. Przez to boję się wchodzić w związek czy zawierać przyjaźnie,bo prędzej czy później ludzie przy podobnych sytuacjach poznają moje oblicze... Czuję się jak wariatka
  18. Betixa

    Smutne Święta

    Też czujecie prawie zero radości ze Świąt przez depresję? Ja tak miałam w poprzednim roku i wszystko wskazuje na to że w te Boże Narodzenie będzie tak samo. Bardzo mi to przeszkadza, bo w przeszłości potrafiłam sie cieszyć z najbardziej kiepskich Świąt, a teraz depresja mi to odebrała
  19. Witam, mam 28 lat i jak w moim opisie jestem od roku trzeźwą alkoholiczką (piłam 8 lat; przestałam po przeżyciu delirium tremens), osobą w depresji (od kiedy pamiętam) i z nerwicą lękową i natręctw (od ponad 9 lat; pojawiła mi się bezpośrednio po ciężkim porodzie, który ledwo przeżyliśmy, gdyż odkleiło mi się łożysko, miałam bardzo silny krwotok i ponoć 15minut życia, przetaczaną wielokrotnie krew, syn miał wtedy 3pkt w skali Apgar) oraz z zespołem opóźnionej fazy snu (od kiedy pamiętam; ale ostatnio już całkowicie dzień zamienił mi się z nocą, co najbardziej mnie dołuje). Szukam jakiegokolwiek wsparcia, bo jestem bardzo już zdesperowana całym swoim życiem, coraz częściej też pojawiają mi się myśli samobójcze, a już jedną próbę miałam (kilka lat temu, wraz z obławą policyjną na mnie, chciałam skoczyć z mostu, zostawiłam list pożegnalny, samookaleczałam się i byłam pod wpływem alkoholu, w dodatku mój były mąż jest policjantem i on też tam był) i mam syna, więc teoretycznie mam dla kogo żyć. Jestem samotną matką, bezrobotną w wyniku moich problemów, które uniemożliwiają mi podjęcie pracy, borykam się z problemami finansowymi w sumie całe życie, co mnie bardzo przytłacza. Nie stać mnie na prywatnego psychologa, na NFZ gdzie nie pytałam, tam wizyty średnio dopiero za rok, a ja czuję, że jeśli skądś nie otrzymam pomocy to będzie źle... Od kiedy pamiętam, mam jakby pozakładane blokady wszędzie i nie umiem ich zdjąć, uniemożliwia mi to normalne funkcjonowanie. Od listopada dopadła mnie totalna niemoc, depresja, z którą nie mogę poradzić sobie do dziś. Nie mam na nic sił, motywacji i co najgorsze, żadnej nadziei i perspektyw na lepsze życie. Bardzo chcę je zmienić na lepsze, chociażby finansowo, ale nie potrafię się przemóc, w ogóle jestem niezdolna do jakiegokolwiek działania. Dodatkowo przez niewyjaśniony paraliżujący mnie strach, oblałam właśnie studia, skąd także dostawałam pomoc socjalną i to mnie wyjątkowo załamało. Nie umiałam iść na zajęcia ze strachu, a tym bardziej, że dzień zamienił mi się z nocą i tak przesypiam całe dnie, a w nocy normalnie funkcjonuję (dziś zasnęłam o 8 rano, a wstałam o 19.30). Trwają ferie i dziecko jest u dziadków, ale one się niedługo kończą i jakoś będę musiała się męczyć i usiłować wstać o 7 rano i zawieźć dziecko do szkoły. To mnie także wyjątkowo dołuje i przeraża, bo zwykle nie potrafię zasnąć wcześniej niż 5rano. Poza tym, nawet jeśli udałoby mi się zasnąć o 22 to nawet o 7 nie potrafię się obudzić. Mam ogromny problem z obudzeniem się ze snu, mam bardzo twardy sen. Jak już zasnę to nie wiem, co się wokół mnie dzieje i nie słyszę totalnie nic, tym bardziej budzika, a i często nawet syn nie jest w stanie mnie dobudzić. Z tego powodu często syn nie chodził do szkoły, co