-
Zawartość
5 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Trauma na tle religijnym
temat odpowiedział gżegżółka → na gżegżółka → PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
O ludzie, co za przykra historia, ale dobrze przeczytać ją od doświadczonej osoby... Jeśli bliska osoba z rodziny oskarża młodego chłopaka o to, że się zabił bo go opętał szatan a nie dlatego, że wszyscy olewali jego problemy, mówiąc, że to dla Boga to już wiedz, że mózg jest wyprany totalnie. Okropne i nieludzkie, ale właśnie na tym polegają sekty, żeby odczłowieczyć ich członków. Co do rzucania hobby i zainteresowań to była chyba najcięższa część w tym wszystkim, bo z osoby z własną osobowością i charakterem stałam się pustą skorupką. Wspomniałaś też o celebrowaniu świąt czy urodzin. Mi też wpajano, że to jest najgorsze co może być, bo to wszystko wywodzi się z pogaństwa, ale teraz myślę, że nawet jeśli to co? Mi się te wszystkie święta kojarzą z bliskością rodziny czy przyjaciół a nie z oddawaniem czci fałszywym bożkom. -
Trauma na tle religijnym
temat odpowiedział gżegżółka → na gżegżółka → PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Wow, pierwszy raz słyszę o takim zaburzeniu. Na pewno trochę o tym poczytam i się zainteresuję. Ja właśnie nigdy nie byłam blisko z kościołem, wręcz przeciwnie, uważałam go za kopalnie pieniędzy i propagandę polityczną (mówię tu zwłaszcza o koś. katolickim) a tu proszę, stało się coś takiego, że dałam się wplątać w baptystów... To fakt, życie w ciągłym strachu przed grzechem nie jest zdrowe dla duszy. Nie mówię, żeby od razu robić co się nam tylko podoba i żyć bez skrupułów , ale też nie bać się wstać z łóżka, bo można przez przypadek zgrzeszyć. Dzięki za radę i odpowiedź -
Trauma na tle religijnym
temat odpowiedział gżegżółka → na gżegżółka → PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Też ciekawa teoria (już widzę jakbym została skarcona przez baptystów, że się z Tobą zgodziłam xd) Ja też miewałam przemyślenia czy ci wszyscy bogowie i Yahwe (który podobno jest tym prawdziwym) nie zostali zmyśleni, by wprowadzić podziały między ludźmi i w pewnym sensie politykę. Jenak moim zdanie prawdopodobne mogłaby być to, że za stworzeniem człowieka stoi kilka "bogów", czyli np członków jakiegoś bardziej rozwiniętego od nas gatunku, może byliśmy krzyżówką małpy z czymś innym albo eksperymentem genetycznym, ale szczerze nie zastanawiam się już nad tym, postanowiłam żyć codziennością i tym co jest teraz -
Trauma na tle religijnym
temat odpowiedział gżegżółka → na gżegżółka → PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Hej, dzięki za odpowiedź. Co do tych rygorystycznych zasad to tak, ja też w nich widzę więcej zła niż dobroci. Po przeczytaniu Księgi Powtórzonego Prawa byłam przerażona do szpiku kości. Kobiety były ukamieniowane za to, że dotknęły niechcący krocza mężczyzny, ludzie byli zmuszani do zabijania wyznawców innych religii, niewolnicy byli bici i zabijani i nie widziano w tym nic złego, mogłabym wypisywać więcej, ale już szczerze nawet nie pamiętam co tam było zapisane. W skrócie ludzie byli skazywani na śmierć na najmniejsze i najbardziej absurdalne "wykroczenia". Zastanawiałam się i szukałam odpowiedzi na pytanie dlaczego chrześcijanie nie widzą w tym nic nieludzkiego i złego. A to tłumaczenie, że skazanie na śmierć to była metafora śmierci duchowej a nie zabicie człowieka (nie mam słów...) a to, że Bóg robił to z miłości bo wiedział co jest dla nas dobre, poza tym jest naszym stwórcą i ma jakieś wymagania