Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczanie

Znaleziono 4 wyniki

  1. Witam, mam 28 lat i jak w moim opisie jestem od roku trzeźwą alkoholiczką (piłam 8 lat; przestałam po przeżyciu delirium tremens), osobą w depresji (od kiedy pamiętam) i z nerwicą lękową i natręctw (od ponad 9 lat; pojawiła mi się bezpośrednio po ciężkim porodzie, który ledwo przeżyliśmy, gdyż odkleiło mi się łożysko, miałam bardzo silny krwotok i ponoć 15minut życia, przetaczaną wielokrotnie krew, syn miał wtedy 3pkt w skali Apgar) oraz z zespołem opóźnionej fazy snu (od kiedy pamiętam; ale ostatnio już całkowicie dzień zamienił mi się z nocą, co najbardziej mnie dołuje). Szukam jakiegokolwiek wsparcia, bo jestem bardzo już zdesperowana całym swoim życiem, coraz częściej też pojawiają mi się myśli samobójcze, a już jedną próbę miałam (kilka lat temu, wraz z obławą policyjną na mnie, chciałam skoczyć z mostu, zostawiłam list pożegnalny, samookaleczałam się i byłam pod wpływem alkoholu, w dodatku mój były mąż jest policjantem i on też tam był) i mam syna, więc teoretycznie mam dla kogo żyć. Jestem samotną matką, bezrobotną w wyniku moich problemów, które uniemożliwiają mi podjęcie pracy, borykam się z problemami finansowymi w sumie całe życie, co mnie bardzo przytłacza. Nie stać mnie na prywatnego psychologa, na NFZ gdzie nie pytałam, tam wizyty średnio dopiero za rok, a ja czuję, że jeśli skądś nie otrzymam pomocy to będzie źle... Od kiedy pamiętam, mam jakby pozakładane blokady wszędzie i nie umiem ich zdjąć, uniemożliwia mi to normalne funkcjonowanie. Od listopada dopadła mnie totalna niemoc, depresja, z którą nie mogę poradzić sobie do dziś. Nie mam na nic sił, motywacji i co najgorsze, żadnej nadziei i perspektyw na lepsze życie. Bardzo chcę je zmienić na lepsze, chociażby finansowo, ale nie potrafię się przemóc, w ogóle jestem niezdolna do jakiegokolwiek działania. Dodatkowo przez niewyjaśniony paraliżujący mnie strach, oblałam właśnie studia, skąd także dostawałam pomoc socjalną i to mnie wyjątkowo załamało. Nie umiałam iść na zajęcia ze strachu, a tym bardziej, że dzień zamienił mi się z nocą i tak przesypiam całe dnie, a w nocy normalnie funkcjonuję (dziś zasnęłam o 8 rano, a wstałam o 19.30). Trwają ferie i dziecko jest u dziadków, ale one się niedługo kończą i jakoś będę musiała się męczyć i usiłować wstać o 7 rano i zawieźć dziecko do szkoły. To mnie także wyjątkowo dołuje i przeraża, bo zwykle nie potrafię zasnąć wcześniej niż 5rano. Poza tym, nawet jeśli udałoby mi się zasnąć o 22 to nawet o 7 nie potrafię się obudzić. Mam ogromny problem z obudzeniem się ze snu, mam bardzo twardy sen. Jak już zasnę to nie wiem, co się wokół mnie dzieje i nie słyszę totalnie nic, tym bardziej budzika, a i często nawet syn nie jest w stanie mnie dobudzić. Z tego powodu często syn nie chodził do szkoły, co mnie całkowicie przybijało i traciłam i tak nieistniejące poczucie własnej wartości. Zdarzało się, że nie spałam np po dwie doby, spałam co drugi dzień, żeby tylko syn poszedł do szkoły, albo jeśli musiałam gdzieś pilnie być. Jestem bezsilna wobec moich problemów ze snem i tej otaczającej mnie beznadziei. Jak mam rozwiązać moje problemy ze snem i depresją? Bardzo proszę o pomoc, poradę, ciepłe słowo, cokolwiek ;( Jestem po rozwodzie, obecnie w toku jest unieważnianie małżeństwa kościelnego, mąż, będący policjantem znęcał się nade mną psychicznie, podobnie jak mój następny partner. W toksycznej matce także nie miałam nigdy wsparcia, obecnie jestem bardzo samotna, nie mam przyjaciół, ani nawet znajomych. Jedynie jestem w związku z partnerem, w którym także nie mam wsparcia, gdyż on nie rozumie moich problemów, nic dziwnego, bo sam jest ciężko chory i potrzebuje przeszczepu nerki, żeby przeżyć. Przez kilka miesięcy po moim delirium chodziłam na terapię dla uzależnionych i tam psychiatra wypisał mi leki na nerwicę, które do teraz biorę, na terapię jednak nie chodzę, bo akurat w tym czasie syn ma zajęcia pozalekcyjne, na które bardzo chce chodzić, a ja bardzo z tego powodu ubolewam. Po przejściu delirium zrozumiałam, że muszę żyć dla syna i tego się kurczowo trzymam. Muszę - bo nie chcę, ja żyję tylko dla syna. A skoro już żyć muszę, to bym chciała się tak nie męczyć codziennie, bo nie wiem, czy będę w stanie wytrzymać w swoim postanowieniu.