mnie całkowicie przybijało i traciłam i tak nieistniejące poczucie własnej wartości. Zdarzało się, że nie spałam np po dwie doby, spałam co drugi dzień, żeby tylko syn poszedł do szkoły, albo jeśli musiałam gdzieś pilnie być. Jestem bezsilna wobec moich problemów ze snem i tej otaczającej mnie beznadziei. Jak mam rozwiązać moje problemy ze snem i depresją? Bardzo proszę o pomoc, poradę, ciepłe słowo, cokolwiek ;( Jestem po rozwodzie, obecnie w toku jest unieważnianie małżeństwa kościelnego, mąż, będący policjantem znęcał się nade mną psychicznie, podobnie jak mój następny partner. W toksycznej matce także nie miałam nigdy wsparcia, obecnie jestem bardzo samotna, nie mam przyjaciół, ani nawet znajomych. Jedynie jestem w związku z partnerem, w którym także nie mam wsparcia, gdyż on nie rozumie moich problemów, nic dziwnego, bo sam jest ciężko chory i potrzebuje przeszczepu nerki, żeby przeżyć. Przez kilka miesięcy po moim delirium chodziłam na terapię dla uzależnionych i tam psychiatra wypisał mi leki na nerwicę, które do teraz biorę, na terapię jednak nie chodzę, bo akurat w tym czasie syn ma zajęcia pozalekcyjne, na które bardzo chce chodzić, a ja bardzo z tego powodu ubolewam. Po przejściu delirium zrozumiałam, że muszę żyć dla syna i tego się kurczowo trzymam. Muszę - bo nie chcę, ja żyję tylko dla syna. A skoro już żyć muszę, to bym chciała się tak nie męczyć codziennie, bo nie wiem, czy będę w stanie wytrzymać w swoim postanowieniu.
  20. BezqyczekPL

    Witam :)

    Długo się wysilałem, aby dołączyć do tego forum, ale w końcu pomyślałem, że lepiej mi to zrobi. Jestem chłopakiem, mam dopiero co skończone 19 lat (jutro będzie miesiąc ) i zmagam się prawdopodobnie (bo żadne z tych nie mam zdiagnozowanych) z nerwicą, depresją i może jeszcze coś ze stanów lękowych. Nie wiem, czy dam radę opowiedzieć tutaj wszystko, bo jak zwykle coś mi będzie musiało z głowy wylecieć, ale prawdziwe problemy zaczęły się w październiku, gdy rozpoczynałem studia na Politechnice Lubelskiej. Wszystko zaczęło się już jakiś rok temu (a nawet i więcej), stres w liceum był dla mnie przytłaczający, najbardziej obawiałem się polskiego i odpowiadania z niego, bo z interpretowania tekstu była ze mnie wielka ciemnota, ale nieobecności pojawiały się wtedy najczęściej całodniowe, spowodowane bólem brzucha, głowy itd. Skończyło się to na fatalnej frekwencji ok 60%, wydzwanianiem do rodziców, zamykaniem się w bursie na klucz (przyłapali mnie na tym w kwietniu 2017 - II liceum). Wtedy była rozmowa z panią wychowawczynią, która mnie rozumiała i wspierała, gorzej było z innymi nauczycielami i kolegami. Byłem obiektem żartów, najczęściej jednak nieobraźliwych, jednak nie wspominam liceum zbyt dobrze. Ogólnie wszystkie te kłopoty przeżywałem dość dobrze, wszystko dosyć posypało się na początku III liceum. Pojechałem do laryngologa w sprawie swojego głosu, który był chrypliwy i brzmiał jakbym ciągle był w trakcie mutacji. Po USG szyi skończyło się na tym, że dostałem podejrzenie choroby autoimmunologicznej ( konkretnie zespołu Sjogrena). Od tego czasu byłem w szpitalu na diagnostyce już z 5 razy, sprawa głosu zeszła na dalszy plan. Teoretycznie w listopadzie 2018 r. choroba została zdiagnozowana, problem w tym, że niektórzy