względem nas a to, że to już nas nie dotyczy, bo Jezus umierając na krzyżu wypełnił Prawo. Znalazłam nawet taką osobę, która napisała, że tak powinno być i KPP jest dobra i sprawiedliwa. Spokojnie, ja też kiepsko radzę sobie jako dorosła osoba (cokolwiek to znaczy, bo bycie dorosłym to nie tylko posiadanie pracy, samochodu, własnej rodziny i spłacanie kredytów jak to się niektórym wydaje, to tylko taka norma społeczna) zawsze byłam uważana za osobę bujającą w obłokach, dopiero od niedawna wyrobiłam sobie "twardszy" pancerz i podchodzę do życia poważniej. . Najważniejsze, że masz pieniądze z renty. Ja jestem na wenlafaksynie i Baklofenie (jestem uzależniona od alkoholu, co nie polepsza mojej sytuacji). Przez ostatni rok bardzo się też zamknęłam w sobie, nie mam ochoty spędzać z nikim czasu. Nie przeszkadza mi to jakoś, ale na dłuższą metę wiem, że to niezdrowe. -
Hej, nie przedłużając chciałabym opisać moją hitorię związaną z religią chrześcijańską i jak to wpłynęło na moje zachowanie. Nie mam na celu odciągnięcia kogoś od wiary ani nikogo poniżyć, nie uważam też, że każdy chrześcijanin jest taki jak w mojej historii, sama uważam, że ta religia ma dużo pozytywnego wpływu na ludzi. Zaczęło się to pół roku temu. Od wielu lat jestem osobą, która szuka odpowiedzi o duchowości i o tym co tak naprawdę dzieje się na świecie i kto lub co tym światem rządzi. Po tych wielu latach szukania informacji w książkach o starożytnych cywilizacjach i interpretowaniu ich postanowiłam zaglądnać do Biblii. Zaczęłam oglądać wypowiedzi przeróżnych amerykańskich pastorów z kościołów baptystycznych, adwentystycznych i ewangelikańskich i wszystko to co mówili nagle zaczynało nabierać ogromnego sensu a wsyzstko co wiedziałąm do tej pory okazało się złe i fałszywe. Nagle poczułam, że to w tej księdze zawarta jest cała prawda i że powinnam wgłębić się w chrześcijaństo i poświęcić moje życie Jezusowi. Na początku nie było tak źle, zaczynałam odnajdywać spokój i ukojenie w moim chaotycznym życiu, schody zaczęły się kiedy dowiedziałam się, że muszę zrezygnować ze wszystkiego co do tej pory sprawiało mi radość (sztuka, muzyka, filmy, książki, gry komputerowe itp.) Im więcej się dowiadywałam z wypowiedzi pastorów tym bardziej zaczynałam bać się świata, bo szatan i jego demony czekają za każdym rogiem i trzeba myśleć, czytać i słuchać o Jezusie 24h na dobę żeby się od nich uchronić. Zaczynałam odcinać się od ostatnich znajomych, którzy mi zostali i co gorzej od bliskiej rodziny (rodzeństwa, rodziców) bo widziałam w nich demony. Bałam się też poznawać nowych ludzi, bo co jeśli nie będą chrześcijanami i będą mnie namawiać do spędzania czasu w "przyziemny, grzeszny" sposób (wiem, brzmi strasznie, ale niestety miałam wyprany mózg aż do tego stopnia). Wszystko co nie było związane z Jezusem i jego nauką było satanistyczne, demoniczne, złe i tak dalej. Bałam się wszystkiego, nawet sprzątania w mieszkaniu, poważnie... Wydawało mi się, że dbanie o siebie, dom czy innych ludzi nie jest dla Boga więc nie można tego robić. Byłam wtedy bezrobotna więc leżałam całymi dniami i nocami słuchając pastorów mówiących o drugim zejściu Jezusa na Ziemię, o okultyzmie i demonach w każdym rogu i na każdym kroku, o tym co masz robić a czego nie robić żeby zasłużyć na miejsce w Niebie, o tym, że czasy babilońskie powróciły i Bóg znów zemści się na grzesznikach. Oglądałam filmiki z wypedzania demonów z gejów, osób transseksualnych, czy nawet ludzi, którzy po prostu są źli, bo istnieją w swoim grzesznym fizycznym ciele. Byłam