  2. Hej, to mój pierwszy wpis na takiej stronie. Moj chłopak pół roku leczy się na nerwice natręctw, z którą wiąże się depresja. Bierze anafranil i inne leki przeciwlękowe. Chodzi tez do psychoterapeuty od 3/4 msc. Jest zniechęcony, bo nie widzi diametralnej poprawy i żadnego sensu w życiu, bo czas upływa, a nic się nie zmienia. Staram się go wyciągać do ludzi, zachęcać do nawet drobnych aktywności albo po prostu być, ale jest to nieco trudne na codzień, ponieważ dzieli nas pewna odległość. Ja przez pracę też nie mogę jechać do niego na dłużej. Nie zawsze wiem, jak mam się zachować, ale staram się być cierpliwa i wspierać go. Kilka razy mówił mi już o tym, że myśli o tym, żeby po prostu zrobić sobie krzywdę, poczuć ulgę (teraz tylko drapie dłonie) albo żeby całkiem wszystko skończyć. Z jednej strony mówi, że po prostu zastanawia się nad tym, myśli po prostu o śmierci i nie wie czy byłby w stanie to zrobić. Z drugiej strony nie mogę patrzeć na to z założonymi rękami i nie zareagować. Podobno rozmawiał o tym na terapii, ale „mam wrażenie, że trochę mnie zbyła”. Boję się, że może coś sobie zrobić, a ja będę całe życie miała wyrzuty sumienia, że mu nie pomogłam. Nie wiem co powinnam robić, jak mu pomoc. Czy powiedzieć o tym jego rodzicom, z którymi mieszka. Czy sama iść do psychologa żeby umieć poradzić sobie w takich sytuacjach…
  3. Witam! Mam 17 lat i chciałabym poradzić się eksperta w sprawach związanych ze zdrowiem psychicznym. (moje wypowiedzi będą trochę chaotyczne za co przepraszam) Otóż od 4 lat mam problemy ze sobą: samookaleczanie, próby samobójcze, zaburzenia odżywiania i wiele innych. Nie chcę się sama diagnozować ani popadać w paranoje nie potrzebnie. Od 3 lat mam uczucie że ktoś za mną chodzi, czuje że każdy mnie obserwuje i czasem słyszę szepty w mojej głowie. Z dnia na dzień czuję się co raz gorzej ze sobą oraz moim obecnym życiem, wszystko mnie męczy i nie umiem już sama sobie radzić ze wszystkim, chodziłam na terapię, byłam u niejednego psychiatry, jak i byłam na oddziale dziennym w psychiatryku. Przez ostatni rok mojego życia miałam problem z alkoholem i narkotykami przez co też chodziłam na terapię przeciwko uzależnieniom i byłam na kilku warsztatach przeciwko. Jestem zamknięta w sobie, bawi mnie krzywda ludzka i źle traktuję często ludzi których kocham mimowolnie, staram się nad sobą panować ale jest to dla mnie bardzo trudne. Niestety jestem też bardzo agresywna na co dzień i mimo że terapeutka powiedziała mi abym ćwiczyła coś (chodzę na boks oraz basen) oraz uczyła się metody oddechowej na uspokojenie to i tak dalej jestem agresywna. Gdy byłam młodsza mój tata był taki sam wobec mnie, mojej mamy i siostry, ma on także depresje (mama też), problemy z agresją i zaburzenia osobowości, czy jest możliwość że ja to odziedziczyłam czy po prostu jestem złą osobą?
  4. Cześć! Jak wiadomo, problem depresji i zaburzeń emocjonalnych nadal jest tematem, którego się na ogół unika. Na szczęście są osoby, które wyciągają to na światło dzienne i opowiadają bardzo mądre rzeczy. Znacie Hanię Es? Dziewczyna po próbach samobójczych, okaleczaniu, leczeniu w szpitalu psychiatrycznym, ze zdiagnozowanym borderline... Opowiada o wszystkich swoich problemach i zaburzeniach (zarówno tych z przeszłości, jak i tych nadal występujących) i robi to w naprawdę ogarnięty i mądry sposób. Bardzo polecam, jeśli jeszcze nie znacie Hania swoje wywody opiera często o różne badania psychologiczne i to, czego dowiaduje się na studiach (również psychologia). Więc nie są to jakieś subiektywne bzdety, a konkretna wiedza, z której można się też dowiedzieć czegoś ciekawego o sobie, np. zauważyć u siebie jakieś schematy, a przecież świadomość jest pierwszym krokiem do rozwiązania problemu, prawda?
×