lekarze byli o tym przekonani, inni nie. Jeszcze inni podejrzewają u mnie coś grubszego, jak np. toczeń. Wtedy właśnie zaczął się mój chyba najgorszy okres w życiu, który trwa do dzisiaj. Zaczęło się wyszukiwanie przeróżnych chorób, począwszy od tego tocznia, zacząłem się bać, że choroba jest już w zaawansowanym stanie, że w ciągu 5 lat umrę. Później jakoś objawy się wykluczały, więc sprawę autoimmunologicznych chorób pozostawiłem. Zaczęły mnie jednak pobolewać mięśnie, a czasami tak jakby pulsować, drżeć. Starło się to w czasie, kiedy akurat na Facebooku zobaczyłem posta o piłkarzu, który zachorował na chorobę neuronu ruchowego, po diagnozie której żyje się średnio 3 lata tylko. Oczywiście musiałem przeczytać, co to za choroba. Trafiłem wtedy na forum SLA. Wtedy zaczęły się fascykulacje i myślenie o kalectwie, a następnie kompletnym paraliżu. (Nawet, kiedy o tym teraz piszę dopada mnie dziwne kłucie w dłoniach). Tych objawów miałem już od groma: problemy z połykaniem, drżenie, parestezje). Byłem na EMG (a konkretnie w sumie tylko na ENG), gdzie przewodnictwo wyszło w normie, jednak występowała rzadko fala F, co ma świadczyć o dyskopatii itp. Chciałbym diagnozować się dalej, jednak w tym momencie trochę gorzej z pieniędzmi jest, rodzice brali już 2 kredyty na wesela rodziny, ja mam kredyt studencki. Nie pozwalają mi kupować gier, czy jakiegoś droższego jedzenia (czasami ich wtedy nie słucham ), ojciec ciągle narzeka, że nic nie robię i mam sobie znaleźć pracę. W obecnym momencie czuję się lepiej, pobolewają mnie ręce, mam ciągle wrażenie, że jedna ręka jest słabsza od drugiej i mam w niej gorszy chwyt, ale staram się o tym nie myśleć; drga mi także wyciągnięty język, czasami nawet i niewyciągnięty (najczęściej wtedy, gdy się stresuję). Mało co napisałem o depresji, bo teraz tak ciężko z tym nie jest, ale od dziecka marzyłem o tym, aby: a) się zakochać (na razie mam na koncie tylko 1 friendzone i nic więcej xd) b) być wysokim (zawsze marzyłem, aby mieć 2m wzrostu, o co się nawet modlę do dziś (jestem katolikiem dosyć mocno wierzący [jestem ministrantem, udzielam się w parafii itd])) Nie licząc problemów z frekwencją w szkole, oceny miałem dosyć niezłe, pomimo tragicznej frekwencji skończyłem ze średnią powyżej 4,0. Przygód miałem o wiele, wiele więcej (psycholog w podstawówce, problemy z trądzikiem przez co wstydziłem się wszystkiego, ciągle go trochę jest, ale oczywiście teraz wyszło mi z głowy xd I tak już dużo napisałem). Zapisałem się na psychoterapię, cele mam już ustalone, zaczynam w ten wtorek 8 stycznia. Myślicie, że może mi to pomóc? Co w ogóle myślicie o tym wszystkim? Pozdrawiam
  21. malamim

    dubel

    Straciłam w życiu sens, cierpię już wiele lat, nie wiem jak sobie pomoc, nie chce już żyć
  22. Paulinaski

    Cześć

    Cześć jeszcze raz. Napisałam już jedną notkę i teraz myślę, że zaczęłam od złej strony. Mam nadzieję, że mi wybaczycie moją desperację. Mam 21 lat i cierpię na nerwicę natręctw od wielu lat, od jakiegoś czasu postanowiłam z tym skończyć i mam wrażenie, że całkowicie postradam zmysły. Wczoraj byłam na konsultacji u psychologa, planuję terapię. Byłabym niezwykle wdzięczna, gdyby ktoś chciał posłużyć radą albo swoim doświadczeniem. Z góry dziękuję .