tak omamiona, że wierzyłam we wszystko co widziałam, komentarze pod tymi filmami były gorsze niż samo nagranie, bo ludzie pisali je w taki sposób, że szło we wszystko uwierzyć (typu "PRAISE THE LORD!!! GOD IS SO GOOD, REPENT TO JESUS CHRIST OR BURN IN HELL!!!!" coś w tym stylu). To był jakiś koszmar, miałam ataki lęku, ciągle spięte mięśnie i przyspieszone tętno, bałam się codziennie absolutnie wszystkiego. Przestałam tworzyć moje prace graficzne, bo bycie kreatywnym może być oznaką opętania przez demona, który chce mnie poprzez tworzenie ściągnąć do piekła, bałam się że rysując i projektując uprawiam idolatrię, że kiedy wyobrażam w głowie coś abstrakcyjnego i surrealistycznego to nie jest to dar od Boga a od szatana (kiedy teraz to piszę to sama w to nie wierzę). Nie mogłam dbać o siebie używając kremów czy nakładając makijaż bo fizyczna atrakcyjność to atrybuty Jezebel (Isztar), przestałam zwracać uwagę na to w co się ubieram, sprawdzałam czy dany wzorek na ubraniu jest dopuszczalny i nie ma okultystycznego znaczenia. Sprawdzałam w internecie czy ćwiczenia fizyczne są grzechem i oczywiście znajdowałam takie odpowiedzi jak "Jeśli robisz to dla wyglądu to tak" więc oczywiście uważałam, że ćwiczyć też nie mogę. Sprawdzałam po prostu wszystko, pewnej nocy wpadłam w taką psychozę, że musiałam dowiedzieć się czy oddychanie i załatwianie potrzeb fizjologicznych nie jest grzechem, czy to jak się spojrzę na przystojnego faceta to nie popełniam z nim grzechu pożądania, każdy ludzki odruch był wynikiem kuszenia szatana. Trwało to może miesiąc, później się trochę uspokoiłam i zaczęłam zadawać sobie pytania dotyczące interpretowania Biblii (Oczywiście według baptystów czy ewangelistów jest to niedopuszczalne, bo każda próba myślenia na własny sposób to tak naprawdę szatan próbujący odciągnąć ciebie od "jedynej PRAWDY"). Trochę się z tego wyrwałam i dla uspokojenia czytałam opinie na temat Boga i Jezusa ludzi z otwartym umysłem (czyli tych złych, okropnych wolnomyślicieli ateistów, satanistów, pogan i co nie tylko) i bardziej było mi bliżej do ich wypowiedzi niż ludzi non stop straszących piekłem i cytujących wybrane wersy z BIblii. Trwało to krótko, bo jednak pranie mózgu podziałało i wróciłam do słuchania pastorów, przy okazji cały wewnętrzny spokój minął i znów bałam się żyć. Dwa dni temu zadzwoniła do mnie mama i w rozmowie spytała się co się ze mną dzieje i czemu brzmię tak smutno, bo akurat wtedy byłam po sesji "prania mózgu". Nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym płaczem (przepraszam sąsiadów heh). Powiedziałam jej wszystko w co zaczęłam wierzyć, że się wszystkiego boję, bo demony i grzech są wszędzie, że zaczęłam słuchać pastorów baptystów i że już dłużej nie wytrzymam. Mama nie mogła uwieżyć, była przerażona, że wplątałam się w sektę i spytała się ile to trwa. Rozmawiałyśmy o tym przez 2 godziny, więc uspokoiło mnie to. Zaproponowała żebym opowiedziała o tym swojej psychiatrze, szczerze to chciałabym się z tego wygadać, ale boję się, że wypisze mi jakieś leki antypsychotyczne. Jak myślicie, to tobry pomysł? Czy lepiej to przemilczeć? Mieliście kiedyś podobną historię? Jeśli tak to chętnie je przeczytam. Razem zawsze raźniej. Póki co od tamtej rozmowy z mamą dałam sobie spokój ze wszystkimi organizacjami religijnymi czy to chrześcijaństwo, buddyzm, szinto, new age czy cokolwiek. Postanowiłam nie doszukiwać się już wszystkiego na siłę i żyć zwykłym, codziennym życiem... Nie potrzebuję tego by odróżniać dobro od zła czy dbać o swojego ducha.