  23. Witam wszystkich serdecznie. Robiłam już kilkanaście podejść do udziału w tym forum jednak zawsze odpuszczałam. Teraz dotarłam do takiego miejsca, że czuję, że sama nie dam sobie rady. Niebawem skończę 28 lat. Skończyłam studia, obroniłam magistra. Nie mam męża, dzieci, własnego miejsca na ziemi, zdrowia, pieniędzy ani spokoju. Mam narzeczonego, który również ma poplątaną sytuację i póki co nie mamy możliwości być razem na codzień- tylko weekendy. Mieszkam ze starszymi rodzicami. Mama choruje na RZS i coraz częściej zdarzają się dni, kiedy muszę podnosić ją z łóżka i zaprowadzać do toalety. Ojciec pije odkąd pamiętam, pracuje ale niedługo idzie na emeryturę. Nie bije ale kontakt z nim mam zerowy. Zazwyczaj się kłócimy. Ogarnięcie domu jest w większości na mojej głowie. Sprzątać można bez końca, bo tatuś nie sprząta po sobie i wszędzie robi chlew. Nie pracuję w zawodzie bo nie odnalazłam się w tym kompletnie. Idąc na studia miałam jeszcze jakieś marzenia i nadzieje, ale toksyczny związek i sytuacja rodzinna oraz diabeł wie, co jeszcze sprawiło, że stałam się cieniem samej siebie. Tyle tylko, że dużo grubszym bo przytyłam dobre paręnaście kilo. Nerwica odkąd pamiętam. Jako dziecko ciągle wymiotowałam, miałam biegunki i brak apetytu, ale nikt mnie wtedy nie zdiagnozował. Byłam bardzo wrażliwa. W podstawówce zaczęłam rozumieć, że nie dogaduję się z koleżankami. Miałam paczkę kolegów z którymi się trzymałam i grałam w piłkę. Później w gimnazjum poszliśmy do innych szkół i drogi się rozeszły. W nowej szkole nie znalazłam już przyjaciół. Czułam, że jestem z innej planety, izolowałam się. Zaczęły się tylko pierwsze nieszczęśliwe zauroczenia, przeplakane bezsenne noce. Miałam wtedy jedna 'przyjaciółkę' z innego miasta. Przyjaźń skończyła się bardzo boleśnie. Od tamtej pory nie zaufałam nikomu w takim stopniu by się zaprzyjaźnić. W technikum pojawiały się pierwsze stany depresyjne. W zasadzie od tamtej pory się leczę. Wtedy jeszcze nie brałam tego tak na poważnie, przerywałam branie leków jak tylko zaczynały działać. Och, byłam już taka silna, wierzyłam, że ich nie potrzebuję. Za jakiś czas z powrotem trafiałam do gabinetu. Nerwica się pogłębiała. Jakoś jednak to wszystko szło, miałam marzenia i wierzyłam, że osiągnę sukces. Studia zaoczne, praca po 180 godzin miesięcznie. Nie wiem, kiedy minęło te 5,5 roku. Pod koniec studiów nie byłam już sobą. Zaczęłam bać się ludzi. Rozmawiając nie mogłam się wysłowić. Nie patrzyłam w oczy. Do dzisiaj mam z tym problem. Na dzień dzisiejszy pracuję z domu. (dzięki Ci ) I czuję się bezużyteczna i bezwartościowa. Moim jedynym marzeniem, które jeszcze mam, to założyć szczęśliwa rodzinę, mieć swój własny raj- spokojny dom, męża, dziecko i zwierzęta. Przez to, że nie osiągnęłam tego, czuję się nieudacznikiem. Praktycznie nie wychodzę z domu. Boję się wyjść sama do sklepu a szczyt odwagi to wyjście z psem koło bloku. Chcę żyć ale nie umiem. Nie mogę znaleźć pracy, która da mi stabilizację. Zmieniam pracę co pół roku, rok. Przez to nie stać mnie żeby wyprowadzić się na swoje. Ciągle mam problemy ginekologiczne i nie wiadomo czy będę mogła mieć dziecko. Chciałabym je juz mieć tylko oprócz miłości nie mam nic, co mogę mu dać. I boję się, że odziedziczy po mnie skłonności do nerwicy i depresji. Sytuacja w domu jest dramatyczna i dobija mnie. Tylko jeśli nawet to jak się wyprowadzić i zostawić mamę tak schorowaną z alkoholikiem, który nie dość że nie pomaga to jeszcze dokłada pracy i zmartwień...? Obecnie jestem w takiej d.. że nie wiem co ze sobą i z życiem robić. Nie wiem od czego zacząć, czym się zająć zawodowo. Nie mam siły iść na studia i pracować jak kiedyś. Nie mam pieniędzy ani głowy na kursy. Biorę leki, od wielu lat, działają pół roku i nagle przestają. Obecnie jestem na Venlectine 150 rano i 75 wieczorem i Pragiola 75 rano i 150 wieczorem. Tak od roku. I czuję, że oprócz spowolnienia nie dają mi nic. Tak, ostatnio coraz częściej mam myśli samobójcze. Jednak brak mi odwagi żeby się zabić ale brak mi sił żeby zacząć żyć. Czuję się nikim. Choć narzeczony wspiera mnie jak może, to moja choroba jest silniejsza. Boję się, że on w końcu ze mną nie wytrzyma. A ja nie umiem żyć dla siebie, życie dla niego i mamy to ostatnie, co daje mi resztki sił żeby zostać na tym świecie. Ale to nie jest życie, to wegetacja. Nie chodzę na terapię. Nie stać mnie prywatnie a na NFZ nie chcę, żeby nie było śladu w papierach. Mam jakiś lęk, że ktoś kiedyś wykorzysta to przeciwko mnie. Szczerze zastanawiam się nad pójściem do szpitala ale nie wiem czy to ma sens czy ktoś mi jeszcze pomoże jeśli od tylu lat się męczę i jest coraz gorzej. Potrzebuję kogoś, kto wyciągnie rękę i pomoże mi krok po kroku ogarnąć siebie i swoje życie. Praca, dom, rodzina, spokój. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli komuś udało się przebrnąć przez mój elaborat i chciałby podzielić się swoją opinią i doświadczeniami oraz odczuciami, czekam na odzew. Będzie mi bardzo przyjemnie popisać z kimś kto rozumie to, co czuję i czuje to samo lub udało się mu z tym wygrać.
  24. davor3

    moja depresja

    Witam, Od 10 lat mam epizody depresji, od 10 lat stosowałem na to Bioxetin który przepisał mi zwykły lekarz, za pierwszym razem gdy go zastosowałem, efekt był taki ze żyłem pełnia życia, normalnie jakby ktoś mi przybił na czole "Carpe diem", po jakimś czasie odstawialem go, albo brałem co 2,3,4 dzień, później znowu depresja i znowu powrót do Bioxetinu i tak może z 20 razy albo więcej w tych 10 latach, w między czasie parę sesji z psychologiem, od 3 lat te epizody depresji połączyły się z bezsennością, przedtem nigdy że spaniem nie miałem problemu, no ale za każdym razem jakoś z tego wychodziłem, bynajmniej im dalej w las tym ciężej z tego wychodziłem, z każdym rokiem, za każdym kolejnym razem Bioxetin działał wolniej i słabiej.Pierwsza moja depresję miałem przez wstydliwość i problemy skórne, nie akceptowałem siebie, coraz bardziej zamykałem się na świat, chroniczny stres przed wyjściem do szkoły, spotykaniem się z rodziną i znajomymi, coraz mniej energii, aż po 3 latach udręki, jadąc na wykład cofnąłem się do domu i rozpłakałem się mamie, że dłużej tak nie mogę i nie mam sił na nic. Tego samego dnia byłem u lekarza na EKG ale stwierdził od razu że fizycznie zdrowy jak ryba, że to depresja i zapisał mi Bioxetin. Późniejsze epizody depresji nie były tylko przez wygląd mój ale też juz zaczęły mnie inne rzeczy stresować, alę gdy tylko pojawiały się przeszkody w życiu powracało myślenie o problemach skórnych. Rumień i naczynka właściwie wyleczyłem, pozostało mi na policzku przebarwienie. Gdy tylko wpadam w epizod depresji niezależnie od powodu, zaczynam od razu też myśleć o wyglądzie, bardziej się stresuje w zwykłych sytuacjach społecznych itd, czuję gorąco na twarzy, skóra od razu się pogarsza bo na niej się skupiam, tak sobie to tłumaczę, a chyba nazywa się to psychosomatyka.No i teraz znowu wpadłem w depresję. Mianowicie byłem za granicą przez 5 lat, ostatnie pół roku na dobrze płatnym bezrobociu. Teraz szukam pracy przy granicy w Niemczech. I pojawiły się powoli lęki, czy znajdę pracę, czy będę tak się stresował przed praca że wroci bezsenność, czy będą się przyglądać mojej skórze, czy sobie dam radę itd itp. No i od miesiąca ponad to trwa, w nocy się wybudzam po 5-10 razy, rano czuje jakbym miał paść za chwilę, czuję zmęczenie na twarzy, nakręcam się że z każdym dniem wyglądam coraz gorzej, coraz gorzej się czuje, co ciekawe od 16 wzyz czuje jakbym odzyskiwał energię, dwa tygodnie brałem bioxetin ale jako że nie czułem poprawy zgłosiłem się pierwszy raz w życiu do psychiatry, przepisał mi Zoloft rano i Trittco na noc, mam zaczynać od 25 mg z Trittico i obserwować czy mniej się wybudzam jak nie zwiększać, Zoloft na początek 1/3 dawki, co 3 dni zwiększać aż do jednej tabletki. Macie może jakieś doświadczenie w braniu Zoloft i Trittico?Czy może za szybko odpuściłem z Bioxetinem?Który wg was jest lepszy Bioxetin czy Zoloft?Czy mógłbym brać Bioxetin na dzień i Trittico na wieczór?Jakie macie doświadczenia po Trittico?Może ktoś brał już Zoloft i Trittico albo Bioxetin i Trittico?Psychiatra również polecił mi psychoterapie psychodynamiczna, co o niej sądzicie?
  25. Od kilku miesięcy mam podejrzenie nerwicy, ale jeszcze się nie przełamałam żeby iść do psychologa, bo podejrzewam u siebie jeszcze fobię społeczną, depresję i urojenia, co bardzo mi utrudnia w ogóle wyobrażenie sobie mojej osoby w gabinecie psychologa. Moje życie jest dość specyficzne i ciągle jestem przekonana że nikt nie ma akurat takiego stylu życia i że nikt nie jest w ten sam sposób pokręcony jak ja i dlatego się bardzo, bardzo wstydzę i boję. Ale weszłam tu dziś głównie po to, żeby się wyżalić/poradzić, bo nie mam nikomu innemu, a wiem że sama tego nie zniosę. Mianowicie coraz gorzej wyolbrzymiam sprawy, bardzo się boję nawet wtedy gdy nie ma czego. Prawdopodobnie dlatego że prawie w ogóle nie znam życia, bo od najmłodszych lat uciekałam w "swój własny świat", żeby uciec przed nudą i smutkami realnego świata (nigdy nie miałam żadnych przyjaciół, w szkole byłam pośmiewiskiem bo byłam nadmiernie zamknięta w sobie i byłam małomównym dziwadłem, a do tego zawsze brakowało pieniędzy więc nie mogłam sobie zwykle pozwolić na to, co inni ludzie mogli sobie pozwolić bez problemu i nadal nie mogę), tak się zamknęłam w tym, że w pewnym momencie nabawiłam się urojeń (nie chce mnie prawie nigdy opuścić przeświadczenie, że wysoce możliwy jest fakt, że mnie pewne osoby obserwują/czytają mi w myślach, kiedyś to były tylko niektóre osoby, a teraz to praktycznie każdy na kim skupiają się moje myśli, nawet postaci z seriali na przykład, albo osoby które mi się podobają) i strasznie mnie to męczy, ale po prostu nie mogę się pozbyć tego przeświadczenia, po tym gdy to przybrało na sile zaczęłam się starać powstrzymywać od myślenia o tych osobach, przez co cierpię bo to była tak naprawdę moja jedyna ucieczka/interesujące zajęcie i prawdopodobnie to był jeden z czynników który wywołał u mnie depresję. Dziś jest mi wyjątkowo źle, bo wczoraj w nocy zaczęłam oglądać nowy serial i on był tak intensywny, że mnie wciągnął na maksa, zapomniałam o bożym świecie, nawet nie czułam głodu chociaż wcześniej nawet trochę czułam, oglądałam go do popołudnia i wymarnowałam na to prawie cały internet (a internet to tak naprawdę jedyne, co tłumi moją depresję, niby już mało mnie w nim cieszy bo i tak muszę go oszczędzac ale zawsze to coś i jest czym zająć myśli żeby nie myśleć o negatywach mojego życia i samopoczucia), ale od tak dawna nie czułam takiej euforii jak gdy oglądałam ten serial że za cholerę nie mogłam się oderwać nawet mając z tyłu głowy myśl że potem nie będę miała internetu, uspokajałam się jedynie myślą że może mama mi dokupi jak się dowie że już nie mam i że mi się należy bo od dawna niczym się tak nie cieszyłam przez depresję, kompletnie nie miałam żadnej siły woli, jedyne o czym myślałam to fabuła serialu (pewnie ktoś z was go kojarzy - BrzydUla, jak ktoś kojarzy to wie jak intensywna fabuła tam jest, a dla takiej osoby jak ja, bez życia, to niemal pułapka, bo ja wtedy tylko o takich pierdołach jak serial ciąglę myślę), a teraz gdy już nie mam na to internetu to dopadła mnie depresja bo nic innego mnie nie cieszy. A do tego zostało mi mało internetu, a mama mi nie może kupić bo nie ma teraz na to pieniędzy, dopiero być może w poniedziałek będzie mogła. Ja w sumie nawet w ogóle nie mogę sobie teraz pozwolić na oglądanie seriali bo to bierze za dużo internetu, ale od dawna chciałam obejrzeć ten i gdy się dowiedziałam że pojawił się za darmo w internecie (być może tylko na moment, bo mogą go zaraz usunąć), to niewiele myśląc po prostu go odpaliłam, nie sądziłam że aż tak mnie wciągnie I teraz żałuję, ale to w sumie do mnie podobne, bo ja nigdy nie potrafiłam myśleć o przyszłości i konsekwencjach. Ale jeszcze jedna zła rzecz wynikła z tego serialu - tam był taki wątek że ojciec głównej bohaterki zasłabł i trafił do szpitala, i w ogóle ta bohaterka miała tyle problemów, była stale zabiegana, prawie ledwo sobie radziła i to wszystko tak gnało szybko, intensywnie, że to tak na mnie wpłynęło, że tylko wzmogło moją nerwicę. Dziś (a raczej wczoraj bo już po północy) położyłam się spać ok. 17:00, czyli gdy się zorientowałam że już naprawdę mało internetu mi zostało i wtedy opuściła mnie ta euforia a dopadła depresja, i przez jakiś czas nie mogłam zasnąć bo się czułam jak jakiś alkoholik który by sobie jeszcze wypił, ale już nie może, tak analogicznie było z serialem, jednak w końcu zasnęłam. Jakąś godzinę, dwie temu mama mnie obudziła żebym coś zjadła, ale w sumie to nadal nie mam apetytu, za to mi się oczywiście śnił ten serial i oczywiście nic innego czymkolwiek bym się zajęła nie będzie mnie wciągać na tyle żeby nie myśleć o swojej nerwicy & depresji No i zmierzam do tego, że mama mi obwieściła jak wstałam że boli ją w boku i się przeraziłam właśnie najwyraźniej przez ten wątek z ojcem głównej bohaterki, że jej też się coś może stać, chociaz mi mówiła że to nie jest wielki ból, ale i tak się boję bo mieszkam tylko z nią i jakby coś jej się działo to nawet sobie nie chcę tego wyobrażać, bo bym chyba sama tam zeszła i nie wiedziałabym kompletnie co robić bo jestem nieudacznikem który na niczym się nie zna W ogóle jestem dziecinna, chociaż mam już 21 lat i nie wiem, czy moje życie ma w ogóle sens Musiałam to z siebie komuś wyrzucić i mam nadzieję że ktoś to w ogóle przeczyta, napisałam to tak chaotycznie bo jestem ze snu i zrezygnowana i w sumie to zaczęłam teraz nawet płakać... Nawet nie jestem w stanie zjeść do końca i wiem że pewnie przesadzam, ale dla mnie to ciężkie i nie jestem w stanie tego powstrzymać To chyba tyle, mam nadzieję że niczego ważnego nie pominęłam i ktoś się połapie w tym chaosie który zaraz udostępnię i że w ogóle komukolwiek będzie się chciało czytać do końca...
×